tag:blogger.com,1999:blog-57295147177455255622024-03-21T10:22:42.061-07:00WOJNA INFORMACYJNAKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.comBlogger27125tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-73068842515959295452012-04-04T23:06:00.007-07:002012-04-05T01:32:20.491-07:00Socjalizm? Kapitalizm? Dystrybutyzm<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaMRQJ-qxBxxKtaAFAHN4GlwSoivdDItpQBAz0l6gntz_U8ZDz01E_mHaAFnF5K2odRCBuTAc2pyYKGhLwBKVXImLReRlahQmSGblj06vqmrCsl_WiRDFwmWU5A2kbekdc9WDT_u7Gh90/s1600/gk-chesterton.jpg"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 221px; height: 280px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaMRQJ-qxBxxKtaAFAHN4GlwSoivdDItpQBAz0l6gntz_U8ZDz01E_mHaAFnF5K2odRCBuTAc2pyYKGhLwBKVXImLReRlahQmSGblj06vqmrCsl_WiRDFwmWU5A2kbekdc9WDT_u7Gh90/s400/gk-chesterton.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5727826248899169554" /></a>W 1927 roku Chesterton wygłosił wykład o największym nadchodzącym niebezpieczeństwie. Stwierdził, że największym niebezpieczeństwem jest masowe wyrównanie do niskiego poziomu, "standaryzacja przy użyciu niskich standardów", zarówno w sferze kultury, jak intelektu. W jego ocenie, tę groźbę niosły zarówno socjalizm, jak kapitalizm. Uważał bowiem kapitalizm i socjalizm za dwie strony tego samego medalu, dwie odmiany identycznego totalitaryzmu. Sprzeczność między nimi była jego zdaniem powierzchowna i w istocie pozorna: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Bolszewizm okazał się najlepszym możliwym sojusznikiem kapitalizmu. Pojawił się akurat wtedy, gdy kapitalizm zaczął wyglądać na system nieudany, i na prawach kontrastu obrócił kapitalizm w system stosunkowo efektywny. Reklamując swe szarlatańskie lekarstwo, bolszewizm zataił rzeczywistą chorobę. (...) A przede wszystkim, będąc tak skrajnie nienormalny, sprawił, że ludzie zaczęli myśleć o przemysłowej plutokracji jako o czymś absolutnie normalnym"</span> <br /><br /> W praktyce oba systemy sprowadzają się do centralizacji własności. Ludzie stają się pracownikami najemnymi - czy to wielkich konsorcjów, czy państw. A ponieważ są tylko najmitami, są tchórzliwi i bierni: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"»Najemnik ucieka, ponieważ jest najemnikiem, ale dobry pasterz odda życie zą swe owce«. (...) Kiedy nastanie ciemność i nadejdzie dzień ostatni, słowa te powinny zostać wypisane ognistymi literami na ruinach cywilizacji industrialnej. Cywilizacja ta opiera się na założeniu, że wszystko da się załatwić, wszystko da się kupić, wszystkim da się sterować. Olbrzymie masy najemników zaprzęgnięto do obsługi maszyn niemal równie obojętnych jak oni sami. (...) Nie wiadomo, czy w dobrych czasach ten system jest dobry, ale w złych czasach jest to zły system. Nie wytrzymuje napięć. A już z pewnością nie wytrzyma oblężenia. Kiedy wilki zaczną wyć dokoła, nie da się wezwać tych ludzi do walki z watahą, jak kiedyś wzywano chłopów. I nie można ich nawet winić. (...) Ci ludzie są używani jak narzędzia. Są kupowani i sprzedawani dokładnie tak samo jak produkty, które wytwarzają. Jest głupotą oczekiwać od nich feudalnej lojalności wobec firmy, która w każdej chwili może wyrzucić ich na bruk."</span> <br /><br /> Współczesny kapitalizm jest równie jak socjalizm odległy od idei Smitha: <br /><br /><span style="font-style:italic;">"nie ma sensu ani bronić, ani atakować kapitalizmu za to, że opiera się na wolnej konkurencji, gdyż cały trend systemu zmierza w stronę eliminacji konkurencji na skutek rozrostu monopoli".</span> <br /><br />Kapitalizm prowadzi do plutokracji, systemu oligarchicznego, w którym wielka własność skupiona jest de facto w rękach nielicznych rodzin. Co za tym idzie, cały system ekonomiczny, polityczny i prawny jest nastawiony na dalszą koncentrację bogactwa w rękach kasty uprzywilejowanych plutokratów. <br /><br /> Zasadnicza różnica między kapitalizmem a innymi systemami polega na tym, że kapitalizm otwarcie uznaje zysk za priorytet: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Kapitalizm wierzył w fakty i niczego nie udawał. Stawiał na piedestale pewną klasę społeczną, aby czcić ją otwarcie i jawnie z powodu jej bogactwa. I tu właśnie tkwi najjaskrawsza różnica między kapitalizmem a systemem średniowiecznym. (...) Chciwy opat gwałcił swe ideały. Chciwy fabrykant nie miał ideałów, które mógłby pogwałcić. Nigdy nie istniał kapitalistyczny ideał dobra, choć żyje na świecie wielu dobrych ludzi, którzy, będąc kapitalistami, mają ideały pochodzące skądinąd. Reformacja zwłaszcza angielska, oznaczała bowiem przede wszystkim rezygnację - rezygnację z próby władania światem za pomocą ideałów, czy bodajże idei. (...) <br /><br /> Otóż, fakty mają to do siebie, że są potężne, póki trwają, przejawiają jednak fatalną tendencję do nietrwałości. (...) Ten sam postęp kapitalizmu, który z początku wzbogacił angielskich ziemian, niebawem ich zrujnował. Ten sam rozwój handlu, który postawił Anglię ponad Europą, rzucił następnie Anglię do stóp Ameryki (...) Fakty, które zdawały się najsolidniejszym możliwym oparciem, okazały się najbardziej płynnym i zmiennym elementem świata. (...) W naszych czasach bogactwo stało się tak bezkształtne, że wręcz nierealne; są tacy, co nazywają je bajecznym, nie zdając sobie w ogóle sprawy z mimowolnej ironii tego określenia. Wielcy finansiści kupują i sprzedają tysiące rzeczy, których nikt nigdy nie widział i które równie dobrze mogłyby istnieć wyłącznie w ich wyobraźni. I tak oto dobiega końca pewna przygoda ludzkości. Zaczęła się od wiary tylko w fakty; kończy się w baśniowej krainie fantastycznych abstrakcji."</span> <br /><br /> Zdaniem Chestertona, kapitalizm współczesny prędzej czy później musi upaść, gdyż jego priorytetem jest handel, nie produkcja, zaś ludzie bogacą się nie dzięki pracy, lecz za sprawą spekulacji: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Handel, który z natury swojej stanowi działalność zależną i drugorzędną, jest w naszych czasach traktowany jak działalność samoistna i podstawowa. Handel stał się dziś absolutem. (...) To jest właśnie przyczyna klęsk, które spadają na współczesny świat. (...) Zaś ponieważ Cena jest czymś szalonym i niestabilnym, a Wartość czymś wewnętrznym i niezniszczalnym, zostaliśmy wszyscy wepchnięci do społeczeństwa, które nie jest już trwałe jak wartości, lecz płynne jak ceny, niezgłębione jak morze i zdradzieckie jak ruchome piaski. Nie ma tu miejsca na rozważania, czy da się zbudować coś trwałego na światopoglądzie ceniącym wartości, jestem jednak pewien, że na tym drugim światopoglądzie nikt niczego nie zbuduje, bo sprowadza się on do sprzedawania na oślep i kupowania na oślep; do zmuszania ludzi, by nabywali rzeczy, których nie potrzebują; do wytwarzania tych rzeczy na tyle źle, aby się szybko zniszczyły i aby ludzie znów myśleli, że ich pragną; do podtrzymywania bezustannego obrotu stertami śmieci, niczym burzy piaskowej na pustyni; i do udawania, że ludzie mają nadzieję, kiedy nie zostaje im ani chwili na myślenie, które przywiodłoby ich do rozpaczy."</span> <br /><br /> Jak bowiem wygląda sytuacja ekonomiczna zwykłego człowieka? <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Gdy tylko kapitalizm staje się kompletny, pojawia się w nim sprzeczność, ponieważ odnosi się on do mas ludzkich na dwa różne sposoby jednocześnie. Kiedy większość ludzi to pracownicy najemni, coraz trudniej sprawić, by większość ludzi była zarazem dobrymi nabywcami. Kapitalista zawsze bowiem próbuje obciąć płacę, wypłacaną swemu słudze, i w ten sposób zmniejsza kwotę, jaką może wydać jego klient. (...) Chce, aby jeden i ten sam człowiek był zarazem biedny i bogaty"</span> <br /><br /> Można tu zauważyć, że we współczesnych krajach rozwiniętych dylemat ten został rozwiązany za pomocą kart kredytowych, dzięki którym człowiek wydaje na konsumpcję więcej niż zarabia, bezustannie się przy tym zadłużając. W krajach Trzeciego Świata rozwiązanie to dotyczy jednak tylko niewielkiej części społeczeństwa. Ludzie biedni niewiele konsumują, nie napędzają więc produkcji ani handlu, toteż system ekonomiczny nie może się rozwinąć - a przez to ludzie nadal pozostają biedni. <br /><br /> Pisząc o poglądach ekonomicznych Chestertona nie sposób pominąć roli <span style="font-weight:bold;">Hilaire Belloka</span>. Wpływ Belloka na Chestertona jest zazwyczaj mocno przeceniany, lecz w tej akurat dziedzinie wydaje się niewątpliwy. Belloc był głównym - obok ojca <span style="font-weight:bold;">Vincenta McNabba</span> - ideologiem dystrybucji własności, gorącym przeciwnikiem etatyzmu. W jednej z najbardziej znanych swoich książek, <span style="font-style:italic;">The Servile State</span> (<span style="font-style:italic;">Państwo Niewolnicze</span>) dowodził, że współczesny system ekonomiczny upodabnia się z wolna do niewolnictwa. Masy ludzi muszą pracować dla korzyści innych, nielicznych ludzi, w zamian za co otrzymują to, co niewolnik otrzymywał od pana: socjalne bezpieczeństwo pod postacią zasiłków, pseudobezpłatnego lecznictwa oraz opieki społecznej. Ta namiastka prawdziwego bezpieczeństwa sprawia, że niewolnicy stają się bezwolni i nie podnoszą buntu przeciw właścicielowi - i na tym właśnie polega rola ubezpieczeń społecznych w systemie plutokratycznym. Ubezpieczenia i zasiłki to, w ocenie Belloka, narzędzie pacyfikacji mas (...) <br /><br /> Należy podkreślić, że Chesterton był zainteresowany nie tyle dobrem społeczeństwa, ile przede wszystkim dobrem jednostki. Jako chrześcijanin nie wierzył w modną tezę, że jednostka jest zerem i bzdurą. <span style="font-style:italic;">"Nawet najnędzniejszy człowiek jest nieśmiertelny, podczas gdy najpotężniejszy nawet ruch masowy jest ograniczony w czasie, by nie powiedzieć tymczasowy"</span>. Cała jego krytyka postępu opiera się właśnie na tym, że przynosi on ludziom - nie tylko cywilizacji - w efekcie więcej zła niż dobra. <br /><br /> Wojując o tradycyjne wartości, gorąco bronił instytucji małżeństwa i rodziny. Charakterystyczna jest jego wypowiedź z <span style="font-style:italic;">What's Wrong with the World</span>: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Zdobywszy niejakie doświadczenie z nowoczesnymi ruchami, które określają się jako "postępowe", jestem przekonany, że na ogół bazują one na zasobie doświadczeń, typowym dla ludzi bogatych. Tak wygląda sprawa z "wolną miłością" — błędną koncepcją życia seksualnego jako szeregu oderwanych epizodów. (...) Konduktor w omnibusie nie ma czasu nawet by kochać własną żonę, o cudzych już nie wspominając. (...) Za frazesem: "Czemu kobieta ma być ekonomicznie zależna od mężczyzny?" również stoi plutokratyczne założenie. Pośród ludzi praktycznych i biednych kobieta nie jest ekonomicznie zależna od mężczyzny, chyba że w takim znaczeniu, w jakim i on jest zależny od niej. Myśliwy musi zdzierać ubrania; ktoś musi je zszywać. Rybak musi łowić ryby; ktoś musi przyrządzać z nich posiłek. Wszystko wskazuje, że wyobrażenie o kobiecie jako o "pięknym pasożycie", o "męskiej zabawce", powstało na skutek posępnej kontemplacji żywota jakiejś bankierskiej rodziny, w której bankier przynajmniej szedł rano do City i udawał, że coś robi, podczas gdy jego żona jechała na przejażdżkę do parku i nie fatygowała się udawaniem czegokolwiek. Biedny człowiek i jego żona to równorzędni partnerzy w biznesie. (...) <br /><br /> Jednak ze wszystkich opinii narosłych pośród pospolitego bogactwa najgorsza jest ta, która głosi, że życie domowe jest nudne i jednostajne. W domu (słyszymy) panuje martwa rutyna i rządzą sztywne wymogi przyzwoitości; poza domem znaleźć można przygodę i urozmaicenie. Oto typowa opinia człowieka bogatego. (...) A ponieważ to człowiek bogaty nadaje ton całej niemal myśli "nowatorskiej" i "postępowej", zdążyliśmy już prawie zapomnieć, czym jest dom dla przeważającej części ludzkości. Prawda wygląda tak, że dla biednego człowieka dom to jedyna ostoja swobody. Ba, jest to jedyna ostoja anarchii. (...) Gdziekolwiek by nie poszedł, musi akceptować sztywne reguły zachowania, obowiązujące w sklepie, gospodzie, klubie czy muzeum. Ale we własnym domu, jeśli zapragnie, może jadać posiłki na podłodze. (...) Dla prostego, ciężko pracującego człowieka dom nie jest jedynym nudnym miejscem w świecie pełnym kolorowych przygód. Jest jedynym wolnym miejscem w świecie pełnym reguł i narzucanych odgórnie obowiązków." </span><br /><br /> Wskazywał, że ataki na rodzinę służą izolacji jednostki wobec systemu ekonomicznego. Jednostka wyizolowana jest zaś bezbronna i podatna na manipulację. Postrzegał rodzinę nie tylko w kategoriach instytucji społecznej czy religijnej, lecz wręcz w kategoriach ruchu oporu: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Jestem przekonany, że dożyliśmy oto czasów, kiedy rodzina zostaje powołana, by odegrać rolę, jaką ongiś odegrał klasztor. Innymi słowy, w rodzinie powinny znaleźć schronienie nie tylko jej własne szczególne walory, lecz również umiejętności i twórcze nawyki, właściwe dawniej dla innych grup. (...) Tak jak religia musiała zejść do podziemi, tak i patriotyzm musi dziś zejść do życia prywatnego. (...) Tylko wycofując się do tych twierdz możemy przetrwać i przeczekać inwazję; tylko koczując na tych wysepkach zdołamy dotrwać do czasów, gdy opadną wody potopu. Podobnie jak w Wiekach Ciemnych świat wewnętrzny oddawał się pysznej, niskiej rywalizacji i przemocy, tak też i w naszych czasach, które również przeminą, świat oddaje się prostactwu, pędom stadnym i wszelkiemu możliwemu przelewaniu z pustego w próżne."</span> <br /><br /> Krytykując socjalizm i kapitalizm, Chesterton i Belloc proponowali w ich miejsce inny system - <span style="font-weight:bold;">dystrybucję własności</span>. W 1891 roku papież Leon XIII ogłosił encyklikę <span style="font-style:italic;">De Rerum Novarum</span>, z której wynika, że jedyny system ekonomiczny sprzyjający człowiekowi to szeroko rozpowszechniona drobna własność. Inaczej mówiąc, własność powinna zostać nie skonfiskowana przez państwo - jak w socjalizmie, i nie skumulowana w rękach stosunkowo nielicznej grupy najbogatszych - jak w kapitalizmie, lecz rozproszona pomiędzy miliony drobnych posiadaczy. Ta właśnie koncepcja wzbudziła wielkie zainteresowanie w środowisku angielskich katolików, a ponieważ jej naczelną zasadą jest dystrybucja własności, została nazwana (prawdopodobnie przez Hilaire Belloka) <span style="font-weight:bold;">dystrybutyzmem</span>. Idea dystrybucji własności jest gorąco lansowana w książce <span style="font-style:italic;">The Outline of Sanity</span> i w większości esejów w <span style="font-style:italic;">G.K.'s Weekly</span>. <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Nie oferujemy perfekcji - oferujemy proporcję"</span> - stwierdził G.K.C. Obaj z Bellokiem nie uważali bynajmniej, że w proponowanym przed nich systemie wszyscy będą szczęśliwi i zadowoleni, że zniknie niesprawiedliwość, przestępczość czy ubóstwo. Zło, grzech, bogactwo i bieda to konsekwencje istnienia wolnej woli. Zasadnicza różnica między kapitalizmem a dystrybutyzmem leży jednak właśnie w proporcji stosunków własnościowych i polega na wyeliminowaniu sytuacji skrajnych: wielkiego bogactwa i wielkiej nędzy. Dystrybutyzm dopuszcza istnienie rozmaitych rodzajów własności - w tym również państwowej i korporacyjnej (czyli cechowej), ale opiera się na fundamencie własności prywatnej. W ocenie Chestertona, kapitalizm nie jest systemem chroniącym prywatną własność. Kapitalizm chroni prywatną przedsiębiorczość - a to nie to samo. <span style="font-style:italic;">"Złodziej kieszonkowy jest orędownikiem prywatnej przedsiębiorczości, byłoby jednak lekką przesadą uznać go za orędownika prywatnej własności"</span>. Chesterton porównywał własność środków produkcji do instytucji małżeństwa, zauważając, że jeśli jest kilkuset mężczyzn, z których każdy ma po tysiąc żon, podczas gdy miliony innych mężczyzn pozostają w stanie bezżennym, trudno twierdzić, że system społeczny opiera się na małżeństwie. <br /><br /> Dystrybutyzm nie przewiduje istnienia wielkich fabryk, wielkich sklepów ani wielkich jednostek organizacyjnych - czy to administracyjnych, czy kapitałowych. Zamiast fabryk proponuje system cechowy, na wzór gildii średniowiecznych. Przedmioty, produkowane dziś taśmowo w fabrykach, powinny być wytwarzane przez olbrzymią rzeszę rzemieślników, właścicieli swych warsztatów, zrzeszonych w gildii, strzegącej jakości i ilości produkcji. Jest to korzystne dla klienta, bo podnosi jakość i prowadzi do indywidualizacji wyrobów. Jest to również korzystne dla rzemieślnika, który staje się kreatywny, podczas gdy jako robotnik w fabryce zamienia się w otępiałe narzędzie do obsługi maszyny. Zamiast wielkich międzynarodowych spółek powinny istnieć niezliczone małe firmy handlowe, stanowiące własność poszczególnych osób czy rodzin. Miejsce wielkich kapitalistów powinny zająć miliony drobnych przedsiębiorców, miejsce supermarketów - tysiące konkurujących niedużych sklepów. W dziedzinie własności rolnej powinna istnieć drobna i średnia własność rolnicza zamiast latyfundiów. Każdy powinien móc sobie pozwolić na trzy akry i krowę. Pogląd ten nie był bynajmniej oderwany od rzeczywistości. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Cambridge w 1934 roku wykazały, że wielkie zmechanizowane farmy mają trudności finansowe i potrzebują stałej pomocy państwa, podczas gdy nieduże gospodarstwa przeważnie okazują się mniej kosztowne i co za tym idzie, bardziej opłacalne. <br /><br /> Dystrybutyzm zakłada samowystarczalność każdej lokalnej społeczności przynajmniej w zakresie podstawowym, takim jak produkcja żywności, odzieży czy lekarstw. Cały system ekonomiczny powinien być chroniony przez odpowiedni system prawny. Dystrybutyści różnili się między sobą co do roli państwa. Sam Chesterton nie wierzył co do zasady w dobroczynną rolę jakiegokolwiek rządu. Był zdania, że każdy rząd, łącznie z demokratycznie wybranym rządem w państwie opartym na dystrybucji własności, ma tendencję, by nadużywać władzy, więc prędzej czy później zwróci się przeciw obywatelom. Zdawał sobie jednak sprawę, że dystrybutyści nie zdołają zaprowadzić zmian bez pomocy państwa. Skłaniał się ku opinii, że państwo powinno ingerować w gospodarkę, choć rzadko i ostrożnie, aby chronić interesy narodowe i zapobiec deformacjom systemu. Tym niemniej, w dystrybutyzmie mocno ograniczona jest rola państwa jako aparatu przymusu. Państwo nie może nakładać na obywatela stale nowych obowiązków ani podatków, nie może mu narzucać na przykład przymusowych ubezpieczeń, przymusowej edukacji czy przymusowego zaciągu do wojska. Przymusowa edukacja wolnych ludzi to sprzeczność sama w sobie, zaś edukacja państwowa to w ogóle nieporozumienie, ponieważ żaden system nie jest zainteresowany w masowym kształceniu obywateli. Prawdziwe, rzetelne wykształcenie obywatela oznacza wykształcenie krytyka systemu. W praktyce obowiązek szkolny służy więc głównie indoktrynacji. Chesterton, który nigdy nie omieszkał wykazać przewagi katolickiego Średniowiecza nad pogańską Nowoczesnością, podkreślał, że czasy współczesne są czasami przymusu, podczas gdy Średniowiecze było okresem dobrowolnych ślubów. <br /><br /> Drobna własność - niewątpliwie ulubiony przedmiot propagandy dystrybutystycznej - nie była jednak celem samym w sobie. Stanowiła fundament, na którym można dopiero budować społeczeństwo wolnych ludzi. Własność środków produkcji, poczucie ekonomicznej stabilizacji i bezpieczeństwa, daje ludziom realną wolność opinii i działań. Człowiek, który ustawicznie boi się utraty pracy, biedy, wyrzucenia poza nawias społeczeństwa, nie jest wolny. Nie posiada nawet wolności słowa, bo głoszenie poglądów zwalczanych przez oligarchię niesie ryzyko utraty środków do życia. W takiej właśnie sytuacji znajdują się obecnie miliony ludzi. W kapitalizmie obywatele stają się bowiem najmitami, zależnymi od pracodawcy. Co gorzej, są poddawani bezustannemu praniu mózgu przez prasę i reklamę, znajdujące się w rękach oligarchów. Większość esejów Chestertona ma w gruncie rzeczy ten sam temat: opisuje i krytykuje niewolę intelektualną współczesnego człowieka. <br /><br /> Inny aspekt własności polega na tym, że pobudza ona ludzką kreatywność. Człowiek kształtuje wedle swoich gustów swój własny ogród, swój własny dom i warsztat, swoje wyroby rzemieślnicze. Przedmioty codziennego użytku w małych populacjach są wytwarzane indywidualnie i bywa, że stanowią wręcz dzieła sztuki. Tymczasem w świecie współczesnym kreatywność zanika na skutek życia w wielkich zbiorowiskach i sprowadzenia człowieka do roli mechanicznego narzędzia. Chłopi nieraz bywali biedniejsi od robotników, zawsze jednak istniała sztuka wiejska, podczas gdy nigdy me powstała sztuka proletariacka. <br /><br /> Idealny świat dystrybutystów jest dobrze znany każdemu, kto czytał książki innego angielskiego katolika, <span style="font-style:italic;">J. R. R. Tolkiena</span>. Jest to mianowicie kraina rolnicza, gdzie nie istnieją wielkie miasta, posiadająca jednak dobrze rozwinięty drobny przemysł i rzemiosło. Tolkienowskie miasteczko leży na skraju wielkiego lasu (bo lasy w tym świecie mają prawo być wielkie). Lokalna społeczność, w której wszyscy wszystkich znają, jest rządzona przez obranych i szanowanych przedstawicieli. Prawo, po części zwyczajowe, po części uchwalane na szczeblu lokalnym, tak rzadko ingeruje w codzienne życie, że praktycznie nie ma potrzeby o nim wspominać. Każdy ma na własność dom, w którym mieszka, a także ziemię, na której stoi jego dom i ogród. Przedmioty codziennego użytku są zindywidualizowane, a nieraz artystycznie piękne i magiczne... Można się zastanawiać, na ile Tolkien był pod wpływem idei dystrybutyzmu, tworząc swój <span style="font-style:italic;">Shire</span>, krainę hobbitów. Shire - to przecież stara, wesoła Anglia, bliska również sercu G.K.C. i zorganizowana dokładnie na kształt jego projektów i marzeń. Tolkien niewątpliwie czytywał Chestertona, posiadał wiele jego książek i przyznawał, że wizje chestertonowskie wywarły wpływ na formowanie świata <span style="font-style:italic;">"Władcy Pierścieni"</span>. <br /><br /> Idea dystrybucji własności miała w Anglii wielu zwolenników. Jednym z jej energicznych szerzycieli był dominikanin, <span style="font-weight:bold;">Vincent McNabb</span>, człowiek o nieprzeciętnej osobowości, postać równie barwna, jak kontrowersyjna. Nazywano go angielskim Mahatmą Gandhim, gdyż miał cokolwiek anarchizujące poglądy i był ideowym luddystą - przeciwnikiem maszyn. Uprawiał ascezę, nosił ręcznie tkany habit, sam pracował na roli, nie uznawał nawet maszyny do pisania i wszędzie starał się chodzić pieszo. Pojawiał się równie często w londyńskich slumsach, gdzie organizował pomoc dla najuboższych, co na londyńskim uniwersytecie, gdzie wykładał (...) <br /><br /> Dzisiaj, na początku XXI wieku, dystrybutyzm nadal żyje, choć głównie w postaci utajonej. Częściej można się z tym pojęciem zetknąć w internecie niż w książkach, nie wspominając już o poważnych pracach ekonomicznych. Idea dystrybucji własności budzi niegasnącą fascynację części środowisk katolickich, lecz jej zwolennikami są również przedstawiciele innych wyznań i światopoglądów. <br />Oto jedna z opinii internetowych: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Pomiędzy katolikami, którzy rzucają wyzwanie demokratycznemu kapitalizmowi, wielu jest pod wrażeniem ideału dystrybutyzmu, którego wyrazicielami byli G.K. Chesterton i Hilaire Belloc. Dystrybutyzm jest propagowany między innymi przez New Oxford Review, co skłoniło Jamesa K. Fizpatricka do riposty, zamieszczonej w dziale listów tego miesięcznika. Ilekroć czytam Chestertona i Belloca, ich wizja mocno działa na moją wyobraźnię (...). A potem wracam na ziemię. Dystrybutyści chcą posłużyć się państwem, by ograniczyć niesprawiedliwą kumulację bogactwa; prawo, ich zdaniem, powinno wyznaczać ramy mniej materialistycznego społeczeństwa, w którym dom, ognisko rodzinne i rodzina liczą się bardziej niż blichtr i pogoń za pieniędzmi rozmaitych Trumpów i giełdowych guru. Owszem, brzmi to świetnie, ale kto ma przeprowadzić całą tą inżynierię społeczną? Kto będzie za nią odpowiedzialny? Kto zdecyduje, co oznacza "nadmierny materializm?" (...) Fitzpatrick konkluduje: "Chesterton i Belloc dalej są moimi ulubieńcami. Dalej są pisarzami o wielkim znaczeniu (...). Jednak to, co proponują [w kwestiach ekonomicznych] jest bliższe poezji niż prozie"</span> <br /><br /> Lecz w gruncie rzeczy od strony teoretycznej tylko jedno z pytań Fitzpatricka jest istotne. Co mianowicie oznacza "nadmierna" koncentracja bogactwa w pojęciu dystrybutystycznym? Jaki stopień bogactwa jest już niedopuszczalny i co z nim zrobić, kiedy się pojawi? Dystrybucja opiera się w istocie na drobnej gospodarce kapitalistycznej. W jaki sposób zapobiec komasowaniu fortun, powstawaniu latyfundiów i konsorcjów? Zakazy prawne są ewidentnie niewystarczające, jako że realia ekonomii mają przewagę nad prawem stanowionym - prawo byłoby po prostu omijane. Z samej istoty systemu ekonomicznego i praktycznej gospodarki musi wynikać opłacalność małych przedsięwzięć, a nieopłacalność dużych; musi to być wbudowane w system, jeśli system ma naprawdę pozostać dystrybucyjny, a nie zdegenerować się w formę, od której Chesterton się odżegnywał, czyli monopolistyczny kapitalizm. <br /><br /> Sam Chesterton uważał, że ograniczenie to jest integralnie wbudowane w dystrybutyzm. Niewykluczone, że miał rację. Być może w razie odcięcia wszelkich subwencji państwowych, koncesji i ulg, w razie zminimalizowania, uproszczenia i ujednolicenia podatków, okazałoby się, że wielkie konsorcja i uprawy farmerskie to kolosy na glinianych nogach, zaś ich istnienie jest ekonomicznie bezzasadnie i służy wyłącznie "pompowaniu" pieniędzy podatnika do kieszeni plutokratów. Niemniej, nikt dotąd nie przeprowadził eksperymentu, który wykazałby tę tezę w praktyce. Chesterton kładł również nacisk na fakt, że dystrybutyzm jest nie tylko systemem ekonomicznym, lecz i określonym modelem życia, sposobem myślenia: <span style="font-style:italic;">"Chłopi żyli obok siebie w praktycznej równości przez niezliczone stulecia, i żaden z nich nie wykupił pozostałych, ani żadna społeczność nie obróciła się w najmitów u jednego rolnika. Drobna własność nigdy sama nie ewoluuje w kapitalizm, chyba że panuje już nagrzana, niezdrowa atmosfera kapitalizmu, przyspieszająca tę ewolucję wręcz do granic rewolucji"</span>. Słowem, wiele zależy i od mentalności ludzkiej. Problem w tym, że zmiana mentalności wydaje się w dzisiejszych czasach znacznie trudniejsza do zaprowadzenia niż sam dystrybutyzm. <br /><br /> Z pewnością nie są bowiem zasadne argumenty, że dystrybutyzm jest utopijny i w praktyce nie da się go wprowadzić. Dystrybutyzm nie jest utopijny, bo pozostaje w zgodzie z ludzką naturą. Człowiek jest urodzonym posiadaczem. Bez najmniejszego trudu można sobie również wyobrazić odpowiednią politykę państwa i system prawny, popierający drobną własność przeciw wielkiej własności. System taki jest gospodarczo efektywny, jak wykazują choćby doświadczenia północnych Włoch. Jeżeli politykom nie zależy na wprowadzeniu dystrybucji własności, przyczyny tego zjawiska leżą poza ekonomią. Idea drobnej własności, małych miasteczek czy lokalnej demokraci na bardzo małą skalę stoi w całkowitej sprzeczności z trendami ekonomicznego i politycznego rozwoju współczesnego świata, co wynika jednak nie z ekonomii, lecz właśnie z ideologii. <br /><br /> Chesterton, który doskonale o tym wiedział, pocieszał się myślą, że trendy te nie muszą trwać wiecznie. Co prawda, lekarstwo, jakie dostrzegał, wydać się może dość radykalne: <br /><br /> <span style="font-style:italic;">"Niektórzy pokładają nadzieję w postępie nauki. Inni nie widzą już żadnej nadziei i bezradnie oczekują na katastrofę cywilizacji. Niewielu jest jednak dziwaków, którzy z nadzieją wyglądają katastrofy. A przecież wcale nie jestem pewien, czy ich postawa nie zasługuje na obronę; dalibóg, nie dałbym głowy, czy sam przypadkiem do nich nie należę. Bywa, że mój humor poprawia się cudownie, bywa, że ogarnia mnie szampańska wesołość, gdy myślę, że bądź co bądź mogą jeszcze wrócić czasy barbarzyństwa. Któż ośmieli się twierdzić, że przed nami tylko ciemność, skoro przyświeca nam ta jasna gwiazda nadziei? Zdarzało się już, że upadały imperia, załamywały się finanse, znikały biurokracje, a ludzie porzucali wyszukane zajęcia i wracali do prostych prac, koczując na gruzach własnych pałaców. (...) Czego człowiek dokonał raz, człowiek zdoła dokonać znowu. Nie traćmy ducha! Również i nasze miasta mogą zostać opuszczone. Również i nasze pałace mogą obrócić się w ruinę. Kto wie, może ludzkość ma jeszcze szansę odzyskać człowieczeństwo." </span><br /><br /> A w jaki sposób upadają cywilizacje? <span style="font-style:italic;">"Każda wielka cywilizacja zaczyna upadek od tego, że zapomina o prawdach oczywistych"</span>. <br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Jaga Rydzewska</span> <span style="font-style:italic;">"Chesterton. Dzieło i myśl"</span> (s. 228 - 247), Wydawnictwo Antyk Marcin Dybowski<br /><br />----------------------<br /><br /><a href="http://vimeo.com/38363773">Teorie jednostronne: ekonomizm</a> - doc. Józef Kossecki<br /><br />----------------------Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-59946955741167973372012-04-03T13:48:00.010-07:002012-04-04T18:37:41.262-07:00OjkofobiaJacek Bartyzel<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;">OJKOFOBIA</span> (z gr. <span style="font-style:italic;">oíkos</span> - dom, środowisko + <span style="font-style:italic;">phóbos</span> - strach, wstręt) - zaburzenie osobowości przejawiające się jako niechęć, odraza, a częstokroć i nienawiść do własnej, rdzennej wspólnoty osób, zwłaszcza rodzinnej, narodowej i cywilizacyjnej.<br /><div align="center"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj-eO1d3wXnu5VChATzRD3Fh4CnKHn3htdf0-GPyjA9aBoOBgyaztDr8qspjC7AN87kN4T3IRH4TZ9Bmt9t4udSh0DGDinOApZ3X-7Bk349aTLn8X2TTDl1NuikudBQHGnhMU-iH1OuWs/s1600/Roger-Scruton-14-150dpi-photographed-by-Pete-Helme1-282x380.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 207px; height: 280px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj-eO1d3wXnu5VChATzRD3Fh4CnKHn3htdf0-GPyjA9aBoOBgyaztDr8qspjC7AN87kN4T3IRH4TZ9Bmt9t4udSh0DGDinOApZ3X-7Bk349aTLn8X2TTDl1NuikudBQHGnhMU-iH1OuWs/s400/Roger-Scruton-14-150dpi-photographed-by-Pete-Helme1-282x380.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5727284438672524082" /></a><span style="font-size:85%;">Roger Scruton (fot. Pete Helme)</span></div><br />Pojęcie "o." jest neologizmem autorstwa współczesnego, brytyjskiego myśliciela konserwatywnego - <span style="font-weight:bold;">Rogera Scrutona</span> (ur. 1944), ale opisującym zjawisko rozpoznawane także wcześniej i przez wielu obserwatorów, acz występujące w zasadzie wyłącznie w modernistycznej i postmodernistycznej, dekadenckiej fazie cywilizacji zachodniej (euroamerykańskiej), i jako takie będące jej charakterystycznym wyróżnikiem i zarazem dowodem głębokiego kryzysu tożsamości. Patologiczna o., czyli "nienawiść do swojego domu" (R. Scruton, <span style="font-style:italic;">Oikofobia i ksenofilia</span>, "Arka" 1993, nr 46, 8) jest chorobą rozpowszechnioną pośród lewicowych i liberalnych intelektualistów już od czasów oświecenia, a jej główną przyczynę postrzega Scruton w sekularyzacji społeczeństwa, która pozbawiła pisarza jego niegdyś quasi-kapłańskiej roli; pozbawiony poczucia religijnego, które pozwala znosić osamotnienie, intelektualista popada w "gorączkową melancholię" i resentyment w stosunku do otaczającego go świata; utracił on kontakt z rodzimym dziedzictwem kulturalnym; nie poczuwa się do solidarności z grupą, w której (jedynie fizycznie) przebywa, a przede wszystkim z narodem, którego realność istnienia bardzo często neguje; więzi łączące go z urodzenia lub wychowania traktuje jako niechciane obciążenie i krępujące, zbyteczne zobowiązanie, z którego pragnie się co prędzej i jak najpełniej "wyzwolić"; środkiem do tego jest właśnie wyobrażenie sobie "Domu" (rodziny, ojczyzny, kultury narodowej i wspólnoty cywilizacyjnej) jako czegoś w istocie nie "bliskiego", lecz "dalekiego" i "obcego", jako "dusznego więzienia" (w podwójnym sensie: pospolicie przenośnym oraz "więzienia dla duszy"), z którego wydostanie się traktowane jest jako konieczny warunek pełnego i swobodnego rozwoju osobowości, nazywanego "samorealizacją". Z powodu ciągle postępującej egalitaryzacji i uniformizacji kultury, czemu sprzyjają takie zjawiska, jak popkultura, globalizacja oraz rozwój nowoczesnych technik komunikacji, współcześnie o. nie jest już społecznie marginalnym przejawem wyobcowania części elity intelektualnej, lecz zjawiskiem szeroko rozlewającym się wśród pospólstwa, czego nieuchronną konsekwencją jest prymitywizacja artykulacji postaw ojkofobicznych.<br /><br />Do natury o. należy to, że nieomal nigdy nie występuje ona pod swoją własną nazwą, lecz pozytywnie prezentuje się jako - nieodmiennie nasączony silną dawką moralnego patosu - sprzeciw wobec k s e n o f o b i i, definiowanej bez podawania uściślającego kwantyfikatora, jako niechęć i wrogość do "obcych", a przypisywanej, też zazwyczaj bez doprecyzowania istoty czy zakresu zarzutów, wspólnotom, do których ojkofob w różnym stopniu - od pozorowania troski o ich "uleczenie" (np. z "wirusa" antysemityzmu) do deklarowanego jawnie pragnienia ich zniszczenia - się dystansuje; ta walka z "ksenofobią" występuje w nieodłącznym akompaniamencie typowych dla kostycznego racjonalizmu (oświeceniowego chowu) wygrażań pod adresem "przesądów" i "kołtunerii" ("ciemnogrodu"), mobilizowania opinii pod hasłem (zredefiniowanej do wszechogarniającego zakresu akceptacji zachowań i poglądów uważanych dotąd powszechnie za moralnie i/lub estetycznie naganne) tolerancji, tudzież deklaracji dążenia do społeczeństwa "otwartego" i "inkluzywnego", czyli takiego, w którym "zniesieniu" (tak jak klasy, państwo i religia w marksizmie) uległyby wszelkie zróżnicowania, łącznie z fundamentalnym podziałem na "swoich" i "obcych"; ojkofob uważa bowiem, że samo istnienie takiego rozróżnienia jest absurdalne, irracjonalne i generuje wszelkie konflikty, w konsekwencji prowadząc do masowych zbrodni i szaleństwa; analogiczny do marksistowskiego "społeczeństwa bezklasowego" cel główny, wskazywany przez promotorów "walki z ksenofobią", tj. zbudowanie "społeczeństwa wielokulturowego", wymaga wyrzeczenie się przez wszystkich przywiązania do własnego "Domu": obyczajów, narodowości, kultury, religii etc., to zaś z kolei niesie za sobą konieczność zmiany samego paradygmatu językowego, przesyconego, zdaniem ojkofobów, kliszami retorycznymi "rasizmu", "homofobii", "seksizmu" itp. (typowym przykładem tego postulatu było głośne oskarżenie przez badaczkę literatury, Marię Janion, języka i literatury polskiej <span style="font-style:italic;">in toto</span> o antysemityzm, dostrzegany przez nią nawet w sposobie prezentowania "pozytywnych" bohaterów żydowskich), który winien być dostosowany do wymogów "politycznej poprawności" (<span style="font-style:italic;">political corectness</span>), nie tylko werbalnej i zewnętrznej, lecz głęboko zinterioryzowanej. W zdominowanym współcześnie przez ideologię demoliberalizmu świecie cywilizacji zachodniej do ścigania tych przestępstw "zbrodniomyśli" (<span style="font-style:italic;">crimenthink</span>) wprzęgnięte zostało nawet prawodawstwo i wymiar sprawiedliwości, wspomagane przez również ponadpaństwowe (jak Europejskie Centrum Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii) i samozwańcze organizacje "pozarządowe", wyspecjalizowane w piętnowaniu "mowy nienawiści", czyli desygnowaniu wrogów publicznych panującego systemu.<br /><br />Forsowana przez ojkofobów i zataczająca coraz szersze kręgi "walka z ksenofobią" (zwaną też wymiennie "etnocentryzmem") posługuje się - wg Zbigniewa Musiała i Bogusława Wolniewicza - określeniami zabarwionymi (lub zabarwianymi) emocjonalnie, lecz nie posiadającymi wyraźnej treści opisowej; niedoprecyzowane określenia, takie jak "ksenofob", "rasista" czy "antysemita" nie są narzędziami komunikacji językowej, lecz propagandy i walki politycznej; to "słowa-piętna", czy też "słowa-klątwy" (jak islamska <span style="font-style:italic;">fatwa</span>), słowa, które mogą zabijać, lub przynajmniej zmuszać do milczenia, tak jak określenia: "kułak", "burżuj", "faszysta" czy "trockista" w systemie stalinowskim. Usprawiedliwiając posługiwanie się tymi "anatemami" pragnieniem zbudowania świata "bez nienawiści, szowinizmu i przemocy", ojkofobowie nie baczą na fakt naruszania, a w konsekwencji niszczenia, realnie istniejącej tkanki społecznej, na czele z więzią i solidarnością narodową: "Walka z ksenofobią zmierza - świadomie lub nie (...) - do amputowania człowiekowi duszy historycznej. (...) Utopia powszechnego braterstwa chce stwarzać człowieka odciętego od historycznych korzeni, które jawią się jej jedynie jako źródło 'etnicznych przesądów' i agresji" (Z. Musiał, B. Wolniewicz, <span style="font-style:italic;">Ksenofobia i wspólnota</span>, "Arcana" 2002, nr 43, 9).<br /><br />Zakazująca czynienia jakichkolwiek rozróżnień utopia powszechnego braterstwa stanowi negację tak fundamentalnego zjawiska antropologicznego, jakim jest istnienie naturalnej wspólnoty, którą stanowi każda zbiorowość ludzka złączona trwałą i nieutylitarną (w przeciwieństwie do, na przykład, spółki akcyjnej) więzią duchową, każda zaś wspólnota jest i musi być ekskluzywna, czyli identyfikować "swoich" a wykluczać "innych"; bez rozróżnienia: "swój" - "obcy" nie ma wspólnoty, tak samo jak nie ma zróżnicowania terenu bez istnienia gór i dolin, wyżyn i nizin. Chociaż niektóre wspólnoty mogą być częściami wspólnot większych (przykładowo: rodziny mogą być, i są, częściami stanów/klas społecznych, te - narodów, a narody - szerszych związków państwowo-politycznych czy zespołów cywilizacyjnych), czyli mogą mieć one charakter koncentryczny, to nie mogą jednak "krzyżować" się, tzn. dwie i więcej wspólnoty paralelne (rodziny, narody, cywilizacje, religie etc.) są zawsze rozłączne; żadna osoba nie może być jednocześnie członkiem dwóch narodów czy wyznawcą dwóch religii; oczywistości tej nie zmienia fakt deklarowania przez niektórych osobników (z reguły właśnie "antyksenofobów") poglądu wprost temu przeciwnego, atoli istnieje bardzo prosty sposób falsyfikacji tego mniemania, którym jest moment realnego starcia dwu paralelnych wspólnot: wówczas okaże się, że osobnik ów należy faktycznie do tej wspólnoty (rodziny, narodu, państwa itp.), po której stronie stanął w walce; w starciu wspólnot żaden z ich faktycznych członków nie może zająć pozycji "sędziego", "rozjemcy" czy "bezstronnego obserwatora", choćby tego pragnął; niezaangażowanie w konflikt ("neutralność") dowodzi obojętności, co wyklucza przynależność do wspólnoty, "pokazuje, że się do niej faktycznie już nie należy; że duchowo się z niej już odpłynęło" (<span style="font-style:italic;">tamże</span>, 13).<br /><br />Iluzja co do możliwości jednoczesnego zajmowania pozycji uczestnika wspólnoty oraz "bezstronnego" jej rozjemcy czy sędziego jest nawet szczególnie silna i charakterystyczna (toteż niezależna i starsza od "postmodernistycznej" <span style="font-style:italic;">political corectness</span>) dla pewnej części inteligencji polskiej, wychowanej tyleż na romantycznym frazesie "walki za wolność waszą i naszą", co na pozytywistycznej ideologii Comte'owskiego altruizmu, a co już Roman Dmowski nazywał ironicznie "półpolactwem", wskazując na ludzi, "którzy utracili związek z aspiracjami narodu, którzy uważając się za Polaków, interesy polskie o tyle tylko uznają, o ile nie sprzeciwiają się one interesom innych ludów, którzy w swych uczuciach narodowych do takiej dochodzą rzekomej bezstronności, że w imieniu narodu ze wszystkiego gotowi zrezygnować, do czego ktokolwiek rości pretensję. (...) Ludzie ci przyzwyczaili się do myśli, że miano Polaka nie będzie nigdy nakładało większych obowiązków ponad te, do których oni się poczuwają" (<span style="font-style:italic;">Półpolacy</span>, "Przegląd Wszechpolski" 1902, 801, cyt. za: <span style="font-style:italic;">Narodowa Demokracja. Antologia myśli politycznej "Przeglądu Wszechpolskiego" (1895-1905)</span>, Londyn 1983, 154); polityczny realista zdaje sobie jednak sprawę z tego, że "w stosunkach międzynarodowych znamy rozległą sferę spraw, w których nie ma ani słuszności, ani krzywdy, jeno współzawodnictwo nie dających się pogodzić interesów, w których staje się po jednej lub drugiej stronie nie z poczucia sprawiedliwości, ale z poczucia solidarności z jedną ze stron walczących" (<span style="font-style:italic;">tamże</span>, 155).<br /><br />Oburzanie się na "ksenofobię" jest procederem jałowym i niebezpiecznym, gdyż nie towarzyszy mu rozróżnienie i samoświadomość różnych poziomów (stopni) jej przejawiania się; prócz poziomu "0", odpowiadającego - z założenia czasowemu (jak w wypadku turysty) - przyjmowaniu "obcego" jako zaproszonego gościa, Musiał i Wolniewicz wyróżniają cztery poziomy ksenofobii: <br /><br />1. ostrożność (rezerwa) wobec obcych; <br /><br />2. niechęć do nich z powodu naruszania naszego obyczaju oraz kanonów moralnych i estetycznych; <br /><br />3. wrogość; <br /><br />4. nienawiść; <br /><br />jeżeli nie uwzględnia się tego zróżnicowania, wówczas - jak to faktycznie czynią antyksenofobiczni aktywiści - pragnie się wyeliminować, niejako profilaktycznie, każdą postać dystansu wobec "obcych", choćby zwykłą ostrożność, co jest taką samą niedorzecznością, jak pragnienie leczenia z samolubnego "sobkostwa" przez domaganie się od każdego zaniechania jakiejkolwiek troski o siebie, albo uczenie dziecka zaufania do każdego nieznajomego (można zauważyć, że w praktyce nie są w stanie przestrzegać tego zalecenia również najbardziej entuzjastyczni zwolennicy "społeczeństwa otwartego", czego dowodzi fakt, że to właśnie z tych kręgów wychodzą na przykład, przeciwstawiające się pedofilii, bombastyczne kampanie ostrzegające dzieci przed nawiązywaniem kontaktów bezpośrednich i wirtualnych z nieznajomymi, co jest wprawdzie zdroworozsądkową oczywistością, lecz na gruncie ideologii "otwartości" zupełnie zasadnie może być zinterpretowane jako pewna forma ksenofobii).<br /><br />Warunkiem jakiejkolwiek operacyjności pojęcia "ksenofobia" jest również zdefiniowanie jej nie jako ogólnikowej niechęci do "obcych", lecz do tych obcych, którzy albo chcą wejść, albo już weszli - nieproszeni - do naszego "Domu", do siedliska "naszej" wspólnoty, w którym jedynie jej członkowie czują się "u siebie"; tego rodzaju dystans jest na poziomie zbiorowości tak samo naturalną barierą immunologiczną, jak na poziomie indywidualno-osobniczym odraza, jaką wzbudza przekraczanie fizycznej granicy intymności przez osoby nam prywatnie obce; reakcja ksenofobiczna jest przeto konstytutywnie zakodowaną w zbiorowości reakcją obronną tego samego typu, co (przynajmniej) odsuwanie się od kogoś, kto bez naszego przyzwolenia zbliża się do naszego ciała. Wyróżnionym przez Musiała i Wolniewicza czterem poziomom ksenofobii odpowiadają również cztery typy statusu obcego i tyleż poziomów reakcji ksenofobicznej: <br /><br />1. ostrożności - status (w zasadzie przypadkowego) przybysza (a w mocniejszym wymiarze - przybłędy), "którego obecność na swoim terytorium wspólnota znosi bez szczególnej przykrości, a nawet odnosi się do niego z pewnym zaciekawieniem" (dz. cyt., 15); <br /><br />2. niechęci - status intruza, który świadomie i bez zachęty wszedł na obszar wspólnoty, ale zachowuje się na tyle powściągliwie, że nie zmusza nas do wyraźnej reakcji celem jego ekspulsji; <br /><br />3. wrogości - status najeźdźcy, który wdarł się przemocą na terytorium wspólnoty, co mobilizuje ją do zdecydowanego oporu i odporu; <br /><br />4. nienawiści - status prześladowcy, który nie tylko wdarł się siłą, ale usiłuje nas sobie podporządkować i nawet zniszczyć. <br /><br />Dopiero tak wyodrębniając poziomy reakcji ksenofobicznej można dokonać wartościującej oceny etycznej, w świetle której okaże się, że pierwsze trzy są najzupełniej usprawiedliwione, natomiast moralnie co najmniej niebezpieczny, a wielu postaciach reakcji naganny jest dopiero czwarty poziom reakcji, ponieważ nienawiść - nawet jeśli często psychologicznie uzasadniona - jest zawsze złem moralnym i śmiertelnym niebezpieczeństwem dla duszy osoby w niej się pogrążającej; właśnie nienawistny typ ksenofobii winien być rozpoznawany w świetle ewangelicznego nakazu "miłowania nieprzyjaciół", który jasno wykluczając nienawidzenie wrogów jednocześnie <span style="font-style:italic;">implicite</span> potwierdza ich obiektywne istnienie; gdyby zbiór "nieprzyjaciół" był pusty, nakaz ich miłowania byłby albo jedynie retoryczną (a stylistycznie oksymoroniczną) wariacją na kanwie banalnego truizmu o miłowaniu przyjaciół, albo w ogóle nie miałby sensu.<br /><br />Musiał i Wolniewicz akcentują psychologiczne i socjologiczne sprzężenie ksenofobii - rozumianej nie jako wyzwisko, lecz naturalne uczucie (sposób odczuwania) - z <span style="font-style:italic;">"o j k o f i l i ą"</span>, czyli przywiązaniem do domu rodzinnego i ziemi ojczystej, idącym w parze z (uzasadnionym) poczuciem swoistej, więc wyjątkowej, wartości własnego dziedzictwa duchowego. Do o. prowadzi natomiast zobojętnienie ludzi wobec "swoich", jak osłabienie więzi rodzinnych, sąsiedzkich i narodowych, które zupełnie zasadnie daje się porównać do stanów patologicznych, nazywanych przez psychologię "zespołem rozłąki" albo "chorobą sierocą", sama zaś o. - do najwyższego stadium tego schorzenia, nazywanego autyzmem. Stwierdzenie to koresponduje ze spostrzeżeniem Scrutona, iż ojkofob w rzeczywistości nie tyle "walczy z ksenofobią", co "kultywuje rozwiązłą <span style="font-style:italic;">ksenofilię</span>", czyli "wybieranie obcych kultur w supermarkecie postmodernizmu i zabawę nimi, tak jak dziecko bawi się przerzucaniem kanałów w odbiorniku telewizyjnym" (<span style="font-style:italic;">dz. cyt.</span>, 8); nie jest to jednak p r a w d z i w a ksenofilia, albowiem "obce kultury widziane są tu zawsze przez sentymentalną mgiełkę i mogą być wymazane z ekranu, gdy tylko zaczną wydawać się nieprzyjemne. Postawmy go [ksenofila - J.B.] w środku jakiejś kulturowej mniejszości - na przykład w Harlemie, czy w szyickiej wiosce w Iranie - a naszego 'wielokulturowego' intelektualistę ogarnie zaraz nostalgia (...) za własnym domem. Ale tak długo, jak długo może się on tylko bawić alternatywami (...), fantazje chorej <span style="font-style:italic;">ksenofilii</span> mogą swobodnie błądzić w jego umyśle, a on może się tarzać w luksusowej <span style="font-style:italic;">oikofobii</span>" (<span style="font-style:italic;">tamże</span>). Trafność tej obserwacji potwierdza uwyraźnienie ultymatywnego charakteru rozróżnienia: "przyjaciel - wróg" w realnej sytuacji "zderzenia cywilizacji", kiedy to, po 11 IX 2001, wielu "rozwiązłych" ksenofilów nagle objawiło tyleż wojowniczą antypatię do islamistów, co osobliwą postać przywiązania do cywilizacji zachodniej (jak słynna reporterka Oriana Fallaci, która fundamentalną "wartość" Zachodu dostrzegła w nieograniczonym żadnymi zakazami promiskuityzmie).<br /><br />"Antyksenofobiczna" o. jest nie tylko groźna dla osobowości i szkodliwa społecznie, ale w pełni zasługuje też na miano antyintelektualnego zabobonu, ponieważ ignoruje i pozostaje w całkowitej sprzeczności z dorobkiem współczesnej socjobiologii i etologii, jak również bazującej na nich bio-polityki, których reprezentanci (m.in. Edward A. Westermarck, Morley Roberts, Sir Arthur Keith, Robert Ardrey, Edward O. Wilson, Roger G. Masters, Steven A. Peterson, Albert Somit, Frans de Waal) zdołali ustalić, że człowiek posiada (oraz dąży do ich zaspokojenia) trzy instynktowne potrzeby psychologiczne: <br /><br />1. tożsamości, 2. stymulacji, 3. bezpieczeństwa, <br /><br />których przeciwieństwami są odpowiednio: <br /><br />1. anonimowość, 2. nuda, 3. strach; <br /><br />ze wszystkich tych potrzeb najważniejsza jest potrzeba tożsamości, albowiem bez tożsamości nie istnieje osobowość, toteż dla jej realizacji człowiek gotów jest poświęcić wszystkie inne; na tożsamość człowieka składają się natomiast w pierwszym rzędzie dwa elementy: identyfikacja z terytorium - krajem, będącym dla "zwierzęcia politycznego" (<span style="font-style:italic;">dzóon politicón</span>) jego "rewirem łowieckim" - oraz identyfikacja z populacją, do której należy (rodziną, klanem, plemieniem, a na najwyższym poziomie rozwoju - narodem); pierwszą z nich Ardrey określił jako i m p e r a t y w t e r y t o r i a l n y, co do drugiej zaś, to nawet twórca teorii ewolucji - Karol Darwin zrewidował swój pierwotnie indywidualistyczny pogląd na człowieka, wyrażony 1859 w <span style="font-style:italic;">Pochodzeniu gatunków</span>, i w wydanej 1872 pracy <span style="font-style:italic;">O pochodzeniu człowieka</span> stwierdził, że: "Plemię, którego członków cechuje w wysokim stopniu rozwinięty duch patriotyzmu, wierności, posłuszeństwa, odwagi i sympatii i stała gotowość do wzajemnej pomocy i poświęcenia dla wspólnego dobra, jest w stanie pokonać większość innych plemion - i to jest właśnie dobór naturalny".<br /><br />Przynajmniej na poziomie emocjonalnym istota ludzka może się identyfikować wyłącznie z tym, co znane i swojskie, tożsamość tedy nieuchronnie ma charakter rozróżniający i wartościujący, więc także "dyskryminujący" tych, którzy są obcy i nieznani; pogromcy "ksenofobii" nie rozumieją zatem (albo udają, że nie rozumieją), iż "tożsamość nie-dyskryminująca, nie rozróżniająca i nie wartościująca, czyli tożsamość globalna jest sprzecznością samą w sobie" (J. Zadencki, <span style="font-style:italic;">Tożsamość partykularna, tożsamość globalna, bio-polityka</span>, "Arcana" 2002, nr 48, 93); brakiem realizmu antropologicznego jest również związany z ideałem "niedyskryminującej" tożsamości globalnej nakaz bezgranicznego altruizmu, gdyż osobnicy i grupy usiłujący go praktykować muszą zostać pokonane, a nawet wyeliminowane przez tych, którzy "ograniczają swe altruistyczne zachowania do mniejszej części ludzkości, związanej z nimi genetycznym pokrewieństwem" (G. Hardin, <span style="font-style:italic;">Rozróżniający altruizm</span>, 1892, cyt. za: tamże, 94). Właściwy każdemu gatunkowi zwierzęcemu podwójny kod moralny, umożliwiający mu przetrwanie, nazywany przez H. Spencera "kodem przyjaźni" i "kodem wrogości", a przez J. Huxley`a "kodem etycznym" i "kodem kosmicznym", Ardrey ujął w proste równanie <br /><br />P = W + r <br /><br />gdzie "P to przyjaźń wewnątrz grupy, W to wrogość ze strony innych grup należących do tego samego gatunku, r to ryzyko, czyli zagrożenie pochodzące spoza własnego gatunku, tak naturalne jak i ponadnaturalne" (cyt. za: <span style="font-style:italic;">tamże</span>, 95), natomiast jego formułą polityczną, zdefiniowaną przez Carla Schmitta jest rozróżnienie: "przyjaciel" (<span style="font-style:italic;">Freund</span>) - "wróg" (<span style="font-style:italic;">Feind</span>). Tożsamość uniwersalna gatunku ludzkiego jest wprawdzie możliwa, ale wyłącznie za cenę powszechnej tyranii, ustanawiającej kontrolę tak kompletną i o takim stopniu skrupulatności, że wobec niej zblednąć musiałyby wszystkie doświadczone już przez ludzkość totalitaryzmy: "Efektywna organizacja społeczna osiągana jest u naczelnych albo poprzez terytorium - rewir albo poprzez tyranię. Nauka nie zna jakiegoś innego sposobu" (R. Ardrey, cyt. za: <span style="font-style:italic;">tamże</span>, 94). Te konsekwencje dążenia do wyrugowania imperatywów: terytorialnego i grupowego stoją w całkowitej sprzeczności nie tylko - co mniej ważne - z intencjonalnym humanitaryzmem wrogów "tożsamości partykularnych", ale przede wszystkim z samą, "trzymającą nas na smyczy" (wg obrazowego określenia E.O. Wilsona), naturą ludzką; skoro "przez trzy miliardy lat siłą napędową ewolucji było dyskryminujące rozróżnianie", to "tragiczną ironią jest fakt, że to właśnie dyskryminujące rozróżnianie wyprodukowało gatunek (<span style="font-style:italic;">homo sapiens</span>), który teraz proponuje zniszczenie zasady, która doprowadziła go do świetności" (G. Hardin, cyt. za: <span style="font-style:italic;">tamże</span>, 95).<br /><br />Lekarstwem na o. może być tylko to, co w każdej innej dziedzinie życia, umysłowo splądrowanej przez racjonalizm oświecenia i irracjonalizm postmodernizmu: powrót do cywilizacji klasyczno-chrześcijańskiej, do realistycznej metafizyki i antropologii, oświeconej nadprzyrodzonym światłem wiary, jak również do patriotyzmu moderowanego chrześcijańskim uniwersalizmem; ponowne oparcie edukacji na nie skażonych relatywizmem i nie zafałszowanych ideologią "wielkich tekstach" religijnych, filozoficznych i literackich.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Jacek Bartyzel</span><br /><br />------------------------<br /><br />E. Westermarck, The Origins and Development of the Moral Ideas, I-II, London 1906-1908, Freeport 1971[2];<br /><br />S. Ossowski, Więź społeczna i dziedzictwo krwi, Warszawa - Poznań 1939; A. Keith, Evolution and Ethics, New York 1947;<br /><br />A. Keith, A New Theory of Human Evolution, London 1948; R. Ardrey, The Territorial Imperative, New York 1966;<br /><br />I. Eibl-Eibesfeldt, Ethology, the Biology of Behavior, New York 1970, 1975[2];<br /><br />I. Eibl-Eibesfeldt, Miłość i nienawiść [1970], Warszawa 1987, 1997[2]; F. Tönnies, Wspólnota i stowarzyszenie [1887], Warszawa 1988;<br /><br />R.G. Masters, The Nature of Politics, Yale 1989; C. Schmitt, Glossarium, Aufzeichnungen der Jahre 1947-1951, Berlin 1991;<br /><br />B. Szacka, J. Szacki (red.), Człowiek, zwierzę społeczne, Warszawa 1991;<br /><br />R. Scruton, Oikofobia i ksenofilia, "Arka" 1993, nr 46(4);<br /><br />Richard Dawkins, Samolubny gen [1976], Warszawa 1996;<br /><br />A. Somit, S.A. Peterson, A Darwinism, Dominance, and Democracy: The Biological Bases of Authoritarianism, Westport, Connecticut 1997;<br /><br />A. Mościskier, Spór o naturę ludzką. Socjologia czy socjobiologia?, Warszawa 1998;<br /><br />E.O. Wilson, O naturze ludzkiej [1979], Poznań 1998;<br /><br />J.W. Smith, G. Lyons, E. Moore, Global Meltdown. Immigration, Multiculturalism and National Breakdown in the New World Disorder, Westport, Connecticut 1998;<br /><br />F. de Waal, Chimpanzee Politics, Baltimore 2000;<br /><br />E.O. Wilson, A. Wadeley, Socjobiologia [1975], Poznań 2001;<br /><br />J. Zadencki, Tożsamość partykularna, tożsamość globalna, bio-polityka, "Arcana" 2002, nr 48(6);<br /><br />Z. Musiał, B. Wolniewicz, Ksenofobia i wspólnota, Kraków 2003; <br /><br />R. Scruton, Zachód i cała reszta. Globalizacja a zagrożenie terrorystyczne [2002], Poznań 2003.<br /><br />-----------------------<br /><br />za: http://haggard.w.interia.pl/ojkofobia.htmlKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-89912519936870953232012-03-29T11:51:00.011-07:002012-03-30T07:41:44.193-07:00Proces bp. Czesława Kaczmarka<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span><br /><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqh9u6gyy640SHX_ORk9oDEmilqXhwSfaL8BAHCIia_ppkaTOUqgpR7GFtEYHpo_HS0djYA7cJA_FiHPRnlTHVPUDLWiERzQByvptw8XnqdgMuxWvVtJcy5ytMIt2QnLLjlghqkXmRlUI/s1600/kaczmarek.jpg"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 194px; height: 270px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqh9u6gyy640SHX_ORk9oDEmilqXhwSfaL8BAHCIia_ppkaTOUqgpR7GFtEYHpo_HS0djYA7cJA_FiHPRnlTHVPUDLWiERzQByvptw8XnqdgMuxWvVtJcy5ytMIt2QnLLjlghqkXmRlUI/s400/kaczmarek.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5725419527369837282" /></a>Tymczasem po serii procesów pokazowych księży kurii krakowskiej i kieleckiej w lipcu szefowie WUBP otrzymali wiadomość, że we wrześniu 1953 roku przewidywany jest pokazowy proces sądowy ordynariusza kieleckiego biskupa <span style="font-weight:bold;">Czesława Kaczmarka</span>, więzionego przez bezpiekę od 1952 roku. <span style="font-weight:bold;">Józef Światło</span> twierdzi, że decyzja aresztowania bp. Kaczmarka zapadła w Moskwie jeszcze za życia Stalina. <br />Aresztowano go w styczniu 1952 roku po tzw. procesie wolbromskim, w czasie którego na ławie oskarżonych zasiadło dwóch niewinnych księży podległej bp. Kaczmarkowi parafii. Śledztwo prowadził osobiście płk <span style="font-weight:bold;">Józef Różański</span>, dyrektor Departamentu Śledczego MBP. Miał to być "wystrzałowy" proces, tym razem skierowany przeciwko samemu prymasowi Wyszyńskiemu. Według Światły akt oskarżenia był wynikiem pracy zbiorowej ludzi partii i bezpieki. Przygotowywali go: płk Henryk Chmielewski, płk Józef Różański, prokurator wojskowy Zarako-Zarakowski, redaktor "Nowych Dróg" Roman Werfel i doradca Radkiewicza Rosjanin płk NKWD Kowalczuk. W piśmie z 10 września 1953 roku Radkiewicz stwierdził, że będzie to jeden z najważniejszych procesów politycznych, jakie dotąd odbyły się w Polsce i będzie zarazem «silnym uderzeniem w reakcyjną część hierarchii kościelnej, w jej watykańskich inspiratorów i ich mocodawców anglo-amerykańskich»6.<br /><br />W dniach od 14 do 21 września 1953 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie odbył się proces ordynariusza kieleckiego biskupa Czesława Kaczmarka i czworga przedstawicieli duchowieństwa z jego diecezji.<br /><br />W "Trybunie Ludu"z 14 września 1953 r. ukazał się artykuł pt. <span style="font-style:italic;">"Na zlecenie Watykanu - na usługach USA i neohitlerowców dywersanci i szpiedzy w szatach kapłańskich działali na szkodę narodu i państwa polskiego"</span>.<br /><br />Znamienne były podtytuły w tym artykule, oddają one atmosferę, w której odbywał się proces i ton ówczesnej propagandy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Ks. Kaczmarek - zdrajca w biskupich szatach"; <br /><br />"Nadużywając szat kapłańskich zmierzali do przywrócenia kapitalizmu w Polsce i pozbawienia narodu polskiego niepodległości"; <br /><br />"Przeciw naszym Ziemiom Zachodnim w interesie neohitlerowców i imperialistów amerykańskich";<br /><br />"Zbrodnicze próby zahamowania rozwoju gospodarczego Polski"; <br /><br />"Zbieranie wiadomości szpiegowskich w czasie... spowiedzi"; <br /><br />"Zbiorowisko «dwójkarzy», reakcyjnych księży, zakonnic i faszystów z UPA - na dolarowym żołdzie Waszyngtonu i Watykanu"; <br /><br />"Ks. Kaczmarek nakazywał współpracę z okupantem, gdy patrioci - wśród nich duchowni - ginęli w hitlerowskich obozach i więzieniach"; <br /><br />"Powolne narzędzie wrogiej Polsce i ludzkości polityki imperializmu amerykańskiego"</span>7.<br /><br />W akcie oskarżenia znalazły się takie m. in. stwierdzenia:<br /><br /><span style="font-style:italic;">"W okresie przedwojennym reakcyjne środowiska hierarchii kościelnej - wśród której poważną rolę odgrywał już wtedy osk. Kaczmarek - stanowiły oparcie dla sanacyjnej, faszystowskiej dyktatury, spychającej Polskę w przepaść katastrofy wrześniowej.<br />Zgodnie z watykańską stawką na Hitlera hierarchia kościelna i reakcyjne elementy kleru w Polsce popierały prohitlerowską politykę sanacji i wraz z nią stanowiły jeden blok faszystowski, prohitlerowski, antydemokratyczny i antyrobotniczy, dążący do spętania Polski sojuszem z Hitlerem, do wtrącenia naszego narodu w krwawą awanturę przeciwko Związkowi Radzieckiemu.<br />Klerykalni "socjologowie" okresu przedwojennego, wśród których jedną z czołowych ról odgrywał właśnie osk. Kaczmarek, usiłowali stworzyć podstawę "teoretyczną" tej faszystowsko-klerykalnej koncentracji w oparciu o encykliki papieskie. <br />Głosili oni faszystowski ustrój korporacyjny, solidaryzm społeczny, czyli podporządkowanie mas ludowych klasom wyzyskującym, szerzyli propagandę profaszystowską i prohitlerowską. <br />(...) Osk. Kaczmarek działając w myśl dyrektyw politycznych Watykanu - zgodnie z interesami hitlerowców i w porozumieniu z gestapo - usiłował obezwładnić społeczeństwo polskie wobec okupanta i przeciwstawić się nastrojom walki z nim, potępiając i szkalując walkę konspiracyjną prowadzoną przeciwko okupantowi.<br />(...) Osk. Kaczmarek zgodnie ze swoją prohitlerowską i antynarodową postawą przez cały okres okupacji osobiście i przez podległych mu księży współpracował z pozostającą na usługach gestapo tzw. "brygadą świętokrzyską" NSZ i okręgowym dowództwem NSZ. Współpraca ta wyrażała się w delegowaniu do "brygady świętokrzyskiej" i innych band NSZ-owskich księży jako kapelanów.<br />Osk. Kaczmarek przez cały okres okupacji, a szczególnie od 1943 r., działając w interesie okupanta, celem opóźnienia klęski Niemiec hitlerowskich, prowadził osobiście i za pośrednictwem podległych mu księży antykomunistyczną i antyradziecką kampanię propagandową, usiłując w ten sposób odciągnąć społeczeństwo polskie od walki z okupantem, przy czym współdziałał w tej akcji również z tzw. Stronnictwem Narodowym i z NSZ oraz z delegowanym do niego w tym celu przez szefa gestapo radomskiego, Fuchsa, agentem gestapo (...)"</span>8.<br /><br />W dalszej części akt oskarżenia zarzucał biskupowi Kaczmarkowi prowadzenie działań z zakresu dywersji politycznej i gospodarczej przeciw Polsce Ludowej oraz współdziałanie z wywiadem USA.<br />Nie warto przytaczać tego, co mówił na procesie prokurator, warto natomiast - dla zobrazowania mechanizmu procesu - przytoczyć charakterystyczny wyjątek z przemówienia obrońcy biskupa Kaczmarka, <span style="font-weight:bold;">Mieczysława Maślanki</span>, który w swej mowie obrończej stwierdził:<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Obrona nie ma żadnych zastrzeżeń co do zebranego materiału dowodowego i nie ma również żadnych zastrzeżeń w przedmiocie kwalifikacji prawnej zarzucanych oskarżonym czynów, a to dlatego, że te wszystkie czyny są jednej kategorii. Wszystkie czyny, które zarzuca się oskarżonemu Kaczmarkowi, a które były dokonane w ciągu dwudziestu pięciu lat - w gruncie rzeczy objęte są jedną kwalifikacją prawną"</span>9.<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Każda konspiracja prowadzić musi do wywiadu. Do wywiadu drzwi są otwarte, ale wyjście jest trudne. Zaledwie oskarżony uwolnił się przez śmierć Hlonda od jego opieki konspiracyjnej, już mocno siedział w szponach wywiadu amerykańskiego"</span>10.<br /><br />Biskup Kaczmarek został w dniu 22 września 1953 r. skazany na 12 lat więzienia z utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres 5 lat wraz z przepadkiem całego mienia na rzecz Skarbu Państwa. Pozostali oskarżeni otrzymali kary od 5 do 10 lat więzienia.<br /><br />Dla ścisłości trzeba tu dodać, że po przełomie październikowym w 1956 r., Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wspomniany wyrok na biskupa Kaczmarka, zaś Naczelna Prokuratura Wojskowa uznała, że motywy, na które powoływał się ks. biskup Kaczmarek w swoim wniosku rehabilitacyjnym, złożonym do władz są słuszne i że istotnie zaznania w jego sprawie były wymuszone, zarówno u oskarżonych, jak i u świadków. W związku z tym sprawę w całości umorzono. Biskup Kaczmarek wrócił wówczas triumfalnie do swej diecezji.<br /><br />Proces biskupa Kaczmarka został wykorzystany do propagandy przeciwko Kościołowi, która miała stać się psychologicznym przygotowaniem do aresztowania prymasa Wyszyńskiego.<br /><br />W propagandzie skierowanej przeciwko biskupowi Kaczmarkowi i tzw. reakcyjnemu klerowi nie zabrakło głosu "postępowych" katolików.<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Wrocławski Tygodnik Katolicki"</span> z 27 września 1953 r. opublikował artykuł <span style="font-weight:bold;">Tadeusza Mazowieckiego</span> pt. <span style="font-style:italic;">"Wnioski"</span>, w którym czytamy m. in.:<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Na rozprawie sądowej zanalizowana została przestępcza działalność oskarżonych jak i jej skutki. Wychowanie nacechowane podejrzliwością i wrogością wobec postępu społecznego, atmosfera środowiska społecznego rozniecająca lub choćby tylko podtrzymująca bezwzględną wrogość wobec osiągnięć społecznych Polski Ludowej, wpływy polityczne pochodzące z zewnątrz i wyrosła na tym wszystkim błędna postawa polityczna ks. biskupa Kaczmarka, która doprowadziła go do kolizji z prawem - oto sumarycznie ujęte przyczyny działalności przestępczej oskarżonych. Doprowadziły one do czynów skierowanych przeciwko interesom własnego narodu. Doprowadziły ks. biskupa Kaczmarka do działalności wrogiej wobec interesu narodowego i postępu społecznego w okresie przedwojennym, okupacyjnym i w Polsce Ludowej. <br />Doprowadziły w szczególności nie tylko do postawy przeciwnej nowej rzeczywistości naszego kraju, nie tylko do podrywania zaufania w trwałość władzy ludowej i nowych stosunków społecznych w Polsce, ale i do uwikłania się we współpracę z ośrodkami wywiadu amerykańskiego, które pragnęły posługiwać się przedstawicielami duchowieństwa, jako narzędziem realizacji swych wrogich Polsce planów"</span>11.<br /><br /><span style="font-style:italic;">"Ku tej szkodliwej działalności kierowały ks. biskupa Kaczmarka i współoskarżonych poglądy prowadzące do utożsamiania wiary ze wsteczną postawą społeczną, a dobra Kościoła z trwałością i interesem ustroju kapitalistycznego.<br />Z tego stanowiska wynikało wiązanie się z imperialistyczną i nastawioną na wojnę polityką rządu Stanów Zjednoczonych (...)<br />Proces ks. biskupa Kaczmarka udowodnił również naocznie, i to nie po raz pierwszy, jak dalece imperializm amerykański, pragnący przy pomocy nowej wojny, a więc śmierci milionów ludzi, narzucić panowanie swego ustroju wyzysku i krzywdy społecznej krajom, które obrały nową drogę dziejową, usiłuje różnymi drogami oddziaływać na duchowieństwo oraz ludzi wierzących i kierować ich na drogę walki z własną ojczyzną, stanowiącą wspólne dobro wszystkich obywateli. Przedstawiając się jako obrońca cywilizacji chrześcijańskiej, imperializm amerykański dokonuje nadużycia, pragnąc oszukać katolików w krajach demokracji ludowej, w szczególności w Polsce, że nowa wojna, wojna dokonywana przy pomocy neo-hitlerowskiego Wehrmachtu ma pozostawać w zgodzie z dobrem Kościoła. To nadużycie wymaga stanowczego odporu od nas, którzy wiemy, że dobrem Kościoła nie jest wojna, a katolicyzm pełni swą misję przez apostolstwo a nie przez siłę polityczną i militarną. <br />Stawiający na skłócenie wewnętrzne Polaków imperializm amerykański musi otrzymać stanowczą odprawę od polskich katolików. W szczególności ważne jest wyraźne i stanowcze odcięcie się od tych usiłowań przez władzę kościelną w Polsce - Episkopat, na przeciwstawienie którego interesom naszego narodu i jego nowej drodze rozwojowej liczy wciąż imperializm amerykański. <br />(...) Bolesny dla sumień wierzących proces ks. biskupa Kaczmarka dobiegł końca. Wyciągnięcie wniosków z jego przebiegu - jak już podkreślaliśmy - jest konieczne, aby podobna sytuacja nie miała nigdy więcej miejsca. (...)"</span>12.<br /><br />"Na odprawie aktywu kierowniczego MBP we wrześniu 1953 r. poświęconej procesowi bp. Kaczmarka wiceminister Ptasiński podał tezy, które urzędy bezpieczeństwa miały wykorzystać w czasie wieców i masówek. Brzmiały one następująco: <br /><br /><span style="font-style:italic;">«1) Proces wykazał antypolską działalność Watykanu, który zawsze był przeciwny żywotnym interesom narodu polskiego, począwszy od zarania państwa polskiego poprzez wszystkich królów polskich i w okresie okupacji, czego ukoronowaniem był proces bp. Kaczmarka. <br /><br />2) Episkopat Polski jest ekspozyturą Watykanu. Proces wykazał antypolską politykę episkopatu, która była przeciwna planowi 3-letniemu i 6-letniemu, a zatem była przeciwko rozwojowi Polski. <br /><br />3) Proces wykazał haniebną rolę reakcyjnej części episkopatu w odniesieniu do Ziem Odzyskanych, która gotowa była na polecenie Watykanu złożyć je w ofierze neohitlerowcom z Adenauerem na czele.<br /><br />4) Proces ten był procesem zdrajców, którzy wykorzystując swobodę działania Kościoła, a także uczucia wierzących, prowadzili wrogą przeciwko państwu ludowemu działalność dywersyjno-szpiegowską»</span>.<br /><br />Wiceminister pouczał swoich podkomendnych, że propagandy nie można ograniczać tylko do stwierdzenia, że bp Kaczmarek jest szpiegiem i dywersantem, ale że dzięki procesowi został odkryty «kawał historii o wielkiej wadze politycznej, został odkryty rąbek tajemnicy, co dzieje się za fioletami i purpurą. Szpiegostwa i dywersji było sporo, ale główna waga tego procesu to kompromitacja Watykanu i episkopatu».<br /><br />Kiedy władze uznały, że grunt został właściwie przygotowany, nocą 26 września 1953 r. funkcjonariusze UB aresztowali prymasa Stefana Wyszyńskiego, którego natychmiast wywieziono z Warszawy w niewiadomym Jemu kierunku i osadzono w przerobionym na więzienie klasztorze w Stoczku w pobliżu Lidzbarka. <br />(Prymas spędził następnie w odosobnieniu ponad trzy lata - przyp J. K.) Prymasa strzegł oddział złożony z 60 żołnierzy KBW pod dowództwem płk. SB Czarnoty. We wszystkich pomieszczeniach przygotowanych dla prymasa założono podsłuchy w taki sposób, że można było śledzić każdy jego krok. Ponadto do «pomocy» dano mu zwerbowaną znacznie wcześniej na agenta UB zakonnicę o kryptonimie «Ptaszyńska» (faktyczne nazwisko Maria Leonia Graczyk ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Marii), która skrupulatnie dzień po dniu pisała dziennik i składała raporty, wyszczególniając w nich nie tylko wypowiedzi prymasa, ale także jego zachowanie. Została przez prymasa rozpoznana jako agentka UB dopiero pod koniec jego pobytu w więziennym klasztorze w Komańczy na terenie Bieszczad"13.<br /><br />"Po serii procesów i powszechnej propagandy antykościelnej uprawianej przez wszystkie środki masowego przekazu, wieców, zebrań, aresztowań wielu księży władze uznały, że duchowieństwo jest wystarczająco wystraszone, żeby mu narzucić swoją wolę. 28 września 1953 r. wezwano do Bieruta do Belwederu cały polski episkopat. <br />Bierutowi towarzyszyli wówczas Franciszek Mazur i Józef Cyrankiewicz. Na tym pompatycznie urządzonym spotkaniu, stosując metody kija i marchewki, wymuszono na obecnych biskupach wydanie oświadczenia, którego wstęp według <span style="font-style:italic;">"Trybuny Ludu"</span> z 29 września 1953 r. miał następujące brzmienie: <br /><br /><span style="font-style:italic;">«Episkopat polski w trosce o dobro Kościoła i narodu, a zarazem w interesie jedności i zwartości naszego narodu zdecydowany jest starać się, aby nie dopuścić na przyszłość do wypaczenia intencji i treści Porozumienia z kwietnia 1950 roku i stworzyć sprzyjające warunki do normalizacji stosunków między państwem i Kościołem. Episkopat, który potępiał tworzenie i działanie ośrodków dywersyjnych przeciwko państwu, odgradza się od atmosfery sprzyjającej takiej działalności i uważa, że powinna ona ulec zasadniczej zmianie. Godne ubolewania fakty ujawnione w procesie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka wymagają zdecydowanego potępienia. Episkopat nie będzie tolerował wkraczania przez kogokolwiek z duchowieństwa na drogę szkodzenia ojczyźnie i będzie stosował wobec winnych sankcje zgodne z prawem kanonicznym. Episkopat przeciwstawia się również wiązaniu religii i Kościoła w egoistycznymi celami wrogich Polsce kół zagranicznych, które chciałyby nadużywać uczuć religijnych dla rozgrywek politycznych»</span>.<br /><br />Przewodniczącym episkopatu został sympatyzujący z PAX-em bp Michał Klepacz, ordynariusz łódzki. Oświadczenie biskupów potępiane przez niektórych księży zostało wymuszone ówczesną sytuacją polityczną. Należy jednak podkreślić, że aresztowanie prymasa pociągnęło skutki odwrotne od zamierzonych, nastąpiło bowiem umocnienie autorytetu zarówno prymasa, jak i Kościoła.<br /><br />Minister Radkiewicz w dalszym ciągu zalecał czujność wobec poczynań "reakcyjnej części kleru", bo walka z Kościołem bynajmniej się nie kończyła. W piśmie skierowanym "do rąk własnych" szefów WUBP podkreślał, że zapoczątkowany zwrot w stosunkach między państwem i Kościołem musi być pogłębiany i poszerzony drogą systematycznej pracy aparatu bezpieczeństwa w dalszej izolacji "elementu zdecydowanie wrogiego wśród kleru" oraz przez pozyskiwanie księży chwiejnych. <br />Podkreślił przy tym, że jest to niezbędne, ponieważ "elementy wrogie" starają się podważyć podpisaną deklarację episkopatu i nie realizować wynikających z niej zobowiązań. Nakazał by Departament XI MBP w większym stopniu docierał do kurii, zakonów, dekanatów i innych instytucji kościelnych w celu kontroli ich poczynań, zwłaszcza w przedmiocie realizacji przyjętych przez episkopat zobowiązań. Dodał, że obecna sytuacja po oświadczeniu episkopatu stworzyła duże możliwości werbunku księży na agentów lub co najmniej poszerzania środowiska księży patriotów. Był przekonany, że nie trzeba już będzie zmuszać księży do wykonywania określonych zadań dla resortu i pozyskiwać ich będzie można dobrowolnie, ponieważ w łonie samego episkopatu nastąpiły "pozytywne zmiany". Wciąż jednak przestrzegał przed zbytnim optymizmem, nakazując bezwzględną czujność i zwiększenie operacyjnych zainteresowań "elementami wrogimi".<br />W 1954 roku, w ramach akcji usuwania religii ze szkół, uchwałą Rady Ministrów z 2 sierpnia 1954 roku zlikwidowane zostały na Uniwersytetach Warszawskim i Jagiellońskim w Krakowie Wydziały Teologiczne. Przeniesiono je do budynków pozakonnych w Warszawie, w których zorganizowano Akademię Teologii Katolickiej"14.<br /><br />Oprócz prymasa Wyszyńskiego i biskupa Kaczmarka w więzieniach i miejscach odosobnienia osadzono jeszcze w tym okresie 6 polskich biskupów.<br />Pozostali na wolności biskupi musieli złożyć ślubowanie na wierność Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, przewidziane dekretem z 9 lutego 1953 r. o obsadzaniu i znoszeniu stanowisk kościelnych, który - jak pisaliśmy wyżej - przyznawał duże prerogatywy w stosunku do Kościoła organom państwowym.<br />Cała ta antykościelna polityka, prowadzona już po zasadniczej zmianie kursu polityki radzieckiej, a więc nie tylko niezależnie od Moskwy, lecz wręcz wbrew ówczesnemu przywódcy ZSRR N. Chruszczowowi, wywołała niesłychany wzrost napięcia społecznego w Polsce, co było niewątpliwie na rękę ekipy Bieruta, która chciała kontynuować politykę represji wobec polskiej "reakcji". Również mogła być na rękę wywiadom penetrującym aparat władzy PRL, gdyż jak wiadomo w atmosferze szpiegomanii najlepiej funkcjonują prawdziwi szpiedzy. Najlepiej świadczyć może o tym fakt, że w tym samym czasie, gdy biskupowi Kaczmarkowi bezzasadnie zarzucano współpracę z wywiadem USA, prawdziwy agent tego wywiadu - J. Światło - był wicedyrektorem X Departamentu MBP (a nie był to jedyny przypadek tego rodzaju).<br /><br />Józef Kossecki<br /><br />---------------------------<br /><br />6 H. Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL..., wyd. cyt., s. 107.<br /><br />7 "Trybuna Ludu", 14 września 1953 r.<br /><br />8 Proces księdza biskupa Kaczmarka i innych członków ośrodka antypaństwowego i antyludowego. <br />Stenogram procesu odbytego przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie w dniach 14 IX - 21 IX 1953 r., Warszawa 1953, s. 5-6, 8.<br /><br />9 Tamże, s. 308-309.<br /><br />10 Tamże, s. 316.<br /><br />11 T. Mazowiecki, Wnioski, "Wrocławski Tygodnik Katolicki", 27 września 1953 r.<br /><br />12 Tamże.<br /><br />13 H. Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL..., wyd. cyt., s. 108.<br /><br />14 Tamże, s. 109-110.<br /><br />--------------------------<br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999<br /><br />--------------------------Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-79576421943627773152012-03-29T11:13:00.006-07:002012-03-29T20:50:03.358-07:00Niszczenie nauki polskiej cz. 5<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki<br /><br />Okres od upadku Gierka do wprowadzenia stanu wojennego</span><br /> <br />W tym okresie kierownictwo MSW z trudem dawało sobie radę z masowym ruchem opozycyjnym zgrupowanym w „Solidarności” – który mógł wymknąć się spod kontroli SB, a jeszcze trudniej było z podwójną agenturą – zwłaszcza uplasowaną w strukturach władzy partyjno-państwowej, która się wówczas zaktywizowała. <br /> <br />„Panaceum na przeciwstawienie się aktywizacji elementów antysocjalistycznych w środowiskach intelektualnych, w tym w Polskiej Akademii Nauk, uczelniach, instytutach naukowych, wśród dziennikarzy, stać się miało «zwiększenie osobowych źródeł informacji», czyli liczby agentów, którzy kontrolowali te środowiska, a także osłabiali «przedsięwzięcia antysocjalistyczne». Największych niebezpieczeństw oczekiwano ze strony dziennikarzy, głównie radia i telewizji, które wywierały ogromny wpływ na kształtowanie opinii społecznej. <br />Kontrowersyjna wielce stała się sprawa ewentualnej przynależności do związku «Solidarność» rodzin funkcjonariuszy SB i MO. Po dłuższych dysputach zezwolono na taką przynależność pod warunkiem wcześniejszego poinformowania o tym przełożonych. <br /> <br />Trzeba podkreślić duże umiejętności funkcjonariuszy SB w zakresie zdobywania nowych agentów i lokowania zarówno w środowiskach «antysocjalistycznych», jak i strukturach «Solidarności», w okresie bardzo trudnym dla organów bezpieczeństwa, tj. w latach 1980 i 1981. Szef radomskiej SB, płk M. Mozgawa, powiedział na wrześniowej naradzie w 1980 r.: <br /><br />«Mamy dobre źródła informacji w środowiskach antysocjalistycznych. Przez kombinacje i gry operacyjne oraz osobowe źródła informacji jesteśmy w stanie sterować poczynaniami przeciwników politycznych w sposób dla nas wygodny. Umiejętnie sterując agenturą nie dopuściliśmy przeciwników do zakładów pracy, środowisk młodzieżowych i kulturalno-twórczych»17. <br /><br />Józef Kossecki<br /><br />-------------------------<br /><br />17 To stwierdzenie daje wiele do myślenia, zwłaszcza w zestawieniu z opublikowanymi w kilkanaście lat później słynnymi <span style="font-style:italic;">Listami Macierewicza</span>. Dla kontrwywiadu LND nie były one aż tak wielką rewelacją, wiedział on bowiem już w 1980 r. o penetracji i kontroli środowisk opozycji „antysocjalistycznej” i kierowniczych gremiów oraz aktywu „Solidarności” przez SB. <br /> <br />J. Kossecki, którego jako autora książki pt. <span style="font-style:italic;">Tajemnice mafii politycznych</span> (wydanej w 1978 r.), zapraszały niejednokrotnie organizacje partyjne zwłaszcza w tych zakładach, których załogi strajkowały w 1980 r., miał możliwość na miejscu dowiedzieć się od działaczy PZPR o tym, że strajki były organizowane przez znakomicie wyszkolonych młodych ludzi, którzy pojawiali się lub nagle aktywizowali w zakładach i tak umiejętnie sterowali załogą, że aktyw partyjny nie mógł opanować sytuacji. Często zdarzało się tak, że pierwszą falę strajków aktyw partyjny opanowywał, a dopiero potem zjawiali się młodzi dobrze wyszkoleni ludzie, z którymi już miejscowi działacze PZPR nie mogli dać sobie rady. Nie mogło ulegać wątpliwości, że takimi kadrami do sterowania strajkami mogły w warunkach PRL w 1980 r. dysponować tylko służby specjalne. Dlatego też kierownictwo LND zalecało swoim działaczom zachowywanie bardzo daleko idącej ostrożności we wszelkich kontaktach z „Solidarnością”, zaś działaczy tzw. antysocjalistycznej opozycji doradzało w ogóle unikać. (Przyp. J. K.) <br /><br />--------------------------<br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999, Mirosław Rusek<br /><br />--------------------------<br /><br />za: <a href="http://www.polskiportalnaukowy.com/">http://www.polskiportalnaukowy.com/</a>Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-60843026460326677702012-03-27T06:03:00.010-07:002012-03-29T21:01:41.229-07:00Niszczenie nauki polskiej cz. 4<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Okres gierkowski </span><br /> <br />Odszedł Gomułka, który był nieufny wobec Zachodu i nie dopuszczał do zaciągania długów, przyszedł na jego miejsce Gierek, który wychowywał się na Zachodzie, był wolny od uprzedzeń i chciał prowadzić politykę otwartych drzwi. <br /> <br />Ekipa Gierka zastosowała tzw. strategię przyspieszonego rozwoju, musiała więc w szerokim zakresie korzystać z usług różnego rodzaju doradców. Powstała więc koniunktura dla inspiratorów błędnych decyzji (nie zawsze zresztą musieli oni być związani z zachodnimi ośrodkami walki informacyjnej, niejednokrotnie działali w dobrej wierze, a błędy mogły wynikać z ich niewiedzy). Rzecz jasna skorzystały z tego zachodnie ośrodki walki informacyjnej, stosując chwyty socjotechniczne opisane w poprzednich rozdziałach. <br /> <br />Zachodnia, a zwłaszcza amerykańska, propaganda socjologiczna, mogła teraz bez przeszkód upowszechniać w Polsce zachodni styl życia – zwłaszcza zaś konsumpcjonizm, odpowiednie stereotypy kulturowe, paradygmaty naukowe itp., wytwarzając, właściwie pogłębiając u ludności naszego kraju przychylne nastroje w stosunku do wszystkiego co pochodzi z Zachodu (szczególnie z USA), wreszcie – a właściwie przede wszystkim - wysterowując zapotrzebowanie na różne zachodnie towary. Następnie bazując na tych nastrojach i wykorzystując odpowiednie kanały wpływu starano się związać polską gospodarkę z Zachodem. Gdy to się udało upadek komunizmu był już nieuchronny. <br /> <br />Inspirowanie błędnych decyzji miało skomplikowany charakter, z jednej bowiem strony funkcjonowały odpowiednie zachodnie kanały wpływu, działające świadomie i planowo, z drugiej jednak strony w PRL wychowano już całe pokolenie ignorantów, którzy byli ofiarami niszczenia nauki w okresie stalinowskim i pauperyzacji inteligencji. PRL-owscy ignoranci niejednokrotnie działając w dobrej wierze doradzali błędne decyzje, nie zdając sobie sprawy z ich skutków. <br /> <br />Np. decyzją Prezesa Rady Ministrów z dnia 4 stycznia 1972 r. podjęto prace nad pierwszym Państwowym Systemem Informatycznym dla potrzeb sterowania systemem inwestycji. W dniu 26 maja 1972 r. zaczął działać system WEKTOR. Powołano Komisję Ekspertów, w skład której weszło 100 osób. Przewodniczącym tej komisji został docent <span style="font-weight:bold;">Andrzej Targowski</span> (w owym czasie młody trzydziestokilkoletni naukowiec o dobrych powiązaniach rodzinnych z elitą władzy PRL), drugą zaś bardzo dynamiczną osobą, która w charakterze specjalisty współpracowała z Komisją, był <span style="font-weight:bold;">Stefan Bratkowski</span> (również posiadający dobre relacje z PRL-owską elitą władzy). <br /> <br />S. Bratkowski od dawna jest specjalistą od bardzo wielu spraw - zajmował się naukoznawstwem, informatyką, bankowością, cybernetyką itp. A. Targowski skupiał swe zainteresowania głównie na informatyce. Już w 1963 roku został dyrektorem warszawskiego ośrodka obliczeniowego ZOWAR, potem w 1971 r. był inicjatorem Programu Rozwoju Minikomputerów w Polsce, był też inicjatorem, współorganizatorem i współrealizatorem systemów informatycznych w przemyśle, systemów rządowych (WEKTOR - inwestycje, MAGISTER - kadry), dla Sejmu (FORUM), obliczeń abonenckich (CYFRONET, POLRAX), bibliotecznych (INFONET), zainicjował i przygotował pierwszy zatwierdzony kompleksowy Program Rozwoju Informatyki (1971-1975) w Polsce oraz wysunął koncepcję Krajowego Systemu Informatycznego, był wreszcie referentem informatyki na II Kongresie Nauki Polskiej w 1973 r.1. <br /><br />Po okresie dynamicznej działalności Targowskiego i jego kolegów pozostał nam w spadku zły stan polskiej informatyki, w dodatku mało lub źle wykorzystanej - co oczywiście nie było winą Targowskiego, lecz decydentów PRL-owskich. <br /> <br />Sfrustrowany Targowski wyjechał do Ameryki, gdzie już od szeregu lat przebywa. Błąd Targowskiego i jego przyjaciół polegał przede wszystkim na tym, że usiłowali rozwijać w Polsce informatykę na użytek partyjno-państowej biurokracji, która była w swej masie niechętna innowacjom (zwłaszcza w sferze informacji) i wolała stosować prymitywne metody przetwarzania i blokowania informacji, których się nauczyła i do których miała zaufanie. <br />Komputery mogły być dla ówczesnych PRL-owskich biurokratów dekoracją w gabinecie ale nie podstawowym codziennym narzędziem pracy. Ten stan rzeczy był zresztą bardzo korzystny dla Zachodu, gdyż uniemożliwiał powstanie w Polsce ośrodka automatyki, elektroniki i informatyki mogącego stanowić konkurencję dla analogicznych ośrodków zachodnich; a warto przy tym odnotować, że Polska w tym okresie kształciła bardzo zdolne kadry w wymienionych dziedzinach, ich pełne wykorzystanie w kraju mogło stanowić wielki atut w walce konkurencyjnej w dziedzinach decydujących o postępie gospodarczym, do tego zaś zachodnie ośrodki walki informacyjnej nie mogły dopuścić. Starano się więc sprzedawać Polsce zachodnie – bynajmniej nie najnowsze ani też najlepsze – rozwiązania, a równocześnie kaperowano najzdolniejszych ludzi (zarówno wśród kadry naukowej jak i inżynierskiej), z których bardzo wielu pozostawało na Zachodzie (zwłaszcza w USA). <br /> <br />Niemniej dynamicznie działali doradcy w dziedzinie ekonomii. Grupa ekonomistów skupiona wokół profesora <span style="font-weight:bold;">Kaleckiego</span> już od dawna lansowała teorię dynamicznego wzrostu gospodarki, opartej na znanej formule matematycznej Kaleckiego, który zapewniał, że wyznacza ona tempo wzrostu dochodu narodowego i ma zastosowanie przy analizie dynamiki gospodarki socjalistycznej. Wywodził on, że przy względnie stałych takich parametrach jak współczynnik kapitałochłonności wytwarzania jednostki przyrostu dochodu narodowego, współczynnik wyrażający względny ubytek dochodu narodowego z tytułu fizycznego i moralnego zużycia kapitału i współczynnik wyrażający względny przyrost dochodu narodowego z tytułu pozainwestycyjnych usprawnień, wzrost dochodu narodowego jest tym większy im większy jest udział inwestycji w dochodzie narodowym. <br /> <br />Zgodnie z tą formułą w latach siedemdziesiątych podnoszono udział akumulacji w dochodzie narodowym. Doradca najwyższych władz w owym czasie - wówczas docent SGPiS – <span style="font-weight:bold;">Zdzisław Rurarz</span> postulował podnoszenie udziału akumulacji w dochodzie narodowym do 40%. Miało to pewne uzasadnienie w konieczności budowy nowych miejsc pracy dla powojennego wyżu demograficznego, który w tym okresie wchodził w wiek produkcyjny. <br />Wzrost inwestycji i modernizacja naszego przemysłu miała się odbywać głównie w oparciu o kredyty z państw kapitalistycznych. 8 sierpnia 1972 r. w Urzędzie Rady Ministrów odbyła się narada w sprawie intensyfikacji handlu z krajami kapitalistycznymi. Referował profesor i zarazem znany polityk(wicepremier) <span style="font-weight:bold;">Mieczysław Jagielski</span>. <br /> <br />W tym samym czasie służby walki informacyjnej krajów NATO nie próżnowały. Starały się one maksymalnie wykorzystać sytuację. <br /> <br />„W roku 1972 odbyły się kolejne ćwiczenia sztabowe oznaczone kryptonimem "Hilex V". Założeniem planu NATO było doprowadzenie do stworzenia trudności gospodarczych w Polsce. Postanowiono wówczas przeprowadzić ściśle uzgodnioną akcję kapitalistycznych kół gospodarczych w celu kierowanego obciążenia kredytami polskiej gospodarki. Autorzy tego planu przewidywali, że tego rodzaju działania doprowadzą do trudności gospodarczych i poczucia niepewności w polskim społeczeństwie”2. <br /> <br />Pod koniec okresu rządów Gomułki Polska była praktycznie bez długów, w 1971 r. zadłużenie PRL osiągnęło wysokość 966 mln dol., w 1972 r. wynosiło 1245 mln dol., w 1973 r. 2625 mln dol., w 1974 r. 5244 mln dol., zaś w 1975 r. 8388 mln dol.3. <br /> <br />Na początku lat siedemdziesiątych Polska płaciła od swego zadłużenia odsetki w wysokości 5-6% średniorocznie, a np. w 1972 r. banki komercyjne USA oferowały Polsce kredyty oprocentowane dość nisko: przeciętnie w skali rocznej w wysokości 5,75%4. <br /> <br />„Pod koniec 1973 r. przekroczono barierę dopuszczalnego globalnego zadłużenia. W 1974 r. koszty obsługi długów zagranicznych osiągnęły 24% wartości eksportu, a w 1980 r. 101%. Większość uzyskanych pożyczek zagranicznych przeznaczono na konsumpcję, przede wszystkim na zakup zbóż i pasz, na wyrównanie niedoborów własnej produkcji rolnej”5. W późniejszym okresie – praktycznie właściwie już od 1973 r. – kredyty średnio- i długoterminowe w coraz większym stopniu były wykorzystywane na pokrycie płatności kapitałowych i odsetek. <br /> <br />„Ogółem w ciągu 8 lat, w których prowadzono szeroką działalność kredytową, 66,2% kwoty wykorzystywanych kredytów zostało przeznaczone na obsługę zadłużenia. Równolegle przyrost zadłużenia odpowiadał prawie 88% obsługi zadłużenia, a zatem poszedł - praktycznie biorąc - w całości na tę obsługę. Same tylko płatności odsetek pochłonęły 34,3% przyrostu zadłużenia w II obszarze płatniczym”6. <br /><br />„Mimo znacznych wydatków na zakup licencji ich efekty ekonomiczne były stosunkowo niewielkie - w 1980 roku udział produkcji opartej na licencjach w ogólnej wartości produkcji przemysłowej stanowił tylko 7%. Powodem tego było podejmowanie decyzji o zakupie licencji bez dostatecznego uwzględnienia możliwości inwestycyjnych i dewizowych kraju, złe rozeznanie istniejących oraz potencjalnych możliwości surowcowo-materiałowych i kooperacyjnych kraju, częste podejmowanie decyzji o zbyt wysokiej w stosunku do potrzeb i możliwości skali produkcji, niewystarczający rozwój i upowszechnianie nabytych rozwiązań licencyjnych”7. <br /> <br />Dodatkowym efektem nadmiernego zakupu licencji było zahamowanie rozwoju badań krajowych. W okresie od 1970 do 1980 r. liczba pracowników naukowych wzrosła z 39,4 tys. do 70,0 tys. (tzn. o prawie 78%), a w tym samym okresie liczba zgłoszonych wynalazków krajowych wzrosła z 5,5 tys. do 6,8 tys. (tzn. zaledwie o niecałe 24%). Pod względem liczby patentów zgłoszonych za granicą Polska znalazła się na ostatnim miejscu wśród krajów RWPG8. <br /><br />Józef Kossecki<br /><br />ciąg dalszy - <a href="http://kotwicki.blogspot.com/2012/03/niszczenie-nauki-polskiej-cz-5.html">Niszczenie nauki polskiej cz. 5</a> - Okres od upadku Gierka do wprowadzenia stanu wojennego<br /><br />------------------------<br /><br />1 Por. A. Targowski, Informatyka modele systemów i rozwoju, Warszawa 1980. <br /><br />2 M. Reniak, KPN kulisy fakty dokumenty, Warszawa 1982, s. 133. <br /><br />3 W. Ważniewski, Zarys historii Polski Ludowej (1944-1983), wyd. cyt., s. 157. <br /><br />4 Konferencja prasowa rzecznika rządu, „Rzeczpospolita”, nr 39, 1988. <br /><br />5 W. Ważniewski, Zarys historii Polski Ludowej (1944-1983), wyd. cyt., s. 157.<br /><br />6 S. Długosz, W. Szczepaniec, Problemy zadłużenia wolnodewizowego na tle stosunków gospodarczych między Polską a rozwiniętymi krajami kapitalistycznymi w latach 1970-1980, Warszawa 1980, s. 39. <br /><br />7 J. Kossecki, Reforma systemu sterowania społecznego w Polsce, Warszawa 1981, s. 37.<br /><br />8 Por. tamże, s. 37. <br /><br />-------------------------------------<br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999<br /><br />-------------------------------------Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-66361956634546024762012-03-25T10:43:00.008-07:002012-03-26T12:23:59.005-07:00Komunizm: narzędzie masonerii w walce z Kościołem<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999<br /><br /><br />W 1953 roku (również po śmierci Stalina) rozkręcała się na całego akcja represji skierowana przeciwko Kościołowi katolickiemu w Polsce, miała ona wszelkie znamiona prowokacji politycznej, wzmagającej napięcia społeczne i wykazującej "reakcyjność" katolicyzmu polskiego oraz uzasadniającej konieczność utrzymywania go w ryzach za pośrednictwem odpowiednio rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa.<br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkmGDoHnERfa17bEMlO7qcL3Y0R0QWPPiDwpmxwQnFeMriBqJm485qGLy9UNv_RFdYtah7vo2qJrjutHN__kgoknAJ1NtQTZNhQgMCI0b0V7GiehblbiT2fxVYwMOWpp-HW8SAo2RHPpQ/s1600/biskup2.jpg"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 187px; height: 250px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkmGDoHnERfa17bEMlO7qcL3Y0R0QWPPiDwpmxwQnFeMriBqJm485qGLy9UNv_RFdYtah7vo2qJrjutHN__kgoknAJ1NtQTZNhQgMCI0b0V7GiehblbiT2fxVYwMOWpp-HW8SAo2RHPpQ/s400/biskup2.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5723915818408486450" /></a><br />Jak wspominaliśmy w poprzednim rozdziale, już wcześniej starano się osłabiać Kościół montując ruch tzw. księży patriotów oraz ruch katolików społecznie postępowych skupionych wokół Stowarzyszenia PAX. Mimo to kierownictwo Kościoła nie dało się sprowokować, zaś prymas <span style="font-weight:bold;">Stefan Wyszyński</span> starał się prowadzić politykę porozumienia z władzami - o czym najlepiej świadczyć może zawarte 14 kwietnia 1950 r. porozumienie między państwem a Kościołem. O tym, jak bardzo - mimo wszelkich prowokacji władz - kardynał Wyszyński starał się o dialog, a nawet porozumienie z władzami PRL, świadczyć może rozmowa, którą w dniu 14 stycznia 1953 r. odbył z przedstawicielem władz PZPR <span style="font-weight:bold;">Franciszkiem Mazurem</span>, który był wówczas wicemarszałkiem Sejmu i członkiem Biura Politycznego KC PZPR. Prymas Tysiąclecia poruszył w tej rozmowie bardzo istotne problemy toczącej się wówczas walki informacyjnej, a zwłaszcza stosunek komunizmu i masonerii do Kościoła katolickiego. Prymas Wyszyński stwierdził wówczas m. in.:<br /><br />"(...) Marksizm wyrósł w środowisku protestancko-anglikańskim, na wskroś kapitalistycznym, a był stosowany w środowisku prawosławnym. To stworzyło swoiste obciążenie środowiskowe, z którego dotąd marksizm nie wyzwolił się. (...)Pamiętać trzeba, że największym nieszczęściem naszym jest dziedziczenie obciążenia marksizmu wiekiem XIX-tym. (...) Wrogi stosunek marksizmu do religii jest też produktem wieku XIX; wtedy bowiem modna była walka oficjalna masonerii z religią i filozofii indywidualistycznej. Masoneria głosiła wtedy wszelkiego rodzaju rozdziały: Kościoła od państwa, męża od żony, obywatela i państwa, indywidualizm moralny, społeczny, gospodarczy (kapitalizm). Nad filozofią materialistyczną zaciążyła też filozofia indywidualistyczna, niemiecka, ubiegłego wieku. Marks był zbyt mało indywidualny, by umiał się obronić przed tymi wpływami; stąd tworząc państwo społeczne, pomyślał je indywidualistycznie (kolektywizm).<br />Nie widzę wewnętrznej konieczności ateizmu dla nowego ustroju, nie widzę ścisłej więzi między marksizmem a ateizmem. W koncepcji Marksa jest to naciągane. Ta pomyłka jest tragiczna dla przebudowy społecznej, bo ją opóźnia. Wojna najlepiej ujawnia, że życie publiczne bez religii nie da się utrzymać. Norymberga - to zwycięstwo Dekalogu w świecie.To są błędy, w wyniku których Kościół katolicki, jako religia, jest uważany za sprzymierzeńca kapitalizmu. To są okulary protestanckie na nosie marksistowskim. Bo protestantyzm był kapitalistyczny, ale katolicyzm nie był i nie jest kapitalistyczny. Dlaczego? - Bo Kościół ma swoją naukę katolicko-społeczną, która w założeniach bliższa jest tęsknotom komunizmu, niż dążeniom kapitalizmu. - Bo Kościół posiada bogatą dokumentację, która wskazuje, jak katolicyzm zwalczał ducha kapitalistycznego. - Bo istnieje moralność społeczno-katolicka. Bo, nadto, cała nauka Kościoła, nie tylko nauka o miłości i o pracy, uznawana przez komunistów, ale i nauka o własności, ma wielkie społeczne znaczenie dla proletariatu.(...) Dla tych powodów, zarzutu komunistycznego, że Kościół «trzyma z kapitalizmem» - dziś nie rozumie większość ludzkości. Nie można więc głosić, bez gwałtu dla prawdy historycznej, że Kościół stawał w obronie wielkiej własności, gdyż był zawsze za upowszechnieniem własności; że był przeciwny przebudowie ustroju, bo sprawę tę odważnie sam stawiał; że Kościół «tradycyjnie z dawien dawna wiązał się z klasami posiadającymi, broniąc uporczywie przywilejów możnych i bogatych», bo temu przeczy cała działalność ludowa Kościoła, (...). Nie można więc głosić, że istnieje solidarność klasowa między księdzem a posiadającym, bo każdy proboszcz nieustannie woła do bogatych - daj biednym. Jakżesz inaczej wygląda prawda od «Trybuny Ludu» z dnia 12 I br. Śmiem twierdzić, że ateizm marksistowski opóźnia przebudowę społeczną i dobrobyt mas. (...) Walka zaś komunizmu z religią odwraca od komunistycznej przebudowy najlepszych ludzi. Pozbawia to rewolucję społeczną sił duchowych, argumentację zaś sprowadza do szablonów, iście egipskich - nowych zobowiązań produkcyjnych z okazji każdego «święta» komunistycznego. Ostatecznie, ludziom już się te nowe zobowiązania przejadły, a trzeźwi pytają, ile to już wszystko wynosi"3.<br /><br />W dalszym ciągu kardynał Wyszyński omawia stosunek rządu PRL do Kościoła katolickiego, stwierdzając: <br /><br />"(...) - w Polsce Rząd prowadzi walkę z Kościołem za bardzo po linii carskiego prawosławia. By to dostrzec, wystarczy wziąć do ręki argumenty z prasy przeciwko Watykanowi - są one typowo «carsko-prawosławne». Cała nienawiść prawosławia do Rzymu równała się u nas nienawiści prawosławia do Polski katolickiej. Znamy literaturę carsko-prawosławną; jakże bardzo przypominają dziś ją wydawnictwa "Książki i Wiedzy" i artykuły "Trybuny Ludu".<br />Co uderza w tych artykułach, to prymitywizm argumentacji «carskich czynowników» to nie dla umysłowości polskiej, która jest zachodnioeuropejska. Idzie tu o jakiś «poziom prawdopodobieństwa». Argumentacja prasy polskiej przeciwko Stolicy św. nie liczy się z tą zasadą prawdopodobieństwa.<br />W dziedzinie ustaw i zarządzeń - dzisiejsze wasze zarządzenia przeciw Kościołowi przypominają Swod Zakonow. Czy p. Marszałek zna spis ustaw i zarządzeń carskich, które Sejm polski zniósł w Konkordacie w 1925 r., gdyż wszystkie ograniczały Kościół katolicki. Była to długa litania. A dzisiejsze instrukcje o kulcie publicznym przypominają zarządzenia generalnego gubernatora Skałona z 1911 r.<br />W tej «robocie» brak jest psychologicznego wyczucia naszego społeczeństwa. A przecież jeszcze żyje dziś społeczeństwo, które bardzo cierpiało przez te zarządzenia carskie. Mamy w rodzinach naszych ludzi prześladowanych przez carat za religię. (...)<br /><br />(...) Popełniacie błąd zasadniczy - mnożąc sobie wrogów. "Trybuna Ludu" głosi całemu światu, że biskupi, że Papież - to wrogowie Polski Ludowej. Któż wtóruje tej tezie? Czy "Osserwatore Romano"? Nie - to Niemcy, masoneria i Anglosasi. Rząd wmawia w cały świat, że Watykan jest wrogiem Polski Ludowej. Przecież to na rękę tym wrogom. To im ułatwia zadanie. Oni powinni wam płacić honoraria! Niemcy przytakują waszej tezie - i mówią: nic dziwnego! Podobnie w Ameryce!<br />Wracam raz jeszcze do masonerii. Bo masoneria całego świata też się cieszy z waszej tezy. Oni dziś przekonują komunistów, że powinni zlikwidować Kościół w Polsce. Bo masoneria też wierzy w to, że oni zwyciężą, podobnie jak wy. Ale chcą mieć pole bez konkurentów. I dlatego dziś zachęcają komunistów: zniszczcie Kościół, pozostanie nam tylko jeden wróg - komunizm. W tej chwili komunizm jest «wynajęty» przez masonerię wszechświatową do likwidowania Kościoła. Ilekroć musieliśmy występować przeciwko wam, bronić praw Kościoła, zawsze byliśmy pochwalani przez masonerię; bo w walce niszczał Kościół. Ale «gdyśmy się dogadywali» - zawsze rozpoczynano atak na biskupów. Bo «pokój religijny» w Polsce był nie na rękę masonerii. Masoneria to wspólny wróg - i nasz, i wasz; my się znamy na nim już od dawna; wy zdradzacie naiwność początkujących wobec masonerii. Nie bądźcie ich najmitami i nie załatwiajcie sprawy masonerii - vulgo kapitalistów.<br />Mądra polityka - to nie mnożyć sobie wrogów. Wtedy i przeciwnicy wasi będą zaskoczeni. (...) Dalej - Kościół w Polsce nie może być ustawiany przez propagandę komunistyczną jako reakcjonista w swej istocie. Nie można głosić, że Episkopat otrzymuje instrukcje polityczne z Rzymu. Byłem w Rzymie, rozmawiałem z papieżem długie godziny - nie usłyszałem ani jednego słowa niewłaściwego przeciwko Prezydentowi RP i partii. Od 4 lat prowadzę sprawy Kościoła w Polsce. Świadczę, jak człowiek mający prawo do uczciwości, że nigdy nie próbowano nawet sugerować mi wskazań politycznych. Któż to wie lepiej, niż ja? Oczekuję wiary w tym punkcie! <br />Pisanina "Trybuny Ludu" nadaje się do prokuratora.<br />Właśnie dlatego mamy prawo oczekiwać demobilizacji sił aparatu administracyjnego przeciwko Kościołowi. Mamy mnóstwo dowodów na to, że ten aparat stoi z lontem przy działach, gotów strzelać na oślep. (...)<br />I jeszcze! Kościół w Polsce nie może być ustawiany, jako ośrodek zachęcający do antynarodowej i antypaństwowej działalności. Bo tak nie jest ani dziś, ani nie było kiedykolwiek w historii. Trzeba sprawy stawiać zgodnie z psychiką narodu i jego linią rozwojową. Pisarze wasi za mało znają historię Polski i dlatego na tak wiele sobie pozwalają. Kościół bardzo liczył się z narodem, z jego językiem, któremu dał wstęp do świątyni (kolędy, pieśni ludowe), z dziejami, z obyczajami. Kościół nie latynizował, nie germanizował, nie moskwiczył. Dał ludowi do ręki polski śpiewnik i modlitewnik, dziś wyciągany na Śląsku ze skrzyń, gdy wy nie pozwalacie na druk polskiej książki religijnej.<br />(...)Wierzę mocno, że Kościół przetrwa do końca świata. I w to - że da sobie radę w każdym okresie, jak dał sobie radę z arianami, z protestantyzmem. I dziś Kościół ma do powiedzenia bardzo wiele dobrego i narodowi, i ludziom. Nie idzie mi «o ratowanie» tylko Kościoła. Idzie o coś więcej - o wydobywanie mocy nadprzyrodzonej Kościoła na dziś. Prowadzę linię dwojaką: zasadniczą płynącą z istoty Kościoła, i drugorzędną - z rozumu kierowniczego. Kościół zawsze stał na stanowisku rzeczywistości i realizmu; rozmawiał z każdym państwem, które chciało z nim rozmawiać. Rozmawia więc w Polsce i z państwem komunistycznym. To nie koniunktura - na miesiąc, czy rok. To zasada"4 .<br /><br />Nie były to słowa rzucane na wiatr. Najlepiej świadczyć o tym może fakt, że władze kościelne w Polsce, kierowane przez prymasa Wyszyńskiego, nie ogłosiły i nie zastosowały w praktyce, ogłoszonego w 1949 r. dekretu Kongregacji św. Officjum, który groził ekskomuniką nie tylko członkom partii komunistycznych i robotniczych, ale również tym, którzy z nimi współpracują.<br />Oferta dialogu, a nawet w pewnym stopniu współpracy, złożona przez prymasa Wyszyńskiego F. Mazurowi miała charakter strategiczny - nie zaś tylko taktyczny - zaś jej uzasadnienie, którego obszerne fragmenty przytoczyliśmy wyżej, zawierało głęboką analizę socjotechniki walki informacyjnej, toczącej się wówczas w skali światowej. <br /><br />Przyjęcie tej oferty przez kierownictwo PZPR mogło nawet oznaczać fiasko prowadzonej wówczas z pełnym powodzeniem operacji <span style="font-style:italic;">Splinter Factor</span> i innych analogicznych działań, których celem było m.in. wyhodowanie swoistej szczepionki przeciwko komunizmowi. Przyjęcie propozycji dialogu czy tym bardziej współpracy z Kościołem mogło faktycznie ułatwić recepcję nowego ustroju w Polsce, a więc stanowiło wielkie zagrożenie dla wszelkich sił zainteresowanych w zaognianiu sytuacji w naszym kraju (zwłaszcza zaś tych, o których mówił Prymas). Przede wszystkim jednak była ona nie na rękę ekipie Bieruta, która chcąc utrzymać dawny kierunek w obliczu zmian zachodzących w ZSRR, starała się zaogniać sytuację w Polsce i pokazywać, że tylko ona jest w stanie rozprawić się z polską «reakcją».<br />Odpowiedź na ofertę prymasa Wyszyńskiego przyszła bardzo szybko, w postaci fali represji skierowanych przeciw Kościołowi i towarzyszącej im propagandy.<br /><br />"Rok 1953 należy uznać za szczytowy okres prześladowań Kościoła katolickiego. Początek dał dekret z 9 lutego o obsadzaniu stanowisk kościelnych, który uzależniał od zgody właściwych organów państwowych wszelkie zmiany organizacyjne i personalne w organizacji kościelnej. Dekret zobowiązywał duchowieństwo do składania ślubowań na wierność PRL przed urzędnikami państwowymi. Aparat bezpieczeństwa otrzymał jeszcze jedną broń w postaci artykułu 6 dekretu, którego zapis brzmiał: «Uprawianie przez osobę pistującą duchowne stanowisko kościelne działalności sprzecznej z prawem i porządkiem publicznym, bądź popieranie lub osłanianie takiej działalności, powoduje usunięcie tej osoby z zajmowanego stanowiska przez zwierzchnie organa kościelne samoistnie lub na żądanie organów państwowych». <br /><br />Urzędy bezpieczeństwa często korzystały z artykułu tego dekretu, usuwały niewygodnych duchownych, których należało usunąć z zajmowanych stanowisk kościelnych, przygotowywały odpowiednie materiały kierując je do określonych terytorialnie urzędów do spraw wyznań z zaleceniem usunięcia z zajmowanego stanowiska wskazanego duchownego. Mogły wyznaczyć także inną karę. Motywacja była zawsze taka sama: «wrogie wystąpienie lub zachowanie». Za pomocą tego dekretu usunięto z kurii biskupiej w Katowicach prawie wszystkich kurialistów poza teren województwa.<br /><br />W 1953 roku organy bezpieczeństwa rozkręcały akcję wokół tzw. dywersyjnej działalności kleru w gospodarce narodowej, oskarżając duchowieństwo o występowanie przeciwko tworzeniu spółdzielni produkcyjnych na wsi, współzawodnictwu pracy, pracowaniu w niedziele i święta itd. Zarzucano księżom podburzanie robotników do niewykonywania planów produkcyjnych, organizowania sabotaży, dywersji itd. Na czele nowo utworzonego Departamentu XI MBP (przedtem wydział Departamentu V), któremu w resorcie powierzono walkę z Kościołem, stanął ppłk <span style="font-weight:bold;">K. Więckowski</span>, który opracował "Wytyczne pracy" funkcjonariuszy tego pionu «w dziedzinie walki z wrogą działalnością Kościoła skierowaną przeciwko gospodarce narodowej». «Zostało udowodnione - stwierdzały wytyczne - że poprzez szeroko rozbudowaną sieć swoich wtyczek docierających do najbardziej tajnych i ważnych ogniw naszego życia gospodarczego, poprzez zachowanie dużych jeszcze wpływów w klasie robotniczej i wśród inteligencji pracującej w zakładach pracy, reakcyjna część kleru ma duże możliwości wrogiego działania w formie bezpośredniego udziału w organizowaniu szpiegostwa, sabotażu i szkodnictwa gospodarczego oraz poprzez polityczną propagandę oddziaływania. (...) Równolegle z bezpośrednim udziałem w organizowaniu dywersji, sabotażu i szkodnictwa wrogie elementy klerykalne Kościoła szeroko penetrują szeregi klasy robotniczej, starają się poprzez coraz to nowe formy docierać, zbliżać i utrzymywać pod swoimi wpływami robotników i inteligencję pracującą. <br />Próbują przez te formy i oddziaływania zahamować rozwój naszej gospodarki». Dzisiaj można te zarzuty oceniać jako absurdalne, wtedy te absurdy wyznaczały całe serie aresztowań księży i działaczy katolickich wtrącanych do więzień i tam maltretowanych. <br />W marcu 1953 roku zawieszono wydawanie powiązanego z kurią krakowską i episkopatem «Tygodnika Powszechnego»"5. <br />Następnie redakcję tę przekazano katolikom związanym z PAX-em.<br /><br /><br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999<br /><br /><br />----------------------------------------<br /><br /><br />3 Peter Raina, Stefan Kardynał Wyszyński Prymas Tysiąclecia, tom 3; cyt. za "Słowo Powszechne", 26-28 maja 1989 r.<br /><br />4 Tamże.<br /><br />5 H. Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL..., wyd. cyt., s. 106-107.Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-44729504768568341092012-03-25T08:12:00.015-07:002012-03-29T20:48:25.056-07:00Niszczenie nauki polskiej cz. 3<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Okres gomułkowski</span><br /><br /><br />„W 1958 roku organy bezpieczeństwa zlikwidowały 20 organizacji młodzieżowych uznanych za nielegalne, aresztując 160 osób w wieku 16-25 lat, zajmujących się głównie drukiem i kolportażem ulotek i innych antypaństwowych napisów. W 1959 roku aresztowano za podobne sprawy 62 osoby”25.<br /><br />Jak widać za groźne antypaństwowe organizacje uważano niezarejestrowane przez władze grupy młodzieży lub nawet wręcz dzieci, które miały odwagę głosić i upowszechniać poglądy polityczne sprzeczne z narzuconym przez władze kanonem.<br /><br />Aby poradzić sobie z opozycyjnie nastawioną młodzieżą nie wystarczyły same represje, trzeba było objąć kontrolą szkoły, a przede wszystkim wyższe uczelnie - gdyż to właśnie studenci stanowili element najbardziej aktywny na polu opozycyjnym.<br /><br />„W uczelniach decydowały o wszystkim nie tylko struktury partyjne, ale i ubeckie czy esbeckie. Każda uczelnia miała swojego «opiekuna» w wiadomej komendzie, zwykle oficera średniego stopnia; funkcjonował w niej też «łącznik», czyli młodszy oficer - oficjalnie asystent lub adiunkt. Obydwaj kierowali siatką konfidentów oraz prowadzili nadzór personalny, zajmując się m. in. tym, kto przejawia jakie poglądy i czy chodzi do kościoła. Oprócz tego, w każdej szkole wyższej pracowali jako nauczyciele akademiccy oficerowie UB-SB, których «fachowo» określano jako «pracujący pod przykrywką». Było ich w zależności od wielkości uczelni - od kilku do kilkunastu; kiedyś w liście do jednego z czasopism pewna pani profesor podała, że na UJ działało ich aż 32. Nie ujawniali oni swych pozycji, choć ta «tajemnica» nie dawała się całkowicie ukryć; pozostając w stałym kontakcie z sekretarzami komitetów uczelnianych PZPR (zawsze z sekretarzami organizacyjnymi, nie zawsze zaś z I sekretarzami – przyp. J. K.), mieli istotny wpływ na wszelkie nominacje oraz na zatrudnianie asystentów.<br /><br />W komórkach administracyjnych szkół wyższych istniały też stanowiska, przeznaczone dla ukrytych funkcjonariuszy lub stałych «współpracowników». Z reguły - w działach współpracy z zagranicą, a także w dziekanatach i studiach języków obcych. Każdy kandydat na asystenta był oceniany wspólnie przez instancję partyjną i strukturę esbecką - profesor nie miał decydującego głosu, chyba że sam tkwił w tych układach. Przyszły asystent musiał mieć «czyste konto» ideologiczne, należeć przynajmniej do ZSP, a najlepiej do ZMS – preferowano «funkcyjnych» członków tych organizacji. Partyjność bądź obietnica «wstąpienia» do PZPR odgrywały najważniejszą rolę. Nieliczne wyjątki dotyczyły np. przypadków, gdy kandydat wywodził się z nieźle notowanej «rodziny profesorskiej» i sam wyznawał «naukowy światopogląd»”26.<br /><br />Placówki Polskiej Akademii Nauk były w analogiczny sposób kontrolowane przez centralę MSW. Wyjazdy zaś zagraniczne, zwłaszcza na placówki, były kontrolowane na analogicznych zasadach jak służba zagraniczna, której znaczna część była kadrowymi funkcjonariuszami MSW lub wojskowych tajnych służb. Np. w latach siedemdziesiątych istniała niepisana, ale przestrzegana zasada, że w składzie osobowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych 35% stanowili oficerowie wywiadu cywilnego, 15% to oficerowie wywiadu wojskowego, a pozostali – tzn. 50% byli „niezapisani”27. <br /><br />Wśród tych „niezapisanych” byli protegowani instancji partyjnych, osoby spokrewnione lub w inny sposób związane z dygnitarzami partyjnymi i państwowymi PRL, a także czasami autentyczni fachowcy - np. znający języki obce.<br /><br />Cały ten niezwykle rozbudowany aparat walki informacyjnej był ociężały i niesprawny. Najczęściej zajmował się „mieleniem sieczki informacyjnej”, co najwyraźniej uwidoczniało się na odcinku walki z autentyczną profesjonalną działalnością obcych wywiadów - i to przez cały okres istnienia PRL. Najlepiej świadczyć o tym mogą, zawarte w <span style="font-style:italic;">Informatorze o osobach skazanych za szpiegostwo w latach 1944-1984</span> wydanym w 1986 r. w Warszawie przez Biuro „C” MSW, dane na temat osób skazanych za szpiegostwo w okresie 1944-1984 r. (a więc przez prawie cały okres istnienia PRL). Według tego Informatora w latach 1944-1984 za działalność szpiegowską w PRL aresztowano i skazano 2168 osób. Wśród nich – według H. Piecucha – <br /><br />„(...) rzeczywistych agentów obcych wywiadów jest jednak nie więcej niż 350-400. Pozostałe osoby to ofiary manipulacji służb specjalnych, sądów i prokuratury. Skazywano na podstawie dowodów sfałszowanych lub istniejących jedynie w wyobraźni sędziów, prokuratorów i pracowników bezpieki. Pod współpracę z wywiadem często podciągano działalność niepodległościową, a nawet opozycyjną.<br /><br />Ale nawet wśród tych 350-400 osób, szpiegów naprawdę groźnych można policzyć na palcach jednej ręki, zaś asów było jeszcze mniej. Autor zna tylko dwóch, Jerzego Strawę i Bogdana Walewskiego. Pierwszy został skazany na śmierć, drugi tylko na 25 lat więzienia.<br />Pierwszego powieszono, drugiego wymieniono. Wśród ujawnionych agentów przeciwnika nie było ani jednej osoby rangi pułkownika Kuklińskiego. A przecież dobrze wiadomo, że tacy ludzie w Polsce działali, nawet na bardzo wysokich stanowiskach. Ale nigdy nie dali się złapać. Sprzyjała temu obowiązująca zasada, że ludzie należący do elity, czyli sitwy, są nieskazitelni, a jakiekolwiek wątpliwości na temat ich lojalności są nietaktem. Mówią o tym dokumenty, np. <span style="font-style:italic;">Oświadczenie. Generał bryg. pil. Adam B... zajmuje tak poważne stanowisko w ludowym Wojsku Polskim, że problem jego karalności nie może w ogóle wchodzić w grę. W związku z powyższym wysyłanie zapytań w tej sprawie do Rejestru Skazanych byłoby zbędną formalnością... </span><br /><br />Jeszcze mizerniej przedstawiają się osiągnięcia służb wojskowych – Informacji i WSW."28<br /><br />Ważnym terenem ścierania się wpływów narodowych i wolnomularskich z wpływami komunistycznymi była nauka.<br /><br />W okresie po 1956 r. podjęto pewne próby uzdrowienia sytuacji w nauce polskiej. Wrócili na katedry usunięci wcześniej profesorowie, rozpoczęto szeroko zakrojoną wymianę naukową z zagranicą (zahamowaną w latach poprzednich). Uzdrowienie nauki okazało się jednak nie takie proste.<br /><br />Przede wszystkim w polskiej nauce, a w szczególności humanistyce, zadomowiło się już w tym okresie wielu pseudonaukowców, którzy w czasach stalinowskich rozpoczęli ułatwioną i przyspieszoną karierę naukową (właściwie biurokratyczną imitację kariery naukowej), a po 1956 roku byli nadal dobrze ustawieni politycznie i obrastali w tytuły, stopnie i stanowiska, przede wszystkim zaś kontrolowali główne kanały awansu naukowego. Z kolei starzy przedwojenni profesorowie z prawdziwego zdarzenia, którzy swój szczytowy okres rozwoju mieli już za sobą, kształcili się i rozwijali naukowo wiele lat wcześniej i nauczyli się stosować metodologię naukową, która w drugiej połowie XX wieku była już w dużej mierze przestarzała; coraz częściej zdarzało się im, że nie mogli zrozumieć prac naukowych ze swej dziedziny wydawanych za granicą, które teraz docierały do Polski – w okresie bowiem gdy nauka polska była odcięta od kontaktu z nauką światową, w światowej humanistyce dokonał się wielki postęp związany z szerokim stosowaniem metod matematycznych, cybernetyki oraz z szerokim wykorzystywaniem wyników nowocześnie prowadzonych i opracowywanych badań empirycznych. Trudno było starym przedwojennym naukowcom humanistom uczyć się matematyki, cybernetyki i tym podobnych „nowinek”, woleli więc żyć w symbiozie z pseudonaukowcami stalinowskiego chowu. Jedni i drudzy starali się jak umieli szkolić następców i wychowali ich „na obraz i podobieństwo swoje”. W rezultacie wychowano pokolenie humanistów, które pod względem metodologicznym można nazwać pokoleniem „młodych staruszków”, a w wielu wypadkach nawet i pseudonaukowców. Oczywiście były wyjątki od tej reguły, ale nie one nadawały ton naszej oficjalnej humanistyce41.<br /><br />Trzeba przy tym wyraźnie zaznaczyć, że nawet tradycyjna humanistyka polska nie została w pełni odbudowana. Co prawda profesor Tadeusz Kotarbiński został w 1957 r. prezesem Polskiej Akademii Nauk, ale np. do programu szkół średnich nie wróciła jako obowiązkowy przedmiot propedeutyka filozofii i wykładana dawniej w jej ramach psychologia. Usunięte z programu studiów prawniczych prawo kanoniczne również nie zostało przywrócone (usunięto je w okresie stalinowskim, chociaż bez jego znajomości trudno mówić o pełnej wszechstronnej znajomości prawa); nie wróciła też do programu studiów prawniczych psychologiczna teoria prawa ani socjologia prawa. W sądownictwie i naukach prawnych wprawdzie oficjalnie potępiono stalinowską teorię dowodów A. Wyszyńskiego, ale w programie studiów prawniczych nie wprowadzono jako osobnego przedmiotu nowoczesnej teorii dowodów, poprzestając na głoszeniu zasady swobodnej oceny dowodów przez sędziego, ponieważ zaś trudno jest sądom i organom ścigania obchodzić się bez pomocy jakiejkolwiek teorii dowodów, nic więc dziwnego, że w praktyce wymienionych organów PRL pokutowała nadal - oczywiście nieoficjalnie - teoria A. Wyszyńskiego (tworząc jakby swoisty drugi obieg prawny). Nie wróciła również usunięta w okresie stalinowskim z programu studiów ekonomicznych psychologia gospodarcza (bardzo zemściło się to w okresie wprowadzania gospodarki rynkowej po 1989 roku, gdyż psychologia gospodarcza to podstawa tego rodzaju gospodarki).<br /><br />Można ogólnie stwierdzić, że w okresie po 1956 r. w polskiej humanistyce panował<br />dalej marksizm w jego poststalinowskim wydaniu, dopuszczono tylko pewne elementy nauki niemarksistowskiej – ale tylko takie, które nie były w zasadniczy sposób sprzeczne z marksizmem-leninizmem.<br /><br />Ludzie, którzy przed 1956 rokiem zrobili karierę naukową, mieli nadal decydujący głos zarówno przy układaniu programów studiów jak i w sprawach personalnych, byli bowiem mężami zaufania politycznych dysponentów polskiej nauki. Zadbali też o to, aby swą pozycję umocnić od strony formalnej, przyznając sobie różne stopnie i tytuły naukowe i utrudniając awanse młodym ludziom, którzy mogli stanowić dla nich ewentualną konkurencję. Rozbudowywano więc biurokratyczne procedury zdobywania i zatwierdzania stopni i tytułów naukowych oraz ściśle kontrolowano wszelkie awanse w nauce - zwłaszcza zaś na<br />uczelniach.<br /><br />Nie gardzono też donosami politycznymi i oszczerstwami, zaś w stosunku do LND, która kultywowała prawdziwe nauki humanistyczne, jako podstawę kształcenia swych kadr, użyto nawet represji policyjno-sądowych.<br /><br />Oprócz tego na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dokonano posunięcia bardzo groźnego dla rozwoju nauk technicznych (które ocalały ze stalinowskiego pogromu) - zabroniono pracownikom politechnik (podobnie zresztą jak i innych uczelni) posiadania dodatkowych etatów w przemyśle, budownictwie czy biurach projektowych. Wolno było natomiast – za specjalnym pozwoleniem – posiadać dodatkowe etaty w aparacie partyjnym, Polskiej Akademii Nauk czy aparacie państwowym. Rezultat był taki, że pracownicy uczelni technicznych stracili posiadane przedtem stałe kontakty z gospodarką i życiem technicznym (o ile decydowali się pozostać na uczelni). Wyższe szkolnictwo techniczne w znacznej mierze oderwało się wówczas od praktyki.<br /><br />Kiedy po 1956 roku rozpoczął się okres naszej wzmożonej wymiany naukowej z Zachodem, ośrodki kierujące w tym czasie nauką polską nie miały nowoczesnej koncepcji wykorzystania w naszym interesie tej wymiany. Taką koncepcję miał oczywiście wywiad SB (polegała ona na kradzieży informacji) i on też w znacznym stopniu sterował wymianą naukową z Zachodem w swoim interesie, a że nie był on zainteresowany w rozwijaniu polskiej samodzielnej nauki (z tego MSW nie rozliczano), lecz raczej w wykorzystaniu naukowców do celów rozpoznania ośrodków zachodnich, więc to sterowanie przez MSW wymianą naukową z zagranicą nie wyszło na zdrowie naszej nauce.<br /><br />Natomiast ośrodki zachodnie miały swoją koncepcję wykorzystania wymiany naukowej z Polską i innymi krajami komunistycznymi - oczywiście w interesie własnym. Co więcej dla zachodnich ośrodków walki informacyjnej nie było najważniejsze prowadzenie zwykłego wywiadu naukowego, lecz kładziono nacisk na subtelną inspirację i propagandę socjologiczną - a wobec tych działań PRL-owskie służby walki informacyjnej były właściwie bezbronne.<br /><br />Przede wszystkim rozpoczęto kaperowanie najzdolniejszych polskich naukowców, zwłaszcza młodych, z których wielu pozostało na Zachodzie m. in. dlatego, że ich rozwój naukowy był w kraju hamowany przez starszych kolegów, wykształconych w okresie stalinowskim.<br /><br />Jednakże od tego „drenażu mózgów” dla rozwoju nauki polskiej znacznie groźniejszy był inny proces. Do najciekawszych, najistotniejszych badań dopuszczano na Zachodzie tylko tych naukowców z krajów komunistycznych, którzy decydowali się pozostać na stałe za granicą lub byli swego rodzaju „mężami zaufania” (często wręcz agentami wywiadu naukowego) odpowiednich ośrodków zachodnich. Reszta, a była ich większość, trafiała z reguły tam gdzie prowadzono mało istotne (zwłaszcza z punktu widzenia zastosowań) badania, nie byli zaś dopuszczani do badań istotnych.<br /><br />W rezultacie, po zakończeniu swego pobytu na Zachodzie, nasi naukowcy przywozili do kraju najczęściej mało istotną i mało użyteczną tematykę badawczą, jako rzekomo tematykę, którą zajmuje się „nauka światowa”. Jeżeli zajmowali się taką tematyką - wówczas liczyli, że ponownie zostaną zaproszeni na Zachód, zaś PRL-owski wywiad naukowy mógł być zadowolony, że rozpoznaje tematykę uprawianą w „nauce światowej”. Z biegiem czasu następował wskutek tego proces swoisteg „zamulania” naszej nauki drugorzędną problematyką, w najlepszym razie stanowiącą przyczynkarstwo w stosunku do tego, co uprawiały różne naukowe ośrodki zachodnie, w dodatku często nie najwyższej klasy.<br /><br />Sytuacja ta była bardzo wygodna dla wszelkiego rodzaju miernot bez talentu, bowiem uprawiając przyczynkarstwo można się było powoływać na „naukę światową”. Ludzie pozbawieni talentu i inwencji twórczej zdobywali coraz większe wpływy na nasze życie naukowe, dbając o zdobywanie wszelkiego rodzaju kwalifikacji formalnych i decydując zarówno o sprawach personalnych jak i tematyce badań naukowych.<br /><br />Tematy badań, o które dopominały się nasze ośrodki gospodarcze, były bardzo często przez „światowców” spychane na boczny tor, albo wręcz blokowane – prowadząc takie badania nie można wszak było uzyskać zaproszeń od zagranicznych ośrodków naukowych, a więc było się również mniej wartościowym dla wywiadu naukowego PRL-owskiego MSW.<br /><br />Przyczynkarze zapatrzeni w „naukę światową” starali się też niejednokrotnie o zajmowanie pozycji doradców różnych wpływowych osobistości politycznych, a następnie dbali przede wszystkim o to, aby przypadkiem jakiś naukowiec z prawdziwego zdarzenia nie zagroził ich pozycji.<br /><br />Ośrodki zachodnie zajmujące się walką informacyjną umiały wykorzystywać tę sytuację, podsuwając naszym naukowcom – zwłaszcza tym, którzy opracowywali ekspertyzy na użytek władz partyjno-państwowych – odpowiednio spreparowane materiały inspiracyjne (np. wspomniane wyżej prognozy demograficzne).<br /><br />Analogiczne metody stosowały zachodnie ośrodki walki informacyjnej w dziedzinie kultury, spełniając rolę swoistego bogatego mecenasa dla tych twórców, którzy uprawiali twórczość dobrze widzianą na Zachodzie.<br /><br />Jako charakterystyczny przykład inspiracji zachodniej może służyć omawiana poprzednio sprawa polityki demograficznej. Na podstawie wspomnianych wyżej zachodnich i opartych na nich polskich prognozach demograficznych przewidywano, że Polsce grozi przeludnienie, które uniemożliwić może wzrost stopy życiowej. Ponadto tłumaczono kierownictwu partyjnemu, że polityka ograniczania przyrostu naturalnego, ułatwiania przerywania ciąży i rozpowszechniania antykoncepcji sprzyjać będzie walce z wpływami Kościoła katolickiego.<br /><br />Zasugerowane tym ośrodki decyzji politycznej PRL od 1956 r. rozpoczęły konsekwentną politykę ograniczania przyrostu naturalnego.<br /><br />Józef Kossecki<br /><br />ciąg dalszy - <a href="http://kotwicki.blogspot.com/2012/03/niszczenie-nauki-polskiej-cz-4.html">Niszczenie nauki polskiej cz. 4 - Okres gierkowski</a><br /><br />-----------------------------------------<br /><br />25 H Dominiczak, Organy bezpieczeństwa PRL, s. 167<br />26 Z. Ż., Nauka po komunizmie, „Myśl Polska”, 2 sierpnia 1998 r.<br />27 Por. T. Kosobudzki, BEZPIEKA W MSZ - Służby specjalne w polityce zagranicznej RP w latach 1989-1997, Kielce - Warszawa 1998, s. 16.<br />28 H. Piecuch, Akcje specjalne, wyd. cyt., s. 406-407.<br />41 Jako przykład może tu służyć twórca polskiej cybernetyki Marian Mazur, który po 1956 roku mógł już swój dorobek z zakresu cybernetycznej teorii układów samodzielnych - mający przełomowe znaczenie dla nauki światowej - prezentować jawnie, ale musiał się tułać po różnych instytucjach naukowych, nie pozwolono mu podjąć wykładów z cybernetyki na uczelni, a w końcu odmówiono przyznania tytułu profesora zwyczajnego (tytuł zaś profesora nadzwyczajnego uzyskał dawniej za prace z zagadnień termoelektryczności).<br /><br />-------------------------------------------<br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL, Kielce 1999, Mirosław Rusek<br />-------------------------------------------<br /><br /><span style="font-weight:bold;"><a href="http://vimeo.com/37458825">Weryfikacja polskich kadr naukowych</a></span> - doc. Józef KosseckiKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-30839929272046482372012-03-23T08:23:00.008-07:002012-03-23T09:18:27.580-07:00Komandosi - lata 70. i początek 80.Fragment książki: <span style="font-weight:bold;">Józef KOSSECKI</span>, <span style="font-style:italic;"><span style="font-weight:bold;"><a href="http://autonom.edu.pl/publikacje/józef_kossecki-geografia_opozycji.pdf">Geografia opozycji politycznej w Polsce w latach 1976-1981</a></span></span>, <br />Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, <br />Warszawa 1983.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Działalność trockistów w Polsce w latach siedemdziesiątych i na początku lat osiemdziesiątych</span><br /><br />Na początku lat siedemdziesiątych wielu „komandosów" wyłączyło się z zewnętrznej działalności politycznej. Modzelewski robił w tym czasie karierę naukową w Polskiej Akademii Nauk, inni - jak Kuroń czy Michnik - publicznie odżegnywali się od trockizmu, deklarując się tym razem jako „socjaldemokraci". Warto jednak zaznaczyć, że mimo tych deklaracji, już w pierwszym okresie organizowania Komitetu Obrony Robotników, pod koniec 1976 r., przyjęli jednak pomoc finansową od trockistów, przy czym część sumy została przekazana Michnikowi, który bawił wówczas w Paryżu, a część ludziom Kuronia w Polsce. Trockiści domagali się umieszczenia w biuletynie KOR informacji o kwocie dostarczonej przez siebie na pomoc dla robotników w Polsce z wyszczególnieniem ofiarodawcy. Kierownictwo KOR tak długo jednak zwlekało z tą sprawą, że trockiści zaczęli oskarżać korowców o sprzeniewierzenie pieniędzy, powołując się przy tym na tryb życia Michnika w Paryżu.<br /><br /> Główną organizacją trockistowską, która na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych usiłowała oddziaływać na polskich robotników i w ogóle na społeczeństwo polskie, była <span style="font-weight:bold;">Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski</span>, sekcja IV Międzynarodówki. Oprócz niej usiłowały również działać różne inne, mniej istotne grupki, z których największe znaczenie miała grupa ukształtowana wokół biuletynu informacyjnego <span style="font-weight:bold;"><span style="font-style:italic;">„Szerszeń"</span></span>. Pismo to zaczęło ukazywać się w Paryżu od kwietnia 1977 r. Wychodziło początkowo w języku polskim i francuskim, a następnie również w duńskim. Jego głównym redaktorem był <span style="font-weight:bold;">Edmund Bałuka</span>, który w grudniu 1970 r. i styczniu 1971 r. był przewodniczącym Komitetu Strajkowego w Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie, a potem opuścił Polskę i stał się emigrantem politycznym. „Szerszeń" wielokrotnie podkreślał, że jest skierowany przede wszystkim do klasy robotniczej. Wiele miejsca poświęcano w nim działalności różnych grup nielegalnej opozycji w Polsce i w innych krajach socjalistycznych.<br /><br /> Na łamach "Szerszenia" opublikowano też 13-punktowy program, do którego wiele postulatów zaczerpnięto od trockistów. Omawiano koncepcje Trockiego i głoszono tezę o ukształtowaniu się w krajach socjalistycznych „nowej klasy partyjnych biurokratów". Propagowano też koncepcje tworzenia w Polsce nowych organizacji, dużo miejsca poświęcając przy tym „wolnym związkom zawodowym", „radom robotniczym", a także „partii klasy robotniczej", która miałaby „skończyć z monopolem PZPR". Za wiodącą organizację opozycyjną w Polsce redakcja „Szerszenia" uznała <span style="font-weight:bold;">Komitet Samoobrony Społecznej Komitet Obrony Robotników (KSS KOR)</span>, publikując obszerne informacje o jego działalności, a także niektóre artykuły, jego przywódców.<br /><br /> Działalność organizacji trockistowskich w Polsce, która w latach siedemdziesiątych była trudna, do zauważenia, ożywiła się w 1980 r. i bardzo nasiliła w roku następnym.<br /><br /> W numerze 14 „Szerszenia", z czerwca 1980 r., ukazał się komunikat Tymczasowego Komitetu dla Stworzenia Polskiej Socjalistycznej Partii Pracy. Komitet ten, jak wynikało z zamieszczonego komunikatu, powstał 2 marca 1980 r. w Paryżu, przyjmując, jako przejściową platformę działania, 13-punktowy program opublikowany przez redakcję „Szerszenia". Punkty te, oprócz postulatów utworzenia „niezależnych związków zawodowych" i „zniesienia monopolu PZPR", obejmowały również postulat „rozwiązania sił represyjnych MSW", a także: prawo do strajku, powołanie rad robotniczych we wszystkich zakładach pracy. W sferze polityki zagranicznej postulowano unieważnienie traktatów zawartych przez Polskę i wycofanie wojsk radzieckich z naszego kraju. Był to więc program oparty głównie na koncepcjach IV Międzynarodówki[3].<br /><br /> W tym też okresie zintensyfikowała swą działalność główna organizacja trockistowska w naszym kraju - Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski. Jej organ, <span style="font-weight:bold;"><span style="font-style:italic;">„Walka Klas"</span></span>, w sierpniu 1980 r., jeszcze przed rozpoczęciem wielkich strajków na Wybrzeżu, zamieścił oświadczenie zatytułowane „Sytuacja wymaga nowej robotniczej alternatywy", w którym czytamy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Robotnicy i młodzieży, nie może już być dziś żadnych złudzeń, co do jakichkolwiek możliwości ugody z panującą biurokracją. Wszyscy ci, którzy wciąż głoszą, że można poprzez dialog, wywieranie nacisku czy też reformy samej biurokracji dojść do porozumienia z nią, sieją wśród klasy robotniczej iluzje, które mogą mieć bardzo ciężkie konsekwencje dla przyszłości społeczeństwa. (...)<br /><br />W aktualnych strajkach powstały, komisje i komitety robotnicze. Ich centralizacja na szczeblu miast, województw i kraju, budowa nowych komisji w fabrykach i zakładach przemysłowych, w których ich jeszcze nie ma, jest pierwszym krokiem niepodległości klasowej"</span>[4].<br /><br /> W tym samym numerze „Walki Klas" opublikowano również artykuł pt. „Strajki w Polsce i ZSRR. Jak walczyć o prawa i niezależność klasy robotniczej", w którym czytamy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„RLRP wzywa do przekształcenia istniejących już komitetów strajkowych w komitety stałe, wybieralne i odwoływalne w każdej chwili przez zgromadzenia fabryczne. Komitety te winny zorganizować kontrolę robotników nad fabryką i jej produkcją oraz odizolować i zneutralizować wszystkich miejscowych biurokratów, nie tylko w fabrykach, ale w całym regionie. Natomiast tam, gdzie nie ma jeszcze komitetów strajkowych, trzeba jak najszybciej wybrać komitety kontroli robotniczej tak, ażeby cały kraj pokrył się szeroką siecią niezależnych organizacji robotniczych, skupiających całą klasę pracującą.<br /><br />W tym celu Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski wzywa czytelników i kolporterów „Walki Klas", aby w każdym strajku i ruchu bili się aktywnie o scentralizowanie komitetów i komisji robotniczych w skali miast, województw i całego kraju oraz o przygotowanie i zorganizowanie Ogólnokrajowego Wolnego Kongresu Związków Zawodowych, który stałby się prawdziwym kręgosłupem mobilizacji mas, ich niezależnym ośrodkiem kierowniczym. (...)"</span>[5]. <br /><br /> Jak więc wynika z treści cytowanego artykułu, pochodzącego z numeru noszącego datę 6 sierpnia 1980 r., jeszcze przed rozpoczęciem wielkich strajków na Wybrzeżu, na Śląsku i w innych częściach Polski - przedstawianych przez propagandę Zachodu, a także opozycję antysocjalistyczną jako całkowicie spontaniczny i nie kierowany przez żaden ośrodek politycznej dyspozycji ruch „oddolny" - został zawczasu opracowany i opublikowany fachowy scenariusz, prawie dokładnie realizowany podczas wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce w ciągu następnych kilkunastu miesięcy. Trzeba też dodać, że trockiści nie ukrywali nawet tego, iż ich działalność zmierza do wywołania zaburzeń społecznych nie tylko w Polsce, ale również i w innych krajach systemu socjalistycznego, a zwłaszcza w ZSRR. Mimo wysiłków z ich strony, doszło jednak do zawarcia umów społecznych w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu. Wkrótce więc „Walka Klas" rzuciła hasło: „Zerwać układy gdańskie!". W numerze z 29 października 1980 r. opublikowany został artykuł pt. „Front Jedności o Rząd Odpowiedzialny przed Radami Robotniczymi", w którym czytamy m.in.:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Ponownie na porządku dnia stoi strajk powszechny - strajk o wiele głębszej wymowie niż sierpniowe walki wokół 21 żądań. W sierpniu robotnicy postawili wszystkie problemy codziennego życia i demokracji robotniczej. Dziś jednak gra toczy się o władzę. Problem władzy politycznej przejawia się we wszystkich dyskusjach i strajkach. Trzeba go więc postawić z całą świadomością. (...)<br /><br />W łonie NSZZ, na zgromadzeniach, wśród studentów i w ich nowych związkach przejawia się jeszcze inny wątek. Zaczyna odczuwać się potrzebę nowego kierownictwa klasy robotniczej zdecydowanego iść do końca. (...)<br /><br />Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski mówi robotnikom i młodzieży: musimy zbudować międzynarodowe przymierze proletariatu w otwartej, braterskiej walce o robotniczą władzę. (...) Nasza walka jest początkiem całego procesu rewolucyjnego w, Europie. (...)<br /><br />Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski wzywa do natychmiastowego utworzenia Frontu Jedności o Rząd Odpowiedzialny przed Radami Robotniczymi (...)"</span> [6].<br /><br /> W numerze tym opublikowano również Apel, w którym zawarto następujące hasła:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Dziś trzeba zerwać układy gdańskie, ponieważ tylko w ten sposób można dalej rozwinąć walkę i doprowadzić do realizacji żądań. (...)<br /><br />Wyłącznie scentralizowany w skali krajowej ruch jest zdolny przeciwstawić się i skutecznie walczyć z panującym aparatem biurokracji. W związku z tym, potrzebna jest robotnikom i wszystkim pracującym Ogólnokrajowa Federacja Wolnych Związków Zawodowych!"</span>[7]<br /><br /> Jako warunek stworzenia takiej federacji postulowano min.: rozwiązanie CRZZ, wolny zjazd związków zawodowych, prawo zrzeszania się dla wszystkich organizacji i partii politycznych, zniesienie cenzury, wolność dla wszystkich więźniów politycznych, a w szczególności - powrót emigrantów, którzy opuścili Polskę po wydarzeniach w marcu 1968 r.<br /><br /> W tym samym numerze „Walki Klas" rzucone zostały osobno jeszcze dwa hasła: „Wolność dla Leszka Moczulskiego!" oraz „Umorzenie postępowania karnego przeciw członkom KSS-KOR". Opublikowano w nim również artykuł <span style="font-weight:bold;">Henryka Paszta</span> pt. „Kogo broni Kościół: robotników czy PZPR?", w którym czytamy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Episkopat w Polsce jest bezpośrednio kierowany przez Watykan. Apel kardynała Wyszyńskiego o powrót do pracy był inspirowany troską Watykanu, aby strajki w Polsce przypadkiem nie przeszkodziły przygotowaniom do konferencji bezpieczeństwa europejskiego władców świata. Jak wielkie złudzenia mają ci, którzy powiadają, że Kościół polityką się nie zajmuje"</span>[8].<br /><br /> Przytoczone hasła miały charakter demagogiczny, ale była to demagogia dobrze przemyślana i zmierzająca do wyraźnie określonego celu. Hasła, w rodzaju „przywrócenie praw wyrzuconym z pracy i uczelni", były obliczone na pozyskanie poparcia szerokich mas. Nie ukrywano jednak przy tym, że chodzi o zorganizowanie strajku powszechnego, który byłby podstawowym elementem w grze o władzę. Nie ukrywano też, że chodzi o wywołanie rewolty nie tylko w Polsce, ale również i w innych krajach socjalistycznych. Centralizacja „wolnych związków zawodowych" (która zresztą stała się podstawą organizacji „Solidarności") została wyraźnie uzasadniona koniecznością skutecznej walki z władzą. Wysunięto również postulat tworzenia wielu organizacji i partii politycznych.<br /><br /> Wszystkie te hasła stanowiły zmodyfikowaną i dostosowaną do aktualnych polskich warunków wersję omawianego programu trockistowskiego z 1957 r.<br /><br /> Trzeba też dodać, że Kościół katolicki w Polsce przedstawili trockiści niemal jako pas transmisyjny władz partyjno-państwowych do określonych środowisk społecznych.<br /><br /> W ciągu następnych kilkunastu miesięcy ekstremiści z „Solidarności" podchwycili wszystkie hasła wysunięte przez trockistowską „Walkę Klas" (której egzemplarze były sprzedawane w lokalach związku). Nie przeszkadzało to zresztą propagandystom „Solidarności", podobnie zresztą jak zachodnim, przedstawiać tych haseł i koncepcji jako całkowicie oryginalnych, niepowtarzalnych i wyrosłych na polskim specyficznym gruncie.<br /><br /> W kolejnym numerze „Walki Klas" z 28 grudnia 1980 r., po odsłonięciu pomnika ofiar wypadków grudniowych z 1970 r., opublikowano artykuł wstępny <span style="font-weight:bold;">Józefa Goldberga</span>, w którym czytamy min.:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Natomiast ogłoszone zostało prawdziwe »Przymierze Narodowe« wokół kierowniczej roli PZPR między biurokracją stalinowską, Episkopatem a frakcją Wałęsy w »Solidarności« oraz pewnymi sektorami opozycji. Wszystko się odbyło tak, jak gdyby podstawowym problemem była wspólnota wszystkich Polaków wokół tzw. odbudowy kraju, nie zaś walka o prawdziwą władzę klasy robotniczej, która toczy się już od sześciu miesięcy"</span>[9]<br /><br /> W tym samym numerze „Walki Klas" przedrukowano tekst ulotki <span style="font-weight:bold;">Międzynarodowej Młodej Gwardii</span> (hiszpańskiej sekcji Rewolucyjnej Międzynarodówki Młodzieży), w której czytamy m.in.:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Wałęsie, przedstawicielowi Świętego Przymierza Waszyngton-Moskwa-Watykan, nie udało się zdemobilizować polskich robotników nawet w obliczu wojskowych manewrów. Jego »kompromis historyczny« na rzecz ocalenia »kierowniczej roli partii« stalinowskiej jest nie do pogodzenia z socjalistycznymi interesami robotników"</span>[10].<br /><br /> Warto zaznaczyć, że również i ten numer „Walki Klas" był kolportowany w lokalach „Solidarności", w których równocześnie na ścianach wisiały krzyże i portrety papieża, co chyba najlepiej świadczy o cynizmie ideologicznym wielu przywódców tego związku.<br /><br /> W okresie kryzysu politycznego, wywołanego wypadkami w Bydgoszczy w marcu 1981 r., „Walka Klas" opublikowała następujące hasła: „Bydgoszcz: prowokacja przeciw »Solidarności«„ „Żadnej pomocy dla rządu pałkarzy!"; „Wolność dla politycznych"; „Ukaranie winnych represji"; „Rozwiązanie oddziałów MO, SB, ORMO"; „Uwaga Robotnicy! Przygotowuje się interwencja!!!"; „Natychmiastowy kongres MKZ-ów i MKR-ów!".<br /><br /> W tym samym numerze zamieszczono też „Oświadczenie RLRP", w którym czytamy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Wydarzenia w Bydgoszczy są jeszcze jednym dowodem: niezależne komitety klasy robotniczej, demokracja robotnicza, są nie do pogodzenia z władzą biurokracji. (...)<br /><br />Raz jeszcze bardzo szybki rozwój sytuacji, cała walka klasy robotniczej pokazały, że droga ciągłych negocjacji i coraz dalszych kompromisów za wszelką cenę stanowi niebywałe niebezpieczeństwo dla całego ruchu. Wzmacniając złudzenia co do możliwości pokojowego dialogu, co do możliwości wygranej metodą nacisku, rozbraja ona ruch klasowy wobec represji i szykujących się frontalnych ataków. (...)<br /><br />Dziś w obliczu tej sytuacji ponownie przed klasą robotniczą stoi problem kierownictwa ruchu i planu walki. (...)<br /><br />(...) Wzywamy do utworzenia Frontu Jedności o Rząd Odpowiedzialny przed Kongresem MKZ-ów i MKR-ów!"</span>[11]<br /><br /> Omawiany numer „Walki Klas" zawierał również, przedrukowany z Programu IV Międzynarodówki, rozdział dotyczący rad robotniczych, w którym czytamy m.in.:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Komitety Fabryczne są, jak powiedziano, elementem dwuwładzy w fabryce. Dlatego też ich istnienie jest możliwe jedynie w sytuacji rosnącego nacisku mas. (...)<br /><br />Rady mogą narodzić się jedynie tam, gdzie ruch masowy wchodzi w stadium jawnie rewolucyjne (...).<br /><br />Dlatego też z chwilą pojawienia się, stają się konkurentami i przeciwnikami władz lokalnych, a następnie samej władzy centralnej. O ile komitet fabryczny stwarza elementy dwuwładzy w fabryce, o tyle rady zapoczątkowują okres dwuwładzy w całym kraju"</span>[12].<br /><br /> Wymowa tego rodzaju haseł w okresie niebezpiecznego napięcia wywołanego wypadkami bydgoskimi była jednoznaczna. Jednak w tym czasie nie udało się jeszcze trockistom przekonać mas członkowskich „Solidarności", a nawet większości jego kierownictwa o konieczności konfrontacji i - mimo wysiłków trockistowskich agitatorów - nie doszło jednak do kompromisu, który wywołał zdecydowaną dezaprobatę ekstremistów (Karol Modzelewski ustąpił demonstracyjnie ze stanowiska rzecznika prasowego „Solidarności").<br /><br /> Trockiści włączyli się też na swój sposób do akcji przed IX Zjazdem PZPR - „Walka Klas" z 12 lipca 1981 r. opublikowała artykuł wstępny <span style="font-weight:bold;">Sergio Peiro</span>, w którym czytamy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Jeden z towarzyszy, działacz »Solidarności«, powiedział, że. MKZ-y nie przygotowują się na wypadek interwencji; potrzebna jest pilnie partia organizująca starcie z Kremlem. (...) Doszliśmy do wspólnego rozumienia problemu: jak silne by nie były wolne związki zawodowe, cały kryzys koncentruje się na kwestii kierownictwa ruchu; (...) nie chodzi o zorganizowanie współistnienia z, aparatem Kremla, czy też o jego zreformowanie, lecz o przygotowanie i zorganizowanie starcia z tym aparatem, o doprowadzenie do jego rozbicia na rzecz dalszego rozwoju rewolucji; (...)<br /><br />(...) Polska Sekcja IV Międzynarodówki ukierunkowuje ruch do politycznego zerwania z układami gdańskimi, do walki o władzę - o Rząd Odpowiedzialny przed Komitetami Fabrycznymi i MKZ-ami"</span>[13].<br /><br /> Fragmenty te świadczą wyraźnie o tym, że trockiści, nie ukrywając swych celów, stwierdzali jasno, że dążą do zerwania porozumienia narodowego, do konfrontacji i rozbicia aparatu władzy nie tylko w Polsce, ale również i w innych krajach socjalistycznych. Natomiast działacze, związani z KOR i innymi sprzymierzonymi z nim organizacjami, uważali, że otwarte występowanie pod trockistowskimi sztandarami i hasłami może odstraszyć wielu zwolenników - przede wszystkim tych o nastawieniu prawicowym, katolickim i narodowym, którzy mogą odnieść się do trockizmu niechętnie, a nawet wrogo. Zamiast więc portretów Trockiego i emblematów IV Międzynarodówki, wieszali w lokalach „Solidarności" emblematy katolicko-narodowe. Ale, oczywiście, dekoracje te nie przeszkodziły im czerpać wielu haseł z repertuaru IV Międzynarodówki, nie podając źródła swego „natchnienia". <br /><br /> Kolejny, główny etap oddziaływania trockistów na sytuację w naszym kraju rozpoczął się 13 września 1981 r., gdy do Polski przyjechał, z hiszpańskim paszportem na nazwisko Sanchez Vizar-Miguel, były student SGPiS, emigrant pomarcowy, a ostatnio jeden z redaktorów „Walki Klas", <span style="font-weight:bold;">Stefan Bekier</span>. Rozpoczął on bardzo ożywioną działalność - kontaktował się nie tylko z ekstremistami „Solidarności", ale również z pracownikami Radia i Telewizji, Polskiej Akademii Nauk, dużych zakładów pracy w Warszawie, na Śląsku i w Gorzowie Wielkopolskim. Ludzie uruchomieni przez Bekiera vel Sanchez Vizar-Miguela zabrali się energicznie do roboty: jedni do agitacji, drudzy do organizowania bojówek.<br /><br /> Po dwumiesięcznej działalności, 11 listopada 1981 r. Stefan Bekier został zatrzymany i wydalony z Polski. Okazało się, że miał on ze sobą elaborat zatytułowany: „Tezy do dyskusji działaczy ZSRR i krajów Europy Wschodniej o powrót do Lenina", w którym czytamy m.in.: <br /><br /><span style="font-style:italic;">„IV Międzynarodówka zwraca się do klasy robotniczej, do młodzieży, do działaczy i bojowników opozycji Robotniczej, związkowej i demokratycznej w ZSRR, Polsce, Czechosłowacji, na u Węgrzech, w Rumunii, w Bułgarii, w Albanii i w Jugosławii. Wzywa ich do wspólnego przygotowania nowego etapu starć rewolucyjnych jaki otworzyła polska rewolucja. <br /><br />IV Międzynarodówka zwołuje Konferencję, Działaczy ZSRR i Europy Wschodniej pod hasłem »powrót do Lenina«, świadoma, iż obecna sytuacją światowa stawia palący wymóg - zbudowania nowego kierownictwa rewolucyjnego (...).<br /><br />Polska rewolucja daje sygnał początku rewolucji europejskiej. (...)<br /><br />Propozycja programu minimum wyjścia z kryzysu, wokół którego walczy Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski (sekcja IV Międzynarodówki), koncentruję się na trzech punktach: Kontrola Robotnicza, Swobody Robotnicze i Demokratyczne, Niepodległość Polski.<br /><br />W oparciu o powyższy program minimum, IV Międzynarodówka wystąpiła (...) Jednolitego propozycją utworzenia Jednolitego Frontu o Rząd Odpowiedzialny przed Scentralizowanymi Radami Robotniczymi.<br /><br />W łonie »Solidarności«, w MKZ i radach robotniczych, samorządach IV Międzynarodówka walczy o organizowanie walnych zebrań fabrycznych i zakładowych (...)"</span>.[14]<br /><br /> „Powrót do Lenina" był więc dla trockistów równoznaczny z prowadzeniem działalności wywrotowej w krajach socjalistycznych pod starymi hasłami IV Międzynarodówki. Odrzucali przy tym wszelkie koncepcje jedności narodowej Polaków.<br /><br /> A więc chcieli w tym czasie rozpocząć konkretne przygotowania do przejmowania władzy w Polsce oraz przygotowania działań wywrotowych również w innych krajach socjalistycznych. I Zjazd „Solidarności" poszedł po linii propagowanej przez trockistów uchwalając „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej" oraz program, w którym znaleźć można wiele koncepcji zaczerpniętych z trockistowśkich dokumentów programowych. Toteż „Walka Klas" z 25 września 1981 r. w artykule pt. „Przerwanie okrążenia", tak oto pisała na ten temat:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„Po roku poszukiwań, bezpłodnego szamotania się i daremnych prób rozwiązania podstawowej sprzeczności między interesem klasy robotniczej i interesem rządzącej biurokracji w ramach Polski, w ramach narodowych, I Zjazd Delegatów NSZZ »Solidarność« podjął próbę wyjścia z błędnego koła, próbę przerwania okrążenia. »Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej« jest zaledwie pierwszym krokiem w tym kierunku. Wyznacza ono jednakże drogę, jedyną drogę, jaka istnieje (...). Innej drogi nie ma"</span>[15].<br /><br /> Szerokie masy członków NSZZ „Solidarność", w których imieniu (formalnie rzecz biorąc) uchwalono na zjeździe owo posłanie, nie miały najmniejszego pojęcia, kto faktycznie inspirował delegatów zjazdowych, ani też, jakie były dalekosiężne cele różnych manipulacji na zjeździe. Sprytni manipulatorzy nie ujawniali trockistowskich źródeł inspiracji, z całym cynizmem natomiast posługiwali się różnymi hasłami i emblematami religijnymi i narodowymi, publikując zarazem w swoich wydawnictwach takie artykuły, jak „Niezależność od państwa, PZPR, od... Kościoła", w którym czytamy:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„W naszej powojennej historii Kościół zawsze prowadził zręczniejszą politykę od PZPR. Kilkoma efektownymi pociągnięciami wcielił się w rolę formacji opozycyjnej. Ludzie, którzy nie mieli lepszego pomysłu na wyrażenie protestu przeciwko reżimowi... chodzili po prostu do kościoła. (...)<br /><br />Gdy nastały sierpniowe dni - Kościół zameldował się pod bramami Stoczni jako pierwszy. Było duchowieństwo, byli ludzie z KIK, a nawet z PAX. Obok znaczków i całej symboliki »Solidarności« zaczęły pojawiać się krzyże. (...) Papież kreował się na obrońcę i symbol robotniczego protestu. W końcu stało się tak, że każde spotkanie »Solidarności« zaczynało się mszą. I diabli wiedzą, co w tych spotkaniach było częścią oficjalną, a co artystyczną. (...)<br /><br />Uwalniając nasz Związek od wszystkich zależności, uwolnijmy go również od Kościoła"</span> [16].<br /><br /> Ten obszerny cytat pozwala się zorientować, że trockiści są równie wrogo nastawieni do PZPR jak i do Kościoła katolickiego. W świetle tego można zrozumieć, jak głęboko cyniczni byli ci manipulatorzy z KOR i pokrewnych mu organizacji, którzy - głosząc trockistowskie hasła i narzucając je związkowi jako program - potrafili równocześnie z całą obłudą posługiwać się symbolami religijnymi jako swoistą dekoracją, która miała przyciągać naiwnych ludzi.<br /><br /> Trockistowscy działacze zdawali sobie doskonale sprawę ze skutków proponowanych przez nich działań. W omawianym, zjazdowym numerze „Walki Klas" zamieszczono też artykuł „Wykreślić - i co dalej?", w którym m. in. stwierdzono:<br /><br /> <span style="font-style:italic;">„Podczas pierwszej części obrad I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ »Solidarność« reprezentant Gdańska, J. Sobieszak, zaproponował wykreślenie z Preambuły Statutu ustępu o przewodniej roli partii. Uważamy, że ta propozycja jest ze wszech miar słuszna, chcielibyśmy jednak zwrócić uwagę na konsekwencje podobnego kroku. (...)<br /><br />(...) Po prostu prawa rewolucji i wszelkich (przewrotów społecznych są jednakie. Nikt nie oddaje władzy dobrowolnie. Trzeba ją odebrać siłą lub zrezygnować z dochodzenia swoich praw. (...) <br /><br />(...) Gdyby propozycja ta została przyjęta, wówczas ulega zasadniczej zmianie sytuacja Związku. Równa się to wypowiedzeniu wojny »Solidarności« przez PZPR i natychmiastowe przygotowanie do obrony jest nieodzowne. (...) Statutowe ograniczenie uzależnienia od PZPR zostanie usunięte i tym samym »Solidarność« stanie wobec istniejącej konstelacji przeróżnych nurtów i prądów politycznych płynących w łonie Związku. (...)<br /><br />Zapewne najbliższe lata będą bardzo trudnym okresem dla Polski. Można się spodziewać wszystkiego: inwazji wojsk radzieckich i sprowokowanej wojny domowej, dogłębnie ciężkiego kryzysu gospodarczego. (...) Dlatego dzisiaj musimy być mądrzejsi i nie dopuścić do sabotażu i prowokacji. Podzieleni politycznie, łączymy się we wspólnej walce pod sztandarem »Solidarności«</span>[17].<br /><br /> Trockiści poczuli się więc już tak silni w „Solidarności", że wystąpili wobec zjazdu z całkiem jasnymi koncepcjami konfrontacji nie ukrywając nawet ewentualnych konsekwencji przyjęcia przez związek zalecanych przez nich postulatów. Mafijno-kamuflażowa taktyka, stosowana do zjazdu przez KOR, stała się już niepotrzebna - i to chyba zadecydowało o samorozwiązaniu się KOR, o czym ogłoszono podczas obrad I Zjazdu „Solidarności".<br /><br /> Jakiekolwiek wątpliwości co do działalności trockistów i ich wpływu na „Solidarność" ostatecznie rozwiewa inny artykuł opublikowany w tym samym zjazdowym numerze "Walki Klas", pióra <span style="font-weight:bold;">Marka Kantora</span>, pt. „Walka o władzę robotniczą = prowokacja?". Czytamy w nim:<br /><br /> <span style="font-style:italic;">„W czasie pierwszej tury Zjazdu »Solidarności« kilku działaczy i delegatów sprzedawało w kuluarach »Walkę Klas« i rozdawało odezwą RLRP na rzecz Frontu Jedności o Rząd Odpowiedzialny przed Radami Robotniczymi. Ktoś z Prezydium powiedział do mikrofonu, że... to prowokacja!! Demokracji robotniczej w »Solidarności« nie zbuduje się nigdy tolerując podobne metody (...). »Walka Klas« i polityka RLRP jest znana od Sierpnia w coraz szerszych kręgach »Solidarności«. Jest masowo czytana i dyskutowana. Jej propozycje zwłaszcza walka o obalenie władzy stalinizmu i o władzę Rad Robotniczych, zyskują jej coraz więcej zwolenników. A także wrogów. (...) Ale gdy niektórzy przywódcy frakcji Wałęsy, a nawet i KOR usiłują uniknąć jawnej, otwartej konfrontacji politycznej z IV Międzynarodówką, rzucając oszczerstwo na temat »prowokacji«, to wówczas sprawa dla robotników »Solidarności« staje się niezmiernie poważna. (...) Nie pozwolimy, by próbowano - na domiar właśnie stalinowskimi metodami - odebrać wolność słowa tym, którzy odrzucają politykę »dialogu« z władzą i walczą o zbudowanie robotniczej partii rewolucyjnej"</span>[18].<br /><br /> Szerokie rzesze członków „Solidarności" nie miały, oczywiście, pojęcia o tym, kto faktycznie inspirował decydującą część „wtajemniczonych" delegatów zjazdowych, którzy uchwalali zarówno „posłanie" jak i program związku.<br /><br /> W kilka tygodni po zjeździe „Solidarności" zarysowała się znowu szansa uspokojenia. Doszło nawet do rozmowy między generałem Jaruzelskim, prymasem Glempem i przewodniczącym „Solidarności" Wałęsą. Rozmowy te i w ogóle możliwość uspokojenia, jak się okazało, zaniepokoiły trockistów, którzy zareagowali szybko.<br /><br /> 3 grudnia 1981 r. obywatel hiszpański, <span style="font-weight:bold;">Franco Rabell Jose Luis</span>, przywiózł do Polski uchwałę programową III Konferencji Rewolucyjnej Ligi Robotniczej Polski, sekcji IV Międzynarodówki. Czytamy w niej:<br /><br /><span style="font-style:italic;">„I Zjazd »Solidarności« był decydującym zwrotem w rozwoju rewolucji politycznej od sierpnia 80. (...) III Konferencja RLRP oświadcza otwarcie wobec całej klasy robotniczej i narodu uciskanego: starcie jest na dziś, nie na jutro. Trzeba się doń przygotować świadomie i otwarcie. (...)<br /><br />Starcie w Polsce będzie zatem pierwszą wielką bitwą rewolucji europejskiej, która dojrzewa na całym kontynencie w przyspieszonym tempie. (...) To pierwsze starcie otworzy nowy historyczny etap wielkich wstrząsów społecznych w Europie, konwulsyjnych kryzysów politycznych, wojen domowych, i rewolucji. (...)<br /><br />Nie jest już możliwe jakiekolwiek współżycie »Solidarności« z władzą PZPR. »Solidarność« musi zmienić program walki i kierownictwo przeciwstawić- się polityce »jedności z władzami, zakrawającej coraz bardziej na zdradę, przejąć w pełni inicjatywę polityczną i doprowadzić do końca zapoczątkowany na zjeździe gdańskim zwrot. Tak, aby przygotować się do obalenia PZPR i przejęcia władzy państwowej przez ludzi pracy, przez Rady Robotnicze. Żaden przywódca »Solidarności« nie może uczestniczyć lub też kryć w jakiejkolwiek formie »frontu porozumienia narodowego«, tj. »frontu ocalenia PZPR«. (...) Rewolucyjna Liga Robotnicza Polski wzywa wszystkich ludzi pracy, wszystkie radykalne prądy, działaczy KPN, którzy od zjazdu »Solidarności« usiłują, przeciwstawić się próbom wmontowania »Solidarności« do »porozumienia narodowego« z PZPR: przygotujmy razem, w otwartej, braterskiej walce politycznej, wspólnie z IV Międzynarodówką, Otwarty Kongres Założeniowy RRPP (Rewolucyjnej Robotniczej Partii Polski), wyjaśnijmy wspólnie program takiej partii i metody zorganizowania zwycięskiej rewolucji politycznej w Polsce, w ZSRR i w całej Europie Wschodniej; program walki o Socjalistyczne Stany Zjednoczone Europy."</span>[19]<br /><br /> Trockiści tak już widocznie byli pewni zwycięstwa, że 3-punktowy „Program minimum wyjścia z kryzysu" przedstawiali jako swój program rządowy. Program ten stanowił uderzenie w system naszych sojuszów, w wewnętrzny system bezpieczeństwa oraz w gospodarkę, a wszystko pod hasłami skrajnie lewackimi, zaczerpniętymi z repertuaru IV Międzynarodówki.<br /><br /> Przytoczone fragmenty uchwały program programowej III Konferencji RLRP pozwalają zorientować się, że dokument ten miał charakter instrukcji dotyczącej przygotowania trockistowskiej rewolty w Polsce, która miała posłużyć jako materiał wybuchowy do wysadzenia w powietrze systemu państw socjalistycznych. Już 3 grudnia 1981r. instrukcję tę zaczęto realizować w trakcie narady centralnego kierownictwa „Solidarności" - Prezydium KK i przewodniczących regionów. Lech Wałęsa zapytany o Front Porozumienia Narodowego stwierdził: „Decyzja jest na nie. Nie ma porozumienia, bo nie ma z kim się porozumieć". Podczas tych narad tendencje konfrontacyjne wzięły górę - co stanowiło zresztą pewne zaskoczenie dla szerokich rzesz społeczeństwa, które nie orientowały się, kto faktycznie od pewnego czasu inspirował głównych prowodyrów ekstremy „Solidarności".<br /><br /> W następnych dniach w poszczególnych regionach przystąpiono do działań zalecanych przez trockistowską instrukcję. W dniach 5 i 6 grudnia 1981 r. obradowało II Walne Zebranie Delegatów Regionu „Mazowsze" NSZZ „Solidarność", które podjęło uchwałę określającą tryb i zasady tworzenia tzw. „straży robotniczej", która miała się stać quasi-militarną strukturą w ręku kierownictwa związku. 7 grudnia 1981 r. odbywały się obrady Zarządu Regionu Dolny Śląsk we Wrocławiu. Podczas nich padły następujące stwierdzenia:<br /><br /> <span style="font-style:italic;">„Strajk powszechny bezterminowy po prostu oznacza, innymi słowy, powstanie narodowe bezkrwawe i oznacza po prostu, że władza przestaje istnieć. (...)<br /><br /> Instrukcja brzmi pięknie, ale podstawowa teza zasadza się na jakimś takim pobożnym życzeniu, że będzie to ogólnonarodowe powstanie bezkrwawe; natomiast ja jestem głęboko przekonany, że część aparatu wojskowo-milicyjnego będzie do nas strzelać w momencie, kiedy do tego strajku przystąpimy: (...)<br /><br />Ja mam na to jedną odpowiedź, że nasze oczekiwania są takie, że jak część tego aparatu będzie strzelać, to inna część aparatu będzie strzelać do tych strzelających. I to się na tym opiera. (...)<br /><br />W strajku generalnym spisujemy nową umowę, jaką w sierpniu żeśmy spisali. (...) Przestaje dla nas istnieć partia i powołujemy rząd tymczasowy do czasu wolnych wyborów do Sejmu. Innego wyjścia nie ma. (...) Umowa gdańska jest dzisiaj dokumentem historycznym, z którego niewiele mamy pożytku. (...) I my się będziemy domagali twardych postulatów politycznych"</span>[20].<br /><br /> W trakcie tych obrad omawiano sprawy przejmowania przez władze wyłonione przez „Solidarność" kluczowych dziedzin życia (jak np. sieć łączności), wspominano o zabezpieczeniu przez chłopów żywności przed rekwizycją, wspominano też o konieczności konsultacji z zachodnimi ekspertami.<br /><br /> W dniach 11 i 12 grudnia 1981 r. w Gdańsku obradowała Krajowa Komisja „Solidarności", obrady te toczyły się w podobnym duchu jak w Radomiu i Wrocławiu. Planowane na 17 grudnia 1981 r. demonstracje uliczne miały - według planów ekstremistów - przerodzić się w zamieszki na wielką skalę, a nawet w coś w rodzaju powstania, którego skutki mogły być nieobliczalne.<br /><br /> Wprowadzenie 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego i internowanie decydującej części czołowego aktywu nie tylko „Solidarności", ale również i wielu organizacji opozycji politycznej, zapobiegło realizacji opisanego scenariusza.<br /><br /> Nie należy się jednak łudzić, że ludzie tacy, jak trockiści - twardzi i zdecydowani na wszystko, którzy w dodatku włożyli tyle pracy w organizację przygotowań do realizacji swych planów w Polsce (a także i w innych krajach socjalistycznych) - łatwo zrezygnują ze swych zamiarów. Mogą tylko, co najwyżej, czekać na następną odpowiednią okazję, podobnie zresztą, jak czekali po klęsce w 1968 r.<br /><br />Józef Kossecki<br /><br />---------------------------------------------<br /><br />[3] Por.: „Szerszeń" czerwiec 1980, nr 14.<br /><br />[4] Sytuacja wymaga nowej robotniczej alternatywy, „Walka klas", sierpień 1980, nr 17.<br /><br />[5] Strajki w Polsce i ZSRR. Jak walczyć o prawa i niezależność klasy robotniczej, „Walka Klas", sierpień 1980, nr 17.<br /><br />[6] Front Jedności o Rząd Odpowiedzialny przed Radami Robotniczymi, „Walka Klas", 29 października 1980, nr 19.<br /><br />[7] Apel, „Walka Klas" 29 października 1980, nr 19.<br /><br />[8] H. Paszt, Kogo broni Kościół: robotników czy PZPR?, „Walka Klas", 29 października 1980, nr 19.<br /><br />[9] „Walka Klas", 28 grudnia 1980, nr 21.<br /><br />[10] Komisje Robotnicze z Wolnymi Związkami w Polsce, „Walka Klas", 28 grudnia 1980, nr 21<br /><br />[11] „Walka Klas" 25 marca 1981, nr 23.<br /><br />[12] Tamże.<br /><br />[13] Sergio Peiro, Nowy etap w budowie Partii Rewolucji Politycznej, „Walka Klas" 12 lipca 1981, nr 25.<br /><br />[14] Tezy do dyskusji działaczy ZSRR i krajów Europy Wschodniej o powrót do Lenina, 1981 r. Maszynopis powielany.<br /><br />[15] Z. Wolski, Przerwanie okrążenia, „Walka Klas" 25 września 1981, nr 26.<br /><br />[16] B. Wilk, Niezależność od państwa, PZPR, od... Kościoła, „Walka Klas" 25 września 1981, nr 26.<br /><br />[17] Z. Maciejewski, Wykreślić - i co dalej?, „Walka Klas" 25 września 1981, nr 26.<br /><br />[18] M. Kantor, Walka o władzą robotniczą = prowokacja?, „Walka Klas" 25 września 1981 nr 26.<br /><br />[19] Uchwala programowa III Konferencji Rewolucyjnej Ligi Robotniczej Polski, sekcji IV, Międzynarodówki - I konferencji w kraju. 1981 r. Maszynopis powielany.<br /><br />[20] Cyt. wg: O co im naprawdę chodziło?... a dalej niech będzie co chce, „Trybuna Ludu" 3 marca 1982.Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-67817532581604747372012-03-23T07:20:00.004-07:002012-03-23T07:41:41.980-07:00Regionalizacja - instrument likwidacji państw narodowych<span style="font-weight:bold;">Daniel Kaparuk</span><br /><br /><br /><br />Okrągły stół, przemiany ustrojowe, pierwsze „wolne” wybory. Następnie reformy: służby zdrowia, systemu ubezpieczeń społecznych (reforma emerytalna), szkolnictwa i systemu nauki. Można dalej sarkastycznie wymieniać efekty sterowania państwem polskim, m.in. lansowanie „poprawności” światopoglądowej Polaków, prywatyzacja i mnóstwo innych... Ku czemu docelowo zmierzają zmiany, które przychodzi nam obserwować w rzeczywistości? Wniosek jest jednoznaczny – ku likwidacji państw narodowych<br /><br />Fakt, że Polska poddawana jest naciskom regionalistów, ujawnił się przy okazji reformy samorządowej w 1998 r. Likwidacja 49 ówczesnych województw i zastąpienie ich 16 wielkimi w dużej mierze było skutkiem ulegania płynącej z Brukseli tendencji. Polska jako państwo unitarne i jednorodne nie ma silnych tendencji separatyzmów regionalnych, choć widać już formy ich rozbudzania. Próby ożywienia separatyzmów pojawiły się na Pomorzu w odniesieniu do Kaszubów, w województwie śląskim w postaci Ruchu Autonomii Śląska. <br /><br /><span style="font-weight:bold;">Czym jest sama idea regionalizmu?</span> <br /><br />Jest to ideologia, której zasadniczym celem jest podważenie idei państwa narodowego. Państwo narodowe, według koncepcji zachodnioeuropejskiej, jest instytucją mającą na celu organizację życia zbiorowego narodów, narzędziem w rękach narodów. Regionaliści głoszą tezę, że państwo narodowe jest nie tyle instytucją będącą narzędziem realizacji celów poszczególnych narodów, ile instytucją zniewalającą te narody, narodowości i jednostki. Posługując się hasłami wolnościowymi, regionaliści głoszą postulat „wyzwolenia” ludzi spod ucisku państwa narodowego. Ma to się dokonać poprzez zbuntowanie obywateli przeciwko własnym państwom. Bunt przeciw własnym państwom związany jest ściśle z propagowaniem innej niż narodowa świadomości – obywatelskiej, regionalnej, etnicznej, kulturowej. W tym celu najbardziej znaczące zadanie otrzymują narodowości zamieszkujące poszczególne państwa narodowe. We Francji to Bretończycy, Alzatczycy, Baskowie. W Hiszpanii to Katalończycy, w Wielkiej Brytanii Szkoci, Walijczycy, Irlandczycy, w Polsce np. Ślązacy, Kaszubi. <br /><br />Regionaliści dążą więc do zbuntowania narodów lub wspólnot etnicznych, które nie mają w tej chwili własnych państw, przeciwko państwom, w których zamieszkują. W myśl zasady, że mniejszym organem państwowym łatwiej sterować i sprawować nad nim „władzę niewidzialną ręką”.<br /><br />Czołowy ideolog regionalizmu Szwajcar <span style="font-weight:bold;">Denis de Rougemont</span> pisał, że <br /><br /><span style="font-style:italic;">"przeszkodą dla powstania jakiegokolwiek związku łączącego Europę, a więc powstania wszelkiej unii federalnej jest niewątpliwie państwo narodowe (...) Wierzę</span> – pisał – <span style="font-style:italic;">w konieczność dekompozycji naszych państw narodowych. Albo raczej w konieczność ich odrzucenia, zdemistykowania ich sakralności; ich granice powinny być przepuszczalne jak sito, te granice na ziemi, pod ziemią i w powietrzu powinny być zakwestionowane i przy każdej okazji należy wykazywać, że są absurdalne"</span> <br /><br />[List otwarty do Europejczyków, Warszawa 1995.]. <br /><br />Ponadto, co znamienne, Rougemont uważał, że <br /><br /><span style="font-style:italic;">"przejście od narodu do regionu będzie podstawowym zjawiskiem dla Europy końca XX wieku."</span><br /> <br />Wizje te podzielali także ojcowie zjednoczonej Europy, m.in. <span style="font-weight:bold;">Jean Monnet</span>, który kierował się ideą, że <br /><br /><span style="font-style:italic;">"koncepcja zjednoczonej Europy (wiedzie) poprzez ograniczanie suwerenności narodowej na wybranych wąskich odcinkach życia narodowego."</span><br /> <br />Odmienną koncepcję lansował <span style="font-weight:bold;">De Gaulle</span>, który chyba najwcześniej dostrzegł niebezpieczeństwo regionalizmu. Stał na stanowisku, że Europa może być jednoczona tylko jako konfederacja suwerennych państw narodowych. Wspólnota taka mogłaby mieć pewne cechy ponadnarodowe, ale odrzucał z góry jakiekolwiek pomysły, by rozbudowywane instytucje europejskie uzyskiwały coraz większe kompetencje kosztem suwerenności poszczególnych państw.<br /><br />Regionaliści starają się na każdym etapie integracji (najpierw w ramach EWG, a potem UE) wzmacniać swoją koncepcję poprzez tworzenie instytucji zajmujących się popieraniem regionalizacji, jak i tworzeniem dokumentów prawnych nadających regionom coraz większy status. Za przykład służyć mogą niemieckie landy, które są wyposażone w szerokie kompetencje przez rząd federalny, mają swoje przedstawicielstwa we Wspólnotach, uczestniczą w debatach kształtujących politykę w tych dziedzinach, które dotyczą spraw regionalnych. Kluczową instytucją realizującą ideę regionalizacji jest utworzony w 1994r. Komitet Regionów, którego oficjalnym zadaniem jest koordynacja polityki regionalnej i zacieranie różnic pomiędzy poszczególnymi regionami. W istocie Komitet Regionów zajmuje się kreowaniem regionalizacji na wzór niemiecki. Jego rangę podniósł Traktat Amsterdamski. <br /><br />Lansowanie idei federalistycznej Europy, w której podstawową jednostką będzie nie państwo narodowe, tylko region, służy dalekosiężnym celom polityki niemieckiej, polegającym na wykorzystaniu różnorodności etnicznej, językowej i kulturowej Europy w celu rozbicia silniejszych struktur politycznych i zaprowadzenia na całym kontynencie ładu prawnego, będącego odwzorowaniem struktury obowiązującej w Niemczech (bizantynizmu).<br /><br />Propagowaniem idei Europy Regionów zajmuje się co najmniej kilkanaście założonych przez Niemców instytucji, które zasilane są finansowo przez państwo niemieckie i Unię Europejską. Do najważniejszych należą: Foedeealische Union Europaischer Volksgruppen, Ostsee Akademie (Akademia Bałtycka), International Institut fűr Nation-alitatenrecht und Regionalismus (INTEREG). Program tych instytucji jest sformułowany jasno – chodzi o budowę Europy Federalnej, w której podstawową jednostką będzie nie państwo narodowe, lecz region autonomiczny. Do czołowych postaci tak rozumianej polityki niemieckiej należą: Stefan Troesbt, Kurt Hamer, Philippe Bismarck czy też Erika Steinbach (przewodnicząca Związku Wypędzonych). <br /><br />Jak to działa? Na konferencje organizowane przez ww. instytucje zapraszane są osoby reprezentujące grupy mniejszościowe z całej Europy. Wymienić można kilka, przykładowo: Unia Słoweńska, Komitet Akcji Regionalnej Bretanii. Z Polski w centrum zainteresowania federalistów są takie organizacje jak Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie czy Federacja Górnego Śląska. <br /><br />W Polsce propagowaniem idei regionalnej zajmuje się najdłużej i najbardziej zaciekle środowisko gdańskich liberałów, które tworzyło przez pewien czas Kongres Liberalno-Demokratyczny. Już w latach 90. ubiegłego wieku w wydawanym przez to środowisko periodyku „Przegląd Polityczny” zaczęły się pojawiać artykuły kwestionujące rolę państw narodowych i gloryfikujące regionalizm. <span style="font-weight:bold;">Donald Tusk</span> już w 1995 r. nawoływał do „buntu prowincji”, pisząc: <br /><br /><span style="font-style:italic;">"Polacy nadal myślą w kategoriach państwa scentralizowanego i unitarnego, a każda próba dyskusji nad zmianą ustrojową traktowana jest przez wielu jak zamach na jedność państwową. O ile w jakimś stopniu aprobowana jest prywatyzacja i samorząd gminny, o tyle nieufność, szczególnie wśród elit politycznych, budzi idea regionalizacji."</span> <br /><br />Warto zauważyć, że doktryna gdańskich liberałów jest zgodna z dominującym w tej chwili nurtem ideologii liberalnej czy nawet konserwatywno-liberalnej. Wysunąć można zatem wniosek, że liberałowie uznali, że cel uświęca środki – zniszczenie państw narodowych jest najważniejsze, nawet w przymierzu ze skrajnym biurokratyzmem brukselskim. <br /><br />Obecnie odnajdujemy ślady zaszczepienia tendencji regionalizmu m.in. wśród środowisk kaszubskich. W uchwale z XV Walnego Zjazdu Delegatów Związku Kaszubsko-Pomorskiego z dn. 1.12.2001 r. czytamy:<br /> <br /><span style="font-style:italic;">"Mając świadomość szans i trudności, jakie niesie ze sobą proces integracji Polski z Unią Europejską, Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie popiera ideę zjednoczonej Europy, opartej na podmiotowości regionów (...). Ważne jest, aby nasi przedstawiciele reprezentowali społeczność zrzeszoną w instytucjach unijnych, strzegących praw mniejszości narodowych i grup etnicznych. W tym celu wskazana jest bliska współpraca z innymi grupami etniczno-regionalnymi – zwłaszcza z Fryzami i Żmudzinami – oraz z Federacyjną Unią Europejską Grup Etnicznych."</span><br /> <br />Biorąc pod uwagę polską tradycję oraz polskie interesy narodowe, bliżej nam powinno być do Europy Suwerennych Państw niż do Europy Regionów. Regionaliści starają się jednakże kreować separatyzmy, rozbudzać "patriotyzm lokalny", a to poprzez popieranie wszelkich mniejszości narodowych czy też kampanię na rzecz osłabienia poczucia jednolitości narodu polskiego. W polskim przypadku szczególnie ważny jest kontekst niemiecki. Nie można prowadzić polityki rozmywania integralności terytorialnej kraju np. poprzez uczestnictwo w rozbudowie na granicy zachodniej tzw. euroregionów, nie biorąc pod uwagę dalekosiężnych celów polityki niemieckiej. Doktryna prawna Niemiec opiera się nadal na zapisie o istnieniu Rzeszy w granicach z 1937 r., na nieuznawaniu uchwał Konferencji Poczdamskiej. W tej sytuacji zgoda na utworzenie na zachodniej granicy euroregionów jest fundamentalnym błędem i etapem realizacji niemieckich planów na Wschodzie.<br /><br />Daniel KaparukKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-1741008224362993972012-03-22T08:52:00.031-07:002012-03-26T16:02:48.398-07:00Niszczenie nauki polskiej cz. 2<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki<br /><br />Okres stalinowski cz. 2</span><br /><br /><br />Akcja tzw. upartyjniania nauki oznaczała w praktyce niszczenie dużej części dorobku nauki polskiej oraz odcinanie naszych badaczy od kontaktu z nauką światową. Na gruzach polskich nauk humanistycznych starano się budować pseudonaukę, reklamowaną jako nowa rzekomo marksistowska nauka, pomijając przy tym dorobek tych marksistów, którzy byli „wyklęci” przez Stalina - przede wszystkim zaś dorobek Lwa Trockiego i jego zwolenników.<br /><br />Przełomowe znaczenie miał I Kongres Nauki Polskiej w lecie 1951 r., który zlikwidował Polską Akademię Umiejętności i Towarzystwo Naukowe Warszawskie oraz zalecił przyjęcie marksizmu-leninizmu jako podstawy metodologii wszelkich badań naukowych.<br /><br />Zadaniem zreformowanego w 1949 r. systemu studiów miało być zaszczepienie młodzieży tzw. naukowego światopoglądu, będącego wytworem stosowania zasad marksizmu-leninizmu we wszystkich dziedzinach myśli. Nauka miała stanowić tylko odcinek „frontu ideologicznego”.<br /><br />Kluczową pozycją „frontu walki o nowy światopogląd” stała się filozofia. Andriej Żdanow stwierdził wyraźnie:<br /><br />„Powstanie marksizmu było prawdziwym odkryciem, rewolucją w filozofii. (...) Marks i Engels stworzyli nową filozofię, jakościowo różną od wszystkich poprzednich, choćby nawet postępowych systemów filozoficznych”13.<br /><br />Główny na terenie Polski w okresie stalinowskim urzędowy filozof Adam Schaff (który przed wojną był działaczem kominternowskim odbywając równocześnie aplikację adwokacką, zaś powołanie do pracy naukowej poczuł w czasie wojny w ZSRR) stwierdził:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjB62oSqqin94jChagrkCevkx7U0UwaUkb0UpqiebuBXghyphenhyphenMhyphenhyphen3gOMLVGdRdnaiL0TvW7rAvxxHtQP8kiKtTk6uoWww5QKJGytRyBFXeZqgYaUplKKUsoAZpcgwhI9U9oflMzPxbgI68o/s1600/schaff2.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 203px; height: 300px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjB62oSqqin94jChagrkCevkx7U0UwaUkb0UpqiebuBXghyphenhyphenMhyphenhyphen3gOMLVGdRdnaiL0TvW7rAvxxHtQP8kiKtTk6uoWww5QKJGytRyBFXeZqgYaUplKKUsoAZpcgwhI9U9oflMzPxbgI68o/s400/schaff2.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5722757275332897426" /></a>„Filozofia jako pogląd na świat, jest odbiciem interesów tej klasy społecznej, która jest jej nosicielką. (...) Dlatego też filozofia klas posiadających - a taką była cała filozofia prócz marksizmu - nie może być całkowicie naukowa, posiada mniej lub bardziej wyraźny charakter spekulatywny. Dlatego dopiero filozofia marksistowska mogła stworzyć i stworzyła konsekwentnie naukowy pogląd na świat”14.<br /><br />Naukowcy, którzy nie odpowiadali oficjalnej wykładni filozofii marksistowskiej, byli zwalczani. Przede wszystkim zaś rozpoczęto walkę z przedstawicielami lwowsko - warszawskiej szkoły filozoficznej; prowadzili ją - oprócz Adama Schaffa<br /><br /><span style="font-size:85%;"><span style="font-weight:bold;">Adam Schaff (1913-2006)</span></span><br /><br />- Bronisław Baczko (który przedtem był politrukiem w wojsku), Henryk Holland (były ochotnik Armii Czerwonej), Leszek Kołakowski (który do IKKN przyszedł z aparatu organizacji młodzieżowej) i inni. Zaatakowano w sposób prymitywny twórcę szkoły lwowsko-warszawskiej Kazimierza Twardowskiego. H. Holland stwierdził wręcz, że K. Twardowski to „obskurant filozoficzny i fideista, zalatujący zakrystią”, zaś „w idealizmie i fideizmie Twardowskiego mamy do czynienia z «żebraczą zupką» eklektyzmu”. Gdy zaś profesor Tadeusz Kotarbiński próbował bronić swego mistrza, redakcja „Myśli Filozoficznej” stanęła zdecydowanie po stronie Hollanda15.<br /><br />Dostało się zresztą również samemu T. Kotarbińskiemu. W 1951 r. pod patronatem Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR została wydana książka B. Baczki pt. „O poglądach filozoficznych i społeczno-politycznych Tadeusza Kotarbińskiego”, czytamy w niej m. in.:<br /><br />„(...) Przed wojną, z punktu widzenia takiej indywidualistyczno-elitarnej koncepcji etycznej, krzywdzoną mniejszością byli zapewne prześladowani przez faszyzm ludzie postępu. Dziś zaś - z punktu widzenia tego samego abstrakcyjnego stanowiska "pokrzywdzonymi" mogą się okazać "prześladowani" przez władzę ludową ludzie uprawiający dywersyjną, wrogą naszej ojczyźnie robotę. Nie chcemy twierdzić, że taka właśnie interpretacja leży w intencjach prof. Kotarbińskiego lub że poglądami swymi chce uzasadnić tego rodzaju interpretację - mamy głęboką nadzieję, że tak nie jest. Ale obiektywnie, niezależnie od intencji, taka koncepcja etyczna pozostawia pole dla takiej właśnie interpretacji, obiektywnie może ona być wykorzystana dla usprawiedliwienia swej działalności przez ludzi, którzy cynicznie depczą wszelkie normy moralne, którzy zdradzili swój naród, swoją ojczyznę, walcząc przeciwko władzy ludowej i nie przebierając w środkach w tej walce”16.<br /><br />Powyższy tekst trudno traktować jako polemikę, nie tylko naukową ale nawet polityczną, stał on już właściwie na pograniczu donosu policyjnego - przecież w tym właśnie czasie odbywały się procesy niewinnych ludzi, oskarżanych właśnie o to, że walczą przeciwko władzy ludowej, w których zapadały surowe wyroki.<br /><br />T. Kotarbiński próbował polemizować z B. Baczką, ale „Myśl Filozoficzna” zgromiła go za „burżuazyjny liberalizm”, zarzucając mu, że „uparcie nie chce zostać marksistą i komunistą”.<br />Kolejnym przedstawicielem szkoły lwowsko-warszawskiej, wybitnym polskim filozofem Kazimierzem Ajdukiewiczem, zajął się sam Adam Schaff, zarzucając mu, że nie chce zrozumieć i przyswoić sobie marksizmu oraz stwierdzając, że:<br /><br />„Podział na filozofię marksistowską i niemarksistowską jest w naszej epoce najgłębszym, najistotniejszym, logicznie najpierwotniejszym podziałem w zakresie filozofii współczesnej. Podział ten jest współczesną formą podziału filozofów na ścierające się obozy materializmu i idealizmu.(...) Reakcją burżuazji na materializm dialektyczny i rewolucyjny ruch robotniczy jest wzmocnienie i forsownie idealizmu w różnych jego postaciach. (...) od otwartego obskurantyzmu religianckiego do wyrafinowanych, zakamuflowanych form idealizmu w postaci filozofii semantycznej. Cel i funkcja społeczna pozostają te same - przeciwko marksizmowi, przeciwko klasie robotniczej, w obronie ideologii burżuazyjnej”17.<br /><br />A. Schaff stwierdził, że filozofia Ajdukiewicza jest idealistyczna, nienaukowa, a on sam jest przedstawicielem szkoły, do której należą „idealista” Twardowski, „religiant” Łukasiewicz, a także „faszysta i rasista” Leśniewski. Wtórował swemu nauczycielowi Leszek Kołakowski, który określił dorobek K. Ajdukiewicza mianem „filozofii nieinterwencji, znieczulającej religię na krytykę naukową, rozbrajającej wobec zabobonu i ciemnoty”18.<br /><br />Krytyką najwybitniejszego polskiego historyka filozofii Władysława Tatarkiewicza, zajął się Tadeusz Kroński, stwierdzając:<br /><br />„W rzeczywistości rozwój (filozofii) posiada dwa okresy: do Marksa i od Marksa. (...) Nierozumienie przełomowego charakteru filozofii marksistowskiej pociąga za sobą nieuchronne wykrzywienie całego rozwoju filozofii. (...) Każdy historyk filozofii jest (...) filozofem - materialistą lub idealistą. A więc: albo, wychodząc dziś z przesłanek materializmu dialektycznego, daje nam taką wizję przeszłości, która odpowiada prawdzie, albo wychodząc z pozycji idealistycznych daje wizję fałszywą”19.<br /><br />Kroński sformułował tu wyraźnie swoiste kryterium prawdy naukowej, według którego o prawdzie lub fałszu dzieł naukowych decyduje to z jakich pozycji wychodzi ich autor.<br />Upowszechnienie tego rodzaju kryterium prawdy musiało prowadzić do ruiny nie tylko filozofii, ale również wszelkich nauk humanistycznych, a w konsekwencji nawet i przyrodniczych. Było natomiast bardzo wygodne dla wszelkiego rodzaju miernot i szarlatanów, którzy chcieli robić karierę naukową.<br /><br />Stosowanie opisanego przez T. Krońskiego kryterium prawdy było bardzo wygodne dla stalinowskiego wymiaru sprawiedliwości - dla sądu najistotniejsze było to z jakich pozycji działał oskarżony, prawda materialna schodziła przy tym na plan dalszy. Nie było też sprawą przypadku, że w IKKN utworzono wydział filozofii z teorią państwa i prawa - było to łączenie teorii z praktyką. Dokonano też w związku z tym dewastacji nauk prawnych.<br /><br />Przed II wojną światową i w pierwszych latach powojennych, wykształcenie polskich prawników oparte było na solidnych socjologicznych i psychologicznych podstawach oraz gruntownej wiedzy ściśle prawniczej, obejmującej również prawo kanoniczne, będące w owym czasie arcydziełem sztuki legislacyjnej (absolwenci wydziałów prawa polskich uniwersytetów uzyskiwali stopień magistra praw i prawa kanonicznego).<br /><br />W okresie dwudziestolecia międzywojennego, na Uniwersytecie Warszawskim, teorię prawa opartą na własnej oryginalnej teorii psychologiczno-socjologicznej, wykładał profesor Leon Petrażycki. Do koncepcji L. Petrażyckiego nawiązywał profesor Wacław Makowski, który wykładał prawo karne na UW, był wicemarszałkiem Sejmu RP i autorem „Komentarza” do kodeksu karnego z 1932 r.<br /><br />Własną socjologiczną szkołę prawa karnego stworzył profesor Juliusz Makarewicz, który najpierw wykładał na Uniwersytecie Jagiellońskim, a następnie na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Zwrócił on uwagę na znaczenie i wpływ czynników społecznych, historycznych, biologicznych i fizycznych na przestępczość. Był on prezesem sekcji prawa karnego Komisji Kodyfikacyjnej RP oraz głównym referentem kodeksu karnego z 1932 r., który opracowywał wspólnie z prof. W. Makowskim. Był to prawdziwie nowoczesny, precyzyjny kodeks karny, bardzo wysoko oceniany przez koła naukowe i polityczne ówczesnej Europy.<br /><br />Znaczący dorobek w dziedzinie prawa - zwłaszcza kanonicznego - i nauk społecznych miał też Katolicki Uniwersytet Lubelski.<br /><br />Na Uniwersytecie Warszawskim, który był wiodącą polską uczelnią, jeszcze w latach czterdziestych teorię prawa wykładał uczeń L. Petrażyckiego - profesor Henryk Piętka, pierwszą część tego przedmiotu stanowiła socjologia, część drugą nauka o normach społecznych (zwłaszcza prawnych). Wykład socjologii oparty był na psychologicznej teorii społeczeństwa L. Petrażyckiego i obejmował podstawowe pojęcia socjologiczne, naukę o rodzajach związków społecznych (od rodziny poprzez ród, szczep aż do narodu i wewnętrznych związków społecznych takich jak stany i klasy) oraz pojęcie państwa jako związku społecznego. Wykład nauki o normach społecznych oparty był na psychologicznej ich teorii L. Petrażyckiego i uwzględniał stosunek prawa do innych norm społecznych - a zwłaszcza do norm etycznych - oraz motywacyjne i wychowawcze działanie prawa20. W ramach wykładu teorii prawa słuchacz zapoznawał się z problemami psychologii i socjologii prawa, ucząc się rozumieć głębsze mechanizmy społecznego funkcjonowania norm prawnych. Dzięki takiemu przygotowaniu polscy prawnicy w okresie dwudziestolecia międzywojennego mogli tworzyć doskonałe ustawy, dobrze osadzone w polskich realiach społecznych.<br /><br />Poczynając od 1949 r. ten dorobek polskich nauk prawnych oraz socjologii i psychologii systematycznie niszczono w imię walki z psychologiczną szkołą w socjologii - jako „reakcyjną teorią rozwoju społecznego”. Już w kolejnym wydaniu z 1949 r. skryptu teorii prawa profesora H. Piętki dokonano daleko idących zmian – np. usunięto cały rozdział dotyczący nauki o rodzajach związków społecznych, natomiast dodano wiele cytatów z dzieł profesora A. Schaffa. Okrojono też nauczanie logiki (która jednak nie została całkowicie wyeliminowana z programu studiów).<br /><br />W nowym programie studiów prawniczych nie było też miejsca na psychologię śledztwa, czy nawet psychologię procesu sądowego – te przedmioty w późniejszym okresie PRL były w okrojonej formie nauczane co najwyżej w szkołach SB i MO.<br /><br />Podstawą teorii prawa stało się twierdzenie, że „prawo to podniesiona do godności ustawy państwowej wola klasy panującej w danym społeczeństwie”. Według nowej teorii prawo i stosunki prawne są jedynie odzwierciedleniem ekonomicznych warunków życia społeczeństwa.<br /><br />Z programu studiów prawnych usunięto też prawo kanoniczne i elementy nauki o prawie naturalnym.<br /><br />Naukową teorię dowodów zastąpiono - omówioną wyżej - „teorią dowodów” A. Wyszyńskiego21.<br /><br />W 1949 roku zamknięto Wydział Prawa i Nauk Społecznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.<br /><br />Naukowcy, którzy nie chcieli się pogodzić z nowymi porządkami musieli odejść, a na ich miejsce przyszli nowi, którzy najczęściej przedtem z nauką nie mieli wiele wspólnego22, ale za to potrafili operować cytatami z dzieł klasyków marksizmu-leninizmu i reprezentowali jedynie słuszną nową wiedzę - czyli inaczej mówiąc „wychodzili ze słusznych pozycji”.<br /><br />W rezultacie wychowano całą generację polskich prawników posiadających poważne luki w swym wykształceniu, którzy uchwalali i stosowali wielkie ilości wadliwych z punktu widzenia nie tylko legislacyjnego, ale również psychologicznego i socjologicznego, norm prawnych (ustaw, rozporządzeń, zarządzeń), w dodatku stosunkowo często zmienianych - co z punktu widzenia wychowawczego oddziaływania norm prawnych stanowi zasadniczy błąd.<br />Ta generacja prawników wychowywała następców „na obraz i podobieństwo swoje”. Ci następcy funkcjonują do dzisiaj, a przedmiotów usuniętych w okresie stalinowskim z programu studiów wydziałów prawa, do dziś nie przywrócono w pełnym wymiarze (wyjątek stanowią tu uczelnie katolickie), czemu zresztą trudno się dziwić, gdyż brak jest specjalistów z tych dziedzin, nie kształcono ich bowiem w Polsce przez blisko pół wieku.<br /><br />Luki w wykształceniu naszych prawników, nie znających prawa kanonicznego, dały znać o sobie np. w związku ze sprawą negocjowania, podpisania i ratyfikacji konkordatu ze Stolicą Apostolską.<br /><br />W codziennej praktyce naszych sądów i organów ścigania daje natomiast znać o sobie brak wykształcenia w zakresie nowoczesnej teorii dowodów, w których ocenie panuje zupełny woluntaryzm, maskowany zasadą swobodnej oceny dowodów przez sąd. Drastycznym przykładem braków w tej dziedzinie były publiczne kontrowersje w związku z oceną materiału dowodowego dotyczącego sprawy byłego premiera Józefa Oleksego, które wystąpiły między Urzędem Ochrony Państwa i byłym ministrem spraw wewnętrznych Andrzejem Milczanowskim (z zawodu prawnikiem, byłym prokuratorem) z jednej strony, a Prokuraturą Warszawskiego Okręgu Wojskowego z drugiej23. Zarówno w tej sprawie, jak i w wielu innych okazało się, że w szerokich kręgach prawniczych współczesnej Polski, funkcjonują nadal elementy teorii dowodów A. Wyszyńskiego, lub co gorsza opartej na nich stalinowskiej praktyki, w myśl której już sam kontakt z przestępcą może stanowić dowód winy. Niemal powszechnie też, przyznanie się do winy oskarżonego traktowane jest jako dowód - jeżeli nie wręcz „dowód koronny”24.<br /><br />Analogicznych zniszczeń dokonano w naukach ekonomicznych i systemie kształcenia ekonomistów. Z programu studiów ekonomicznych usunięto psychologię gospodarczą, bez znajomości której nie można zrozumieć głębszych mechanizmów funkcjonowania rynku i motywacji działań ludzi w życiu społeczno-gospodarczym. Dyscyplina ta do dziś zresztą - mimo wprowadzania u nas gospodarki rynkowej - nie została w Polsce odbudowana, chociaż bez znajomości psychologicznych mechanizmów gospodarki nie jest możliwe prawidłowe jej zorganizowanie (i to zarówno gospodarki rynkowej jak i planowej), nie mówiąc już o skutecznym prowadzeniu wszelkiego rodzaju negocjacji, czy marketingu. Zamiast niej naucza się dziś pewnych chwytów marketingowych czy metod negocjacji bez znajomości i zrozumienia praw psychologicznych, na których się one opierają.<br /><br />Podstawą wykształcenia ekonomistów stała się marksistowska ekonomia polityczna. Wykład tego przedmiotu obejmował przedkapitalistyczne sposoby produkcji, kapitalistyczny sposób produkcji i socjalistyczny sposób produkcji. Przedkapitalistyczne sposoby produkcji były ujmowane bardzo skrótowo. Wiedza zaś o sposobie produkcji kapitalistycznej była oparta na pracach K. Marksa, F. Engelsa oraz W.I. Lenina, była więc już w latach czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku mocno przestarzała.<br /><br />Analiza socjalistycznego sposobu produkcji zajmowała najwięcej miejsca w wykładach ekonomii politycznej, miała jednak charakter głównie ideologiczno-propagandowy i w praktyce była mało użyteczna. Np. mówiąc o gospodarce planowej nie uczono nowoczesnych metod prognozowania demograficznego ani też planowania gospodarczego opartego o prognozy rozwoju ludności. W praktyce więc planowanie gospodarcze niejako wisiało w przysłowiowej próżni. Na szczęście pewne elementy demografii ocalały w naszej nauce i w późniejszym okresie wróciły do programu studiów ekonomicznych, a nawet były uwzględniane w praktyce planowania rozwoju społeczno-gospodarczego.<br /><br />Jako głównego współczesnego ekonomistę, który twórczo rozwija dorobek Marksa, Engelsa i Lenina, przedstawiano Józefa Stalina, którego główny wkład do ekonomii politycznej stanowić miała jego książka pt. „Ekonomiczne problemy socjalizmu w ZSRR”. W książce tej Stalin sformułował dwa „podstawowe prawa ekonomiczne”. Jedno z nich to podstawowe prawo ekonomiczne współczesnego kapitalizmu, którego istotą jest zapewnienie maksymalnego zysku kapitalistycznego w drodze wyzysku, ruiny i pauperyzacji większości ludności danego kraju, ujarzmiania i systematycznego ograbiania narodów innych krajów, zwłaszcza zacofanych, wreszcie w drodze wojen i militaryzacji gospodarki narodowej wykorzystywanych dla zapewnienia najwyższych zysków. Natomiast drugie z nich to podstawowe prawo ekonomiczne socjalizmu, które według Stalina polega na zapewnieniu maksymalnego zaspokojenia stale rosnących materialnych i kulturalnych potrzeb całego społeczeństwa w drodze nieprzerwanego wzrostu i doskonalenia produkcji socjalistycznej na bazie najwyższej techniki.<br /><br />Uprawiana w ten sposób ekonomia polityczna bliższa była propagandowej indoktrynacji politycznej niż nowoczesnej dyscypliny naukowej. Nic więc dziwnego, że kariery naukowe mogli w tym czasie robić ludzie tacy jak Seweryn Bialer, który najpierw - w okresie od maja 1945 r. do czerwca 1951 był kolejno kierownikiem wydziału politycznego Centrum Wyszkolenia Milicji Obywatelskiej w Słupsku, kierownikiem wydziału politycznego Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Warszawie i zajmował inne kierownicze stanowiska polityczne w Milicji Obywatelskiej; następnie w okresie od czerwca 1951 do 31 stycznia 1956 r. działał jako aktywista partyjny pracując w Wydziale Propagandy Komitetu Centralnego PZPR, był lektorem KC PZPR, a także profesorem Instytutu Nauk Społecznych przy KC PZPR i pracownikiem naukowym Zakładu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk, chociaż - jak można wnioskować z jego życiorysu opublikowanego po jego ucieczce z kraju przez Wydawnictwo „Wolnej Europy” – nie miał ukończonych wyższych studiów z prawdziwego zdarzenia i nie wiadomo czy miał porządną maturę – urodził się 3 listopada 1926 r., w momencie wybuchu wojny miał więc 13 lat, a później żył w warunkach, w których raczej nie miał możności ukończenia normalnej szkoły średniej, czy tym bardziej wyższych studiów25. S. Bialer nie był wyjątkiem.<br /><br />W rezultacie opisanych wyżej pseudonaukowych działań wychowano całe pokolenie niedouczonych ekonomistów, które rzecz jasna wychowało podobnych sobie następców. Ci ludzie po latach, przystępując do reformowania gospodarki w ramach słynnego planu Balcerowicza, operowali abstrakcyjnym modelem gospodarki wolnorynkowej znanym z czasów K. Marksa, wzbogaconym doktryną monetarystyczną zapożyczoną z Zachodu, z którą łączyła ich zasada dławienia popytu, w okresie socjalizmu służąca akumulacji, zaś w okresie III RP walce z inflacją. Nie znali oni psychologii gospodarczej byli więc dawniej i są obecnie zaskakiwani nieprzewidzianymi reakcjami społeczeństwa. Takimi ludźmi łatwo mogli manipulować zachodni partnerzy, znakomicie znający psychologiczne podstawy wolnego rynku.<br /><br />W socjologii ograniczano wszelkie teorie niemarksistowskie, zaś całkowicie eliminowano teorie sprzeczne z marksizmem, starając się tę dyscyplinę ograniczyć do materializmu historycznego, według którego rozwój społeczeństwa jest określany przez sposób produkcji dóbr materialnych koniecznych do istnienia ludzi.<br /><br />Analogiczna sytuacja była w psychologii, którą starano się oprzeć na materializmie dialektycznym i historycznym oraz fizjologii I. P. Pawłowa.<br /><br />Historię sprowadzono do roli dyscypliny usługowej w stosunku do propagandy, zaś metodologię badań historycznych starano się ograniczyć do dialektyki marksistowskiej, stosowanej zresztą w zależności od aktualnych potrzeb politycznych. Przygotowano też bardzo szybko nowe podręczniki historii, opracowane zgodnie z wytycznymi władz politycznych.<br /><br />W 1951 r. została wydana „Historia Polski” Gryzeldy Missalowej (uczennicy profesora Marcelego Handelsmana) i Janiny Schoenbrenner - miał to być w założeniu ówczesnych dysponentów nauki polskiej, pierwszy oparty na metodologii marksistowskiej podręcznik historii naszego kraju; za udaną próbę uznali go tacy historycy jak W. Kula, B. Leśnodorski i T. Manteuffel26. W książce tej czytamy m.in.:<br /><br />„Upatrzeni na przywódców powstania kierownicy AK związani byli z okupacyjnymi władzami i Gestapo. (...)<br /><br />(...) Zdradzieckie dowództwo AK poddało się władzom hitlerowskim. Z honorami wzięli oni do "niewoli" hrabiego Bora-Komorowskiego, zbrodniczego "przywódcę" powstania”27.<br /><br />„(...) Do szeregów PPS przedostało się dużo ludzi obcych klasie robotniczej, dużo wrogów. Ale i w szeregach rewolucyjnej PPR ujawniły się obce elementy, prawicowa, nacjonalistyczna grupa Gomułki. Nie chciała ona iść drogą wytyczoną przez ZSRR, drogą dyktatury proletariatu wypróbowaną przez WKP(b), drogą walki klasowej o zbudowanie socjalizmu. Twierdziła fałszywie, że istnieją dwie drogi. Hamowała walkę o przebudowę wsi, o to, by biedota wiejska i średniorolni chłopi zrzeszeni w dobrowolne spółdzielnie produkcyjne mogli szybko zdobyć dobrobyt i kulturę. Zdrowe elementy obu partii pokonały te wszystkie trudności. KC PPR napiętnował i rozbił odchylenie prawicowe i nacjonalistyczne”28.<br /><br />W tym samym roku, gdy ukazał się cytowany podręcznik, odbywał się proces generała Stanisława Tatara i innych wyższych wojskowych, w więzieniach przebywało wielu żołnierzy AK, a także miało miejsce aresztowanie Mariana Spychalskiego wreszcie samego Władysława Gomułki. Powyższe więc fragmenty „Historii Polski” G. Missalowej i J. Schoenbrenner stały już na pograniczu aktualnej propagandy i donosu policyjnego.<br /><br />O tym, że G. Missalowa i J. Schoenbrenner nie były w środowisku historyków odosobnione, świadczyć mogą nie tylko wspomniane wyżej pozytywne oceny ich podręcznika dokonane w partyjnych „Nowych Drogach” w 1952 r. przez W. Kulę, B. Leśnodorskiego i T. Manteuffla29, ale również liczne inne publikacje z tego okresu.<br /><br />Warto tu dla przykładu zacytować fragment artykułu profesora Tadeusza Manteuffla (tego samego, który w 1968 r. stał się sztandarową postacią ówczesnej opozycji) opublikowanego w „Życiu Warszawy” z dnia 23 stycznia 1953 r. W artykule tym czytamy m.in.:<br /><br />„Zadaniem polskiej nauki historycznej powinno być przeto przywrócenie poszanowania dla faktów i bezlitosne rozbijanie skorupy kłamstw pod którymi słudzy Watykanu, obszarnictwa i faszyzmu usiłowali ukryć i wypaczyć prawdę historyczną”30.<br /><br />Właśnie w 1953 r., w którym T. Manteuffel opublikował swój artykuł, miał miejsce proces biskupa Czesława Kaczmarka - ordynariusza kieleckiego, któremu zarzucano, że jako „sługa Watykanu” rzekomo współpracował z faszystami. Również w tym samym roku nastąpiło aresztowanie prymasa Stefana Wyszyńskiego, a w więzieniach przebywało wielu przedstawicieli polskiego duchowieństwa. Publicystyka więc T. Manteuffla stała (podobnie jak G. Missalowej i J. Schoenbrenner) na pograniczu propagandy i donosu politycznego31.<br /><br />Do programów studiów na wszystkich kierunkach wprowadzono takie przedmioty ideologiczno-indoktrynacyjne jak podstawy marksizmu-leninizmu, ekonomia polityczna, podstawy filozofii marksistowskiej; do szkół średnich zaś takie przedmioty jak nauka o społeczeństwie, nauka o Polsce i świecie współczesnym, zaś inne przedmioty przesycono treściami ideologicznymi.<br /><br />Naukę w szkole średniej skrócono o dwa lata: w dotychczasowym systemie (ukształtowanym przed wojną w latach trzydziestych) szkoła średnia składała się z 4-letniego gimnazjum, po ukończeniu którego zdawano tzw. małą maturę i 2-letniego liceum po ukończeniu którego zdawano dużą maturę. Po wprowadzeniu na przełomie 1947 i 1948 roku reformy, naukę w szkole średniej - nazywanej teraz liceum - skrócono do lat 4. Naukę w szkole podstawowej przedłużono z 7 do 8 lat dopiero pod koniec lat 50-tych, tak że w wyniku reformy szkolnictwa przeprowadzonej w latach 1947-1948 sumaryczny czas nauki w szkole podstawowej i średniej uległ skróceniu z 12 do 11 lat – co zbliżało system polski do wzorca radzieckiej 10-latki. Usunięto z programu szkół ogólnokształcących propedeutykę filozofii, w ramach której obok elementów historii filozofii, nauczana była psychologia i logika - a więc przedmioty uczące samodzielnego krytycznego myślenia i oceny informacji niezbędnych przy podejmowaniu decyzji życiowych. Usunięto też łacinę, która była dotychczas przedmiotem obowiązkowym w gimnazjach i liceach humanistycznych, uczącym humanistów precyzyjnego wyrażania swych myśli. Zlikwidowano podział szkół średnich na matematyczno-przyrodnicze i humanistyczne, wprowadzając w ich miejsce licea ogólnokształcące, a ponadto bardzo rozbudowano średnie szkolnictwo zawodowe.<br /><br />Stosunkowo obronną ręką wyszły z tego pogromu nauki ścisłe, techniczne i częściowo przyrodnicze. Od wpływu przedstawicieli tych nauk na życie społeczno-polityczne zabezpieczono się jednak w latach późniejszych lansując hasło walki z wpływem technokratów.<br /><br />Nauki biologiczne ucierpiały jednak poważnie. Biologów zmuszano do uznania pseudonaukowych koncepcji radzieckiego akademika Trofima Łysenki (protegowanego Stalina) i jego szkoły. Wybitny radziecki genetyk Nikołaj Wawiłow, który przeprowadził ostrą krytykę koncepcji Łysenki, został aresztowany i zmarł w więzieniu.<br /><br />Na temat naukowców, którzy nie chcieli się pogodzić z uprawianiem tego rodzaju pseudonauki narzucanej środowiskom naukowym pod szyldem marksizmu, pisał w 1953 r., z okazji śmierci Stalina, profesor A. Schaff:<br /><br />„Należy stwierdzić, że wielu filozofów polskich – zwłaszcza wśród młodszego pokolenia - przeszło dużą ewolucję pod tym względem. Należy jednak stwierdzić jednocześnie, że ciągle jeszcze straszą u nas upiory filozofii obiektywistycznej, "prawdziwie naukowej", która pod przykrywką ponadklasowości spełnia faktycznie wyraźnie klasową, wrogą socjalizmowi funkcję filozofii burżuazji. Te wpływy musimy wytrzebić do końca. Musimy doprowadzić do zrozumienia przez ogół filozofów, że twórczą, antydogmatyczną filozofią może być tylko filozofia zwalczająca sprzeczne ze stanowiskiem nauki idealizm i metafizykę, że taką filozofią może być tylko materializm dialektyczny.<br /><br />Powiązania z praktyką, ostrej klasowości, nieprzejednanej postawy wobec wroga klasowego – oto czego uczy nas Stalin.Uczy nas, że taką postawę może mieć tylko zwolennik materializmu dialektycznego.Ta nauka Stalina winna się stać własnością wszystkich naszych filozofów”.<br /><br />„Odszedł od nas Józef Stalin – gigant myśli i czynu. Umarł, ale jednocześnie pozostał z nami, gdyż żyją i działają Jego nieśmiertelne idee, żyje i rozwija się Jego dzieło (...)”32.<br /><br />Nie były to słowa rzucane na wiatr, ludzie, którzy nie chcieli zgodzić się na uprawianie pseudonauki w stylu, którego próbki pokazano powyżej, byli w sposób brutalny eliminowani z uczelni i odsuwani od wpływu na młodą kadrę. W rezultacie wychowano całe pokolenie humanistów, dla których pseudonaukowa metoda upowszechniana w tym czasie przez takich ludzi, jak wymienieni wyżej prominenci PRL-owskiej nauki, stała się chlebem powszednim. Ci ludzie dzierżyli w swym ręku ster nauki polskiej - zwłaszcza zaś wpływ na decyzje personalne i programowe – w okresie późniejszym i byli w stanie dość skutecznie blokować, a przynajmniej utrudniać podejmowane wielokrotnie (jeszcze w okresie PRL-u) próby zmiany sytuacji w polskiej humanistyce. Wychowali też oni swych następców w różnych dziedzinach nauki (analogicznie jak w naukach prawnych i ekonomicznych, o czym wspominaliśmy wyżej), którzy funkcjonują do dziś, zarówno w życiu naukowym jak i politycznym.<br /><br />Józef Kossecki<br /><br />ciąg dalszy - <a href="http://kotwicki.blogspot.com/2012/03/niszczenie-nauki-polskiej-cz-3.html">Niszczenie nauki polskiej cz. 3 - Okres gomułkowski</a><br /><br />----------------------------------------------<br /><br />13 A. Żdanow, Przemówienie w dyskusji filozoficznej, Warszawa 1948, s. 12.<br /><br />14 A. Schaff, Narodziny i rozwój filozofii marksistowskiej, Warszawa 1950, s. 48.<br /><br />15 Por. K. Kąkol, Marzec 68 Fakty i mity, Warszawa 1981, s. 17-18.<br /><br />16 B. Baczko, O poglądach filozoficznych i społeczno-politycznych Tadeusza Kotarbińskiego, Warszawa 1951, s. 123.<br /><br />17 A. Schaff, Poglądy filozoficzne Kazimierza Ajdukiewicza, „Myśl Filozoficzna”, nr 1, 1952, s. 213-214.<br /><br />18 Por. K. Kąkol, Marzec 68..., wyd. cyt., s. 19.<br /><br />19 T. Kroński, Historia filozofii Władysława Tatarkiewicza, „Myśl Filozoficzna”, nr 4, 1952, s. 270-271.<br /><br />20 Por. H. Piętka, Teoria prawa; część I - Socjologia; część II - Nauka o normach społecznych (zwłaszcza prawnych); Warszawa 1947.<br /><br />21 Por. J. Kossecki, Podstawy nauki porównawczej o cywilizacjach, Kielce 1996, s. 31.<br />Jakie były praktyczne skutki stosowania „teorii dowodów” A. Wyszyńskiego, mówiono już na naradzie aktywu partyjnego Najwyższego Sądu Wojskowego i Zarządu Sądownictwa Wojskowego w dniach 20 i 21 listopada 1956 r. Uczestniczący w tej naradzie kapitan Włodzimierz Tereszczuk stwierdził: „Proces inkwizycyjny wszczyna się na podstawie donosów - tak było również w sprawach tatarowskich (procesy gen. Stanisława Tatara i jego kolegów - przyp. J. K.). Sąd nie stosował się do większości zasad procesu karnego, nie przestrzegano na przykład zasady obiektywizmu, która nakazuje zbieranie wszystkich dostępnych materiałów dowodowych, zasady prawdy materialnej, z której wynika obowiązek najsumienniejszej pracy organów sprawiedliwości, obok jednoczesnego zwiększenia uprawnień oskarżonego. Ja widziałem na tych procesach dwie prawdy: jedną materialną, a drugą fikcyjną, stworzoną przez Skulbaszewskiego i jemu podobnych. Organa śledcze prawdę fikcyjną przykrywały zasłoną prawdy materialnej.<br /><br />Jak do tego dochodzono, dowiedziałem się z rozprawy przeciwko ppłkowi Ledwigowi. Polegało to na tym, że oskarżonego przesłuchiwano bez przerwy po 20-24 godziny na dobę, często stojąc (wskutek czego przesłuchiwani mieli spuchnięte i zsiniałe nogi), obiecywano im łagodne kary, zwolnienie itd., a w razie nieprzyznania się grożono rozstrzelaniem albo uwięzieniem najbliższych. Jeżeli uzyskano takie przyznanie się, popierano to zeznaniami jednego albo dwóch świadków z tej samej grupy, których zeznania tak samo wymuszono. Dla sądu to było wystarczające i sąd oszukiwał nie tylko oskarżonych, ale również i własne sumienie, nie starał się dogłębnie zbadać sprawy, gdyż się bał. (...)” Cyt. wg. J. Poksiński, My sędziowie nie od Boga, wyd. cyt. , s. 127-128.<br /><br />22 Jednym z najbardziej merytorycznie kompetentnych - a być może wręcz najbardziej kompetentnym - człowiekiem w tym gronie był mianowany profesorem na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego Stanisław Katz-Suchy, który miał ukończoną szkołę średnią i prawdziwą przedwojenną maturę oraz jeden rok studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego.<br /><br />23 Por. BIAŁA KSIĘGA. AKTA Śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Warszawskiego Okręgu Wojskowego w Warszawie w sprawie wniosków Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 19.12.1995 r. i 16.01.1996 r. (sygnatura akt PoŚl 1/96). Warszawa 1996.<br /><br />24 Doświadczony sędzia Janusz Wojciechowski pisze na ten temat: „(...) Nie zapomnę wstrząsającej sprawy chłopaka oskarżonego o zabójstwo własnej matki. Przyznał się i siedział ponad rok w areszcie, zanim obiektywne dowody wykluczyły jego sprawstwo. Przepadła zarazem szansa złapania prawdziwego zabójcy. Pamiętam inną sprawę - mężczyzny oskarżonego o zabicie kobiety, wieczorem na skraju miasta. Też się przyznał, przesiedział trzy lata, aż się okazało, że kobieta prawdopodobnie w ogóle nie została zamordowana, tylko ją samochód zabił”. J. Wojciechowski, Dowód koronny, „Rzeczpospolita”, 4 marca 1996 r.<br /><br />„(...) Może to zabrzmi jak herezja, ale tak to widzę na gruncie własnych sądowych doświadczeń, że nie ma niczego gorszego dla śledztwa niż podejrzany ochoczo przyznający się do winy.<br /><br />Prowadzący śledztwo tracą wtedy głowy. Przestają myśleć o zabezpieczeniu śladów, eksperymentach, ekspertyzach, opiniach, poszukiwaniu obiektywnych, wiarygodnych świadków. Nic tylko przesłuchują podejrzanego dziesiątki razy, maglują na wszystkie strony od świtu do wieczora i «kupują» największe nawet brednie.<br />Potem urządzają jeszcze przedstawienie teatralne pt. «wizja lokalna», żeby podejrzany odegrał stosowną rolę według instrukcji i żeby to utrwalić w protokołach i na taśmach. Jeżeli na wizji pokazywał - znaczy że winien, taki funkcjonuje stereotyp. Zapomina się przy tym, że wizja lokalna w myśl przepisów kodeksu postępowania karnego nie jest pomyślana jako przedstawienie. Zarządzić ją można tylko wtedy, gdy trzeba sprawdzić jakieś okoliczności, istotne i wątpliwe. Nie jest dopuszczalne czynienie z wizji swoistej ilustracji do wyjaśnień oskarżonego. Kto by jednak zaprzątał sobie głowę takimi drobiazgami, skoro śledztwo idzie jak po maśle.<br /><br />A potem przed sądem oskarżony oświadcza niespodziewanie, że nie jest winien i że się nie przyznaje. Poprzednie wyjaśnienia są nieprawdziwe, bo go do nich nakłaniano, zastraszono albo bito. Że na wizji pokazywał wszystko według policyjnego scenariusza. No i wtedy wychodzi na jaw przykra prawda, że poza odwołanym przyznaniem to właściwie innych dowodów nie ma. I oskarżenie zaczyna się sypać. Pamiętam kilka poważnych spraw, które tak właśnie doprowadzono do upadku”. J. Wojciechowski, Przyznanie się do winy, czyli utrudnianie śledztwa, „Rzeczpospolita”, 12 grudnia 1996 r.<br /><br />Przeprowadzone ostatnio badania wykazują do jakiego stopnia można - nawet bez uciekania się do gróźb i przemocy - manipulować pamięcią i zeznaniami świadków, a cóż dopiero mówić o zeznaniach oskarżonych.<br /><br />„Najnowsze eksperymenty badające wiarygodność zeznań świadków zbrodni przynoszą kolejny zestaw dowodów omylności ludzkiej pamięci. Nawet drobne i, wydawałoby się, niewinne komentarze poczynione w obecności naocznego świadka mogą mieć decydujący wpływ na ostateczną treść jego wspomnień o incydencie oraz przekonanie o rzetelności własnego zeznania.<br /><br />Psycholodzy Gary Wells i Amy Bradfield zademonstrowali tę prawdę w ciekawie pomyślanym eksperymencie. Grupie 172 wolontariuszy zaprezentowano krótki film przedstawiający nieznaną im osobę, a następnie poproszono o wybranie jej zdjęcia spośród zestawu fotografii. Równocześnie testowani zostali poinformowani, że bohater filmu jest groźnym przestępcą. Dodajmy, że wśród podsuniętych zdjęć nie było jego podobizny, ale tego uczestnikom doświadczenia nie powiedziano.<br /><br />Część ochotników niby mimochodem została wstępnie poinformowana, że wskazali właściwą fotografię. Wystarczyło to, by okazali się oni później znacznie pewniejsi swego wyboru. Niektórzy z nich (13%) twierdzili nawet, że doskonale pamiętają każdy szczegół wyglądu złoczyńcy - co, ze względu na sposób przedstawienia jego sylwetki na filmie, było czystą niemożliwością.<br /><br />Najwyraźniej już zupełnie niewinny komentarz ze strony eksperymentatorów zupełnie wystarczył, żeby prawdziwe wspomnienie utonęło pod górą zmyślonych szczegółów. Wyniki tych oraz podobnych doświadczeń świadczą, że identyfikowanie przestępców na podstawie zeznań świadków może być źródłem wielu krzywdzących wyroków i niesprawiedliwych osądów.<br /><br />Potwierdza to niepokojące zjawisko zeszłoroczny raport amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, z którego wynika, że ponad 85% osób oskarżonych na podstawie czyjegoś zeznania o kryminalną działalność oczyszczono później z zarzutów dzięki wynikom testów genetycznych.<br /><br />Wells ma nadzieję, że proponowana przez niego zmiana procedury dochodzeniowej - składanie szczegółowych zeznań w warunkach wykluczających możliwość sugerowania się cudzymi opiniami - pozwoli zminimalizować niebezpieczeństwo pojawienia się zniekształconych wspomnień i przyczyni się do podniesienia rzetelności wyroków sądowych”. „New Scientist”, 2065/1997; cyt. za „WIEDZA I ŻYCIE”, 6/1997, s. 6.<br /><br />25 Por. S. Bialer, Wybrałem prawdę, Rozdział pierwszy, Wydawnictwo „Wolnej Europy”, s. 2.<br /><br />26 Por. Gryzelda Missalowa (1 V 1901 - 18 III 1978), „KWARTALNIK HISTORYCZNY”, Rocznik LXXXV, Nr 4, Warszawa 1978, s. 1116.<br /><br />27 G. Missalowa, J. Schoenbrenner, Historia Polski, Warszawa 1951, s. 284-285.<br /><br />28 Tamże, s. 299.<br /><br />29 Por. „Nowe Drogi”, nr 3, 1952.<br /><br />30 „Życie Warszawy”, 23 stycznia 1953 r.<br /><br />31 Trudno się dziwić, że w tej sytuacji zwykli publicyści - nie posiadający wyższego wykształcenia - pisali teksty takie jak np. Tadeusz Mazowiecki, który 27 września 1953 r. we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim”, opublikował artykuł pt. „Wnioski”, w którym czytamy m.in.:<br />„Proces ks. biskupa Kaczmarka udowodnił również naocznie, i to nie po raz pierwszy, jak dalece imperializm amerykański, pragnący przy pomocy nowej wojny, a więc śmierci milionów ludzi, narzucić panowanie swego ustroju wyzysku i krzywdy społecznej krajom, które obrały nową drogę dziejową, usiłuje różnymi drogami oddziaływać na duchowieństwo oraz ludzi wierzących i kierować ich na drogę walki z własną ojczyzną, stanowiącą wspólne dobro wszystkich obywateli. Przedstawiając się jako obrońca cywilizacji chrześcijańskiej, imperializm amerykański dokonuje nadużycia, pragnąc oszukać katolików w krajach demokracji ludowej, w szczególności w Polsce, że nowa wojna, wojna dokonywana przy pomocy neo-hitlerowskiego Wehrmachtu ma pozostawać w zgodzie z dobrem Kościoła. (...). T. Mazowiecki, WNIOSKI, „Wrocławski Tygodnik Katolicki”, 27 września 1953 r.<br /><br />32 A. Schaff, Stalinowski wkład w filozofię marksistowską, „Myśl Filozoficzna”, nr 2, 1953. <br /><br />--------------------------------------------<br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999<br /><br />--------------------------------------------<br /><br /><a href="http://vimeo.com/37458825">Weryfikacja polskich kadr naukowych</a> - doc. Józef Kossecki<br /><br />--------------------------------------------Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-61290879869254061202012-03-21T09:11:00.009-07:002012-03-23T20:14:34.268-07:00Niszczenie nauki polskiej cz. 1<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki<br /><br />Okres stalinowski cz. 1</span><br /><br /><br />Wielka podatność na manipulacje współczesnego pokolenia nie jest dziełem przypadku. Poprzedził ja dość długi okres przygotowawczy, którego początku należy szukać w okresie stalinowskim, a ściśle mówiąc po 1948 roku. W tym to okresie niemal całkowicie usunięto z programów szkolnych, jak również programów studiów te przedmioty, które uczyły samodzielnego, krytycznego myślenia, a tym samym uodparniały ludzi na wszelkiego rodzaju manipulacje.<br /><br />W ścisłym kierownictwie politycznym partii za aparat bezpieczeństwa odpowiedzialny był <span style="font-weight:bold;">Jakub Berman</span>, który również sprawował kontrolę nad sprawami ideologii, a w związku z tym podlegały mu takie instrumenty sterowania społecznego i walki informacyjnej jak propaganda, nauka wraz ze szkolnictwem i kultura, które według obowiązujących wówczas koncepcji marksistowsko-leninowskich miały służyć przede wszystkim do indoktrynacji ideologicznej społeczeństwa.<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKq8dnZH0ULIzFf2-z-M60X_tiILlKEvT9miwDZ0HWn1OkPl6Ef3YJr0aOg6llEIBNgWqV30UZQkXaxlGbyu3bVngFNEtItBGD3NaKdKhuWDggd08qDRIfvRw88g8sA-of2yYt-XFpvmA/s1600/jakub_berman.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 216px; height: 243px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKq8dnZH0ULIzFf2-z-M60X_tiILlKEvT9miwDZ0HWn1OkPl6Ef3YJr0aOg6llEIBNgWqV30UZQkXaxlGbyu3bVngFNEtItBGD3NaKdKhuWDggd08qDRIfvRw88g8sA-of2yYt-XFpvmA/s400/jakub_berman.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5722385408637621314" /></a><br /><span style="font-size:85%;"><span style="font-weight:bold;">Jakub Berman (1901-1984)</span></span><br /><br />Indoktrynacja ta była wówczas prowadzona w dużej mierze wbrew podstawowym zasadom socjotechniki propagandy, z których wykorzystywano tylko nieliczne - najbardziej proste i prymitywne.<br /><br />Podstawową zasadą socjotechniki propagandy, którą wykorzystywano w procesie indoktrynacji naszego narodu w okresie stalinowskim, była zasada masowości i długotrwałości działania. Propagandę i indoktrynację prowadzono w skali masowej - wszędzie i stale. Nie było takiej dziedziny życia społecznego, do której by się ona nie wciskała w sposób nachalny.<br />Oczywiście w rezultacie po pewnym czasie uzyskano efekt znieczulenia na tę propagandę, co dało znać o sobie już w okresie kryzysu związanego z procesem destalinizacji w 1956 roku.<br /><br />Zgodnie z zasadami socjotechniki propagandy, działania zmierzające do przekształcenia świadomości społecznej powinny być prowadzone stopniowo, przy wykorzystaniu istniejącego w społeczeństwie kodu społeczno-kulturowego i funkcjonujących w nim stereotypów.<br /><br />Natomiast indoktrynacja marksistowska, w okresie stalinowskim, była w Polsce prowadzona bardzo szybko i w dużej mierze w sposób sprzeczny z polskim kodem społeczno-kulturowym. Podstawowe elementy tego kodu to - jak wspomnieliśmy wcześniej - trzy stereotypy: rycerski, męczennika i szlachecki. Tymczasem propaganda komunistyczna zajmowała się opluwaniem polskich bohaterów (nie tylko z okresu ostatniej wojny) i w ogóle dużej części polskiej tradycji. Co więcej wielu bohaterów z okresu II wojny światowej prześladowano, a nawet mordowano. Było to działanie propagandy – i nie tylko propagandy, wbrew stereotypom – rycerskiemu i męczennika. Nic dziwnego, że naród polski był niejako impregnowany przeciw tego rodzaju propagandzie i indoktrynacji, której miała ona służyć.<br /><br />Jedynie stereotyp szlachecki był w propagandzie partyjnej i państwowej PRL wykorzystywany w zdegenerowanej formie – propagowano mianowicie tzw. awans społeczny.<br />Awansem tym miało być przeniesienie się ze wsi do miasta, zdobycie wykształcenia, stanowiska kierowniczego, wstąpienie do partii itd. Ten motyw faktycznie chwycił w skali masowej, przyciągając jednak nie tylko zwyczajnych ludzi – chłopów i robotników – ale również amatorów łatwej kariery niezależnej od wyników pracy, co wkrótce zaowocowało powstaniem tzw. nomenklatury, która szybko się zdegenerowała. Zarówno w szeregach partii jak i w murach wyższych uczelni znalazło się bardzo wielu ludzi (a w miarę upływu czasu i postępów budownictwa socjalistycznego było ich coraz więcej), których mało interesowała ideologia, nauka czy wykonywany zawód, natomiast chodziło im głównie o osobistą ułatwioną karierę za wszelką cenę.<br /><br />Od tysiąca lat integralną częścią polskiej kultury narodowej jest religia katolicka, która<br />zrosła się z naszym kodem społeczno-kulturowym. Zgodnie więc z zasadami socjotechniki propagandy, indoktrynację marksistowską (podobnie zresztą jak każdą inną) - jeżeli miała być skuteczna - należało rozpocząć od wskazania punktów stycznych marksizmu i katolicyzmu.<br /><br />Marksowską teorię wartości dodatkowej i walkę z wyzyskiem prowadzoną przez marksistów, można było przedstawić jako kontynuację walki św. Tomasza z Akwinu z lichwiarskim wyzyskiem w średniowieczu. W sferze zaś filozofii można było wskazywać daleko idące pokrewieństwo między epistemologią marksistowską i tomistyczną. Tymczasem propaganda partyjno-państwowa w PRL zajmowała się głównie propagowaniem tzw. naukowego światopoglądu, eksponując zasadnicze różnice między materializmem a fideizmem (idealizmem) w sferze ontologii.<br /><br />W ramach indoktrynacji marksistowskiej mało czasu poświęcano nauce samodzielnego stosowania metody dialektycznej, natomiast przedstawiano marksizm jako zbiór prawd „naukowych”, „jedynie słusznych”, odkrytych przez klasyków marksizmu-leninizm (nieomal przez nich „objawionych”), do których interpretacji uprawnieni są tylko partyjni „uczeni w piśmie”.<br /><br />Ta metoda indoktrynacji mogła ewentualnie być skuteczna w środowiskach żydowskich, w których funkcjonuje stereotyp uczonego rabina, nie mogła natomiast dać trwałych rezultatów w środowiskach polskich.<br /><br />Funkcjonujący w polskim narodzie stereotyp męczennika powodował, że represje i prześladowania policyjne i administracyjno-sądowe, wspomagające indoktrynację, w skali masowej i w dłuższym okresie czasu, przynosiły skutki przeciwne do zamierzonych, podnosząc autorytet zarówno Kościoła – który stał się w tym czasie jedyną ostoją niezależności od partii i sterowanego przez nią państwa, jak i osób prześladowanych.<br /><br />Większość ludzi programujących indoktrynację ideologiczną w Polsce na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z opisanych wyżej prawidłowości, bezkrytycznie stosując metody wzorowane na tych, które stosowano w ZSRR. Podstawą tych metod była totalna indoktrynacja ideologiczna połączona z biurokratyzacją poszczególnych dziedzin życia społecznego – obejmująca nie tylko zwyczajną propagandę, lecz także naukę, kulturę i szkolnictwo.<br /><br />Rozpoczęto w tym czasie akcję etatyzacji i ideologizacji polskiej nauki i polskiego szkolnictwa. W miejsce dawnych, mających wieloletnią tradycję społecznych instytucji naukowych - takich jak Polska Akademia Umiejętności i Towarzystwo Naukowe Warszawskie - w dniu 30 października 1951 r. powołano do życia biurokratyczną strukturę w postaci Polskiej Akademii Nauk (odpowiednik Akademii Nauk ZSRR), która miała być „sztabem generalnym armii polskich uczonych, kroczących w pierwszym szeregu budowniczych socjalizmu w Polsce”. Na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego I Kongresu Nauki Polskiej w dniu 8 września 1950 r., z udziałem ministra Adama Rapackiego, ustalono, że należy zapewnić udział w strukturze Akademii czynników rządowych „ze względu na słabość ideologiczną większości naszych uczonych”, chodziło o to, by „Akademia mogła być terenem walki ideologicznej w kołach naukowych”2.<br /><br />„W ramach «akcji N» partia przejęła pod kontrolę przede wszystkim dwa najważniejsze odcinki frontu nauki - decyzje programowo-organizacyjne i sprawy personalne. Działania dziedzinowych kierowników frontu koordynował nieliczny zespół etatowych pracowników Wydziału Nauki i Szkół Wyższych KC PZPR. Kierownik Wydziału konsultował ważniejsze decyzje z sekretarzem KC, Edwardem Ochabem, ten zaś prowadził rozmowy z członkiem Biura Politycznego Jakubem Bermanem. Przy Wydziale działało kolegium, złożone z kierowników poszczególnych odcinków frontu nauki. W terenie sprawami uczelni zajmował się jeden z instruktorów wydziału propagandy danego komitetu wojewódzkiego.<br /><br />Zgodnie z wytycznymi władz partyjnych «Nowe Drogi» (organ teoretyczny i polityczny KC PZPR - przyp. J. K.), a następnie inne periodyki, rozpoczęły szeroko zakrojoną akcję popularyzacji problematyki ideologicznej, opartą na dorobku nauki radzieckiej. Z wzorów pracy ogólnopartyjnej przenoszono do środowiska naukowego takie formy działania jak: kampanie, akcje, samokrytykę. Pojawili się zwolennicy cytatologii, eksponujący zdania klasyków marksizmu jako dowód poprawności metodologicznej. Eksponowano tezy Stalina - «największego uczonego naszych czasów». (...)Do życia naukowego wprowadzono publicystykę, wspartą o autorytet władzy. Oficjalny charakter miała dyskusja o wypowiedziach Stalina na temat językoznawstwa, czy debata na temat osiągnięć Łysenki (radzieckiego biologa profesora-szarlatana – przyp. J. K.). Operowano w dyskusji dychotomicznym podziałem na naukę «burżuazyjną» i «socjalistyczną», «dawną» i «nową». W procesie walki o nową naukę kryły się często w kostiumie ideologicznym grupowe i jednostkowe interesy”3.<br /><br />Wytyczne do „akcji N” (N - nauka) zostały sformułowane w niepublikowanej uchwale Biura Politycznego KC PZPR z 23 czerwca 1949 r. w sprawie Kongresu Nauki. Rzucono hasło „ofensywy ideologicznej”, zapowiedziano propagowanie marksizmu i włączenie nauki do „pracy nad wykonaniem” Planu Sześcioletniego. Celem ofensywy miało być wyizolowanie „elementów zdecydowanie reakcyjnych” w środowisku naukowym. W listopadzie 1949 r. projekt organizacji I Kongresu Nauki Polskiej omawiało Biuro Polityczne. W lutym 1950 r. powołano Komitet Wykonawczy I KNP, który zgodnie z wytycznymi władz politycznych przygotował scenariusz, według którego w dniach od 29 czerwca do 2 lipca 1951 r. odbył się wspomniany Kongres.<br /><br />W tym czasie Rada Główna do Spraw Nauki i Szkolnictwa Wyższego zeszła do roli organu wykonawczego Ministerstwa Szkół Wyższych i Nauki. Po reorganizacji w lipcu 1949 r. Prezydium Rady było coraz bardziej tożsame z kierownictwem resortu.<br /><br />W dniach 15 i 16 lipca 1950 r. obradowało plenum KC PZPR, na którym referat „Zagadnienia kadr w świetle zadań Planu Sześcioletniego” wygłosił Zenon Nowak.<br /><br />„W dyskusji nad referatem A. Rapacki dowodził: «Przy wszystkich wysiłkach i sukcesach w walce o starą kadrę nie dokonamy decydującego przełomu w walce o ideologiczną treść i sens nauczania bez wychowania nowej, swojej kadry pomocniczych sił naukowych.<br />Wiemy natomiast, że polityczny stan kadry asystenckiej jest gorszy niż kadry profesorskiej. Tu musi niedługo nastąpić gruntowny przełom przy zastosowaniu rewolucyjnych metod szkolenia tej kadry». Nie zapomniano też oczywiście o metodzie administracyjnej selekcji asystentów i adiunktów, dla resortu była to droga znacznie prostsza i łatwiejsza w wykonaniu”4.<br /><br />Zgodnie z tą koncepcją tych starych profesorów, którzy nie odpowiadali ideologicznym kryteriom odsunięto od kształcenia młodej kadry. Musieli więc odejść na boczny tor tacy wybitni profesorowie jak Czekanowski, Ajdukiewicz, Ingarden, Kotarbiński, Ossowski, Tatarkiewicz i wielu innych. Profesorami i docentami mianowano wielu „politycznie pewnych”, którzy przedtem najczęściej niewiele mieli wspólnego z pracą naukową, a zdarzali się wśród nich nawet tacy, którzy nie mieli ukończonych wyższych studiów (wyjątek w tym gronie stanowił profesor Adam Schaff, który miał ukończone studia prawnicze przed wojną na uniwersytecie we Lwowie i zrobił wojenny doktorat w ZSRR z zakresu filozofii). Korzystały też z sytuacji wszelkiego rodzaju miernoty, które działalnością polityczną pomagały sobie w karierze naukowej.<br /><br />Do szybkościowego kształcenia kadry naukowej w humanistyce utworzono Instytut Kształcenia Kadr Naukowych.<br /><br />„Instytut Kształcenia Kadr Naukowych zaczęto organizować jedynie z koncepcją późniejszego dyrektora, A. Schaffa. W marcu 1950 r. uformowano trzy wydziały: filozofii z teorią państwa i prawa, historii oraz ekonomii politycznej. Kierunki te uznano więc za newralgiczne kadrowo. Większość przyszłych wykładowców odbyła parotygodniowy kurs specjalny w placówkach radzieckich, wspominano też doświadczenia dawnego Instytutu Czerwonej Profesury. Kształcenie w IKKN miało trwać trzy lata, dotyczyło wyłącznie osób mających rekomendacje władz partyjnych. Zakładano, iż kandydaci będą mieć ukończoną szkołę średnią, ale istniała możliwość pominięcia i tego wymogu5. W toku zajęć słuchacze IKKN mieli prowadzić własne wykłady w Szkole Partyjnej oraz w uczelniach warszawskich. Przygotowywali też na seminariach własne doktoraty. Wydziały IKKN dzieliły się na katedry, kierownicy tych katedr posiadali w większości etaty w zwykłej uczelni.<br /><br />Pierwszym publicznym wystąpieniem pracowników IKKN była sesja teoretyczna, poświęcona omówieniu znaczenia prac Stalina o językoznawstwie, zorganizowana przy współudziale «Nowych Dróg» 4 grudnia 1950 r. Przykładem polemicznych prac może być broszura Bronisława Baczki «O poglądach filozoficznych i społeczno-politycznych Tadeusza Kotarbińskiego». Ideą wokół której koncentrowała się działalność pracowników IKKN była koncepcja «partyjności nauki». Emil Adler w artykule «Partyjność filozofii i nauki», na łamach PAN-owskiej «Nauki Polskiej» (1953, nr 2) wskazywał że «wszelkie deklarowanie ponadklasowości, ponadpartyjności w zagadnieniu filozofii, a więc zagadnieniu należącym do nadbudowy, jest obłudą i świadomym stawaniem w służbie imperialistycznej burżuazji i jej niedobitków u nas»”6.<br /><br />Aby się przekonać co to oznaczało w praktyce naukowej, warto przytoczyć pewne charakterystyczne cytaty z prac „naukowych”, które spełniały postulat „partyjności” - tak jak ją rozumiał Adler, Berman i inni organizatorzy ówczesnego życia naukowego w Polsce i ich radzieccy nauczyciele.<br /><br />Swoistym katechizmem „partyjnej filozofii” a la Adler był <span style="font-weight:bold;">„Krótki słownik filozoficzny”</span> pod redakcją M. Rozentala i P. Judina, przetłumaczony na język polski i wydany w 1955 roku. Pod hasłem <span style="font-weight:bold;">„Teoria względności”</span> czytamy w nim:<br /><br />„(...) Einstein ignoruje rzeczywistą podstawę teorii względności - słuszne pojmowanie materii. Przedstawia on tę teorię jako wniosek z pewnych rzekomo konwencjonalnie przyjętych postulatów, pozwalających «opisać» zależności między wielkościami przestrzennymi i czasowymi. (...) Wychodząc z wypaczonej interpretacji zasady względności, wyciąga Einstein w ogólnej teorii względności antynaukowy wniosek o równej prawomocności systemu Kopernika i Ptolomeusza, tj. wniosek, że równie słuszne jest twierdzenie przypisujące Ziemi ruch wokół Słońca (i układu słonecznego), jak twierdzenie przypisujące Słońcu ruch wokół Ziemi. Twierdzenie to jest z gruntu fałszywe i antynaukowe, ponieważ neguje ono materialną, genetyczną jedność układu słonecznego i prowadzi do bezsensownych wniosków w rodzaju wniosku o nieskończonej prędkości ruchu oddalonych ciał niebieskich względem (obracającej się) Ziemi. Zarazem zmierza ono do zdyskredytowania wielkiego rewolucyjnego odkrycia Kopernika. Idealistycznej interpretacji teorii względności uchwycili się obskuranci i mistycy, którzy dogadali się aż do realności czwartego wymiaru przestrzeni, skończoności świata i tym podobnych nonsensów. Błędy Einsteina są świadectwem tego, jak słuszna teoria fizyczna w warunkach ogólnego gnicia kultury burżuazyjnej zostaje wypaczona i jest wykorzystywana przez idealizm. Radzieccy fizycy i filozofowie obalili szereg antynaukowych twierdzeń zwolenników Einsteina, Eddingtona i innych. (...)”7.<br /><br />Z kolei pod hasłem <span style="font-weight:bold;">„Cybernetyka”</span> czytamy w cytowanym Słowniku:<br /><br />„(...) – reakcyjna pseudonauka, stworzona w USA po drugiej wojnie światowej i szeroko propagowana również w innych krajach kapitalistycznych; postać współczesnego mechanicyzmu. (...) Cybernetyka jest w istocie skierowana przeciwko dialektyce materialistycznej, przeciwko współczesnej fizjologii naukowej ugruntowanej przez I. P. Pawłowa i marksistowskiemu, naukowemu pojmowaniu praw życia społecznego. Ta mechanistyczna, metafizyczna pseudonauka daje się doskonale kojarzyć z idealizmem w filozofii, psychologii, socjologii.<br /><br />W cybernetyce ujawnia się w sposób jaskrawy jeden z podstawowych rysów światopoglądu burżuazyjnego – jego antyhumanitaryzm, dążenie do przekształcenia robotnika w dodatek do maszyny, narzędzie produkcji i wojny. (...) Podżegacze do nowej wojny światowej wykorzystują cybernetykę do swych brudnych celów. (...) Cybernetyka jest więc nie tylko ideologiczną bronią reakcji imperialistycznej, ale i środkiem realizacji jej agresywnych planów wojennych”8.<br /><br />Uprawianie cybernetyki było w krajach komunistycznych w okresie stalinowskim zakazane, a np. twórca polskiej cybernetyki profesor Marian Mazur, musiał w tym czasie tworzyć swą cybernetyczną teorię układów samodzielnych potajemnie, oficjalnie uprawiając naukę o termoelektryczności, za dorobek z tej dziedziny uzyskał doktorat i tytuł profesora nadzwyczajnego, potem zaś gdy po 1956 roku można już było w PRL uprawiać cybernetykę i mógł oficjalnie zająć się tą dziedziną, nie uzyskał już tytułu profesora zwyczajnego9.<br /><br />Rezultat był taki, że nauka zachodnia - zwłaszcza amerykańska - oprócz wyprzedzenia związanego z tym, że cybernetyka jako współczesna, zmatematyzowana dyscyplina naukowa powstała w USA, uzyskała jeszcze dodatkowe wyprzedzenie spowodowane zakazem uprawiania cybernetyki w bloku komunistycznym. Dopiero na skutek interwencji radzieckich wojskowych zakaz ten został cofnięty.<br /><br />Pod hasłem <span style="font-weight:bold;">„Psychologiczna szkoła w socjologii”</span> znajdujemy w cytowanym Słowniku następujące informacje:<br /><br />„(...) - reakcyjna, antynaukowa teoria rozwoju społecznego, która szczególnie rozpowszechniła się w epoce imperializmu w Stanach Zjednoczonych, w Anglii i Francji. Szkoła psychologiczna w socjologii zwraca się przeciw materialistycznemu pojmowaniu dziejów; chce ona udowodnić, że podstawą społeczeństwa jest psychika ludzi i że od psychiki zależy ekonomiczne i polityczne życie społeczeństwa. (...) Jednym z założycieli szkoły psychologicznej w socjologii jest reakcyjny socjolog francuski G. Tarde (1843-1904), który wystąpił z tzw. teorią naśladownictwa. Według Tarde'a całe życie społeczne jest podporządkowane tkwiącemu w naturze ludzkiej instynktowi naśladownictwa. (...) Lud jest dla Tarde'a przede wszystkim zwykłym wykonawcą cudzej woli; odmawia on ludowi jakiejkolwiek inicjatywy twórczej. Na tej podstawie Tarde twierdzi, że klasa robotnicza potrzebuje kierownictwa kapitalistów.<br /><br />Śladem Tarde'a reakcyjne idee szkoły psychologicznej rozwijali socjologowie amerykańscy F. Giddings i L. Ward. Obaj oni, uznając za główne siły napędowe rozwoju społecznego uczucia, myśli, zdolności i pragnienia ludzi, głoszą, że kapitalistyczny sposób produkcji jest nieodzowną konsekwencją «normalnej» psychiki ludzkiej. (...) W Ameryce współczesnej przedstawiciele psychologicznej szkoły w socjologii – Rosa, Bogardus, Bernard i inni - głoszą, iż «stuprocentowi» Amerykanie są ludźmi posiadającymi «wyższą» psychikę i na tej podstawie wzywają do ustanowienia władzy amerykańskiego kapitału finansowego nad światem. Pomagając w podżeganiu do wojny twierdzą oni, że u podstaw ludzkiego postępowania leży rzekomo specyficzny «instynkt wojowniczości». Wielu przedstawicieli psychologicznej szkoły w socjologii stoi na stanowisku freudyzmu i usiłuje zohydzić walkę mas pracujących o pokój, demokrację i socjalizm przez twierdzenie, że walka ta jest wynikiem chorobliwych «popędów» podświadomych. Postępowi, demokratyczni uczeni w Stanach Zjednoczonych ostro występują przeciw szkole psychologicznej w socjologii jako orężowi ideologicznemu amerykańskiego imperializmu”10.<br /><br />Pod hasłem <span style="font-weight:bold;">„Freudyzm”</span> znajdujemy w Słowniku następujące informacje:<br /><br />„(...) - reakcyjny prąd idealistyczny w psychologii, rozpowszechniony za granicą, obecnie zwłaszcza w Ameryce. (...) Freudyzm uważa, że świadomość jest podporządkowana «podświadomości», której treścią jest «libido», tj. popęd płciowy. (...)<br /><br />(...) Psychologia naukowa wyśmiewa twierdzenie, jakoby popęd płciowy powstawał we wczesnym dzieciństwie, i stanowczo neguje «fatalistyczne przesądzanie» losu człowieka przez jakikolwiek «czynnik». Reakcyjność freudyzmu ujawnia się w pełni w jego śmiesznych próbach «wytłumaczenia» zjawisk społecznych - od obrzędów i mitów «społeczeństw pierwotnych» począwszy, a kończąc na współczesnych wojnach i rewolucjach. Od freudyzmu niczym się zasadniczo nie różni «neofreudyzm», dążący do pewnego osłabienia roli «libido» lub zastąpienia go innym podobnym «czynnikiem». Freudyzm i «neofreudyzm» pozostają obecnie w służbie imperializmu amerykańskiego, który «teorię», głoszącą, że świadomość podporządkowana jest «podświadomości», wykorzystuje w celu usprawiedliwienia i rozwijania najniższych i najnikczemniejszych dążeń i instynktów ludzkich”11.<br /><br />Psychologiczne podejście do zagadnień socjologicznych, a w szczególności znajomość możliwości wykorzystania podświadomości w procesach sterowania ludźmi, ma zasadnicze znaczenie dla skuteczności reklamy, agitacji i propagandy. Zaniedbanie tej problematyki w PRL - podobnie jak w ZSRR i innych krajach komunistycznych - musiało wpłynąć negatywnie na efektywność informacyjnego oddziaływania zarówno na własny naród jak i na inne społeczeństwa, przyczyniając się walnie do ostatecznego przegrania przez Związek Radziecki tzw. zimnej wojny, w której walka informacyjna odgrywała zasadniczą rolę.<br /><br />Stalinowskie „upartyjnianie” nauki przyniosło zgubne skutki dla polskiej (podobnie jak radzieckiej) humanistyki. Jak można się zorientować z przytoczonych wyżej obszernych cytatów, w miejsce pojęć wprowadzono do nauki stereotypy propagandowe negatywne i pozytywne. Słowo „naukowy” oznaczało synonim stalinowskiego - oczywiście pozytywnego - stereotypu „marksistowsko-leninowskiego” poglądu na świat. Natomiast „nauka zachodnia” - zwłaszcza zaś amerykańska - funkcjonowała jako negatywny stereotyp, obok negatywnego stereotypu „amerykańskiego imperializmu”. Podobnie słowo „idealistyczny” funkcjonowało jako stereotyp negatywny, natomiast słowo „materialistyczny” jako stereotyp pozytywny itd. Cały ten system stereotypów - negatywnych i pozytywnych - służył indoktrynacji ideologiczno-politycznej.<br /><br />Warto też stwierdzić, że w cytowanym Słowniku - podobnie jak w innych analogicznych dziełach „naukowych” - brak było odsyłaczy do źródeł. Wyjątek stanowiły odsyłacze do dzieł klasyków marksizmu-leninizmu w stalinowskiej wersji - tzn. dzieł Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina (po 1956 r. Stalin został usunięty z tego kanonu) - i ewentualnie pomniejszych urzędowych autorytetów. Cytat z dzieł klasyka marksizmu (ewentualnie innego urzędowego autorytetu) występował przy tym jako „naukowy” dowód prawdziwości twierdzenia.<br />Trzeba też stwierdzić, że samo pojęcie „twierdzenie prawdziwe lub fałszywe”, zaczęto zastępować pojęciem „twierdzenie obiektywne lub subiektywne” zaczerpniętym z leninowskiej teorii odbicia, stanowiącej marksistowski surogat epistemologii12.<br /><br />Józef Kossecki<br /><br /><a href="http://kotwicki.blogspot.com/2012/03/niszczenie-nauki-polskiej-cz-2.html">Niszczenie nauki polskiej cz. 2 - Okres stalinowski cz. 2</a><br /><br />---------------------------------------------<br /><br />2 P. Hübner, Nauka polska po II wojnie światowej - idee i instytucje, Warszawa 1987, s. 143-144.<br /><br />3 Tamże, s. 99-100.<br /><br />4 Tamże, s. 100-101.<br /><br />5 Aby ułatwić przyjęcie na wyższe studia osobom, które nie ukończyły pełnej szkoły średniej i nie zdały normalnej matury, w pierwszych latach po wojnie, organizowano tzw. kursy zerowe oraz uniwersyteckie studia przygotowawcze, na których w przyspieszonym tempie - w ciągu jednego roku lub dwu lat - przerabiano kurs szkoły średniej. Po ukończeniu takiego kursu lub studium, ich absolwenci uzyskiwali prawo rozpoczęcia studiów na normalnych uczelniach. Była to jedna z metod przyspieszania tzw. awansu społecznego osób o odpowiednim pochodzeniu społecznym i postawie politycznej.<br /><br />6 Tamże, s. 101-102. Warto przypomnieć, że słuchacze IKKN (analogicznie jak jej wykładowcy) rekrutowali się z kadr MBP, aparatu politycznego wojska i milicji, aparatu partyjnego oraz organizacji młodzieżowych - np. Zygmunt Bauman był politrukiem w KBW, Włodzimierz Brus i Bronisław Baczko w wojsku - podobnie jak Mieczysław Rakowski, zaś Seweryn Bialer był kierownikiem wydziału politycznego KG MO. Nic więc dziwnego, że absolwenci IKKN wnosili do nauki i dydaktyki język charakterystyczny dla wojny psychologicznej, a pojęcia naukowe zastępowali stereotypami.<br /><br />7 M. Rozental, P. Judin [red.], Krótki słownik filozoficzny, Warszawa 1955, s. 682-683.<br /><br />8 Tamże, s. 76-77.<br /><br />9 Gdy po 1956 roku zdjęto z cybernetyki tę swoistą naukowo-polityczną „ekskomunikę”, podstawowe cybernetyczne dzieła M. Mazura zostały wydane w Polsce - Cybernetyczna teoria układów samodzielnych (1966), Jakościowa teoria informacji (1970) oraz Cybernetyka i charakter (1976), zaś Jakościowa teoria informacji, została nawet przetłumaczona na język rosyjski i wydana w ZSRR. Nigdy jednak władze PRL nie zgodziły się na to, by M. Mazur podjął systematyczny wykład swojej teorii na polskich uczelniach - chociaż wykładał ją w wielu ośrodkach zagranicznych (na Sorbonie, w Oxfordzie, w Amsterdamie czy w Huston) i prezentował ją na ponad 50 międzynarodowych kongresach naukowych. Do dziś zresztą teoria M. Mazura i dorobek innych przedstawicieli rozwijającej jego dzieło polskiej szkoły cybernetycznej, nie są objęte obowiązkowym programem polskich uczelni, zaś cybernetyka jako dyscyplina naukowa nie figuruje w wykazie nazw dyscyplin z których - zgodnie z OBWIESZCZENIEM PRZEWODNICZĄCEGO CENTRALNEJ KOMISJI DO SPRAW TYTUŁU NAUKOWEGO I STOPNI NAUKOWYCH z dnia 26 stycznia 1996 r. - można w Polsce nadawać stopnie naukowe. Por. MONITOR POLSKI, Dziennik Urzędowy Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa, dnia 15 marca 1996 r., Nr 17, poz. 219. Również UCHWAŁA Nr 24/96 KOMITETU BADAŃ NAUKOWYCH z dnia 18 września 1996 r. w sprawie podziału komisji Komitetu Badań Naukowych na zespoły oraz dziedzin i dyscyplin nauki należących do właściwości poszczególnych zespołów w trzeciej kadencji Komitetu, nie wymienia cybernetyki wśród dziedzin i dyscyplin nauki, którymi zajmują się komisje KBN. Por. Dziennik Urzędowy Komitetu Badań Naukowych, Warszawa, dnia 20 września 1996 r., Nr 7/96, poz. 26. Widać z tego jak mocno pozostałości stalinowskiego podejścia do nauki zakorzeniły się w Polsce (podobnie zresztą jak w innych krajach postkomunistycznych).<br /><br />10 Tamże, s. 566-567.<br /><br />11 Tamże, s. 196.<br /><br />12 Nawet dziś jeszcze bardzo często, zarówno w naszej publicystyce jak i nauce, używa się pojęć twierdzenie (zdanie) „subiektywne lub obiektywne”, zamiast „prawdziwe lub nieprawdziwe”. <br /><br />----------------------------------------------<br /><br />źródło: <span style="font-weight:bold;">Józef. Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;">Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL</span>, Kielce 1999<br /><br />----------------------------------------------<br /><br /><span style="font-weight:bold;"><a href="http://vimeo.com/37458825">Weryfikacja polskich kadr naukowych</a></span> - doc. Józef KosseckiKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-39496533518679478362012-03-20T06:39:00.009-07:002012-03-23T20:12:09.987-07:00KSS KOR<div align="left"><span style="font-weight:bold;">Józef KOSSECKI</span>, <span style="font-style:italic;"><span style="font-weight:bold;"><a href="http://autonom.edu.pl/publikacje/józef_kossecki-geografia_opozycji.pdf">Geografia opozycji politycznej w Polsce w latach 1976-1981</a></span></span>,<br />Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej,<br />Warszawa 1983.<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Komitet Samoobrony Społecznej KOR.</span><br /><br /></div><p align="left">KSS KOR ma dość skomplikowany rodowód polityczny i - podobnie jak inne ugrupowania nurtu liberalno-wolnomularskiego - bardzo niewyraźne oblicze ideowe. W ideologii głoszonej przez samych prominentów KOR, tkwią pewne podstawowe zasady liberalno-wolnomularskie, stanowiąc osnowę, którą - zależnie od potrzeb przetyka się elementami zaczerpniętymi z różnych systemów ideologicznych - od trockizmu po chadecje.<br /></p><div align="left">Zasadniczy trzon aktywu kierowniczego KOR stanowili dawni działacze grupy młodzieżowej, nazywanej w latach sześćdziesiątych „komandosami”. W latach siedemdziesiątych środowisko to określił Adam Michnik jako „lewicę laicką”. Ta właśnie „lewica laicka”, wykorzystując sytuację, jaka powstała po proteście robotniczym w lecie 1976 r., powołała do życia ugrupowanie pod nazwą Komitet Obrony Robotników przekształcony w 1977 r. w Komitet Samoobrony Społecznej KOR.<br />Grupa byłych „komandosów” wciągnęła do swej akcji kilkanaście osób o różnych orientacjach politycznych i zainspirowała opracowanie oraz ogłoszenie „Apelu do społeczeństwa i władz PRL”. W imieniu nowo powstałego Komitetu Obrony Robotników dokument ten skierował do marszałka Sejmu Jerzy Andrzejewski wraz z pismem z dnia 23 września 1976 r. (datę tę przyjmuje się umownie jako datę powstania KOR).<br /><br />„Apel”, w którym publicznie ogłoszono powstanie KOR, podpisało 13 osób, a m.in.: Stanisław Barańczak - poeta z Poznania, Jacek Kuroń przywódca dawnej grupy „komandosów”, Edward Lipiński - emerytowany profesor ekonomii, Jan Józef Lipski - krytyk literacki, pracownik naukowy PAN, Antoni Macierewicz - pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, Piotr Naimski - doktorant PAN, Wojciech Ziembiński - dziennikarz (w późniejszym czasie wycofał się z KOR). Następnie dołączyło kolejne 12 osób, a wśród nich: Bogdan Borusewicz - były student KUL, Mirosław Chojecki - pracownik Instytutu Badań Jądrowych, Anna Kowalska - pisarka, absolwentka KUL, Adam Michnik - przywódca dawnej grupy „komandosów”, Halina Mikołajska - aktorka, Wojciech Onyszkiewicz - historyk.<br /><br />Jak wynika z analizy składu osobowego, dawni „komandosi” stanowili w KOR niewielki procent (ale faktycznie stali się jego głównymi przywódcami), natomiast udało im się wciągnąć do swej akcji - w charakterze wykonawców lub figurantów - osoby znane w różnych środowiskach i reprezentujące różne kierunki polityczne. Miały one być przekaźnikami wpływów” do wielu środowisk, w których starano się montować grupy działania, mające już charakter wyraźnie mafijny - ich składu (w przeciwieństwie do grupy centralnej) nie podawano do wiadomości opinii publicznej.<br />KOR dość szybko podzielił się na różne mniejsze nurty, wśród których dwa miały największe znaczenie: socjaldemokratyczny, stanowiący główny trzon ugrupowania, którego czołowymi przedstawicielami byli Jacek Kuroń i Adam Michnik, oraz demokratyczny, zgrupowany wokół pisma „Głos”, skupiający działaczy, którzy wolą demokrację burżuazyjną bez żadnych „socjalistycznych” dodatków. Jego głównymi przedstawicielami byli Antoni Macierewicz, i Piotr Naimski. Oczywiście, nie należy przeceniać roli różnic ideologicznych między tymi nurtami w ramach KOR, ani też znaczenia szyldów ideologicznych, którymi się posługują - wystarczy przypomnieć, że np. Kuroń był już w swej karierze działaczem PZPR, trockistą, socjaldemokratą, a w ostatnim czasie zaczął przejmować pewne hasła neopiłsudczykowskie.<br /><br />W październiku 1976 r. KOR wydał dokument, napisany przez Kuronia, zatytułowany „Myśli o programie działania”, w którym czytamy:<br />„Opozycja polityczna, która, poczynając od tzw. kampanii konstytucyjnej, jest w naszym kraju coraz aktywniejsza, musi z całą odpowiedzialnością wziąć na siebie obowiązek wpłynięcia na losy kraju.”18<br /><br />Dalej Kuroń stwierdza, że za opozycję polityczną uważają się ludzie o różnych rodowodach ideowych, światopoglądach, poglądach politycznych, jedyne co ich łączy to posiadanie wspólnego przeciwnika, a tym przeciwnikiem jest system społeczno-polityczny w Polsce. Z kolei wymienia cały szereg liberalno-wolnomularskich haseł dotyczących wszelkiego rodzaju „wolności obywatelskich” i wreszcie pisze:<br />„Otwarte wystąpienia, kiedy zdarzają się w jednym czasie i w wielu miejscach kraju, i łączy je najogólniejsza jedność celu, stają się ruchem społecznym”19<br /><br />Następnie Kuroń tłumaczy, że ruch społeczny powinien powoływać odpowiednie zarządy, komitety, sztaby oraz starać się narzucać władzom pertraktacje:<br />„Opozycja polityczna musi zatem niezwłocznie przystąpić do organizowania na jak najwyższym poziomie ruchów społecznych, współdziałających ze sobą, wyrażających w maksymalnym stopniu dążenia ogółu członków społeczeństwa polskiego.<br />W pierwszym rzędzie niezbędny jest ruch wyrażający w sposób zorganizowany dążenia pracowników, a przede wszystkim robotników wielkoprzemysłowych. Ruch ten, aby spełniać swoje zadania, musi być zorganizowany co najmniej na szczeblu zakładów. Jego postulaty muszą być wypracowane przy pomocy niezależnych od państwa ekspertów: ekonomistów, inżynierów, prawników, socjologów, muszą być znane opinii publicznej w kraju i za granicą. Wymaga to współdziałania ruchu robotników z ruchem inteligencji i studentów.<br /><br />21 września w Warszawie powstał Komitet Obrony Robotników. Jest to niewątpliwie pierwszy krok na drodze współdziałania robotników i inteligencji. Po to jednak, aby możliwe były dalsze kroki; niezbędne jest tworzenie się w brygadach i wydziałach małych grup robotniczego porozumienia. Trzeba się porozumiewać i wysuwać żądania, ale - podkreślmy to - ważniejsza od żądań jest solidarność”20<br /><br />W końcowej części swego elaboratu Kuroń zajmuje się problemem międzynarodowej pozycji Polski stwierdzając, że: „Celem w tym względzie byłby status Finlandii”.<br />Dokument ten rozpowszechniany był w Polsce już w jesieni 1976 r., a w 1977 r. opublikowano go w paryskiej „Kulturze”. Program KOR był w swej części ideologiczno-koncepcyjnej bardzo ogólnikowy i nie wychodził poza pewne podstawowe hasła liberalno-wolnomularskie, dotyczące wszelkiego rodzaju „wolności” czy „suwerenności” (przy czym, rzecz charakterystyczna, sprzeciwu KOR nie budziło nigdy uzależnianie Polski od zachodniego kapitału). Koncepcja „suwerenności” w rozumieniu Kuronia sprowadzała się właściwie do „finlandyzacji” Polski - czyli wyprowadzenia jej z Układu Warszawskiego.<br /><br />Nie było też w tym dokumencie programowym KOR (podobnie jak i w następnych dokumentach tego ugrupowania) żadnej realnej i konkretnej koncepcji reformy naszego życia społeczno-gospodarczego. Natomiast część socjotechniczna opracowanego przez Kuronia programu była zarysowana dość szczegółowo i bardzo fachowo - można w niej znaleźć nie tylko dość dokładny scenariusz działania tzw. demokratycznej opozycji, który, trzeba to przyznać, był (i jest nadal) z żelazną konsekwencją realizowany w następnych latach, ale także scenariusz, według którego zastała w cztery lata później zorganizowana „Solidarność”.<br /><br />W 1977 r. została przez KOR zorganizowana tzw. Niezależna Oficyna Wydawnicza, która wydała następną programową broszurę Kuronia, „Zasady ideowe”. W publikacji tej autor stwierdza:<br />„Nadrzędną wartością dla mnie, a idę tu tropem liberalnej interpretacji tradycyjnych wartości kultury europejskiej, jest dobro jednostki ludzkiej. (...)<br />Zarazem nadrzędną wartością jest dla mnie dobro, suwerenność, twórczość każdego człowieka. (...)<br />(...) Program podmiotowości można realizować tylko w ten sposób, że w politycznych ramach demokracji parlamentarnej będzie działał szeroki ruch samorządowy, obejmujący na zasadzie federacji autonomicznej samorządne ruchy pracownicze, zawodowe, lokalne i regionalne, kulturalne, ruchy samorządowe szkolnictwa, nauki, konsumentów etc. Ruchy te z jednej strony winny zmierzać do przejęcia od państwa funkcji podmiotów, planowania współpracy społecznej, a z drugiej realizować ten plan w sposób maksymalnie samorządny - samodzielny.<br /><br />Opowiadam się po stronie samorządów i ograniczenia państwa, podkreślam jednak, że nie może się ono dokonywać poprzez dekrety, ale w procesie samoorganizacji społeczeństwa. (...)<br />Przeciwieństwo między jednostką a jej zbiorowością chciałbym, jak widać, przezwyciężać jako konflikt między państwem a ruchem samorządów. (...)<br />Prawa człowieka i obywatela są więc dla mnie sprawą uniwersalną, a walka o te prawa jest wspólna z wszystkimi ludźmi, którzy myślą i czują tak samo jak ja. (...)<br />Nie chcę się dzielić na swoich i obcych według kryteriów narodowych czy kulturowych, nie mówiąc już o rasowych. Jeżeli już musimy się dzielić, to swoim będzie dla mnie każdy, kto występuje po stronie praw człowieka, a obcym kto podporządkowuje je dobru wspólnoty czy organizacji”21<br /><br />W głoszonych przez Kuronia zasadach ideowych łatwo zauważyć liberalno-wolnomularskie koncepcje, których podstawą jest przeciwstawianie indywidualizmu jednostki ludzkiej wszelkim interesom narodowym, jak również obowiązkom wynikającym z przynależności do organizacji państwowej. Nietrudno też w tych zasadach zauważyć realizację doraźnego „zamówienia społecznego” ze strony administracji ówczesnego prezydenta USA, Cartera, która tzw. obronę praw człowieka i obywatela uczyniła narzędziem służącym do mieszania się rządu amerykańskiego w wewnętrzne sprawy innych - przede wszystkim socjalistycznych - krajów. Warto też zauważyć, że w „Zasadach ideowych” Kuronia znajdujemy szereg koncepcji, które w kilka lat później legły u podstaw „Solidarności” (nawet sformułowanie dotyczące „samorządności-samodzielności”, które zrobiło karierę w latach 1980-1981). Jest też w nich wyłożona cała koncepcja przyszłego konfliktu między państwem a „samorządnymi” (tzn. faktycznie sterowanymi przez KOR i jego sojuszników) ruchami społecznymi - z „Solidarnością” na czele, których zadaniem było osłabianie państwa.<br /><br />W maju 1979 r. w Biuletynie Informacyjnym KSS KOR opublikowany został artykuł Kuronia pt. „Sytuacja w kraju i program opozycji”, w którym czytamy:<br /><br />„Zasadniczą przesłanką tych rozważań jest obawa, że grozi nam eksplozja społecznego gniewu na skalę większą niż czerwiec 56, grudzień 70, czerwiec 76 i marzec 68 roku razem wzięte. (...) Co może zrobić opozycja, aby zapobiec wybuchowi? (...) Myślę, że warunki takie spełnia nacisk społeczeństwa zorganizowanego w oficjalnych strukturach na władze i wymuszenie w ten sposób ustępstw”22<br /><br />W dalszym ciągu swego elaboratu Kuroń stwierdza, że liczy na walkę frakcji w kierownictwie partyjnym, deklarując poparcie organizowanego przez siebie ruchu dla jakiejś nieokreślonej frakcji. Jeżeli jednak zestawimy nadzieje Kuronia z poczynaniami Stefana Bratkowskiego w okresie przed IX Zjazdem PZPR, wówczas nietrudno domyślić się, na kogo mógł w partii liczyć Kuroń.<br />Następnie przywódca KOR stwierdza, że ruch społecznego nacisku, działając w ramach oficjalnych struktur, musi „dążyć do naprawy systemu, a nie do jego zmiany”. Natomiast opozycja programu naprawy „wysunąć nie może, bowiem nie chce i nie może zaakceptować systemu”. Proponuje w związku z tym dwa możliwe rozwiązania: pierwsze z nich polega na wysunięciu żądań dotyczących tylko poprawy sytuacji gospodarczej, drugie natomiast polegałoby na wysunięciu żądań politycznych - swobody zrzeszeń, prawa do strajku, manifestacji itd., a także żądań gospodarczych, dotyczących stworzenia warunków rozwoju sektora prywatnego obejmującego nie tylko gospodarkę chłopską i rzemiosło, ale również drobny przemysł. Wiele z tych koncepcji zaczerpnięte zostało po prostu z różnych opracowań PPN i innych ugrupowań opozycyjnych.<br /><br />Na zakończenie swego elaboratu Kuroń stwierdził, że sukces ruchu rewindykacji byłby zarazem wielkim sukcesem opozycji. Ruch ten mógłby wywierać nacisk na frakcję, która chciałaby zyskać jego poparcie.<br /><br />Jak wynika z przytoczonego tekstu, wysuwany przez Kuronia dwuwariantowy program dla „ruchu rewindykacji”, to nic innego, jak próba zmiany systemu politycznego PRL (nie od razu), której inicjatorzy nie ujawniają szerokim rzeszom społeczeństwa swoich rzeczywistych celów, głoszą natomiast chwytliwe, aktualne i w dużej mierze słuszne hasła, aby wysunąć się na czoło ruchu społecznego, traktując ten ruch czysto instrumentalnie, jako przedmiot manipulacji. Jest to typowa mafijna socjotechnika działania. Charakterystyczne dla Kuronia i jego metody postępowania są również spekulacje dotyczące wykorzystania ewentualnych rozgrywek wewnątrz partii.<br /><br />Mafijną socjotechnikę działania odsłonił Kuroń jeszcze wyraźniej w artykule „Co dalej?”, opublikowanym w 1980 r. w Biuletynie Informacyjnym KSS KOR. Stwierdził on tam jasno:<br /><br />„Wydarzenia, których jesteśmy świadkami, naruszyły podstawy systemu, w którym żyjemy. (...)<br />Proszę sobie wyobrazić, że w Polskich Kolejach Państwowych, w których cały ruch podporządkowany jest jednemu, odgórnie ustalonemu rozkładowi jazdy, wprowadzono nagle pewną ilość pociągów kursujących zgodnie z rozkładem jazdy ustalonym demokratycznie przez kolejarzy czy pasażerów. Takimi właśnie pociągami są niezależne związki zawodowe w systemie, w którym całe życie społeczne sterowane jest przez państwowo-partyjną centralę. (...)<br />Gdyby dziś wysunąć hasła najdalej idące: niepodległości państwowej i demokracji parlamentarnej co niewątpliwie zgodne jest z aspiracjami Polaków - to hasła takie nie pociągnęłyby szerokich rzesz społeczeństwa. Wokół takiego programu nie organizowałby się ruch, ponieważ w świadomości ogółu program taki jest nierealny. Dlatego w początkach ruchu wysuwać można tylko zadania bardzo ograniczone, minimalistyczne, odwołujące się nie tyle do aspiracji społecznych, ile do tego, co ludzie uważają za konieczne. Jeżeli jednak ludzie skupiają się wokół określonych - choćby najbardziej minimalistycznych - celów i zaczynają działać, wówczas ruch tworzy się i każdy jego sukces pomaga artykułować dążenia i cele coraz to bliższe społecznych aspiracji. (...)<br />(...) Im władza będzie słabsza, a przy tym - co niemal tożsame - mniej zdolna do przystosowania swej polityki do sytuacji, tym bardziej będzie się radykalizować ruch demokracji. Radykalizować, to w tym wypadku zwracać się wprost przeciw władzy, przeciw jej politycznym strukturom”23<br /><br />Kiedy w lecie 1980 r. woluntarystyczna polityka ekipy Gierka wywołała protest polskich robotników, działacze KOR byli początkowo zaskoczeni (sądzili, że protest nastąpi później), ale bardzo szybko „złapali wiatr w żagle” i wraz z działaczami Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość” oraz Klubu Inteligencji Katolickiej przystąpili do czynu, oferując swe usługi robotnikom na Wybrzeżu. Dzięki zręcznym manipulacjom doradcy z KOR, DiP i KIK bardzo szybko stali się faktycznymi szefami nowego ruchu związkowego, opanowując przede wszystkim jego środki masowego przekazu, system szkolenia kadr związkowych i doradztwo oraz bezwzględnie eliminując wszystkich, którzy nie chcieli się podporządkować dyktaturze KOR i jego sojuszników. Doświadczył tego m.in. doktor Leszek Skonka, wspomniany już jeden z organizatorów protestu robotniczego we Wrocławiu w 1980 r., który w liście otwartym z dnia 29 września 1980 r., zatytułowanym „Do przyjaciół”, stwierdził:<br /><br />„Otóż konflikt między mną a pewną grupą ludzi pojawił się wówczas, gdy do Zarządu MKZ weszło kilku działaczy KOR. Przedmiotem sporu było kształtowanie oblicza nowych związków zawodowych. (...)<br />Otóż w związkach znalazła się pewna grupa działaczy politycznych związanych z tzw. KOR (...). Ludzie tej grupy opanowali pewne stanowiska w samym, zarządzie oraz innych działach, w tym wydawnictwa. (...) Ich zdaniem niezależność związków, zwłaszcza w naszych warunkach, jest niebezpieczną utopią i każdego, kto głosi taki pogląd, należy zwalczać. (...) Ponieważ nie chciałem zrezygnować ż głoszenia poglądu o niezależności i czyniłem to także na wykładach, zostałem najpierw usunięty ze ścisłego Prezydium, następnie z Zarządu i w końcu zawieszono moje wykłady”.24<br /><br />Tak w praktyce wyglądała „demokracja”, o której tyle w swych elaboratach programowych i wystąpieniach propagandowych mówił Kuroń i inni działacze KSS KOR.<br />O motywach, które skłaniały działaczy związkowych do współpracy z KOR (a ściśle mówiąc - podporządkowywania się dyktatowi KOR i jego sojuszników) napisał Skonka w artykule pt. „Nie mylić KOR-u z »Solidarnością«<br /><br />„KOR cały czas tłumaczy członkom związku, że w Polsce dopiero będzie dobrze, gdy »Solidarność«, czyli w konsekwencji KOR, przejmie władzę w kraju. Już dziś wszystkim wspierającym jego poczynania aktywistom KOR obiecuje stanowiska ministrów, ambasadorów, sędziów, wojewodów, dyrektorów, rektorów, tytuły naukowe, mandaty poselskie i pieniądze. Jest to zapewne naiwne i groteskowe, gdy się na to patrzy z daleka, ale z bliska wygląda zupełnie wiarygodnie, tym bardziej że KOR czas do objęcia władzy liczy na dni, a nie miesiące czy lata.<br />Toteż wielu działaczy związkowych głęboko wierzy, że dzięki KOR-owi odmieni swój los, przestanie być kierowcami, ślusarzami, szeregowymi urzędnikami, słowem pospolitymi, szarymi ludźmi i stanie się „ekscelencjami, dlatego tak gorliwie i bezmyślnie popierają tę grupę polityczną”25.<br /><br />Ta psychoza wyższości wobec otoczenia, wytwarzana świadomie u swych adeptów, jest dość typową socjotechniką stosowaną przez, różne organizacje mafijne, a zwłaszcza organizacje o charakterze liberalno-wolnomularskim.<br /><br />O roli KOR w „Solidarności” powiedział wyraźnie sam Kuroń w wywiadzie udzielonym francuskiemu tygodnikowi „Paris Match”, opublikowanym w lutym 1981 r. Na pytanie - „Czy KOR stanowi fundament »Solidarności«?” - Kuroń odpowiedział: „Nie ja powinienem na to pytanie odpowiedzieć, tylko członkowie związku. Podczas jednego ze spotkań Wałęsa powiedział: - Bez KOR-u nie byłoby »Solidarności«„26.<br /><br />Bardzo istotną rolę w umacnianiu wpływów KOR odegrało Radio „Wolna Europa”, nazywane w sferach opozycyjnych „KOR-owską rozgłośnią”.<br />Infiltracja KOR do „Solidarności” sprawiła, że faktycznym centrum kierowniczym związku stała się mafijna grupa działaczy związanych z KOR i sprzymierzonymi z nim grupami wywodzącymi się z Konwersatorium „Doświadczenie i Przyszłość” oraz Klubu Inteligencji Katolickiej, a nie Krajowa Komisja. Inspiracja KOR wpływała coraz bardziej na umacnianie się ekstremistycznego skrzydła „Solidarności”, co uwidoczniło się szczególnie wyraźnie podczas I Krajowego Zjazdu, a następnie podczas słynnych posiedzeń kierowniczych gremiów związku w Radomiu i Gdańsku. W tym czasie jednak KOR został już zdystansowany przez trockistów z RLRP.<br /><br />Manipulacje ułatwiała mafijna socjotechnika stosowana przez KOR i jego sprzymierzeńców, która polegała m.in. na tym, że organizacja ta nie ujawniała pełnego składu swych członków i aktywistów - do wiadomości publicznej podawany był tylko skład grona około trzydziestu osób firmujących działalność tej organizacji. W rezultacie KOR był strukturą trudno uchwytną dla przeciwników. Szacowano, że spośród 896 delegatów na I Krajowy Zjazd NSZZ „Solidarność” 150 było działaczami KOR. Ci działacze, mimo oporu ze strony dużej części delegatów, umieli dość skutecznie manipulować Zjazdem. Doprowadzono nawet do uchwalenia słynnego „Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej”, które wszystkie kraje socjalistyczne uznały za polityczną prowokację na skalę międzynarodową. Następnie do uchwał zjazdu wprowadzono praktycznie wszystkie podstawowe koncepcje programowe KOR. Znalazły się one przede wszystkim w uchwalonym przez I Krajowy Zjazd Delegatów „Programie NSZZ »Solidarność«„. Najbardziej charakterystyczny jest w nim rozdział VI, zatytułowany „Samorządna Rzeczpospolita”. Znajdujemy w nim m.in. takie postulaty:<br /><br />„Życie publiczne w Polsce wymaga głębokich i całościowych reform, które powinny doprowadzić do trwałego wprowadzenia samorządności, demokracji i pluralizmu. Dlatego będziemy dążyć zarówno do przebudowy struktury państwa, jak i do tworzenia i wspierania niezależnych i samorządnych instytucji we wszystkich sferach życia społecznego. (...)<br />(...) Najbliższe wybory do rad narodowych powinny odbyć się zgodnie z przedstawionymi zasadami. NSZZ »Solidarność« będzie do tego dążyć z całym zdecydowaniem. W tym celu do dnia 31X1181 r. przygotowany zostanie projekt nowej Ordynacji wyborczej, który po konsultacji wśród członków Związku zostanie przedstawiony Sejmowi”27.<br /><br />Postulowano w tym programie również zmianę systemu wymiaru sprawiedliwości, organów ścigania, środków masowego przekazu itp.<br />Jeżeli zestawimy programowe wywody Kuronia z okresu lat 1976-1979 z tym, co działo się w Polsce w latach 1980-1981, to widzimy, że KSS KOR realizował swój program dość konsekwentnie, a wszyscy, którzy się jego manipulacjom, przede wszystkim w ramach „Solidarności”, przeciwstawiali, stawali się obiektem brutalnych mafijnych ataków z różnych stron.<br /><br />Na I Krajowym Zjeździe NSZZ „Solidarność” nestor KSS KOR, profesor Edward Lipiński ogłosił w dniu 28 września 1981 r. rozwiązanie tej organizacji, a zjazd wyraził KOR podziękowanie. Oczywiście, nie należy się w tym wypadku sugerować formalnościami. Biorąc pod uwagę mafijną socjotechnikę stosowaną przez KOR, można właściwie stwierdzić, że formalne rozwiązanie tej organizacji niewiele zmieniło stan faktyczny, a co najwyżej jeszcze ułatwiło poszczególnym działaczom struktury mafijnej KOR przenikanie do różnych środowisk i występowanie z pozornie różnych pozycji.<br />Po I Zjeździe „Solidarności” mafijny nurt sterowany przez działaczy byłego KOR dążył wyraźnie do tworzenia i umacniania dwuwładzy w państwie. Oprócz związków zawodowych istotną rolę miał tu spełniać ruch klubowy i samorządowy.<br /></div><div align="left"></div><div align="left"><br /></div><div align="left">Józef Kossecki</div><div align="left"><br /><br />------------------------------<br /><br />18 J. Kuroń, Myśli o programie działania, Warszawa 1976.<br /><br />19 Tamże.<br /><br />20 Tamże.<br /><br />21 J. Kuroń, Zasady ideowe, Niezależna Oficyna Wydawnicza, 1977.<br /><br />22 J. Kuroń, Sytuacja w kraju i program opozycji, Biuletyn Informacyjny KSS „KOR”, 1979, nr 3/29.<br /><br />23 J. Kuroń, Co dalej?, Biuletyn Informacyjny KSS KOR 1980, nr 6(40).<br /><br />24 L. Skonka, Do przyjaciół, Wrocław, 29 września 1980 r., Demokracja Związkowa.<br /><br />25 L. Skonka, Nie mylić KOR-u z „Solidarnością”, „Wolne Związki Zawodowe”, 1981 nr 1.<br /><br />26 „Paris Match”, 27 lutego 1981 r.<br /><br />27 Program NSZZ „Solidarność” uchwalony przez I Krajowy Zjazd Delegatów, rozdział VI, Tygodnik "Solidarność", 16.10.1981, nr 29.</div>Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-78568964779830523882012-03-20T05:25:00.004-07:002012-03-23T20:08:40.729-07:00Testament Józefa PiłsudskiegoPrzemówienie Józefa Piłsudskiego na Zjeździe Legionistów w Kaliszu w dniu 7 sierpnia 1927 roku.<br /><br />„Gdy, proszę państwa, w roku 1918 po przyjeździe z Magdeburga stanąłem do pracy państwowej polskiej i gdy w tym samym mundurze, w którym tu przemawiam, reprezentowałem Polskę i formowałem wojsko już polskie, miałem wgląd w sprawy świata nieco głębszy niż poprzednio i mogę panów zapewnić, że agentury państwowe, które się o polską skórę targowały i które się o nią układały według własnej woli, miały głębsze znaczenie, silniejsze i pewniejsze niż wszystko, co agenturą nie było. (...) Widziałem starania ustawiczne i stale idące bez ustanku w jednym i tym samym kierunku, aby agentury obce, płatne, były możliwie na górze państwa. Szły one krok w krok obok mnie jako Naczelnika Państwa, szukając wytworzenia kilku rządów w Polsce - obok rządów, stojących przy mnie - rządów agentów stojących poza mną. Widziałem uśmiechy reprezentantów obcych państw, gdy śmiało w oczy mi patrząc mogli powiedzieć, że moje zamiary mogą być zniszczone zupełnie nie przez kogo innego, jak przez polskich agentów. Widziałem to, proszę państwa, i nieraz uciekałem ze swymi zamiarami do odległego pokoju, aby sekretów państwa nie wydać na rozszarpanie obcym. Uciekałem nieraz od moich najbliższych pomocników dlatego, aby moje prawdy i moje zamiary nie były wydane na łup kogokolwiek bądź, byle był cudzoziemcem. Nigdy nie byłem pewien, że gdy piszę rozkaz, nie będzie on czytany prędzej w biurach wszystkich obcych państw niż przez moich podwładnych. Nie byłem nigdy pewny, czy taki lub inny mój zamiar polityczny nie będzie natychmiast skontrolowany przez agentury państw obcych z taką siłą i pewnością, że musiałbym się go wyrzec. (...) Lecz zwycięstwa nad agenturami nie odnieśliśmy wcale. Agentury jak jakieś przekleństwo idą dalej bok w bok i krok w krok. (...) Moi panowie, gdy wziąłem za temat tę prawdę, wybrałem ją rozmyślnie i nie dla czego innego, jak dlatego, aby kropkę nad „i" postawić, aby nie było powiedziane, że my musimy menażować prawdy agentury. Polskę, być może, czekają i ciężkie przeżycia. Podczas kryzysów - powtarzam - strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym."<br /><br />(źródło: J. Piłsudski: <span style="font-style:italic;">Pisma zbiorowe</span>, Warszawa 1937, tom IX, s. 86-92)<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;"><a href="http://vimeo.com/37172849">Agentura masoneria i "testament" Józefa Piłsudskiego</a></span> - doc. Józef KosseckiKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-68769094088800541052012-03-18T10:40:00.007-07:002017-05-06T14:18:11.054-07:00Dywersja ideologiczna, dywersja etyczna<span style="font-weight: bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style: italic;">Cybernetyka kultury</span>, 1974, PIW, Warszawa.<br />
<br />
(frag.)<br />
<br />
<br />
Niszczenie <span style="font-weight: bold;">norm ideologicznych</span> (czyli <span style="font-weight: bold;">dywersja ideologiczna</span>) polegać może na rozpowszechnianiu w społeczeństwie kilku sprzecznych ze sobą ideologii albo też wprowadzaniu kilku, sprzecznych ze sobą, interpretacji norm ideologicznych panujących w społeczeństwie. Oczywiście, mówimy o normach ideologicznych mających zasadnicze znaczenie dla organizacji danego społeczeństwa, leżących niejako u podstaw tej organizacji - np. dążenie do sprawiedliwości społecznej w ustroju socjalistycznym. Jeżeli chodzi o normy ideologiczne nie mające takiego znaczenia dla organizacji społecznej, to ich niszczenie wcale nie musi działać dezorganizująco na społeczeństwo.<br />
<br />
Do metod dywersji ideologicznej należy rozpowszechnianie ideologii sprzecznych z interesem danego społeczeństwa. Proponuje się wówczas normy ideologiczne sprzeczne z długofalowym interesem społecznym, natomiast odwołujące się do interesów krótkofalowych, do doraźnych korzyści. Dywersję tego rodzaju stosowały np. Niemcy hitlerowskie; w przededniu agresji na kolejne państwa agentury hitlerowskie starały się rozpowszechniać w danym państwie wśród jego obywateli normy ideologiczne rozbijające solidarność wewnętrzną ludności i osłabiające siłę obronną przyszłej ofiary. Propagowane więc były z jednej strony wszelkie ideologie związane z nienawiścią religijną, rasową czy też narodowościową poszczególnych grup ludności danego państwa, a z drugiej strony wszelkie ideologie związane z defetyzmem i pacyfizmem. Wskazywano przy tym korzyści, jakie mogą uzyskać poszczególne grupy ludności, jeżeli wykorzystają trudną sytuację, w której znalazło się państwo, i wymuszą z jego strony różne ustępstwa czy też wręcz odmówią państwu posłuszeństwa. Po zajęciu danego kraju przez wojska hitlerowskie ludzie, którzy dawali się wziąć na lep tego typu propagandy, przekonywali się szybko, jak krótkotrwałe były ewentualne korzyści przez nich uzyskiwane.<br />
<br />
Również rozpowszechnianie ideologii stawiającej przed społeczeństwem cele nierealne, które nie zostają zrealizowane, powodując tym samym w społeczeństwie frustrację i zniechęcenie, jest skuteczną metodą dywersji ideologicznej. Bywa ona bardzo często stosowana zarówno przeciwko ruchom komunistycznym, jak i ruchom narodowo-wyzwoleńczym. Aby osłabić ruch komunistyczny w danym kraju, władze burżuazyjne popierają często ultralewackie ruchy społeczno-polityczne, które stawiają przed społeczeństwem cele niemożliwe do osiągnięcia na danym etapie jego rozwoju; fiasko tych teorii, ubranych w szatę werbalną podobną do teorii, na których opiera się ruch komunistyczny, powoduje zniechęcenie społeczeństwa do wszelkich lewicowych ruchów, jednocześnie przygotowując grunt dla ruchów prawicowych.<br />
Analogiczne działania stosowane są przeciwko ruchom narodowo-wyzwoleńczym; agentury mocarstw imperialistycznych rozpowszechniają często w poszczególnych krajach ideologie szowinistyczne, które mają sprowokować ludność danego kraju do nieodpowiedzialnych działań i skompromitować w ten sposób wszelkie działania oparte na motywach patriotycznych.<br />
<br />
Inną metodą <span style="font-weight: bold;">dezorganizacji pośredniej</span> jest <span style="font-weight: bold;">dywersja etyczna</span>, która poza standardowymi metodami demoralizacji, takimi jak rozpowszechnianie pornografii, rozpijanie społeczeństwa, szerzenie korupcji w aparacie państwowym itp., może się też posługiwać metodami bardziej wyrafinowanymi, a polegającymi na szerzeniu w społeczeństwie zasad etycznych niebezpiecznych dla równowagi funkcjonalnej danego społeczeństwa. Działania tego typu sprowadzają się najczęściej do rozpowszechniania haseł mówiących o przeżyciu się zasad etycznych panujących w danym społeczeństwie, przy równoczesnym niewdrażaniu nowych norm etycznych. Stosuje się też przy tym hasła odwołujące się do osobistych korzyści uzyskiwanych przez łamanie norm etycznych.<br />
<br />
[...]<br />
<br />
Dezorganizacja pośrednia może się na pozór wydawać mało wydajną metodą walki, gdyż na jej rezultaty trzeba stosunkowo długo czekać. Jeżeli jednak wziąć pod uwagę rezultaty uzyskiwane w długich okresach czasu, wówczas okazuje się, że jest to jedna z najbardziej skutecznych metod walki informacyjnej.<br />
<br />
Józef Kossecki<br />
<br />
--------------------------------<br />
<br />
<a href="http://vimeo.com/37518957"><span style="font-weight: bold;">Niszczenie informacyjne, dywersja etyczna, demografia</span></a> - doc. Józef Kossecki<br />
<br />
--------------------------------Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-65164488029057264242012-03-16T10:13:00.013-07:002012-04-03T18:15:56.697-07:00Walka masonerii francuskiej z K.K. w okresie III Republiki<span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki<br /><br />HISTORIA SYSTEMU STEROWANIA SPOŁECZNEGO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO<br />Kielce 1999</span><br /><br /><div align="center">fragment</div><br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoWRmYiy8BO1TrF4FTr6ICo72UAsVZ_Ekzd_n_i5_pVDdPk9BNteTtwDpTI-PH8ceTX-JOBdNLz6bO_GnHPCaG5WcYlPYHyYdMiro1OvYjOkPAYnLQL9UJrsw8zx6-5eKxlcCKHrtKrdE/s1600/GOdFlogo.png" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 231px; height: 203px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoWRmYiy8BO1TrF4FTr6ICo72UAsVZ_Ekzd_n_i5_pVDdPk9BNteTtwDpTI-PH8ceTX-JOBdNLz6bO_GnHPCaG5WcYlPYHyYdMiro1OvYjOkPAYnLQL9UJrsw8zx6-5eKxlcCKHrtKrdE/s400/GOdFlogo.png" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5727338325340687650" /></a>[...] Mimo wysiłków Leona XIII zmierzających do pogodzenia katolików z ustrojem republikańskim, na przełomie XIX i XX wieku we Francji rozgorzała walka środowisk liberalno-wolnomularskich z Kościołem.<br />W okresie tym zaostrzały się przeciwieństwa klasowe, a ruch robotniczy przybierał na sile budząc niepokój burżuazji, dla której głównym zagrożeniem stało się dążenie do reform społecznych i zmiany ustroju.<br /><br />"W tej sytuacji obrońcy kapitalizmu zaczęli na szeroką skalę stosować taktykę serwowania szerokim masom «produktów zastępczych» postępu społecznego. Na przełomie XIX i XX wieku burżuazja stosowała dwa takie podstawowe «produkty zastępcze» - socjalreformizm i walkę z Kościołem katolickim. W ich rozpowszechnianiu brali udział wolnomularze"7.<br /><br />Rozdmuchiwany w tym okresie antyklerykalizm miał służyć do odwrócenia uwagi robotników od kwestii społecznej i złagodzenia tą drogą walki klasowej.<br /><br />"(...) W roku 1899 prezydentem Francji został <span style="font-weight:bold;">Émile Loubet</span>, który na premiera powołał senatora <span style="font-weight:bold;">Waldeck-Rousseau</span>, w którego gabinecie obok socjalisty <span style="font-weight:bold;">Milleranda</span> zasiadał generał <span style="font-weight:bold;">Gallifet</span>, wsławiony krwawym stłumieniem Komuny Paryskiej.<br />Kampanię zmierzającą do osłabienia i wyeliminowania wpływów Kościoła katolickiego we Francji rozpoczęto w tym czasie od zainicjowania przez Waldeck-Rousseau w 1899 roku dekretu o kongregacjach. (...)"8.<br /><br />Sfery liberalno-wolnomularskie przypuściły teraz ostry atak na duchowieństwo i instytucje kościelne.<br /><br />"(...) Ustawa z 1901 r. stanowiła, że zgromadzenia zakonne muszą uzyskać dla swej dzałalności zezwolenie aktem ustawodawczym, czyli uchwałą parlamentu. W większości wypadków zezwoleń takich odmówiono. (...)"9.<br /><br />W 1902 r. premierem został <span style="font-weight:bold;">Émile Combes</span>, który wykorzystał ustawowe uprawnienia. W 1904 r. odebrano zakonnikom prawo nauczania młodzieży i zamknięto około trzech tysięcy szkół prowadzonych przez zakony.<br /><br />"(...) Wywołało to zamieszki, przeciwko demonstrantom Combes wysłał policję, a gdy ta nie poradziła sobie, posłał przeciw demonstrantom wojsko. Oficerowie jednak odmówili wykonania rozkazu użycia broni przeciwko tłumom. Wówczas minister spraw wojskowych, generał André, zaczął stawiać oficerów przed sądem wojennym. Doprowadziło to do zerwania stosunków dyplomatycznych z Watykanem"10.<br /><br />"(...) W 1905 r. wypowiedziany został konkordat, zawarty w 1801 r. przez pierwszego konsula Napoleona Bonapartego z papieżem Piusem VII i uchwalona została ustawa o rozdziale Kościoła od Państwa. Państwo przestało uznawać istnienie we Francji Kościoła jako legalnej instytucji prawnej, ale zrzekło się wszelkiego wpływu na obsadzanie stanowisk kościelnych. Majątki i budynki kościelne (kościoły, klasztory, seminaria) miały przejść na własność «stowarzyszeń wyznaniowych» (associations cultuelles). Papież Pius X encykliką <span style="font-style:italic;">Vehementer Nos</span> z 11 lutego 1906 r. zabronił katolikom tworzenia takich zrzeszeń. Większa część majątku kościelnego uległa konfiskacie"11.<br /><br />Burżuazja francuska spodziewała się przy pomocy tej walki z Kościołem osłabić czujność robotników, wkrótce się przekonała, że jest w błędzie. Jeszcze w październiku 1897 r. Jules Méline mówił, że antyklerykalizm to "taktyka radykałów dla oszukania głodu ich wyborców"12.<br /><br />"(...) w 1904 roku, poseł <span style="font-weight:bold;">Villenueve</span> ogłosił rewelacyjną wiadomość, że generał <span style="font-weight:bold;">André</span> przy awansach oficerów posługuje się fiszkami nadsyłanymi przez loże wolnomularskie. Niedługo potem pismo "Figaro" ogłasza, że minister André posługuje się dwoma zbiorami fiszek nadsyłanymi mu potajemnie przez Wielki Wschód, jeden zbiór nazywa się "Koryntem" i zawiera dane personalne oficerów, którzy mają być awansowani, drugi zbiór nazywa się "Kartaginą" i zawiera dane personalne oficerów, którzy nie mają być awansowani, lecz usunięci z wojska."Figaro"ogłosiło nawet treść fiszek, w których były m.in. informacje, kto z oficerów posyła dzieci do kościoła i kto był np. obecny na pierwszej komunii swych dzieci. Wywołało to wielki skandal; André podał się do dymisji.<br /><br />Socjaliści w tym czasie twierdzili, że cała ta walka z Kościołem katolickim była po prostu manewrem burżuazji, który miał odwrócić uwagę mas od walki klasowej.<br /><br />Liberalna burżuazja woli w tym czasie swą postępowość wykazywać za pomocą walki z Kościołem niż poprzez istotne reformy ustroju społecznego, o które walczą socjaliści. Wolnomularze wówczas wychodzą naprzeciw tym dążeniom burżuazji"13.<br /><br />Wolnomularstwo w tym okresie we Francji było siłą bardzo poważną. O dynamicznym rozwoju masonerii w III Republice świadczyć może fakt, że liczba warsztatów Wielkiego Wschodu na terenie Francji w ciągu dekady 1879-1889 r. wzrosła z 248 do 322 (129,9%). Młody narybek wstępował do lóż po to by prowadzić walkę z Kościołem katolickim i rodzącym się już wówczas nacjonalizmem francuskim. Kościół zresztą - mimo pojednawczej polityki Leona XIII wobec liberalizmu - masonerię traktował jako organizację wobec siebie wrogą. Bulla Leona XIII z 20 kwietnia 1884 r. <span style="font-style:italic;">Humanum genus</span> głosiła, że celem wolnomularzy jest zniszczenie Kościoła katolickiego i moralności oraz prześladowanie duchownych.<br /><br />"(...) Poufny okólnik generalnego inkwizytora Św. Officjum kardynała <span style="font-weight:bold;">Rafaela Monacco de la Valetta</span> do biskupów zawierał konkretne instrukcje w sprawie zorganizowania w związku z bullą szerokiej kampanii antywolnomularskiej. Przez Europę przetoczyła się fala listów pasterskich.<br />Uwagi i myśli bulli konkretyzowano w nich w zastosowaniu do warunków lokalnych.<br />Listy i bulle były odczytywane w kościołach, publikowane w czasopismach i broszurach.<br />Po kilku kolejnych enuncjacjach przeciw lożom Leon XIII zwrócił się 8 XII 1892 r. z listem do narodu włoskiego. Nawoływał do szerszej niż kiedykolwiek dotąd ofensywy przeciw tej sekcie: «nie dość jest utrzymywać się względem niej na stanowisku obronnym, trzeba zstąpić na plac boju i wprost uderzyć na wroga. Czyńcie to drodzy synowie przeciwstawiając publikacje publikacjom, szkoły szkołom, kongresy kongresom, działania działaniom». <br /><br />Zalecał też formalny bojkot wolnomularzy, przestrzegał przed przyjmowaniem w domu osób, co do których postawy religijnej nie jest się dostatecznie poinformowanym, by przez to «pod maską przyjaciela, nauczyciela czy lekarza nie wpuścić do siebie chytrego werbownika sekt». Kolejna encyklika z 20 VI 1894 r. o jedności chrześcijaństwa <span style="font-style:italic;">Praeclara gartulationis</span> znów zawierała niesłychanie ostre ataki na sektę masońską, która z niesamowitą siłą naporu (...) uderza w narody katolickie"14.<br /><br />W tym okresie wolnomularstwo - zwłaszcza we Francji - zrywa z zasadą, że przekonania polityczne są sprawą osobistą każdego członka loży, porzuca dotychczasową rezerwę wobec życia politycznego i zaczyna kierować swych adeptów do bezpośredniej zewnętrznej akcji politycznej. W 1888 r. została utworzona na terenie parlamentu międzypartyjna grupa wolnomularska, która w różnych sprawach występowała wspólnie. "(...) Instytucja ta, funkcjonująca odtąd stale, umożliwiała wolnomularstwu wywierać skuteczny nacisk na poszczególne ogniwa aparatu władzy, m.in. w sprawach osobistych poszczególnych adeptów. (...)"15.<br /><br />"(...) Dochodzi nawet do tego, że w 1892 roku Konwent Wielkiego Wschodu Francji uchwała utworzenie specjalnego funduszu propagandowego, przeznaczonego na cele akcji politycznej. Zaczęto też w lożach dyskutować o sprawach bieżącej polityki, o problemach ustrojowych i społecznych. Wolnomularstwo dąży z powodzeniem do ujęcia w swe ręce kierownictwa tego rodzaju ruchów społecznych, jak ruch wolnomyślicielski czy feministyczny"16.<br /><br />Konwent w 1892 r. "(...) zobowiązał wolnomularzy będących radnymi miejskimi, departamentalnymi bądź członkami parlamentu do występowania za rozdziałem kościoła od państwa i odpowiedniego głosowania w sprawach konkretnych, np. subwencji dla seminariów duchownych bądź dla hierarchii kościelnej, czy likwidacji ambasady w Watykanie. (...)"17.<br /><br />"Mimo licznych powiązań personalnych nie stało się wolnomularstwo Wielkiego Wschodu przybudówką partii radykałów. Nadal skupiało w swych placówkach wszelkiego rodzaju zwolenników republiki, zarówno ludzi bezpartyjnych, jak i należących do ugrupowań znajdujących się na prawo od owej partii czy pojedynczych działaczy stronnictw socjalistycznych. Zaprowadzenie zaś we własnych szeregach dyscypliny ideowo-politycznej zapewniało mu wpływ na wiele poczytnych dzienników stołecznych i prowincjonalnych, redagowanych przez jego członków. W ten sposób brało udział w kształtowaniu postaw i poglądów szerokich rzesz społeczeństwa.<br />Opierając się na tej dyscyplinie, powoływało też za pośrednictwem swych należących do rozmaitych ugrupowań adeptów przy wyborach parlamentarnych i komunalnych bloki wyborcze stronnictw antyklerykalnych. Mechanizm blokowy, funkcjonujący następnie przez całą kadencję danych organów przedstawicielskich, pozwalał mu wywierać wpływ na życie polityczne. (...)"18.<br /><br />"Tak więc od końca lat osiemdziesiątych stało się wolnomularstwo francuskie ważnym elementem życia politycznego. Nie będąc partią polityczną ani jej odpowiednikiem stanowiło wielki, scentralizowany ruch, mocno osadzony w potężnej sieci wpływów i powiązań, głoszący szeroko zasadę swej odpowiedzialności za kierunek rozwoju wydarzeń w kraju. Uważało siebie za strażnika burżuazyjno-demokratycznego systemu republiki. Dopóki więc życie polityczne i społeczne toczyło się - w sensie burżuazyjnym - względnie normalnie i pokojowo, tendencje zaś głoszące nietolerancję światopoglądową nie przybierały na sile, słowem póki mechanizm parlamentarny funkcjonował sprawnie i w sposób niesprzeczny z podstawowymi interesami skupionych w lożach grup społecznych (tradycyjna drobna burżuazja oraz «nowe» warstwy pośrednie), obediencja nie ingerowała bezpośrednio w politykę, nie wtrącała się do bieżących walk międzypartyjnych i wewnątrzpartyjnych. Jej oddziaływanie było wtedy nastawione na inspirację ideową ugrupowań zabezpieczających taki kierunek rozwoju i na zmniejszanie płaszczyzny tarć pomiędzy nimi oraz na załatwianie w duchu jej zasad generalnych różnorodnych spraw humanitarnych w rodzaju zezwolenia na palenie zwłok (krematoria), zniesienia przejawów dyskryminacji prawnej, np. dzieci nieślubnych, ludzi obcego pochodzenia czy niektórych wspólnot religijnych. W związku z takim ustawieniem działalności zabiegała o obsadzanie stanowisk ministrów, w szczególności w resortach, na których jej specjalnie zależało (oświata, szkolnictwo, sprawy wyznaniowe), jeżeli nie swoimi adeptami, to przynajmniej ludźmi jej bliskimi. Dopiero w sytuacjach dla preferowanego przez nią mechanizmu rządzenia, kiedy stawały się zagrożone podstawowe wartości ideowe reprezentowane przez wolnomularstwo, a wraz z tym interesy grup społecznych w jego placówkach skupionych, obediencja występowała, w zależności od sytuacji oficjalnie bądź zakulisowo jako siła samodzielna, często jako czynnik nadrzędny nad bliskimi jej ideowo ugrupowaniami politycznymi i koordynator ich wspólnych działań. Do wykonywania pewnych zadań w szerszych środowiskach powołano specjalne organizacje, jak utworzona w lutym 1898 r. w związku ze «sprawą Dreyfusa» Liga Praw Człowieka. Popierano też niektóre stowarzyszenia powstałe niezależnie od wolnomularstwa, przede wszystkim związki wolnomyślicielskie. Konwent 1892 r. nazwał je «uzupełnieniem i przedłużeniem wolnomularstwa», lożom zaś zlecił, by udzielały im na zebrania swoich pomieszczeń"19.<br /><br />"Koncentrowanie się na działalności w życiu publicznym nieuchronnie pociągało za sobą zmniejszenie uwagi poświęconej stronie obrzędowej posiedzeń, natomiast niemal całkowicie usuwało w cień zainteresowania ezoteryczne. Toteż na posiedzeniach lożowych miejsce dawnych rozważań na tematy z dziedziny mistyki czy nauk hermetycznych zajęły referaty i dyskusje o sprawach bieżącej polityki, formie rządów i reformach społecznych. W stosunku do religii przeważała postawa filozoficznego agnostycyzmu, rozgraniczającego sfery wiedzy i wiary. Konsekwentny ateizm był tu natomiast słabo reprezentowany. Podstawą moralno-filozoficzną ruchu stał się pozytywizm. W 1879 r. Littré proponował nawet założenie Uniwersytetu Pozytywistycznego jako uczelni wyrażającej ducha wolnomularskiego. Później - w sytuacji zaostrzających się w społeczeństwie sprzeczności klasowych - odwoływano się do abstrakcyjnej, rzekomo ponadklasowej moralności solidarystycznej. <br /><br />Społecznie reformistycznym kołom wolnomularskim odpowiadały jej założenia, że człowiek jest częścią ludzkości, zatem wszystko co jest dla niej dobre czy złe powinno być takim również dla jednostki.<br />Ten nowy model funkcjonowania organizacji wolnomularskiej w ogólnym zarysie również przyjęła powstała w 1894 r. druga wielka obediencja francuska - Wielka Loża Francji. Wynikało to nie z chęci naśladownictwa, lecz z podobieństwa sytuacji.<br />Również w innych krajach, gdzie wolnomularstwo natknęło się na silnych i bojowych przeciwników, przekształciło się w sposób podobny, jak francuskie. (...)"20.<br /><br />W 1871 r. z konstytucji Wielkiego Wschodu Belgii usunięto formułę Wielkiego Budowniczego Świata oraz stwierdzenie, że król jest protektorem organizacji. Zrewidowany artykuł 1 tej konstytucji stwierdzał:<br /><br />"(...) «Wolnomularstwo, instytucja kosmopolityczna i postępowa, ma na celu poszukiwanie prawdy i doskonalenie Ludzkości. Opiera się na wolności i tolerancji; nie formułuje, ani nie odwołuje się, do jakiegokolwiek dogmatu». Od 1875 r. na posiedzeniach zaniechano kładzenia na ołtarzu Biblii. Na zebraniach omawiano projekty ustaw, dyskutowano na temat reform społecznych i prawa wyborczego, programów i bloków wyborczych. Sporo miejsca w działalności zajmowała walka z nader ofensywnym klerykalizmem. (...)"21.<br /><br />[...]<br /><br />Jak wskazaliśmy, wolnomularstwo precyzyjnie uderzało w instrumenty sterowania pośredniego Kościoła - tzn. przede wszystkim w szkolnictwo katolickie.<br />Jednakże w tym czasie Kościół zyskał nowego, bardzo dynamicznego sojusznika w postaci ruchów nacjonalistycznych, z których najbardziej antywolnomularski był w tym okresie nacjonalizm francuski, grupujący się wokół pisma <span style="font-style:italic;"><a href="http://vimeo.com/37463031">L'Action Française</a></span>. Głównym przywódcą tego ruchu był <span style="font-weight:bold;">Charles Maurras</span>. Nacjonaliści francuscy przeciwstawiali się "błędowi roku 1789", a także liberalizmowi, romantyzmowi i republice. Według Charlesa Maurrasa republika wiodła do anarchii i zarazem do tyranii, do anarchii u szczytu machiny państwowej poprzez zwyrodnienie parlamentaryzmu, natomiast do tyranii dla narodu wskutek centralizacji biurokratycznej. Maurras twierdził, że w przeszłości wielką potęgę osiągnęły te państwa, które miały rząd dziedziczny - monarchiczny lub arystokratyczny. Monarchia dała potęgę Francji, natomiast arystokracja dziedziczna - starożytnemu Rzymowi. W związku z tym Maurras panującemu ustrojowi przeciwstawił monarchię dziedziczną, nieparlamentarną i zdecentralizowaną23.<br />Walka masonerii z Kościołem we Francji okazała się nieskuteczna, w rezultacie szykan i prześladowań Kościół przeszedł pozytywną selekcję charakterologiczną - odpadły odeń elementy oportunistyczne o przewadze motywacji witalnych i ekonomicznych, a pozostały elementy o silnych motywacjach ideologicznych i etycznych. Ponadto Kościół został zmuszony do szukania poparcia na prawicy i znalazł je we francuskim nacjonalizmie.<br /><br />Józef Kossecki<br /><br />---------------------<br /><br />7 J. Kossecki, Tajemnice mafii politycznych, wyd. cyt., s. 71.<br />8 Tamże, s. 71-72.<br />9 J. Pajewski, Historia Powszechna 1871-1918, wyd. cyt., s. 172.<br />10 J. Kossecki, Tajemnice mafii politycznych, wyd. cyt., s. 72.<br />11 J. Pajewski, Historia Powszechna 1871-1918, wyd. cyt., s. 172.<br />12 Tamże, s. 173.<br />13 J. Kossecki, Tajemnice mafii politycznych, wyd. cyt., s. 72.<br />14 L. Hass, Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej w XVIII i XIX wieku, wyd. cyt., s. 401-402.<br />15 Tamże, s. 392.<br />16 J. Kossecki, Tajemnice mafii politycznych, wyd. cyt., s. 69-70.<br />17 L. Hass, Wolnomularstwo w Europie Środkowo-Wschodniej w XVIII i XIX wieku, wyd. cyt., s. 392.<br />18 Tamże, s. 392.<br />19 Tamże, s. 393-394.<br />20 Tamże, s. 394-395.<br />21 Tamże, s. 395.<br />23 Por. J. Pajewski, Historia Powszechna 1871-1918, wyd. cyt., s. 174.<br /><br />----------------------<br /><br /><a href="http://vimeo.com/37321773">Metody walki masonerii francuskiej z Kościołem katolickim w okresie III Republiki</a> - doc. Józef Kossecki<br /><br /><a href="http://vimeo.com/37165649">Masoneria: tolerancja, rozmywanie wartości, walka z dogmatami</a> - doc. Józef KosseckiKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-52299524376857854662012-03-14T14:00:00.015-07:002012-03-23T20:04:15.241-07:00Filozofia Boga<span style="font-weight:bold;">wg św. Tomasza z Akwinu</span><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhL-PAu6YD8zNdJvpHjH9bBbMue5a7AAN2vZos7yg_HWtzMP2EzCNWXnIrtiG1-FsSlOCH_-vr_2Lp5b6lpHukK1JqvjYfJAcfZZCEs6poCD5R0iBS0IRTgnF0OkW4aIy8D9xhHt745R54/s1600/tomasz.jpeg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 88px; height: 115px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhL-PAu6YD8zNdJvpHjH9bBbMue5a7AAN2vZos7yg_HWtzMP2EzCNWXnIrtiG1-FsSlOCH_-vr_2Lp5b6lpHukK1JqvjYfJAcfZZCEs6poCD5R0iBS0IRTgnF0OkW4aIy8D9xhHt745R54/s400/tomasz.jpeg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719868819429435010" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;">DOWODZENIE ISTNIENIA BOGA</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Wprowadzenie </span><br /><br />Ipsum esse subsistens (Samoistny Akt Istnienia), to imię Boga w filozofii św. Tomasza. Istnienie Boga nie stanowi wprawdzie dla nas faktu naocznego i oczywistego, jest jednak naukowo udowadnialne. Nauką, która ten dowód przeprowadza jest metafizyka bytu jednostkowego. Tu, identyfikując przyczyny owego bytu, oprócz innych przyczyn, musimy wskazać także na zewnętrzną przyczynę istnienia (esse) tego bytu. Byty bowiem, które są dostępne naszemu poznaniu nie są substancjami samoistnymi; podlegają powstawaniu i ginięciu. Przyczyna ich istnienia zatem musi znajdować się na zewnątrz nich i jest nią Byt, którego struktura umożliwia urealnianie na zewnątrz siebie aktów istnienia innych bytów. Teza więc o istnieniu Boga – Stwórcy jest uniesprzecznieniem wewnętrznej struktury każdego spotykanego przez nas bytu jednostkowego. Analizując skutek stworzenia, którym jest pochodny od Boga akt istnienia każdego bytu, możemy w pewnym zarysie ustalić filozoficznie ujętą strukturę Samoistnego Aktu Istnienia.<br />Akwinata podkreśla, że o Bogu więcej wiemy, Kim nie jest, niż Kim jest. Z tego jednak, że Bóg jest Samoistnym Aktem Istnienia wynikają określone konsekwencje, dotyczące Jego struktury i działania.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">DOWODZENIE ISTNIENIA BOGA </span><br /><br />W tym, co wyznajemy na temat Boga znajdują się prawdy, do których dochodzimy na dwa sposoby. Pewne, mianowicie, rzeczy dotyczące Boga, przekraczają wszelkie zdolności poznawcze ludzkiego rozumu, jak np. to, że Bóg jest jeden w trzech osobach. Pewne rzeczy zaś są takie, że rozum może w naturalny sposób je osiągnąć, tak jak to, że Bóg jest i to że jest jeden, oraz inne tego rodzaju prawdy, które filozofowie na drodze dowodzenia o Bogu przyjmowali, kierując się naturalnym światłem rozumu.<br /><br />Są dwa typy udowadniania czegoś:<br />Jedno, które dokonuje się wychodząc od przyczyny, a które nazywa się udowadnianiem faktycznym, i to udowadnianie dokonuje się przede wszystkim i wprost.<br />Drugie, które dokonuje się wychodząc od skutku, a które nazywa się udowadnianiem wyjaśniającym, i to udowadnianie dokonuje się dzięki tym rzeczom, które są nam wcześniej znane. Gdy bowiem jakiś skutek jest nam bardziej oczywisty, niż jego przyczyna - to przez skutek ten dochodzimy do poznania przyczyny. Z każdego skutku można udowadniać właściwą przyczynę jego istnienia o ile, oczywiście, ten skutek jest nam bardziej znany [niż jego przyczyna]. Skutek bowiem skoro zależy od przyczyny, to konieczne jest dla tego skutku, aby jego przyczyna istniała wcześniej od niego. Stąd, to, że Bóg jest – skoro nie jest nam to znane samo przez się - powinno być udowadnialne poprzez znane nam skutki.<br /><br /><span style="font-size:85%;">Wymienione dwa typy przeprowadzania dowodów wyróżnia już Arystoteles. Polskie ich nazewnictwo podajemy za M. A. Krąpcem, który ponadto tak wyjaśnia różnicę jaka zachodzi pomiędzy dowodzeniem wyjaśniającym i dowodzeniem faktycznym:<br />"Pierwsze – pisze – jest spełnieniem zdania rozkazującego: ...dlaczego x jest!? Drugie dowodzenie jest spełnieniem rozkazu: udowodnij, że x jest!" M. A. Krąpiec, Dzieła, t. IV, Z teorii i metodologii metafizyki, Lublin 1994, s. 228.<br />Należy dodać, że właściwe dla filozofii jest dowodzenie wyjaśniające: wskazywanie więc na przyczyny άρχή [arche], principia poznawanych przez nas skutków.</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">"DROGI" ŚWIĘTEGO TOMASZA </span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Wprowadzenie </span><br /><br />"Drogi" św. Tomasza często są traktowane jako "dowody" na istnienie Boga, będące wyrazem i niemalże kwintesencją metafizyki Akwinaty. Nic bardziej błędnego! Aby więc właściwie pojmować "drogi", należy wziąć pod uwagę dwie ich istotne cechy: Po pierwsze więc, drogi nie stanowią dowodów na istnienie Boga, lecz są ilustracją tej prawdy wiary, która mówi za św. Pawłem Apostołem, że rozum ludzki, za pomocą swego naturalnego światła, może dojść do stwierdzenia, że istnieje Bóg. Po drugie, i zgodnie z pierwszym, Tomasz wybrał z tradycji filozoficznej te sposoby udowadniania istnienia Boga, które uznał za dorzeczne; warto zwrócić uwagę, że odrzucił tzw. ontologiczny dowód św. Anzelma z Canterbury, który oparty jest na radykalnie idealistycznym pomieszaniu poznania z bytowaniem. Tomaszowe "drogi" pochodzą zatem z różnych - i wykluczających się wzajemnie - tradycji filozoficznych. I tak, pierwsza droga jest proweniencji arystotelesowskiej, druga – bardzo skromnie zarysowana – zdaje się być wyrazem własnego Tomaszowego rozumienia bytu, droga trzecia jest charakterystyczna dla filozofii arabskiej, ze szczególnym uwzględnieniem metafizycznych ustaleń Awicenny, czwarta droga jest wyraźnie neoplatońska, droga piąta podejmuje pochodzący z neoplatonizmu św. Augustyna, lecz wspólny wielu odmianom filozofii problem "ordo" – porządku świata.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">I. DROGA PIERWSZA – "Z RUCHU" - EX PARTE MOTUS</span><br /><br />To, że istnieje Bóg można uzasadnić na pięciu drogach. Pierwsza i najbardziej wyrazista jest ta droga, która pochodzi z dziedziny ruchu. Pewne jest bowiem i zmysłowo potwierdzone, że pewne rzeczy na tym świecie poruszają się. Wszystko zaś, co się porusza jest poruszane przez coś innego. Albowiem nic nie porusza się, jeśli nie jest w możności do tego, ku czemu jest poruszane; porusza zaś coś, dzięki temu, że jest w akcie.<br />Poruszać bowiem coś, to przeprowadzać to z możności do aktu. Można zaś przeprowadzić coś z możności do aktu, tylko przez jakiś byt w akcie, tak jak ogień w akcie czyni, że drewno, będące w możności do palenia się, staje się aktualnie płonące dzięki rozpaleniu przez ten ogień, który w ten sposób porusza je i przekształca. Nie jest zaś możliwe, aby to samo - zarazem i w tym samym aspekcie – było w akcie i możności; [jest to możliwe] tylko pod różnymi aspektami. Co jest bowiem gorące w akcie nie może być zarazem gorące w możności, lecz w możności musi być zimne. Niemożliwe jest więc, aby pod tym samym względem i w ten sam sposób, coś było poruszające i poruszane lub poruszałoby się samo przez się. Należy więc [przyjąć], że każdy poruszający się jest poruszony przez coś innego. Jeżeli więc to, przez co [rzecz] porusza się [też] poruszałoby się - [to] należy przyjąć, że i ta rzecz została poruszona przez coś innego, a także, to „coś innego” zostało poruszone przez innego jeszcze poruszającego.<br />Tego zaś [ciągu] nie można prowadzić w nieskończoność, ponieważ w ten sposób nie będzie pierwszego poruszającego, a w konsekwencji nie będzie innych poruszanych, ponieważ rzeczy poruszające się wtórnie, poruszają się tylko wtedy, gdy zostaną wprawione w ruch przez pierwszego poruszającego, tak jak laska porusza się tylko wtedy, gdy jest poruszana przez rękę. Konieczne jest więc dojście do czegoś pierwszego poruszającego, przez co wszystko inne jest poruszane, i co wszyscy pojmują jako Boga.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">II. DROGA DRUGA – "Z PRZYCZYNOWOŚCI SPRAWCZEJ" - EX RATINE CAUSAE EFFICIENTIS</span><br /><br />Druga droga bierze pod uwagę powód przyczyny sprawczej. Już w samych rzeczach zmysłowych znajdujemy bowiem porządek przyczyn sprawczych; nie znajdujemy jednak (nie jest to bowiem możliwe), aby coś było przyczyną sprawczą samego siebie, ponieważ w takim wypadku bytowało by wcześniej od siebie samego, co [właśnie] jest niemożliwe. Nie jest też możliwe, aby w porządku przyczyn sprawczych postępować w nieskończoność, ponieważ we wszystkich uporządkowanych przyczynach sprawczych, pierwsza jest przyczyna czegoś pośredniego, a to, co pośrednie jest przyczyną ostatniego (bez względu na to, czy pośrednie jest liczne, czy jest tylko jedno).<br />Usuwając zaś przyczynę - usuwa się też i skutek. Jeśli więc nie byłoby pierwszej – w porządku przyczyn sprawczych – nie będzie też ostatniej ani pośredniej. A jeżeli postępowałoby się w nieskończoność w porządku przyczyn sprawczych, nie stwierdzi się pierwszej przyczyny sprawczej, a także jej ostatniego skutku ani pośrednich przyczyn sprawczych, co jest wyraźnym fałszem. Konieczne jest więc przyjęcie jakiejś pierwszej przyczyny sprawczej, którą wszyscy nazywają Bogiem.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">III. DROGA TRZECIA – "Z KONIECZNIOŚCI I PRZYGODNOŚCI" - EX POSSIBILI ET NECESSARIO</span><br /><br />Trzecia droga jest wzięta z możliwości i konieczności; a jest ona taka: Znajdujemy bowiem wśród rzeczy takie, które mają istnienie możliwe i nie istnieją, skoro znajduje się pewne [rzeczy] powstające i ginące, a więc mające możność istnieć i nie istnieć. Niemożliwe zaś jest, aby wszystkie takie [rzeczy], były od zawsze, ponieważ to, co może istnieć – niekiedy nie istnieje. Jeśli zatem wszystkie rzeczy mają możliwość nie istnieć, wtedy niegdyś nie istniała żadna rzecz. Ale jeżeli to jest prawdą, to także nic nie istnieje [aktualnie], ponieważ to, co istnieje – zaczyna istnieć przez coś, co [już] istnieje. Jeśli zatem nic nie byłoby bytem, niemożliwe byłoby, aby coś zaczęło istnieć, i w ten sposób niczego by nie było także i teraz, co w jawny sposób jest fałszywe. Nie wszystkie więc byty są możliwe, lecz należy [przyjąć], że wśród rzeczy jest coś koniecznego. Każde zaś konieczne albo ma przyczynę swojej konieczności skądinąd, albo jej nie ma. Nie jest zaś możliwe, aby postępować w nieskończoność w rzeczach koniecznych, które mają przyczynę swojej konieczności, tak jak i [nie można postępować w nieskończoność] w przyczynach sprawczych, co wykazano. Najwłaściwsze jest więc przyjęcie, czegoś, co jest konieczne samo przez się, nie mające przyczyny swojej konieczności skądinąd, lecz stanowiące przyczynę konieczności innych [rzeczy]; to zaś wszyscy nazywają Bogiem.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">IV. DROGA - "ZE STOPNI DOSKONAŁOŚCI" - EX GRADIBUS PERFECTIONIS</span><br /><br />Czwarta droga wzięta jest ze stopni, które znajdują się w rzeczach. Istnieje bowiem w rzeczach coś bardziej lub mniej dobrego i prawdziwego, i szlachetnego; i tak jest też z innymi tego rodzaju [własnościami]. Lecz „bardziej” i „mniej” orzeka się o różnych rzeczach według tego, że zbliżają się w różny sposób do czegoś, co „najbardziej” jest, tak jak bardziej ciepłe jest to, co zbliża się [pod względem temperatury] do największego [możliwego] ciepła. Istnieje zatem coś, co jest najprawdziwsze, najlepsze i najszlachetniejsze, a w konsekwencji coś, co jest „najbardziej” bytem. Albowiem te [rzeczy], które są „najbardziej” prawdą – są też „najbardziej” bytami, jak mówi się w II ks. Metafizyki.<br /><br /><span style="font-size:85%;">Autorem Metafizyki jest Arystoteles ze Stagiry (384 - 322 a. Chr.), nazywany przez scholastyków po prostu "Filozofem". Jest on – obok Platona, którego uczniem i najbliższym współpracownikiem był przez 20 lat – najwybitniejszym uczonym starożytnej Grecji, twórcą filozoficznego realizmu. Pozostawił wiele pism z różnych dziedzin nauki: Organon, Fizyka, O duszy, Metafizyka (Autorem nazwy tego dzieła jest Andronikos), Etyka Nikomachejska, Etyka Eudemejska, Etyka Wielka, Polityka, O sztuce.</span><br /><br />To, o czym mówi się, [że jest] najbardziej "takie" w jakimś rodzaju (tak jak ogień, który jest największym ciepłem stanowi przyczynę wszystkich rzeczy ciepłych, jak powiedziane jest w tej samej księdze). Jest więc coś, co stanowi przyczynę istnienia wszystkich bytów i dobroci, i tego rodzaju doskonałości. I to nazywamy Bogiem.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">V. DROGA PIĄTA – "Z CELOWOŚCI" DOSŁOWNIE: "Z ZARZĄDZANIA RZECZAMI" - EX GUBERNATIONE RERUM</span><br /><br />Piątą drogę bierze się z zarządzania rzeczami. Widzimy bowiem, że te [byty], którym brakuje poznania, mianowicie naturalne byty cielesne, działają dla celu , co staje się jasne na podstawie tego, że zawsze albo często działają w ten sposób, aby uzyskać to, co jest dla nich najlepsze. Stąd jasne jest, że nie przez przypadek, lecz z zamierzenia, zdążają one do celu. Te zaś [byty], które nie mają poznania, nie dążą do celu inaczej, jak tylko skierowane przez coś poznającego i rozumiejącego, tak jak strzała [wystrzelona] przez strzelca. Jest więc coś rozumnego, przez co wszystkie rzeczy naturalne są zarządzane dla [właściwego] celu. I to nazywamy Bogiem.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">ISTOTA BOGA - ESSENTIA DEI</span><br /><br />Do poznania Boga należy użyć drogi eliminacji.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">I. Niezmienność i wieczność Boga - Immobilitas et aeternitas Dei </span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest niezmienny. / Deus est immobilis.</span><br /><br />Skoro bowiem jest pierwszym poruszającym, to jeśli sam by się poruszał musiałby zostać poruszony albo przez samego siebie, albo przez coś innego.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest wieczny. / Deus est aeternus.</span><br /><br />Wszystko bowiem, co zaczyna albo przestaje istnieć, doznaje tego poprzez ruch albo zmianę. Wynika z tego, że Bóg jest całkowicie niezmienny. Jest więc także wieczny.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest zawsze. / Deus semper est.</span><br /><br />Wszystko bowiem, co istnieje w sposób konieczny, jest zawsze. Skoro bowiem niemożliwe jest, aby nie istniało – nie może nie istnieć, i [wobec tego] zawsze jest. Istnienie Boga jest konieczne – jak to zostało wykazane – zatem Bóg jest zawsze.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">II. PROSTOTA I JEDNOŚĆ BOGA - SIMLICITAS ET UNITAS DEI</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest prosty. / Deus est simplex.</span><br /><br />We wszelkich złożeniach konieczne jest istnienie czegoś wcześniej, składniki bowiem w naturalny sposób są wcześniejsze od tego, na co się składają. Tak samo Ten, który jest pierwszy pośród bytów, nie może być czymś złożonym. Dostrzegamy to także wśród bytów złożonych, że prostsze istnieją wcześniej; pierwiastki są bowiem w sposób naturalny przed ciałami złożonymi. Pozostaje zatem przyjąć, że Byt Pierwszy jest całkowicie prosty.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Istota Boga nie jest czymś innym od Jego istnienia. / Dei essentia non est aliud quam suum esse.</span><br /><br />W jakimkolwiek bycie czymś innym jest jego istota i czymś innym jest jego istnienie, ponieważ co innego powoduje to, że jest, a co innego - to czym jest. Albowiem to dzięki jego istnieniu mówi się o nim, że jest, a dzięki zaś jego istocie można o nim powiedzieć, czym jest. Stąd i definicja oznaczając istotę, informuje czym jest rzecz. W Bogu zaś nie jest czymś innym to, że jest i czymś innym to, czym jest, skoro nie ma w Nim złożenia, jak to zostało wykazane. Nie jest zatem w Bogu czymś innym Jego istota od Jego istnienia.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest jeden. / Deus est unus.</span><br /><br />Skoro Boże istnienie jest jakby formą istniejącą samoistnie, gdyż Bóg jest swoim istnieniem, niemożliwe jest, aby Boża istota nie była jedyna; niemożliwe jest zatem istnienie wielu bogów.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">III. NIESKOŃCZONOŚĆ I DOSKONAŁOŚĆ BOGA - INFINITAS ET PERFECTIO DEI</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest w swojej istocie nieskończony. / Deus est infinitus secundum essentiam.</span><br /><br />Nie jest dziwne to, jeśli coś, co jest proste i pozbawione ilości wyznaczających ciało, pojmowane jest jako nieskończone i przekraczające swoją niezmierzonością wszelkie ciało.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Moc Boża jest nieskończona. / Deus est infinitae virtutis.</span><br /><br />Z tego także wynika, że moc Boża jest nieskończona. Moc bowiem wynika z istoty rzeczy; albowiem każdy byt może działać na sposób tego, czym jest. Jeśli zatem Bóg w swej istocie jest nieskończony – także i Jego moc jest nieskończona.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest doskonały. / Deus est perfectus. </span><br /><br />Skoro więc Bóg jest nieskończony z tego powodu, że jest tylko formą lub aktem, nie posiadającym domieszki żadnej materii lub możności, dlatego Jego nieskończoność pociąga za sobą najwyższą doskonałość. Stąd także pochodzi fakt, że wszystkie doskonałości, które znajdują się jakichkolwiek rzeczach, mają swe konieczne i nadobfite źródło w Bogu.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">IV.ROZUMNOŚĆ BOGA - INTELLIGENTIA DEI</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest rozumny. / Deus est intelligens.</span><br /><br />Jasne jest bowiem, że w nim istnieją pierwotnie i mają nadobfite źródło wszystkie doskonałości wszelkich bytów. Pomiędzy zaś doskonałościami samych bytów, rozumność wydaje się być najwznioślejsza, skoro byty rozumne są znakomitsze od wszystkich innych. Zatem także Bóg jest rozumny.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg jest swoją rozumnością. / Deus est sua intelligentia.</span><br /><br />Relację intelektu do rozumności porównuje się w pewien sposób z relacją istoty do istnienia. Lecz Bóg jest rozumny przez [swoją] istotę; Jego istotą bowiem jest Jego istnienie. A zatem intelekt Boga jest jego rozumnością; w ten sposób, to, że Bóg jest rozumny, nie stanowi w nim jakiegokolwiek złożenia, skoro nie jest w Nim czymś innym intelekt, rozumność oraz dane poznania intelektualnego. [Dosłownie: postacie (species) intelektualnie poznawalne] A wszystko to nie jest czymś różnym od Jego istoty.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">V. BOŻA WOLA I MIŁOŚĆ - VOLUNTAS ET CARITAS DEI </span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Bóg podejmuje decyzje. / Deus est volens.</span><br /><br />Konieczne jest, aby Bóg podejmował decyzje. Poznaje On bowiem siebie samego jako doskonałe dobro, jak to jasno wynika z tego, co już zostało powiedziane. Dobro zaś ujęte intelektualnie jest w sposób konieczny miłowane. To zaś dokonuje się przez wolę. Konieczne jest zatem, aby Bóg także decydował.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Boża wola nie może być czymś innym niż Jego rozumność. / Ipsam Dei voluntatem oportet nihil aliud esse quam eius intellectum.</span><br /><br />Należy więc [przyjąć], że wola Boża jest samym dobrem intelektualnym. Tym samym bowiem jest Boży intelekt i Boża istota. Wola zaś nie jest czymś innym niż Jego intelekt i Jego istota.<br /><br />źródło: <a href="http://www.katedra.uksw.edu.pl/dydaktyka/vademecum/vademecum.htm">Małe vademecum tomizmu</a>, <span style="font-weight:bold;">Artur Andrzejuk</span>Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-56294423924999035962012-03-13T05:23:00.037-07:002012-03-23T23:56:49.389-07:00Rewolucja nowej generacji<span style="font-weight:bold;">Tadeusz Rynkiewicz</span><br /><br /><br />"Nadchodzi rewolucja. Nie będzie ona podobna do rewolucji z przeszłości. Będzie zapoczątkowana przez jednostkę i kulturę; zmieni strukturę polityczną dopiero w końcowym akcie. Nie będzie wymagała przemocy, aby osiągnąć sukces i nie będzie się jej można skutecznie oprzeć przemocą. Rozprzestrzenia się ona teraz z zaskakującą gwałtownością i już nasze prawa, instytucje, struktury społeczne zmieniają się w wyniku jej działania... To jest <span style="font-weight:bold;">rewolucja nowej generacji</span>."<br />Charles A. Reich, <span style="font-style:italic;">The Greening of America</span>, 1970.<br /><br />Panuje dzisiaj powszechne przekonanie, że wraz z upadkiem państw komunistycznych, na czele z ZSRS, komunizm definitywnie się skończył. Wyprowadzono sztandar PZPR z Sali Kongresowej w Warszawie i komuniści w niesławie opuścili "arenę dziejów". Być może z wyjątkiem odległych Korei Północnej czy Kuby, może Chin. Nic bardziej błędnego. Obalenie muru berlińskiego czy ogłoszenie w telewizji w 1989 roku przez znaną aktorkę końca ery komunizmu to były wielkie spektakle medialne świadczące o skuteczności oddziaływania komunistycznej propagandy. Komunizm nie tylko nie upadł, ale wręcz przeciwnie, przybierając znacznie groźniejszą postać, odrodził się jak feniks z popiołów.<br /><br />Komunizm zmutował. "Tradycyjny" marksizm został co prawda zarzucony jako nieskuteczny, ale dzisiaj jego miejsce zajęła "diabelsko" pomyślana i dalece skuteczniejsza od "starego", "zużytego" komunizmu ideologia. Jest nią <span style="font-weight:bold;">neomarksizm</span>. Nazwa "neomarksizm" jest trochę myląca, ponieważ kojarzy się ze zbankrutowaną ideologią marksistowską. Jednak neomarksizm niewiele przypomina swoje korzenie. Prawdę mówiąc, tylko nazwa jest podobna. Neomarksizm stoi w opozycji do marksizmu. Neomarksizm "skasował" i wyrzucił "dziadka" Marksa z jego koncepcją rewolucji na czele. Z bardzo prostego powodu: bo się nie sprawdziła albo też, jak chcą inni, wyczerpał się jej rewolucyjny potencjał. Rewolucja zaprojektowana przez Marksa miała bowiem polegać na wykorzystaniu zbuntowanego proletariatu, czyli robotników i chłopów, do tego, by siłą obalić państwo burżuazyjne i odebrać władzę kapitalistycznym "krwiopijcom". Dokładnie tak, jak zrobił to Lenin w Rosji w 1917 roku, podczas rewolucji październikowej. Otóż obalanie "kapitalizmu" leninowskimi metodami, przy użyciu przemocy, nie interesuje neomarksistów. Oni pozakładali garnitury i posłali swoje dzieci do elitarnych szkół, ponieważ stosowanie przemocy w praktyce rewolucyjnej nie przyniosło spodziewanych rezultatów. "Jest jedna rzecz - pisał czołowy ideolog neomarksizmu <span style="font-weight:bold;">Herbert Marcuse</span> - którą możemy powiedzieć z całkowitą pewnością. Tradycyjny model rewolucji i tradycyjna strategia rewolucji się skończyły. Te pomysły są staromodne (...). To, co musimy przedsięwziąć, to jest typ <span style="font-weight:bold;">przenikającej i rozproszonej dezintegracji systemu</span>"1. Co to oznacza w praktyce? Oznacza zniszczenie, by użyć marksistowskiego slangu, "burżuazyjnej kultury z jej instytucjami stanowiącymi źródło zniewolenia dla człowieka", czyli destrukcję religii, rodziny, szkoły, tradycyjnych norm moralnych, obyczajowych i estetycznych. Skuteczną metodę przeprowadzenia - jak to ujął Marcuse - <span style="font-weight:bold;">"dezintegracji systemu"</span> wymyślił, trzeba to podkreślić, najgenialniejszy w XX wieku marksistowski strateg. Był nim włoski marksista <span style="font-weight:bold;">Antonio Gramsci</span>. Jeszcze przed II wojną światową dokonał kluczowego dla istoty neomarksizmu odkrycia, mianowicie zdefiniował rozstrzygające znaczenie "nadbudowy", czyli kultury, dla sprawy zwycięstwa socjalizmu, opracowując niezwykle groźną strategię obalenia przez socjalizm państwa kapitalistycznego bez użycia przemocy.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Strategia emancypacji mas</span><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjySwVOJQGWndanjjVRHj_KTdCQMyOnI79WXDrD0ETNQuWXUpr6XZzelEm31bthbMrAr778dscC3MAyDrcHRuWWbTBl2T1dYSRbuD02MVafrBzI7iXAQ3lOl1GjjLHrH_Gw_KtCssGDWQ/s1600/rng1-woodstock2e.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 340px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjySwVOJQGWndanjjVRHj_KTdCQMyOnI79WXDrD0ETNQuWXUpr6XZzelEm31bthbMrAr778dscC3MAyDrcHRuWWbTBl2T1dYSRbuD02MVafrBzI7iXAQ3lOl1GjjLHrH_Gw_KtCssGDWQ/s400/rng1-woodstock2e.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719364870640325314" /></a><br /><br />Proletariat, któremu Marks przeznaczył "zaszczytną" rolę awangardy rewolucji, zawiódł komunistów. "Lud pracujący miast i wsi" okazał się "niewdzięczny" i nie pokochał komunizmu szczerą miłością. Gramsci odkrył przyczynę tak niefortunnego obrotu spraw. To chrześcijaństwo, które "zdominowało" cywilizację europejską, stało się tym "zaczynem demoralizacji" klasy robotniczej. Aby "idee socjalizmu" zwyciężyły, należy uprzednio wykorzenić chrześcijaństwo z duszy "robotnika". Klasa robotnicza - przekonuje Gramsci - musi uzbroić się w cierpliwość, droga do zwycięstwa prowadzi bowiem przez <span style="font-weight:bold;">"zainfekowanie" kultury poszczególnych narodów "(za)duchem" socjalizmu</span>, zamiast stosowania nieskutecznej na dłuższą metę przemocy. Ten powolny proces rewolucyjny ma ostatecznie doprowadzić do emancypacji "mas ludowych", czyli do trwałej zmiany mentalnej społeczeństwa w taki sposób, aby świadomie, demokratycznie, z własnej i nieprzymuszonej woli odrzuciło "stare" normy moralne, obyczajowe, estetyczne, odrzuciło tradycyjne wartości i utożsamiło się z nowymi, socjalistycznymi, uznając je za swoje własne. Ten plan programowej dechrystianizacji Gramsci nazwał hegemonią kulturową. Proces mentalnej transformacji społeczeństwa musi trwać dość długo, gdyż nowoczesne państwa demokratyczne - tłumaczy protoplasta neomarksizmu - posiadają skomplikowaną strukturę obronną przypominającą "system okopów i fortyfikacji" w "wojnie pozycyjnej"2.<br /><br />"Szkolnictwo wszystkich stopni i Kościół to w każdym kraju dwie najpotężniejsze organizacje kulturalne" - pisał na temat wspomnianej struktury w "Zeszytach więziennych". "Po nich idą dzienniki, czasopisma, wydawnictwa, prywatne instytucje wychowawcze, zarówno te, które są uzupełnieniem szkoły państwowej, jak i instytucje kulturalne typu uniwersytetów ludowych. Inne zawody (...) stanowią pewien nieobojętny fragment życia kulturalnego. Należą tu na przykład lekarze, oficerowie armii, pracownicy sądownictwa. (...) Najbardziej typową z tych kategorii intelektualistów jest kler monopolizujący przez długi czas (...) rozległą i ważną dziedzinę: ideologię religijną, czyli filozofię i naukę epoki wraz ze szkołą, nauczaniem, moralnością, wymiarem sprawiedliwości, dobroczynnością, opieką społeczną itd."3.<br /><br />W innym miejscu Gramsci stawia pytanie: "Cóż może przeciwstawić klasa nowatorska temu gigantycznemu kompleksowi szańców i fortyfikacji klasy panującej?". I odpowiada: <span style="font-weight:bold;">"Ducha rozłamu"</span> [spirito di scissione]4, czyli stopniowe fabrykowanie "demokratycznej zgody", "przyzwolenia", "konsensusu" w społeczeństwie na dominację idei socjalistycznych. Owo "fabrykowanie zgody" odbywa się poprzez "naturalizację" ideologii socjalizmu, gdy zostaje ona "znaturalizowana", postrzegana jest przez społeczeństwo jako zespół "zdroworozsądkowych" i "przezroczystych" poglądów. Jednak emancypacja nie może się dokonać wysiłkiem samego "ludu". "Masy" bez udziału inteligencji - podkreślał Gramsci - nie mogą samodzielnie wypracować świadomości rewolucyjnej. To zadanie powierzył "intelektualistom organicznym", czyli grupie ludzi nadających swoim działaniem charakter i kierunek rozwoju społeczeństwa. To ludzie zajmujący "kierownicze" stanowiska w newralgicznych, ze względu na prawidłowe funkcjonowanie społeczeństwa obywatelskiego, instytucjach. A więc dyrektorzy różnego typu szkół, rektorzy, nauczyciele, przedstawiciele instytucji religijnych, prezesi fundacji, przedstawiciele mediów, kierownicy domów kultury, właściciele dyskotek, prezesi wspólnot mieszkaniowych, a nawet tak - wydawałoby się - marginalnych "odcinków frontu ideologicznego", jak związki wędkarskie, miejskie biblioteki czy punkty skupu buraków. Są po to, aby kontrolować dobór i ekspozycję książek w tejże bibliotece lub określać sposób ustalania cen płodów rolnych dostarczanych do skupu przez rolników. Wywołany przez owych "intelektualistów organicznych" "ruch zbiorowy" stanowić ma "proces molekularny", który doprowadzi do "intelektualnej i moralnej reformy całego społeczeństwa", czyli do odchrześcijanienia, i to jeszcze zanim "klasa robotnicza" przejmie władzę polityczną w państwie5.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Socjalizm jest religią...</span><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0q-V8ErfpyxU7rdJX9huewjQydAjihR-VutUxE1UErROUcgb-dpAxMa6mcsc6TknWljIkBwV3xWJsUYCmYue_K07KQnBptoFt9-B8RU_Msb0OOowFrMWZEl0IpE4JMP1rtXmSEseAsfk/s1600/rng2-Gramsci.jpeg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 150px; height: 216px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0q-V8ErfpyxU7rdJX9huewjQydAjihR-VutUxE1UErROUcgb-dpAxMa6mcsc6TknWljIkBwV3xWJsUYCmYue_K07KQnBptoFt9-B8RU_Msb0OOowFrMWZEl0IpE4JMP1rtXmSEseAsfk/s400/rng2-Gramsci.jpeg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719365468292237730" /></a>Strategia emancypacji społeczeństwa, czyli odchrześcijanienia, opracowana przez Antonia Gramsciego, posiada swoje głębokie uzasadnienie ideologiczne, ale przede wszystkim religijne. Włoski marksista, kładąc podwaliny pod współczesny neomarksizm, był przekonany o niemożności pogodzenia wiary chrześcijańskiej i socjalizmu. W 1916 roku polemizując z poglądami pewnej grupy młodych socjalistów, którzy naiwnie usiłowali łączyć socjalizm z chrześcijaństwem, dowodząc, że socjalizm jest spadkobiercą słów Chrystusa o "miłosierdziu i braterstwie", Gramsci stwierdza zdecydowanie przeciwstawność tych dwóch wizji świata. "Idea socjalizmu chrześcijańskiego to kwadratura koła. Socjalizm jest teoretyczną negacją i praktyczną likwidacją religii: SOCJALIZM JEST WŁAŚNIE RELIGIĄ, która musi zabić (ammazzare) chrześcijaństwo"6. I dalej tłumaczy: Socjalizm jest religią, "ponieważ wyparł ze świadomości ludzi transcendentnego Boga katolików, zastępując go wiarą w człowieka i jego najlepsze siły twórcze jako jedyną rzeczywistość duchową. Naszą ewangelią jest ta filozofia nowoczesna, (...) która obywa się bez hipotezy Boga w wizji świata, która tylko w historii upatruje swą podstawę, w historii, której jesteśmy wytworami, jeśli chodzi o przeszłość, i twórcami, jeśli chodzi o przyszłość"7. Antonio Gramsci w powyżej zacytowanych zdaniach, pochodzących ze zbioru artykułów opublikowanych pod wspólnym tytułem "Sotto la mole", klarownie określił relację socjalizmu do chrześcijaństwa, a w szczególności do katolicyzmu. Dla włoskiego marksisty to nie zbór protestancki czy synagoga, ale Kościół katolicki jest siłą antyrewolucyjną, wrogą wobec socjalistycznego ruchu robotniczego.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">"Osobowość tolerancyjna" antytezą "autorytarnej osobowości"</span><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZvvRB70K5pCpMI6jRiAOitFcCYB-6aD1OD2SQ0Gv4Wn6rcj6zu1L2kajOYBRAVAgXCZwk2tlo6nz2R4SGYsUnoFd07rbgzJfdxBNnp1uWEUg2hkmzCs-2GOc_0OEIlbdV6S8Fr_b79F4/s1600/rng3-kosznamieciinauczyciel.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 298px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZvvRB70K5pCpMI6jRiAOitFcCYB-6aD1OD2SQ0Gv4Wn6rcj6zu1L2kajOYBRAVAgXCZwk2tlo6nz2R4SGYsUnoFd07rbgzJfdxBNnp1uWEUg2hkmzCs-2GOc_0OEIlbdV6S8Fr_b79F4/s400/rng3-kosznamieciinauczyciel.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719366228418536610" /></a><br /><br />Kościół katolicki, jak też i inne instytucje kulturotwórcze społeczeństwa obywatelskiego w cywilizacji Zachodu, stanowią - wedle ideologii neomarksistowskiej - struktury tak zwane autorytarne. Ten charakterystyczny dla neomarksistowskiego języka termin pochodzi od szkoły frankfurckiej, która zaatakowała "autorytet" jako najgroźniejszą przyczynę społecznych patologii. Jeżeli Marks w swojej teorii rewolucji piętnem "wroga klasowego" naznaczył "kapitalistę" i "kułaka", to ideolodzy neomarksizmu tę samą rolę przypisali tak zwanej <span style="font-weight:bold;">"osobowości autorytarnej"</span>. Okazało się, że praprzyczyną tego - jak twierdzą - "zaburzenia psychicznego" jest tradycyjny dla cywilizacji Zachodu model rodziny oparty na autorytecie władzy rodzicielskiej wobec dzieci, który prowadzić ma do wykształcenia w dziecku "niebezpiecznej" i "wadliwej" "osobowości autorytarnej". "Autorytarne" relacje pomiędzy rodzicem i dzieckiem mają charakter represyjny wobec dziecka, ponieważ tłumią jego naturę, co w konsekwencji pociąga za sobą - jak twierdzą neomarksiści - stłumienie w ogóle ludzkiej natury. Skutkiem tego jest ujawnienie się postaw autorytarnych w całym społeczeństwie i w państwie. Taką genezę posiadał narodowy socjalizm w Niemczech. Te same konotacje - wedle neomarksistów - miała epoka średniowiecza chrześcijańskiego, czyli czasów "religijnej hegemonii", które to okresy stanowią czas nasilonego antysemityzmu. Ludzie wychowani w oparciu o tradycyjny model wychowawczy, czyli posiadający "osobowość autorytarną", to wrogowie klasowi neomarksistowskiej rewolucji kulturalnej. "Patologiczne" skłonności tych "osobników" prowadzą do całej gamy najróżniejszych "odchyleń", między innymi: nietolerancji, ksenofobii, rasizmu, nazizmu, nacjonalizmu, homofobii, faszyzmu, na czele z niewybaczalną "zbrodnią" antysemityzmu.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Aby wykorzenić "osobowość autorytarną" ze społeczeństwa, jednym z podstawowych "dogmatów" neomarksizmu jest doprowadzenie do rozbicia tradycyjnego modelu rodziny.</span><br /><br />Uczeni ze szkoły frankfurckiej głosili, że: "Nawet częściowe zachwianie autorytetu władzy rodzicielskiej w rodzinie mogłoby przyczynić się do zwiększenia gotowości młodego pokolenia do tego, by mogło zaakceptować społeczne zmiany"8. O jakie zmiany zatem chodzi? Jaki model osobowości (czy społeczeństwa) proponuje neomarksizm, zamiast "wadliwej" i "niebezpiecznej" "osobowości autorytarnej"? Antytezą "wroga rewolucji", czyli tak zwanej autorytarnej osobowości, jest "nieautorytarna osobowość". Jest to z kolei "odwołująca się do natury", "nonkonformistyczna", "refleksyjna jaźń", "osobowość niedogmatyczna", <span style="font-weight:bold;">"osobowość tolerancyjna"</span> wobec wszelkiej odmienności, a jednocześnie stojąca w opozycji do społeczeństwa. Neomarksiści doszli do przekonania, że to właśnie "osobowość tolerancyjna" stanie się siłą zdolną do "realnej zmiany istniejącego porządku". Osobowość ta przetrwała jedynie w samej indywidualnej jednostce, która przyjęła postawę krytyczną wobec tradycyjnych norm kulturowych9.<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlL4jofeSk1GErCe9-iu1sfWVLYIxDFlDBWH-WVAnqgHHAao1HZfI7zMd4oUZehzhFUBuRN5Mug3CxT9KT5lyjtTJB3TG6Tz9m9mTT9kpmINt9GKfPjIoB4Z53xdttNwNJOMA-7ztm4GE/s1600/rng4-wojewodzki24225736a.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 297px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlL4jofeSk1GErCe9-iu1sfWVLYIxDFlDBWH-WVAnqgHHAao1HZfI7zMd4oUZehzhFUBuRN5Mug3CxT9KT5lyjtTJB3TG6Tz9m9mTT9kpmINt9GKfPjIoB4Z53xdttNwNJOMA-7ztm4GE/s400/rng4-wojewodzki24225736a.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719366546606536002" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Nowy proletariat</span><br /><br />Zdaniem Gramsciego, jakakolwiek klasa, która pragnie dominować w nowoczesnych warunkach, musi wyjść poza obszar swoich własnych, wąsko rozumianych "ekonomiczno-korporacyjnych" interesów, i w celu osiągnięcia intelektualnego i moralnego przywództwa musi zawrzeć sojusze, a także pozostawać w gotowości do kompromisów z wieloma siłami społecznymi. Sojusz ten - pisze Gramsci - stawia na porządku dziennym "zagadnienie 'hegemonii proletariatu', czyli społecznej bazy dyktatury proletariatu i państwa robotniczego. Proletariat może stać się klasą robotniczą i dominującą w tej mierze, w jakiej uda mu się stworzyć system sojuszów klas, który by mu pozwolił zmobilizować przeciwko kapitalizmowi i państwu burżuazyjnemu większość ludności pracującej"10. Gramsci wskazywał na konieczność zawiązywania sojuszy z niekomunistycznymi ugrupowaniami lewicowymi, co miałoby być niezbędnym warunkiem dla zwycięstwa komunistów. W skład tych ugrupowań wchodzą między innymi ruchy feministyczne, ekstremistyczne organizacje ochrony środowiska, tzw. ruchy obrony praw obywatelskich, propagatorzy internacjonalizmu, zwolennicy Kościoła tzw. otwartego. Te grupy, wraz z organizacjami jawnie komunistycznymi, tworzą razem jednolity, szeroki front walki ideologicznej w celu przeprowadzenia transformacji "starej" kultury chrześcijańskiej poprzez kryptorewolucyjny proces emancypacji społeczeństwa.<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_JPrspnJdg9qrtkdC-fGAVP2ZH4QSLQ2SrXX0-YeNAp-dVy9xXpj3ytSnnqSArD-i13T7zi_CK6cDoJFQfOdHL-g4sjzyAcm64P7gxB6yhPoI_xZiNGvPsYN0i6FkEBFcadhyZsdD11s/s1600/rng5-tolerancja.preview.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 346px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_JPrspnJdg9qrtkdC-fGAVP2ZH4QSLQ2SrXX0-YeNAp-dVy9xXpj3ytSnnqSArD-i13T7zi_CK6cDoJFQfOdHL-g4sjzyAcm64P7gxB6yhPoI_xZiNGvPsYN0i6FkEBFcadhyZsdD11s/s400/rng5-tolerancja.preview.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719367166055058450" /></a><br /><br />"Tradycyjny" komunistyczny proletariat - jak twierdził Gramsci - został zepsuty przez chrześcijaństwo, ale także przez kapitalizm lub faszyzm - dopowiadają uczeni ze <span style="font-weight:bold;">szkoły frankfurckiej</span> - ponieważ rozwój dużych przedsiębiorstw przemysłowych i przemysłu kulturalnego w okresie późnego kapitalizmu zniszczył u większości ludzi wewnętrzną wrażliwość, zdolność refleksji, która umożliwiłaby "zrozumienie własnej winy" i stawiłaby opór siłom wiodącym do antysemityzmu11. Kto zatem stawi opór "siłom wiodącym do antysemityzmu" i nada się do pełnienia roli nowej "klasy rewolucyjnej" w neomarksistowskiej rewolucji? Ten, kto będzie ucieleśnieniem <span style="font-weight:bold;">"osobowości tolerancyjnej"</span>.<br /><br />Ów warunek wypełnia doskonale nowa "klasa uciśniona" przez "autorytarne" społeczeństwa Zachodu, a więc wszystkie <span style="font-weight:bold;">"ofiary"</span> tak zwanej nietolerancji i dyskryminacji: kobiety, studenci, dzieci, młodzież, kryminaliści, mniejszości seksualne, etniczne, narodowe, imigranci, nie wyłączając lumpenproletariatu12.<br /><br />Ich opozycja - zdaniem Marcusego - będzie miała rewolucyjny charakter nawet wtedy, gdy nie będą mieli tej świadomości, bowiem "są oni podstawową siłą, która naruszy elementarne reguły gry"13.<br /><br />Należy zwrócić uwagę na to, że pomiędzy wymienionymi powyżej "mniejszościami" występuje swoista wspólnota interesów. Pisze na ten temat <span style="font-weight:bold;">Agnieszka Kołakowska</span> w artykule zatytułowanym <span style="font-style:italic;">"Brygady politycznej poprawności"</span>:<br /><br />"Teza, że zjawiska antysemityzmu i mizoginizmu są w jakiś podstawowy sposób spokrewnione, opiera się na założeniu, iż<br /><br />(a) przynależność do grupy mniejszościowej określa nas w sposób podstawowy;<br /><br />(b) najważniejszym doświadczeniem takiej przynależności jest doświadczenie prześladowania;<br /><br />(c) doświadczenie prześladowania - jak wynika z (a) i (b) - jest tym, co w podstawowy sposób określa i łączy wszystkich członków wszystkich tych grup;<br /><br />(d) jedynie człowiek, który należy do (jakiejś) mniejszości, może zrozumieć innego człowieka, który należy do (tej lub innej) mniejszości. Innymi słowy: <span style="font-weight:bold;">'Prześladowani wszystkich mniejszości, łączcie się!'</span>.<br /><br />Wszystko jedno, o jakiego rodzaju prześladowanie chodzi: obowiązkiem prześladowanych, czyli mniejszości, jest solidarność wobec wszelkich innych mniejszości, czyli prześladowanych. (...) Ja zatem, jako (wiecznie prześladowana) kobieta, powinnam popierać wartości, dążenia i roszczenia wszystkich innych prześladowanych, czyli mniejszości. Okazuje się jednak, że mniejszości nie tylko p o w i n n y być między sobą solidarne, lecz po prostu takimi s ą, z samej swojej natury. (Niejasne jest, co było założeniem, a co wnioskiem: czy powinny takie być, ponieważ takie są, czy też takie są, ponieważ takie być powinny. W obu wypadkach logika wywodu jest, mówiąc delikatnie, wadliwa). Członek mniejszości, który nie solidaryzuje się wyraźnie z innymi 'prześladowanymi' tego świata, który pozwala sobie na kwestionowanie ich wartości, dążeń czy roszczeń, jest postrzegany jako perwersyjny, zwyrodniały. Jeszcze krok podobnej logiki i już za powyższym (d) czyha<br /><br />(e): człowiek, który należy do (jakiejś) mniejszości, n i e m o ż e n i e rozumieć człowieka należącego do (tej lub innej) mniejszości.<br /><br />Tak też, pokrętną i logicznie dość zaskakującą drogą, można dojść do przekonania (...), że kobieta w sposób aprioryczny n i e m o ż e być antysemitą"14.<br /><br />Owe mniejszości połączono "wspólnotą" interesów, a następnie zaprzęgnięto je do rewolucyjnej walki - jak pisał Marcuse - niekoniecznie w sposób przez nie uświadomiony, jako ów nowy proletariat. Owe "prześladowane mniejszości" cynicznie wykorzystywane były i są przez neomarksistów do "kreciej roboty", do podkopywania i obalenia tradycyjnych norm kulturowych poprzez uderzanie w zbiorowości ludzkie, takie jak chrześcijaństwo, naród i rodzina, które powstały - jak chcą neomarksiści - w wyniku wykształcenia się patologicznej "osobowości autorytarnej". To na tym polega pozorny chaos wokół nas, na tym polega "rozproszona dezintegracja systemu", o której pisał Marcuse, kiedy mówił o nowej koncepcji rewolucji.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Nowe społeczeństwo odporne na antysemityzm</span><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6eo8kuz5ThwArqQJrKNrzDegu2xQqke-O0Qh6-zrIOF4Lv4bBrQBpVR4nYaL0EzMciJLY0BWRiAyXzwrf0IngVCkb4_mDjKzsgpLRdmlE5FnZaoBvXeIlYHArnG_rIwSeYJJ63NISVIU/s1600/rewolucja_nowej_generacji_szkola_frankfurcka.jpeg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 250px; height: 283px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6eo8kuz5ThwArqQJrKNrzDegu2xQqke-O0Qh6-zrIOF4Lv4bBrQBpVR4nYaL0EzMciJLY0BWRiAyXzwrf0IngVCkb4_mDjKzsgpLRdmlE5FnZaoBvXeIlYHArnG_rIwSeYJJ63NISVIU/s400/rewolucja_nowej_generacji_szkola_frankfurcka.jpeg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5719367691965501858" /></a>Multimilioner <span style="font-weight:bold;">Hermann Weil</span>, handlarz zbożem z Ameryki Południowej, doradca cesarza niemieckiego Wilhelma II, w roku 1923 finansuje powołanie do życia pierwszego w Europie Zachodniej15 instytutu marksizmu pod nazwą Instytutu Badań Społecznych, popularnie nazywanego <span style="font-weight:bold;">"szkołą frankfurcką"</span>. Paradoksem jest jednak to, że "czystej krwi" kapitalista finansuje przedsięwzięcie stawiające sobie za cel "ożywienie marksizmu", marksizmu, który przecież ustanowił tegoż kapitalistę swoim głównym wrogiem klasowym! Okazuje się więc, że pierwszy w Europie, ale także niezwykle wpływowy instytut marksizmu nie powstał z inicjatywy marksistów, ale z inicjatywy wielkiego kapitału! Paradoks ów próbuje wyjaśnić <span style="font-weight:bold;">Antoni Malinowski</span> w książce <span style="font-style:italic;">"Szkoła frankfurcka a marksizm"</span>, pisząc:<br /><br />"Jak wiadomo, jednym z argumentów mających nakłonić Hermanna Weila do sfinansowania utworzenia Instytutu był argument o potrzebie prowadzenia studiów nad antysemityzmem w Niemczech. Realizację tego zadania rozpoczęto dopiero w połowie lat czterdziestych"16.<br /><br />Problem narastającego antysemityzmu i faszyzmu w Europie stał się wówczas dla uczonych ze szkoły frankfurckiej bodaj najbardziej palącym, a zarazem aktualnym. Jego rozwiązanie miało stanowić opracowanie teorii "osobowości autorytarnej" jako przyczyny i źródła "postaw antysemickich" w społeczeństwach Zachodu. Jest to jeden z ważniejszych jeśli nie najważniejszy element neomarksistowskiej doktryny rewolucyjnej. W swoim najgłębszym wymiarze działania neomarksistowskich uczonych ze szkoły frankfurckiej są nakierowane na przemianę zachodnich społeczeństw, tak aby stały się odporne na antysemityzm. Dlatego, że koniec antysemityzmu jest postrzegany przez neomarksistów jako konieczny warunek wstępny do dzieła "wyzwolenia ludzkości" i zbudowania utopijnego "społeczeństwa przyszłości". W przyszłym społeczeństwie "osobowość tolerancyjna" zajmie miejsce potępionej "osobowości autorytarnej", stając się jednocześnie niezbędnym wzorcem kulturowym w budowie doskonałego ustroju państwa. Społeczeństwo uwolnione od "patologii antysemityzmu" będzie społeczeństwem hołdującym radykalnemu indywidualizmowi i akceptacji pluralizmu. Ma to być ustrój, w którym wszystko, co ludzi w jakikolwiek sposób ze sobą integruje, od patriotyzmu poprzez religię, aż do rodziny i rasy, zostanie odrzucone jako przejaw społecznej lub indywidualnej patologii, której źródło stanowi "osobowość autorytarna". Dlatego "receptą" neomarksizmu dla przyszłego ustroju państwa nie jest klasyczny marksistowski socjalizm, ale jego mutacja w postaci socjalizmu liberalnego17, gdyż jest ideowo "nieprzychylny" budowaniu społeczeństwa jako spójnej, jednolitej zbiorowości. Natomiast wszelka "odmienność" w projektowanym "społeczeństwie przyszłości" będzie traktowana jako norma kulturowa.<br /><br />Na obecnym "etapie dziejów" w państwach tak zwanej demokracji liberalnej mamy do czynienia z intensywnym procesem rewolucyjnym zwanym "transformacją ustrojową". Decyzja o transformacji ustrojowej, którą w Polsce rozpoczęto w 1989 roku, sprawiła, że wszyscy marksiści, komuniści, leniniści, trockiści i pezetpeerowcy, błyskawicznie, jak za "dotknięciem czarodziejskiej różdżki", "przeflancowali się", stając się "rasowymi" liberałami i zagorzałymi zwolennikami ustroju demokratycznego. Chyba nikt dzisiaj nie ma już złudzeń co do szczerości tej nagłej metamorfozy. Była to odpowiedź na wezwanie <span style="font-weight:bold;">"ducha czasu"</span> do kontynuowania "pochodu rewolucji", aż do pełnego zwycięstwa. Dzisiaj owi "wieczni rewolucjoniści" mają nowego "Marksa". Jest nim Marcuse i szkoła frankfurcka. Rewolucja marksistowska "zmutowała", ale nadal trwa i ma się tak dobrze, jak nigdy dotąd w historii ruchu rewolucyjnego. Wczoraj walczyli o demokrację socjalistyczną, dzisiaj "biją się" o demokrację liberalną. Zrezygnowano z Marksa i Lenina, ale "zaprzęgnięto" do pracy Antonia Gramsciego, który z procesu "transformacji" społecznej w obszarze kultury uczynił najpotężniejszą broń skierowaną przeciwko społeczeństwu.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Tadeusz Rynkiewicz</span><br /><br />-----------------------------------------<br /><br />1 H. Marcuse, La sociedad carnivora, Galerna, Buenos Aires, 1969; za: Raymond V. Raehn, The Historical Roots of Political Correctness, The Free Congress Research and Education Foundation, s. 3; zob. też: Patrick J. Buchanan, Śmierć Zachodu: jak wymierające populacje i inwazje imigrantów zagrażają naszemu krajowi i naszej cywilizacji, tłum. Danuta Konik, Jerzy Morka, Jan Przybył, Wrocław, Wektory 2005, s. 86.<br />2 Zob. A. Gramsci, Pisma wybrane, t. I, tłum. B. Sieroszewska, Książka i Wiedza 1961, s. 585-586.<br />3 Tamże, s. 26.<br />4 A. Gramsci, Pisma wybrane, t. II, tłum. B. Sieroszewska, Książka i Wiedza 1961, s. 429.<br />5 Zob. S. Krzemień-Ojak, Wprowadzenie, do: Antonio Gramsci, Zeszyty filozoficzne, tłum. B. Sieroszewska i J. Szymanowska, PWN 1991, s. XXIII.<br />6 A. Gramsci, Audacia e fede (1916), Sotto la mole 1916-1920, Einaudi, 1960, 1971, s. 148, za: M. Nowaczyk, Marksizm a religia w młodzieńczych pismach Gramsciego, "Euhemer - przegląd religioznawczy", 1973, nr 3 (89), s. 64.<br />7 Tamże.<br />8 Zob. M. Jay, The Dialectical Imagination. A history of the Frankfurt School and the Institute of Social Research 1923-1950, Canada 1973, s. 135.<br />9 J.B. Maier, Contribution to a critique of Critical Theory, w: Foundations of the Frankfurt School of Social Research, red. J. Marcus i Z. Tar, New Brunswick 1984, s. 45.<br />10 A. Gramsci, Sprawy Południa, w: Pisma wybrane, t. II, dz. cyt., s. 154-155.<br />11 T.W. Adorno, The Authoritarian Personality, s. 198, za: K. MacDonald, The Culture of Critique: An Evolutionary Analysis of Jewish Involvement in Twentieth-Century Intellectual and Political Movements, Praeger 1998, s. 159-160.<br />12 H. Marcuse, Der eindimensionale Mensch. Studien zur Ideologie der fortgeschrittenen Industriegesellschaft, Neuwied-Berlin 1967, s. 267, za: tamże, s. 360.<br />13 Tamże.<br />14 A. Kołakowska, Brygady politycznej poprawności, w: "Rzeczpospolita" (29.01.2000).<br />15 Instytut Badań Społecznych we Frankfurcie nad Menem powstał w oparciu o założony wcześniej w Rosji bolszewickiej w Moskwie Instytutu Marksa - Engelsa.<br />16 A. Malinowski, Szkoła frankfurcka a marksizm, Warszawa 1979, s. 65-66.<br />17 Zob. H. Kiereś, Trzy socjalizmy, Lublin 2000.<br /><br />-----------------------------------------<br /><br /><a href="http://komandir.wrzuta.pl/audio/5GAAwaD0vdO/terror_nowej_lewicy_-_ks._prof._dr_hab._tadeusz_guz"><span style="font-weight:bold;">Terror Nowej Lewicy - deprawacja seksualna w służbie ideologii</span></a> - ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz<br /><br />------------------------------------------Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-23941241676524220812012-03-10T06:38:00.018-08:002012-03-10T10:32:30.414-08:00Ogólna jakościowa teoria informacji<div align="justify">Maszynopis artykułu <span style="font-style:italic;"><a href="ftp://ftp.autonom.edu.pl/pdf/jozef_kossecki-relacja_prawda_falsz_w_ilosciowej_i_jakosciowej_teorii_informacji.pdf">Relacja „prawda - fałsz” w ilościowej i jakościowej teorii informacji</a>.</span><br />[w:] The Peculiarity of Man vol. 6. Wyd. WZiA Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, Warszawa-Kielce 2001, s. 349-386.<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span><br />Akademia Świętokrzyska<br />"The Pecularity of Man" vol. 6,<br />Warszawa-Kielce 2001<br />s. 349-386<br /><br />(Fragment)<br /><br /><br />Marian Mazur zainteresował się odpowiedzią na pytania: czym w istocie jest informacja? jakie są jej rodzaje? na czym polegają procesy informowania? Dla rozwiązania tego zakresu zagadnień stworzył on dziedzinę nauki, którą nazwał <span style="font-weight:bold;">jakościową teorią informacji</span>6.<br />M. Mazur zdefiniował <span style="font-weight:bold;">informację</span> jako transformację jednego komunikatu asocjacji informacyjnej w drugi komunikat tej asocjacji7. Przy czym przez <span style="font-weight:bold;">transformację</span> rozumiemy proces, jakiemu należy poddać jeden z komunikatów asocjacji, aby otrzymać drugi komunikat tej asocjacji8. <span style="font-weight:bold;">Procesy</span> zaś podzielił na <span style="font-weight:bold;">robocze</span>, polegające na zmianach energomaterialnych oraz <span style="font-weight:bold;">sterownicze</span> - polegające na zmianach strukturalnych, w których istotne jest występowanie różnic między określonymi stanami fizycznymi9.<br />Powyższe pojęcie <span style="font-style:italic;">informacji</span> dotyczy tylko procesów fizykalnych, nie ma zaś zastosowania do procesów abstrakcyjnych, których badaniem zajmuje się np. ogólna teoria systemów złożonych10. Powstała więc konieczność stworzenia <span style="font-weight:bold;">ogólnej jakościowej teorii informacji</span>, której pojęcia mogą być stosowane zarówno do analizy energomaterialnych jak i abstrakcyjnych obiektów i procesów.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Ogólna jakościowa teoria informacji</span> jest zbudowana na trzech pojęciach pierwotnych:<br /><br />1. <span style="font-weight:bold;">obiekt elementarny</span>,<br />2. <span style="font-weight:bold;">zbiór</span>,<br />3. <span style="font-weight:bold;">relacja</span>11.<br /><br />"Obiektów elementarnych nie dzielimy na mniejsze części. Przy rozwiązywaniu konkretnego problemu określamy co będziemy traktować jako obiekty elementarne, jakie zbiory tych obiektów i jakie relacje między nimi będziemy badać. Np. w fizyce cząstek elementarnych jako obiekty elementarne traktujemy właśnie te cząstki, badając ich zbiory i fizykalne relacje między nimi; w demografii jako obiekty elementarne traktujemy ludzi, badając ich zbiory oraz ilościowe relacje między nimi"12. Obiekty opisujemy poprzez pewne <span style="font-weight:bold;">cechy</span>, które one posiadają (np. słowa - znaczenie, obiekty których badaniem zajmuje się matematyka - wielkość, obiekty fizykalne - położenie w<br />czasoprzestrzeni i energomaterię), oraz zaliczamy je do pewnych zbiorów (przynależność obiektu elementarnego e do zbioru E oznaczamy e ∈ E ).<br /><br />"Relacje między elementami tego samego zbioru nazywamy <span style="font-weight:bold;">informacjami</span>. Relacje między elementami różnych zbiorów nazywamy <span style="font-weight:bold;">kodami</span>. Jeżeli np. mamy jeden zbiór X odległości między różnymi miejscowościami w terenie oraz drugi zbiór Y odpowiadających im odległości na mapie, wówczas stosunki tych odległości będą informacjami, zaś skala mapy będzie kodem"13.<br /><br />Powyższy ogólny podział relacji przedstawia następujący schemat:<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIizEKu8ItwO0f3xb0XQN3sbh0srV5LdMWXN_HOv35Uo8xZSrOiY6dT14JeYcMl1r9v0bAhx2KHUN8V3JXKKbowENbNGShuCcxR6097fMh3yd3gQDEgwk1lZ-Z6tXwK8qccE7XpjMS3bQ/s1600/ojti-rys1.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 167px; height: 98px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIizEKu8ItwO0f3xb0XQN3sbh0srV5LdMWXN_HOv35Uo8xZSrOiY6dT14JeYcMl1r9v0bAhx2KHUN8V3JXKKbowENbNGShuCcxR6097fMh3yd3gQDEgwk1lZ-Z6tXwK8qccE7XpjMS3bQ/s400/ojti-rys1.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5718303253418292146" /></a><br />Podstawowym rodzajem relacji jest relacja <span style="font-weight:bold;">równości</span>, którą oznaczamy znakiem "=", oznacza ona, że pewna cecha dowolnego obiektu jest taka sama jak takaż cecha innego obiektu.<br /><br />Jeżeli dany obiekt X jest opisany przez n cech, które oznaczamy kolejno x<sub>1</sub> , x<sub>2</sub> ,..., x<sub>n</sub> , zaś inny obiekt Y jest opisany przez n cech y<sub>1</sub> , y<sub>2</sub> ,..., y<sub>n</sub> , wówczas mówimy, że są to te same obiekty gdy (x<sub>1</sub> = y<sub>1</sub>) ∩ (x<sub>2</sub> = y<sub>2</sub> ) ∩ ..∩(x<sub>n</sub> = y<sub>n</sub> ), co zapisujemy krótko X ≡ Y i mówimy, że obiekt X jest tożsamy z obiektem Y, zaś relację "≡" nazywamy relacją <span style="font-weight:bold;">tożsamości</span>. W szczególnym przypadku, gdy obiekty X i Y są opisane tylko przez jedną cechę, wówczas relacja równości jest identyczna z relacją tożsamości.<br />Przykładem może być ustalanie tożsamości człowieka poprzez sprawdzanie jego możliwie wszystkich (przynajmniej najważniejszych) cech.<br /><br />Klasyfikację poszczególnych zasadniczych działów nauki można przeprowadzić w zależności od tego jakie cechy obiektów i jakie relacje między nimi one badają. Obiektami badanymi przez logikę są <span style="font-style:italic;">słowa</span>, którym przypisujemy <span style="font-style:italic;">znaczenia</span>, relacje między nimi opisujemy przez <span style="font-style:italic;">funktory zdaniowe</span>. Zbiory słów połączonych funktorami zdaniowymi - to <span style="font-style:italic;">zdania</span>. Istotą logiki jest ustalanie czy dane zdanie należy do <span style="font-style:italic;">zbioru zdań prawdziwych</span>, czy do <span style="font-style:italic;">zbioru zdań fałszywych</span>. Gdy obiektom przypisujemy taką cechę jak wielkość i oprócz relacji równości i tożsamości wprowadzamy relacje: większości > oraz mniejszości <, wówczas badaniem takich obiektów i relacji zajmuje się matematyka.Gdy ponadto obiektom przypiszemy położenie w czasoprzestrzeni - czyli współrzędne x, y, z, t oraz energomaterię, wówczas badaniem takich obiektów i relacji między nimi zajmuje się fizyka i cybernetyka, które różnią się między sobą tym, że fizyka bada zależności stanów następnych od poprzednich (tradycyjne związki przyczynowe), cybernetyka zaś zależność stanów poprzednich od następnych - czyli celów, które są stanami przyszłymi (cybernetyczne związki przyczynowe)14. "Zbiór obiektów elementarnych i relacji między nimi nazywamy <span style="font-weight:bold;">obiektem złożonym</span> czyli <span style="font-weight:bold;">systemem</span> lub <span style="font-weight:bold;">układem</span>.<br /><br />Zbiór relacji między elementami systemu określamy mianem jego <span style="font-weight:bold;">struktury</span>.<br /><br />Wszystko co nie należy do danego systemu określamy jako jego <span style="font-weight:bold;">otoczenie</span>.<br /><br />Jeżeli system składa się z części, które same są systemami, wówczas te części określamy jako <span style="font-weight:bold;">podsystemy</span>, całość zaś nazywamy <span style="font-weight:bold;">nadsystemem</span>. Zbiór relacji między podsystemami to <span style="font-weight:bold;">struktura nadsystemu</span>. (...)"15.<br /><br />"Elementy zbioru, między którymi występują relacje-informacje nazywamy <span style="font-weight:bold;">komunikatami</span>.<br /><br />Rozpatrzmy dwa zbiory: zbiór X zawierający elementy (obiekty elementarne) x<sub>1</sub> , x<sub>2</sub> ,..., x<sub>n</sub> , oraz zbiór Y zawierający elementy y<sub>1</sub> , y<sub>2</sub> ,..., y<sub>n</sub>.<br />Załóżmy, że między elementami zbioru X zachodzą następujące relacje:<br /><br />(1)...<br /> </div><div align="center">X<sub>2</sub> = <sub>x</sub>I<sub>12</sub> (X<sub>1</sub>);...;X<sub>n</sub> = <sub>x</sub>I<sub>n-1,n</sub>(X<sub>n-1</sub>)<br /><br /></div><div align="justify">Analogicznie między elementami zbioru Y zachodzą relacje następujące:<br /><br />(2)...<br /> </div><div align="center">Y<sub>2</sub> = <sub>y</sub>I<sub>12</sub> ( Y<sub>1</sub>);...; Y<sub>n</sub> = <sub>y</sub>I<sub>n-1,n</sub>(Y<sub>n-1</sub>)<br /></div><br /><div align="justify">Ponadto załóżmy, że między elementami zbioru X a elementami zbioru Y zachodzą następujące relacje:<br /><br />(3)...<br /> </div><div align="center">Y<sub>1</sub> = <sub>xy</sub>K<sub>11</sub> (X<sub>1</sub>);...;Y<sub>n</sub> = <sub>xy</sub>K<sub>nn</sub>(X<sub>n</sub>)</div><div align="justify"><br />Relacje opisane wzorami (1), (2), (3) przedstawione są schematycznie na rysunku 1.<br />Zgodnie z podanymi wyżej definicjami <sub>x</sub>I<sub>12</sub> ,..., <sub>x</sub>I<sub>n-1,n</sub> to informacje zawarte między elementami zbioru X (relacje między elementami zbioru X), natomiast <sub>y</sub>I<sub>12</sub> ,..., <sub>y</sub>I<sub>n-1,n</sub> to informacje zawarte między elementami zbioru Y (relacje między elementami zbioru Y). Z kolei <sub>xy</sub>K<sub>11</sub> ,...,<sub>xy</sub>K<sub>nn</sub> to kody między zbiorami X i Y (relacje między elementami zbiorów X i Y).<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi888iYEzrNFXrZhdVLx-ajLRQNTzlhnKo06IVs2Ig6XH0plY2YuU2NiRWseZaSbTNJpU7F0nwjLi4ruHIxaHA0fQPunN86iebLTXI8Jvz4zCTVLO681yOS8MnZ_XsvHS7dH6410V9cMH0/s1600/ojtr-rys2.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 307px; height: 400px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi888iYEzrNFXrZhdVLx-ajLRQNTzlhnKo06IVs2Ig6XH0plY2YuU2NiRWseZaSbTNJpU7F0nwjLi4ruHIxaHA0fQPunN86iebLTXI8Jvz4zCTVLO681yOS8MnZ_XsvHS7dH6410V9cMH0/s400/ojtr-rys2.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5718302553262166402" /></a></div><div align="center"><span style="font-size:78%;"><span style="font-weight:bold;">Rys. 1. Komunikaty, informacje, kody, oryginały, obrazy</span></span><br /><br /></div><div align="center"></div><div align="justify">Jeżeli poszukujemy informacji zawartych między elementami zbioru X, wówczas elementy tego zbioru (komunikaty należące do tego zbioru) nazywamy <span style="font-weight:bold;">oryginałami</span>.<br />Do znalezienia poszukiwanych przez nas informacji możemy wykorzystać zbiór Y, wówczas elementy zbioru Y nazywamy <span style="font-weight:bold;">obrazami</span>.<br />Kody w tym wypadku będą oczywiście relacjami między oryginałami a obrazami.<br /><br />W omawianym wyżej przykładzie oryginałami będą odległości między różnymi miejscowościami w terenie, zaś obrazami odpowiadające im odległości na mapie.<br /><br />Przetwarzanie oryginałów w obrazy i obrazów w oryginały jest <span style="font-weight:bold;">przetwarzaniem komunikatów</span>, kody określają sposób tego przetwarzania.<br /><br />Natomiast przetwarzanie informacji zawartych między elementami zbioru oryginałów w informacje zawarte między elementami zbioru obrazów nazywamy <span style="font-weight:bold;">informowaniem</span>.<br /><br />Znając oryginały i kody można określić (znaleźć) obrazy - proces ten nazywamy <span style="font-weight:bold;">kodowaniem</span>. Kodowanie określone jest wyrażeniami (3).<br /><br />Znając oryginały i obrazy można określić kody - operację tą nazywamy <span style="font-weight:bold;">wykrywaniem kodu</span>.<br /><br />Znając obrazy i kody można określić oryginały - operację tą nazywamy <span style="font-weight:bold;">dekodowaniem</span>.<br /><br />W naszym przykładzie kodowaniem będzie sporządzanie mapy terenu w określonej skali, natomiast dekodowaniem znajdowanie odpowiednich odcinków w terenie na podstawie mapy.<br />Jeżeli przetwarzanie oryginałów w obrazy odbywa się bez zmiany informacji - tzn. jeżeli informacje zawarte między elementami zbioru obrazów są identyczne jak informacje zawarte między elementami zbioru oryginałów, wówczas mamy do czynienia z <span style="font-weight:bold;">informowaniem wiernym</span> czyli <span style="font-weight:bold;">transinformowaniem</span>, przy którym:<br /><br />(4)...<br /> </div><div align="center"><sub>x</sub>I<sub>12</sub> = <sub>y</sub>I<sub>12</sub> = I<sub>12</sub> ;...; <sub>x</sub>I<sub>n-1,n</sub> = <sub>y</sub>I<sub>n-1,n</sub> = I<sub>n-1,n</sub></div><div align="justify"><br /><br />Transinformowanie jest równoznaczne z przenoszeniem informacji bez ich zniekształcania.<br />W omawianym przykładzie mapy, z informowaniem wiernym czyli transinformowaniem będziemy mieli do czynienia wówczas, gdy stosunki odległości na mapie będą takie same jak stosunki odpowiednich odległości w terenie"16.<br /><br />Informowanie wierne możemy nazwać <span style="font-weight:bold;">informowaniem prawdziwym</span>, zaś relacje między informacjami zawartymi w zbiorze obrazów i informacjami zawartymi w zbiorze oryginałów opisane wyrażeniem (4) nazwiemy formalną definicją prawdy - lub prawdziwości informacji - w ogólnej jakościowej teorii informacji. Informacje zaś I<sub>12</sub> ,..., I<sub>n-1,n</sub> nazywamy informacjami prawdziwymi.<br /><br />"Jeżeli przetwarzanie oryginałów w obrazy odbywa się w taki sposób, że informacje zawarte między elementami zbioru obrazów nie są identyczne jak informacje zawarte między elementami zbioru oryginałów, wówczas mamy do czynienia z <span style="font-weight:bold;">informowaniem zniekształconym</span>, które może być informowaniem pozornym lub fałszywym. W tym wypadku"17:<br /><br />(5)...<br /> </div><div align="center"><sub>x</sub>I<sub>i-1,i</sub> ≠ <sub>y</sub>I<sub>i-1,i </sub>gdzie i = 1,2,...,n</div><div align="center"></div><br /><div align="justify">Informowanie zniekształcone możemy nazwać <span style="font-weight:bold;">informowaniem fałszywym</span>, zaś relacje między informacjami zawartymi w zbiorze obrazów i informacjami zawartymi w zbiorze oryginałów opisane wyrażeniem (5) nazwiemy formalną definicją <span style="font-weight:bold;">fałszu</span> - lub <span style="font-weight:bold;">fałszywości informacji</span> - w ogólnej jakościowej teorii informacji.<br /><br />Ocena prawdziwości informacji lub ich fałszywości - czyli <span style="font-weight:bold;">oddzielenie prawdy od fałszu</span> - stanowi najogólniejszy cel procesów przetwarzania informacji.<br /><br />Podane wyżej pojęcia ogólnej jakościowej teorii informacji odnoszą się do obiektów i relacji zarówno <span style="font-weight:bold;">abstrakcyjnych</span> - tj. takich którym nie przypisujemy masy ani energii - jak też <span style="font-weight:bold;">energomaterialnych</span>, którym masę i energię przypisujemy. W związku z tym wszelkie relacje - zarówno informacje jak i kody - możemy podzielić na <span style="font-weight:bold;">abstrakcyjne</span> i <span style="font-weight:bold;">energomaterialne</span>; podział ten przedstawia następujący schemat:<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJE64IDqLJRr3PGtw1h_9QYGLCoZlbFukQoxXl-Krtoml5w88ZFhPl9rmA5KePcNA3Fq0tsOMuv_XC2t5LUf5YpsuFiJ6wItE-9zkyf0bXpg_DWdaV4TUJ0HBJwaeEGcdkVoV7-o_2XZE/s1600/ojtr-rys3.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="display:block; margin:0px auto 10px; text-align:center;cursor:pointer; cursor:hand;width: 346px; height: 145px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJE64IDqLJRr3PGtw1h_9QYGLCoZlbFukQoxXl-Krtoml5w88ZFhPl9rmA5KePcNA3Fq0tsOMuv_XC2t5LUf5YpsuFiJ6wItE-9zkyf0bXpg_DWdaV4TUJ0HBJwaeEGcdkVoV7-o_2XZE/s400/ojtr-rys3.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5718303500264739218" /></a></div><br /><div align="justify"></div><div align="justify">Tradycyjne pojęcie informacji - stosowane zarówno w ilościowej jak i wartościowej teorii informacji - według powyższego podziału odpowiada pojęciu informacji abstrakcyjnej.<br />W rzeczywistości nie znamy przekazywania i przetwarzania informacji bez przekazywania i przetwarzania energomaterii i na odwrót.<br />Przekazu informacji nie można rozpatrywać w oderwaniu od obiektów, które informacje przekazują i obiektów, które je odbierają. Jeżeli obiektami tymi są ludzie, lub inne <span style="font-weight:bold;">systemy autonomiczne</span>18, wówczas oceną prawdziwości informacji zajmuję się <span style="font-weight:bold;">psychocybernetyczna teoria informacji</span> i <span style="font-weight:bold;">socjocybernetyczna teoria informacji</span> oraz związane z nimi teorie poznania19.<br /><br />Z punktu widzenia wykorzystania informacji przez systemy autonomiczne możemy je podzielić na:<br /><br /><span style="font-weight:bold;">- informacje poznawcze (bierne)</span>, których uzyskanie przez system autonomiczny nie powoduje przepływu energomaterii w formie jego reakcji (oddziaływań na otoczenie);<br /><br /><span style="font-weight:bold;">- informacje decyzyjne (czynne)</span>, których uzyskanie przez system autonomiczny powoduje przepływ energomaterii w formie jego reakcji (oddziaływań na otoczenie).<br /><br />System, który jest źródłem informacji poznawczych nazywamy <span style="font-weight:bold;">informatorem</span>.<br /><br />System, który jest źródłem informacji decyzyjnych nazywamy <span style="font-weight:bold;">ekspertem</span>.<br /><br />------------------------<br /><br />Przypisy<br /><br />3 M. Abramson, Teoria informacji i kodowania, Warszawa 1969, s. 11.<br />4 Tamże, s. 12.<br />5 J. Marshak, Elements for Theory of Teams Management Science, No 1, 1955.<br />6 Por. M. Mazur, Jakościowa teoria informacji, wyd. cyt.<br />7 Por. tamże, s. 70.<br />8 Por. tamże, s. 42.<br />9 Por. tamże, s. 34.<br />10 Por. N. P. Busolenko, W. W. Kałasznikow, I. N. Kowalenko, Teoria systemów złożonych, Warszawa 1979.<br />11 Por. J. Kossecki, Metacybernetyczna teoria poznania, "Miscellanea Philosophica", Rok 2, No 3, 5/1998, s.196.<br />12 Tamże.<br />13 J. Kossecki, Metacybernetyka i jej rola w nowoczesnej nauce, "PHAENOMENA", WSP Kielce 1995, s. 59-62.<br />14 Por. tamże.<br />Znany wzór Einsteina E = mc² pozwala mówić o energomaterii zamiast osobno o masie i energii.<br />Natomiast według wielkiej teorii względności miarą wielkości masy jest krzywizna czasoprzestrzeni z nią związana, a wobec tego można w ramach fizyki mówić o geometrii czasoprzestrzeni przypisując obiektom, które ona bada, trzy współrzędne przestrzenne x, y, z oraz współrzędną czasową t.<br />15 J. Kossecki, Cybernetyczna analiza systemów i procesów społecznych, Kielce 1996, s. 11. 16 Tamże.<br />17 J. Kossecki, Cybernetyczna analiza systemów i procesów społecznych, Kielce 1996, s. 50. 18 System autonomiczny - zgodnie z definicją M. Mazura - jest to taki system, który ma zdolność do sterowania się i może przeciwdziałać utracie tej swojej zdolności; albo inaczej mówiąc, jest swoim własnym organizatorem i steruje się we własnym interesie. Por. M. Mazur, Cybernetyka i charakter, Warszawa 1976, s. 163.<br />19 Por. J. Kossecki, Metacybernetyczna teoria poznania, "Miscellanea Philosophica", Rok 2, No 3, 5/1998, s.195-208.<br /><br />-------------------------<br /><br />Zobacz również:<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Marian Mazur</span>, <a href="http://autonom.edu.pl/publikacje/mm-jti/marian_mazur-jakosciowa_teoria_informacji.html">Jakościowa teoria informacji</a>, 1970, Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa</div>Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-12183399213263863532012-03-08T15:51:00.021-08:002012-03-23T19:58:52.515-07:00Józef Kossecki: Zderzenie Cywilizacji<strong>ZDERZENIE CYWILIZACJI ŁACIŃSKIEJ I ORIENTU W ŚWIETLE NAUKI PORÓWNAWCZEJ O CYWILIZACJACH I CYBERNETYKI SPOŁECZNEJ</strong><br /><br /><br /><strong> 1. Zderzenia cywilizacji personalistycznych i Orientu w historii</strong><br /><br /> Według Feliksa Konecznego cywilizacja łacińska opiera się na następujących podstawach:<br /> 1. <strong>nauce greckiej</strong> (zwłaszcza logice) - w <strong>kategorii prawdy</strong>;<br /> 2. <strong>prawie rzymskim</strong> i <strong>etyce chrześcijańskiej</strong> - w <strong>kategorii dobra</strong>.<br /> W języku cybernetyki społecznej można powiedzieć, że nauka grecka oparta na logice jest w cywilizacji łacińskiej podstawą procesów poznawczych, zaś prawo rzymskie i etyka chrześcijańska podstawą procesów decyzyjnych i działań społecznych.<br /> Starożytna Grecja rozwijała naukę i charakterystyczne dla niej metody dochodzenia do prawdy obiektywnej, swobodnie wyrażanej i dostępnej dla każdego, jako podstawę procesów poznawczych i dzięki temu dokonał się proces, który można nazwać pierwszą rewolucją informacyjną. Natomiast w kategorii dobra obserwujemy w Grecji starożytnej niedorozwój. Z kolei starożytny Rzym rozwinął etykę i prawo na niej oparte, jako fundament kategorii dobra i procesów decyzyjnych, natomiast w kategorii prawdy preferował rozwój tych dziedzin, które miały zastosowania praktyczne.<br /> Dopiero cywilizacja łacińska połączyła wszechstronny rozwój kategorii prawdy - rozumiany jako metodyczne dochodzenie do poznania prawdy obiektywnej - i kategorii dobra, którego istotą jest podporządkowanie życia społecznego etyce - a więc normom postępowania dobrowolnie uznawanym przez społeczeństwo. Dzięki temu cywilizacja łacińska stała się w pełni <strong>cywilizacją personalistyczną</strong>. W cywilizacji łacińskiej powstało pojęcie <strong>państwa etyki i prawdy</strong>.<br /><br /> Orient jest w Polsce i Europie reprezentowany przez trzy cywilizacje kolektywistyczne:<br /> 1. <strong>cywilizację turańską</strong>,<br /> 2. <strong>cywilizację bramińską</strong>,<br /> 3. <strong>cywilizację żydowską</strong>,<br />dwie ostatnie z nich to według F. Konecznego cywilizacje sakralne, tzn. takie, które we wszystkich kategoriach bytu zostały uformowane przez odpowiednie religie.<br /> Charakter pośredni między personalizmem i kolektywizmem ma <strong>cywilizacja bizantyńska</strong>, która powstała u schyłku średniowiecza w wyniku zderzenia starożytnej cywilizacji rzymskiej z Orientem.<br /><br /> W znanej nam historii miały miejsce trzy wielkie zderzenia cywilizacji personalistycznych Zachodu z kolektywistycznymi cywilizacjami Orientu.<br /> Starożytna cywilizacja grecka zderzyła się z Orientem w okresie podbojów Aleksandra Wielkiego. W wyniku tego zderzenia powstał <strong>hellenizm</strong>, który istniał przez około trzy stulecia i upadł w wyniku zachodzących w nim procesów rozkładowych oraz pod naporem rzymskiej ekspansji. Hellenizm cechował kosmopolityzm, synkretyzm religijny i indywidualizm.<br /> Cywilizacja rzymska zderzyła się z Orientem we wschodniej części imperium. W wyniku tego zderzenia powstała <strong>cywilizacja bizantyńska</strong>, którą cechuje <strong>biurokracja i formalizm prawny</strong>.<br /> W okresie wojen krzyżowych nastąpiło zderzenie cywilizacji łacińskiej z Orientem i w wyniku tego powstały zakony: templariuszy - do których tradycji nawiązuje współczesne wolnomularstwo - i krzyżaków, którzy stworzyli państwo pruskie oparte na nowej mutacji cywilizacji bizantyńskiej.<br /> W okresie oświecenia ideologia masońska nawiązała do tradycji Orientu zarówno w kategorii prawdy - czyli w sferze procesów poznawczych, jak i w kategorii dobra - czyli w sferze procesów decyzyjnych. Fundamentem ideologii liberalno-wolnomularskiej stało się krzewienie zasady tolerancji oraz walka z wszelkimi dogmatami (zwalczanie dogmatyzmu) - co w kategorii prawdy doprowadziło do rozmywania aksjomatów, zaś w kategorii dobra do rozmywania norm etycznych. Organizacje wolnomularskie oparte na szczeblach wtajemniczenia działały w sprzeczności z zasadą swobodnego dostępu do informacji.<br />Rozpowszechnianie się ideologii liberalno-wolnomularskiej stworzyło grunt dla rewolucji francuskiej pod koniec XVIII wieku, a następnie w XIX i XX wieku dla pozytywizmu prawniczego i typowej dla cywilizacji bizantyńskiej koncepcji <strong>państwa prawa</strong>, które nie musi liczyć się z etyką i opartym na niej prawem naturalnym (w państwie prawa bada się prawomocność ustaw z punktu widzenia formalnego legalizmu prawnego, bez porównywania ich z prawem naturalnym opartym na etyce). Skrajną konsekwencją pozytywizmu prawnego były np. hitlerowskie ustawy norymberskie, które pozbawiały praw ludzkich osoby uznane przez władze państwowe za Żydów (stworzono przy tym formalistyczno-prawną definicję Żyda, którą władze państwowe III Rzeszy obowiązane były stosować). W państwach współczesnych analogicznym przejawem funkcjonowania pozytywizmu prawnego jest uchwalanie ustaw dopuszczających zabijanie dzieci nienarodzonych, które - analogicznie jak niegdyś Żydów - pozbawia się praw ludzkich.<br /> W XX i XXI wieku przejawem zderzenia cywilizacji łacińskiej i Orientu jest w Unii Europejskiej walka łacińskiej koncepcji Europy Ojczyzn z typowo bizantyńską koncepcją zunifikowanej przez biurokrację brukselską Europy jako jednego wielkiego państwa prawnego opartego na doktrynie pozytywizmu prawnego.<br /> Ze zderzeniem Orientu i cywilizacji łacińskiej łączy się walka z Kościołem katolickim, który wychował tę cywilizację (choć w zasadzie nie identyfikuje się z żadną cywilizacją) i głosi zasadę nadrzędności etyki i prawa naturalnego nad prawem stanowionym, jak również dąży do prawdy w rozumieniu cywilizacji łacińskiej. Średniowieczna scholastyka zajmowała się rozumowym dochodzeniem do prawd wiary. I Sobór Watykański w 1870 roku ogłosił dogmat o możliwości rozumowego (naukowego) uzasadniania i dochodzenia do prawd wiary. W 1998 roku papież Jan Paweł II poświęcił tej problematyce specjalną encyklikę FIDES ET RATIO.<br />Orient jednak oddziaływał i oddziałuje również na chrześcijaństwo. W wyniku tego oddziaływania w cywilizacji bizantyńskiej uformowało się chrześcijaństwo wschodnie. W czasach współczesnych jesteśmy świadkami biurokratyzacji administracji kościelnej, która niejednokrotnie wchodzi w konflikty z zakonami, stanowiącymi elitę kościelną w znacznie mniejszym stopniu podlegającą procesom bizantynizacji niż duchowieństwo diecezjalne. Również w nauce teologii można dziś obserwować próby rozmywania dogmatów religii katolickiej.<br /><br /> Jak wykazał Feliks Koneczny1 powstanie pierwszej znanej nam cywilizacji personalistycznej w starożytnej Grecji zaczęło się od przełomu w kategorii prawdy. W starożytnych cywilizacjach sakralnych - np. w Egipcie - prawda była dostępna tylko wybranym, oni też tylko mieli prawo gromadzić i przetwarzać informacje istotne dla procesów sterowania społecznego. Natomiast w starożytnej Grecji zaczęto dążyć do poznania prawdy obiektywnej - a nie tylko prawd praktycznie użytecznych, stosowano też przy tym metody zarówno dedukcyjne jak i indukcyjne. Odkrywane przez naukowców prawdy były dostępne dla ogółu społeczeństwa - nie zaś tylko wybranym, można też było nad nimi publicznie dyskutować. W ten sposób powstała demokracja informacyjna, która stanowiła podstawę pierwszej - starożytnej - rewolucji informacyjnej.<br /> Każde zderzenie cywilizacji personalistycznych z Orientem łączyło się z osłabieniem dynamiki procesów poznawczych.<br /> Zderzenie cywilizacji greckiej z Orientem doprowadziło do powstania hellenizmu, który opierał się na synkretyzmie, ten zaś rozmył grecki stosunek do kategorii prawdy i zahamował jej rozwój. Dynamizm informacyjny cywilizacji greckiej został z czasem zahamowany zaś hellenizm nabrał charakteru niejako antykwarycznego, konserwując stary dorobek.<br /> Zderzenie personalistycznej cywilizacji rzymskiej z Orientem doprowadziło do powstania cywilizacji bizantyńskiej, ta zaś - podobnie jak wcześniej hellenizm - zahamowała rozwój kategorii prawdy, biurokratyzując i formalizując naukę w myśl zasady, że całą mądrość można znaleźć u dawnych mędrców.<br /> W średniowiecznej Europie, na którą bardzo silny wpływ wywierała cywilizacja bizantyńska, w nauce zapanował swoisty system cechowy - który zresztą z pewnymi modyfikacjami przetrwał do dziś (profesor to odpowiednik mistrza, adiunkt czeladnika, zaś asystent ucznia). Prawdziwy rozwój kategorii prawdy odbywał się w średniowieczu głównie w zakonach, które miały większą niezależność od systemu cechowego dominującego na uczelniach świeckich.<br /> We współczesnym świecie pod hasłami poprawności politycznej rozmywa się aksjomatyczną strukturę procesów poznawczych i tłumi badania, które prowadzą do wniosków sprzecznych z obowiązującymi stereotypami poprawnymi politycznie.<br /> Warto przypomnieć, że zderzenie cywilizacji łacińskiej z Orientem, które miało miejsce w Polsce po II wojnie światowej, łączyło się ściśle z niszczeniem kategorii prawdy w rozumieniu łacińskim. Reforma nauki i szkolnictwa dokonana w okresie stalinowskim w PRL, polegała m.in. na usunięciu z programu szkół średnich propedeutyki filozofii, a wraz z nią historii filozofii, logiki i psychologii - a więc przedmiotów, które uczyły krytycznego samodzielnego myślenia. Usunięto też z programu szkół średnich naukę łaciny, która uczyła precyzyjnego wyrażania myśli. W języku cybernetyki społecznej można powiedzieć, że z programu kształcenia przyszłej inteligencji usunięto przedmioty, które uczyły precyzyjnego kodowania informacji oraz krytycznego, samodzielnego ich oceniania. Do dziś zresztą wspomniane przedmioty nie wróciły do obowiązkowego programu naszych szkół średnich. Analogicznie w nauce, w miejsce nowoczesnych metod badawczych wprowadzono metody marksistowskie w wydaniu stalinowskim.<br /><br /><br /><strong> 2. Podstawowe wyróżniki cywilizacyjne</strong><br /><br /> Rozwijając koncepcje F. Konecznego w mojej książce Podstawy nowoczesnej nauki porównawczej o cywilizacjach2 podałem sześć wyróżników cywilizacyjnych - czyli takich czynników, które determinują charakter cywilizacji. W niniejszym opracowaniu, stosując język cybernetyki społecznej - jako nauki o procesach sterowania społecznego - pokażę, że zasadnicze, kluczowe znaczenie mają dwa wyróżniki.<br /> I. Pierwszy zasadniczy wyróżnik cywilizacyjny należy do <span style="font-weight:bold;">kategorii prawdy</span> - jest to stosunek <span style="font-weight:bold;">norm poznawczych</span> do <span style="font-weight:bold;">norm ideologicznych</span>: chodzi o to czy w hierarchii wartości społecznych normy poznawcze górują nad ideologicznymi, czy też odwrotnie.<br /> <span style="font-weight:bold;">Normy poznawcze</span> określają to co jest i należą do kategorii prawdy, natomiast <span style="font-weight:bold;">normy ideologiczne</span> określają to co być powinno i należą do kategorii dobra (dobro celowe).<br /> W płaszczyźnie procesów sterowania społecznego chodzi o to, czy mamy <span style="font-weight:bold;">państwo prawdy</span> - w którym obiektywna prawda jest większą wartością niż ideologia, czy też <span style="font-weight:bold;">państwo ideologii</span> - w którym ideologia jest ważniejsza niż obiektywna prawda.<br /><br /> W hierarchii wartości cywilizacji łacińskiej prawda (normy poznawcze) stoi wyżej niż ideologia (normy ideologiczne), co oznacza, że ideologia musi być oparta na prawdzie obiektywnej; inaczej mówiąc normy ideologiczne w cywilizacji łacińskiej to tylko część norm poznawczych - co schematycznie przedstawia rysunek 1.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZMAxhnEL_19VHu9FYQIhjJlHn8b9ifbRgj_UH8CUW2R6dz8ZdpslZGFZqG6g1MO9Xd-5S2QSrP3RLtz2md-EkirtZmaxXf6nre9F3fLrQg6e_j4_pgkocITiO6tDJG6gw1HpZURS7xFU/s1600/rys1.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 209px; height: 214px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZMAxhnEL_19VHu9FYQIhjJlHn8b9ifbRgj_UH8CUW2R6dz8ZdpslZGFZqG6g1MO9Xd-5S2QSrP3RLtz2md-EkirtZmaxXf6nre9F3fLrQg6e_j4_pgkocITiO6tDJG6gw1HpZURS7xFU/s400/rys1.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717871515180714946" /></a><br /><br /><strong><span style="font-size:78%;"><span style="font-weight:bold;">Rys. 1. Relacja norm poznawczych do ideologicznych w cywilizacji łacińskiej.</span></span></strong><br /><br /><br /> W hierarchii wartości cywilizacji sakralnych - zarówno bramińskiej jak i żydowskiej - ideologia (normy ideologiczne) stoi wyżej niż prawda (normy poznawcze), co oznacza, że normy poznawcze (prawda) są podporządkowane normom ideologicznym; wynika z tego, że ideologia nie musi być oparta na prawdzie obiektywnej; inaczej mówiąc normy poznawcze w cywilizacjach sakralnych to tylko część norm ideologicznych - co schematycznie przedstawia rysunek 2.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh50YiZ9YY9qZVuAx8p2yQU-JoNJDlVkwEbqAz9BMKuJuEYmMv3sgIM8y20etaKLvpgDL1BZq5xbrSXwCVoYwPFw2pk1g8DTHq9lL2i-zA5W8FICxy1rGa-HSky52FETLkTc_3Ce5D5jGM/s1600/rys2.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 208px; height: 217px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh50YiZ9YY9qZVuAx8p2yQU-JoNJDlVkwEbqAz9BMKuJuEYmMv3sgIM8y20etaKLvpgDL1BZq5xbrSXwCVoYwPFw2pk1g8DTHq9lL2i-zA5W8FICxy1rGa-HSky52FETLkTc_3Ce5D5jGM/s400/rys2.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717872179468296098" /></a><br /><br /><span style="font-size:78%;"><span style="font-weight:bold;">Rys. 2. Relacja norm poznawczych do ideologicznych w cywilizacjach sakralnych.<br /></span></span><br /> W cywilizacji turańskiej nie rozwija się ani norm poznawczych ani ideologicznych, zastępują je nakazy władzy - w klasycznej postaci jednoosobowego władcy - które określają co należy uważać za prawdę i jakie normy ideologiczne należy uznawać.<br /><br /> Z kolei w cywilizacji bizantyńskiej formalizm prawny dominuje zarówno nad sferą poznania jak i ideologii. Za prawdziwe uznaje się to, co określone prawem biurokratyczne autorytety za prawdę uznają. Analogicznie prawo określa jaką ideologię ma uznawać społeczeństwo. W nauce biurokratyczny formalizm i powoływanie się na urzędowe autorytety stanowi podstawową metodę badawczą, zaś w sądownictwie i administracji prawda formalna zastępuje prawdę materialną. Określona prawem ideologia urzędowa funkcjonuje w życiu społecznym jako zbiór sformalizowanych deklaracji ideologicznych. Inaczej mówiąc zarówno normy poznawcze jak i ideologiczne stanowią w cywilizacji bizantyńskiej część norm prawnych - co schematycznie przedstawia rysunek 3.<br /><br /><br /> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3vEp4wp9TRYHeMH-d0YIjqCWhwgvtDCyN6jISXYHPRwLMNPCHTJ_yksbJ2tbAP-I8hoQiX_usCiRBMPIHSOQOYbeI6VPOoJFDM9cLqveL4vyg6B8wZ3HK1A-fgn8TZwg2maiSjMkrvss/s1600/rys3.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 176px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3vEp4wp9TRYHeMH-d0YIjqCWhwgvtDCyN6jISXYHPRwLMNPCHTJ_yksbJ2tbAP-I8hoQiX_usCiRBMPIHSOQOYbeI6VPOoJFDM9cLqveL4vyg6B8wZ3HK1A-fgn8TZwg2maiSjMkrvss/s400/rys3.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717872527335405474" /></a> <br /><br /><span style="font-weight:bold;"><span style="font-size:78%;">Rys. 3. Relacje norm poznawczych i ideologicznych do prawnych w cywilizacji bizantyńskiej.</span></span><br /><br /><br /> Tak właśnie było w państwach tzw. realnego socjalizmu, w których zbiurokratyzowany marksizm był ideologią panującą, zaś za prawdę uznawano to co określone biurokratyczne autorytety za prawdę uznawały. Przejawem bizantynizacji nauki w III RP są rozważania dotyczące prawomocności matur lub dyplomów wyższych uczelni i stopni naukowych, które zastępują dyskusje merytoryczne na temat rzeczywistych treści nauki w szkole średniej, wyższej czy wreszcie rzeczywistych kwalifikacji osób posiadających określone stopnie naukowe. W sferze ideologicznej funkcjonuje tzw. poprawność polityczna, która powoduje ustanawianie norm prawnych zabraniających głoszenia poglądów z nią sprzecznych.<br /><br /> II. Drugi zasadniczy wyróżnik cywilizacyjny należy do <span style="font-weight:bold;">kategorii dobra</span> - jest to stosunek <span style="font-weight:bold;">norm etycznych</span> do <span style="font-weight:bold;">norm prawnych</span>: chodzi o to czy w hierarchii wartości społecznych normy etyczne górują nad prawnymi, czy też odwrotnie.<br /> Zarówno normy etyczne jak i prawne określają nakazane lub zakazane sposoby postępowania, przy czym normy etyczne są przestrzegane przez ludzi dobrowolnie - z przekonania o ich słuszności (w cybernetyce społecznej mówimy w tym wypadku o dominacji motywacji informacyjnych), natomiast normy prawne mają charakter przymusowy (dominacja motywacji energetycznych).<br /> W płaszczyźnie procesów sterowania społecznego chodzi o to, czy mamy <span style="font-weight:bold;">państwo etyki</span> - w którym normy etyczne dominują nad prawem, czy też <span style="font-weight:bold;">państwo prawa</span> - w którym prawo jest ważniejsze niż etyka.<br /><br /> W hierarchii wartości cywilizacji łacińskiej normy etyczne stoją wyżej niż normy prawne, co oznacza, że prawo musi być oparte na etyce; inaczej mówiąc normy prawne w cywilizacji łacińskiej to tylko część norm etycznych - co schematycznie przedstawia rysunek 4.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnk8gAiLH6vHSnJ0V9H3HfBiR5kGXUwqmVVmzWZSRS-JWH6jvKpXKa1RFhnM4o2ajl-Eh6PpZq6YnOiDnVm1Kg-tX6wH5oyYOqM3xRutXxOOZdnbQFMvV8It_fob17ffMPVmPmiCiO7PE/s1600/rys4.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 221px; height: 228px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnk8gAiLH6vHSnJ0V9H3HfBiR5kGXUwqmVVmzWZSRS-JWH6jvKpXKa1RFhnM4o2ajl-Eh6PpZq6YnOiDnVm1Kg-tX6wH5oyYOqM3xRutXxOOZdnbQFMvV8It_fob17ffMPVmPmiCiO7PE/s400/rys4.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717872856739213010" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;"><span style="font-size:78%;">Rys. 4. Relacja norm prawnych do norm etycznych w cywilizacji łacińskiej.</span></span><br /><br /><br /> W społeczeństwach należących do cywilizacji łacińskiej przestrzegane jest tylko takie prawo, które jest zgodne z dobrowolnie uznawaną przez społeczeństwo etyką, gdy zaś prawo stanowione przez władze jest z nią sprzeczne, wówczas nie tylko nie jest przestrzegane, ale nawet uważa się, że ludzie mają obowiązek przeciwstawiać się tego rodzaju normom prawnym. Na tej podstawie po II wojnie światowej traktowano jako zbrodniarzy hitlerowców, którzy wykonywali zbrodnicze prawa III Rzeszy. Analogicznie zwolennicy cywilizacji łacińskiej w PRL podchodzili do prawa legalizującego zabijanie nienarodzonych dzieci.<br /><br /> W cywilizacji turańskiej brak jest etyki w życiu społecznym, funkcjonuje w nim tylko prawo dowolnie stanowione przez władcę, który nie musi się krępować żadnymi normami. Istnieje więc tylko prawo, bez etyki, co pokazane jest na rysunku 5. Tak właśnie było w imperium mongolskim i wielu innych państwach azjatyckich.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSjTs7cIVHSlBmCpdadmSCb6CVv5v4qhFepVOyDTP7QIGyzfJg_YmXI26r8GinJMDx4xCLMIu_5qJ_nswfNpo6fuMRdUz-qRijYV24J653jcNw5LbiuzSmS7dHfAE3lPOgQ71kQdDCapk/s1600/rys5.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 88px; height: 88px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSjTs7cIVHSlBmCpdadmSCb6CVv5v4qhFepVOyDTP7QIGyzfJg_YmXI26r8GinJMDx4xCLMIu_5qJ_nswfNpo6fuMRdUz-qRijYV24J653jcNw5LbiuzSmS7dHfAE3lPOgQ71kQdDCapk/s400/rys5.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717873146877213298" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;"><span style="font-size:78%;">Rys. 5. Relacja prawa i etyki w cywilizacji turańskiej.</span></span><br /><br /><br /> W hierarchii wartości cywilizacji bizantyńskiej normy prawne stoją wyżej niż normy etyczne, co oznacza, że etyka musi być oparta na prawie; inaczej mówiąc normy etyczne w cywilizacji bizantyńskiej to tylko ta część norm prawnych, którą się dobrowolnie przestrzega - co schematycznie przedstawia rysunek 6.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5JdicCPwr9wOMSY8duMf6AeLM5AvZXVWeTiIvQKi4ktxJZxGLmB4u5bgP2hf5SLMH3q_tMDH6RvnlfPsT1BRoVB1NcyVKBSH6rGL0UP2vizlB-_2J8_oWDYI6bM9wQK8qI2MwySYd3ho/s1600/rys6.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 312px; height: 291px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5JdicCPwr9wOMSY8duMf6AeLM5AvZXVWeTiIvQKi4ktxJZxGLmB4u5bgP2hf5SLMH3q_tMDH6RvnlfPsT1BRoVB1NcyVKBSH6rGL0UP2vizlB-_2J8_oWDYI6bM9wQK8qI2MwySYd3ho/s400/rys6.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717873382468526130" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;"><span style="font-size:78%;">Rys. 6. Relacja norm prawnych do norm etycznych w cywilizacji bizantyńskiej.</span></span><br /><br /><br /> W społeczeństwach należących do cywilizacji bizantyńskiej etyka stanowi tylko pewne wsparcie dla prawa i nie może być z nim sprzeczna. To co jest przez prawo nakazane lub dozwolone, z natury rzeczy jest uznawane za dobre. Tak właśnie było w Prusach, a także w hitlerowskiej III Rzeszy.<br /><br /> W cywilizacjach sakralnych - bramińskiej i żydowskiej - normy prawne są identyczne z normami etycznymi; inaczej mówiąc prawo jest przestrzegane dobrowolnie i jest w całości oparte na etyce, co schematycznie pokazane jest na rysunku 7.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj75_cRRCiakvFWUEhyphenhyphenchlY6GTD0gra7o1Pnk8bRFocPJv2bNtgU3nPpKsNRvYxTc7OV_5xfT-VEZP94tNdFU-_1EqAll8GEMzb9GaAj6itybBRXoZpWJStIKahOo7aNA5RWBgv1mBoHCY/s1600/rys7.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 201px; height: 211px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj75_cRRCiakvFWUEhyphenhyphenchlY6GTD0gra7o1Pnk8bRFocPJv2bNtgU3nPpKsNRvYxTc7OV_5xfT-VEZP94tNdFU-_1EqAll8GEMzb9GaAj6itybBRXoZpWJStIKahOo7aNA5RWBgv1mBoHCY/s400/rys7.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717873596892691714" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;"><span style="font-size:78%;">Rys. 7. Relacja norm etycznych do norm prawnych w cywilizacjach sakralnych.</span></span><br /><br /><br /> W cywilizacjach sakralnych - bramińskiej i żydowskiej - występuje z jednej strony silny element roszczeniowy, a z drugiej dobrowolne poddanie się obowiązkom i roszczeniom. Dzięki temu właśnie cywilizacja żydowska i kultywująca ją społeczność mogła przetrwać dwa tysiąclecia bez własnego państwa i aparatu przymusu, w obcym otoczeniu, aby w XX wieku odbudować własne państwo. Analogicznie społeczność hinduska stanowiąca społeczną bazę cywilizacji bramińskiej mogła przetrwać okres mongolskich podbojów, a następnie kolonializmu angielskiego i zbudować w XX wieku własne niepodległe państwo. Warto też zauważyć, że Wedy, stanowiące podstawę cywilizacji bramińskiej, powstały w okresie 1500 - 300 r. p. nar. Chr., zaś Talmud stanowiący podstawę cywilizacji żydowskiej powstał w okresie między III w. p. nar. Chr. a VI w. po nar. Chr. Można też wskazać pewne analogie między tymi religijnymi dziełami.<br /><br /><br /> <span style="font-weight:bold;">3. Procesy oddziaływania Orientu na cywilizację łacińską</span><br /><br /><span style="font-weight:bold;">I. Kategoria prawdy</span><br /><br />Oddziaływanie cywilizacji sakralnych na cywilizację łacińską polegać musi - jak wynika z porównania rysunków 1 i 2 - na poszerzaniu zakresu norm ideologicznych lub kurczeniu zakresu norm poznawczych. Proces taki prowadzi do pełnej ideologizacji życia społecznego. Takie właśnie procesy wystąpiły np. w średniowiecznym chrześcijaństwie po zderzeniu z Orientem w okresie wojen krzyżowych. W Polsce można je było obserwować w okresie stalinowskim.<br /> Oddziaływanie cywilizacji bizantyńskiej na cywilizację łacińską polegać musi - jak wynika z porównania rysunków 1 i 3 - na kurczeniu zakresu działania norm poznawczych i ideologicznych przy równoczesnym poszerzaniu zakresu działania norm prawnych. Proces taki prowadzi najpierw do biurokratyzacji zarówno nauki jak i ideologii, następnie do ich zaniku a następnie prowadzić może do dominacji cywilizacji turańskiej.<br /> Analogiczny proces - jeszcze szybciej - przebiega w wypadku oddziaływania cywilizacji turańskiej na cywilizację łacińską, co można było obserwować np. w imperium stalinowskim.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">II. Kategoria dobra.</span><br /><br />Oddziaływanie cywilizacji sakralnych na cywilizację łacińską polegać musi - jak wynika z porównania rysunków 4 i 7 - na poszerzaniu zakresu norm prawnych i kurczeniu zakresu norm etyczych. Proces taki prowadzić musi najpierw do cywilizacji bizantyńskiej, która następnie ewoluuje w kierunku cywilizacji turańskiej. Dlatego właśnie po okresie wojen krzyżowych i wpływu Orientu na łacińskie społeczeństwa średniowiecznej Europy, ewolucja zmierzała w kierunku absolutyzmu.<br /> Oddziaływanie cywilizacji bizantyńskiej na cywilizację łacińską polegać musi - jak wynika z porównania rysunków 4 i 6 - na poszerzaniu zakresu norm prawnych i kurczeniu zakresu norm etycznych. Proces taki polega najpierw na bizantynizacji życia społecznego, a następnie ewolucji w kierunku cywilizacji turańskiej. Procesy takie obserwować było można w Niemczech w okresie dwudziestolecia międzywojennego, a następnie w III Rzeszy, która podczas wojny nabierała coraz więcej cech cywilizacji turańskiej.<br /> Analogiczny proces - jeszcze szybciej - przebiega w wypadku oddziaływania cywilizacji turańskiej na cywilizację łacińską.<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;"> 4. Procesy demograficzne związane z oddziaływaniem Orientu na cywilizację łacińską</span><br /><br /> Okres hellenizmu charakteryzował się stagnacją w dziedzinie procesów rozwoju ludności. Egipt w I wieku po narodzeniu Chrystusa miał 8 milionów ludności - prawie tyle samo co 10 wieków wcześniej kiedy liczył 7 milionów ludzi. Egipt został pokonany przez Rzym, którego ludność rozwijała się szybko.<br /> Analogiczny brak rozwoju demograficznego obserwujemy w Bizancjum, którego ludność w 500 r. liczyła 26 milionów, zaś w 1050 r. 20 milionów. Bizancjum przegrało z szybko rozwijającymi się ludami wyznającymi islam - najpierw z ludami należącymi do cywilizacji arabskiej, a potem do cywilizacji turańskiej.<br /> Analogiczne procesy demograficzne występują w państwach należących do Unii Europejskiej, które jeszcze w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku charakteryzowała silnie rozszerzona reprodukcja ludności - np. w 1964 r. współczynnik reprodukcji ludności netto, który opisuje stopień zastępowalności pokoleń przy danej stopie urodzeń w poszczególnych grupach wieku kobiet (gdy wynosi on 1 to mamy reprodukcję prostą, gdy powyżej 1 to rozszerzoną, gdy zaś poniżej 1 to zwężoną), wynosił w Holandii 1,500, we Francji 1,373, w Anglii z Walią 1,336 i podobnie w innych krajach Europy. W 1980 r. gdy procesy bizantynizacji w Europie (nie tylko Zachodniej) były zaawansowane, już tylko 10 krajów Europy miało rozszerzoną reprodukcję ludności, zaś w 1999 r., gdy Europę zdominowała cywilizacja bizantyńska mająca swe oparcie w Unii Europejskiej sterowanej głównie przez Niemcy i Francję, już tylko muzułmańska Albania miała rozszerzoną reprodukcję ludności.<br /> W Polsce współczynnik reprodukcji ludności spadł poniżej 1 w 1989 roku, zaś w 2002 r. wynosił on zaledwie 0,599 - co oznacza, że populacja polska reprodukuje się już tylko w niecałych 60 procentach. Jeżeli taka tendencja się utrzyma, to według najnowszej prognozy opublikowanej przez GUS w Roczniku Demograficznym 1993, liczba ludności Polski w 2030 r. zmaleje z 38,219 mln w 2002 r. do 35,693 mln w roku 2030 (w cytowanej publikacji nie ma prognozy dla okresu późniejszego, ale z innych prognoz wynika, że w 2050 r. liczba ludności Polski może spaść do ok. 20 mln). Warto też odnotować, że w 2002 r. stopa urodzeń w Polsce wynosiła 9,3 promil, tzn. była o połowę mniejsza niż podczas II wojny światowej, kiedy to w 1942 r. wynosiła 18,5 promil.<br /><br /><br /> <span style="font-weight:bold;">5. Rozwój biurokracji w Polsce po 1989 r.</span><br /><br /> Według danych opublikowanych przez GUS w Roczniku Statystycznym 1993, liczba osób zatrudnionych w Polsce w administracji ogółem wzrosła w okresie od 1990 r. do 2002 r. z 158,8 tys. do 326,7 tys. - tzn. o 105,7%, w tym samym okresie liczba zatrudnionych w ZUS wzrosła z 21,0 tys. do 46,7 tys.; łącznie więc liczba zatrudnionych w administracji i ZUS wzrosła w okresie 1990 - 2002 r. z 179,8 tys. (1,1% ogółu zatrudnionych) do 383,4 tys. (2,6% ogółu zatrudnionych) t.zn. o 113,2%. W tym samym okresie liczba pracujących ogółem spadła z 16,485 mln do 14,784 mln - t.zn. o 10,3%.<br /> Liczba osób pracujących przypadająca na jednego urzędnika wynosiła w 1990 r. 91,7, zaś w 2002 r. już tylko 38,6 - a więc spadła 2,38-krotnie.<br /> Według prof. Kieżuna do powyższych liczb zatrudnionych urzędników należy jeszcze dodać administrację wojska i służby zdrowia, a wówczas liczba urzędników w Polsce w latach 2002-2003 wyniesie 522 tys., co oznacza 3,5% ogółu zatrudnionych.<br /> Płace administracji w 2002 r. wyniosły 11 mld. zł - dla porównania warto wiedzieć, że budżet wojska wyniósł w tym czasie tylko 10 mld. zł.<br /> W 2004 r. wydatki budżetu na administrację publiczną mają wzrosnąć o 17% i wynieść 3,83% ogółu wydatków.<br /> Warto na zakończenie dodać, że liczba urzędników zatrudnionych w centrali UE wynowi 34 tys. i szybko rośnie.<br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;"> 6. Uwagi końcowe</span><br /><br /> Jak wynika z przytoczonych wyżej faktów cywilizacja bizantyńska w Polsce kwitnie, zaś cywilizacja łacińska zanika. Jeżeli chcemy sterować naszym społeczeństwem w taki sposób by cywilizacja łacińska się odrodziła, to musimy uwzględnić, że w tej cywilizacji:<br /> 1. prawda dominuje nad ideologią,<br /> 2. etyka dominuje nad prawem.<br /> Konieczne jest więc odrodzenie procesów poznawczych, których celem jest poznanie prawdy obiektywnej, a nie tylko zdobywanie formalnych kwalifikacji, oraz podporządkowanie życia publicznego etyce.<br /><p>------------------------------------</p><p><span style="font-size:78%;">1 Por. F. Koneczny, O wielości cywilizacji, Kraków 1935.</span></p><p><span style="font-size:78%;">2 Por. J. Kossecki, Podstawy nowoczesnej nauki porównawczej o cywilizacjach, Katowice 2003.</span><br /></p><br /><br />----------------------------------------<br /><br /><span style="font-weight:bold;"><a href="http://vimeo.com/37158499">Problemy poznawcze i decyzyjne w działaniach społecznych</a></span> - doc. Józef KosseckiKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-19032335463764323732012-03-05T04:31:00.014-08:002012-03-23T19:51:09.841-07:00Pseudoinformacja - dezinformacjaJózef Kossecki<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Informowanie wierne</span> jest równoznaczne z przenoszeniem informacji bez ich zniekształcania. Ma ono miejsce wówczas gdy:<br /><br />- oryginały są zarazem obrazami - np. list nadany jest zarazem listem otrzymanym,<br /><br />- oryginały są takie same jak obrazy - np. dokument jest taki sam jak jego kopia,<br /><br />- oryginały są analogiczne do obrazów - np. mapa ma strukturę analogiczną jak teren, który przedstawia,<br /><br />- oryginały są najpierw zniekształcane w komunikaty pośrednie, które następnie są odwrotnie zniekształcane w obrazy - np. tekst zostaje najpierw zaszyfrowany a następnie odszyfrowany.<br /><br />Ogólnie informowanie wierne możemy - za M. Mazurem - podzielić na następujące dwa rodzaje:<br /><br /><span style="font-weight:bold;">a) transinformowanie</span>, które ma miejsce wówczas, gdy wszystkie elementy zbioru oryginałów są jednoznacznie kodowane w zbiorze obrazów - inaczej mówiąc gdy w przekaźniku informacji zawarte są te wszystkie informacje, które przekazuje nadawca i odbierają odbiorcy; <br /><br /><span style="font-weight:bold;">b) parainformowanie</span>, które ma miejsce wówczas, gdy nie wszystkie elementy zbioru oryginałów są kodowane w zbiorze obrazów, ale dzięki istnieniu w zbiorze obrazów już zakodowanych informacji, przekaz informacji jest wierny - inaczej mówiąc gdy w przekaźniku informacji nie są zawarte wszystkie te informacje, które chce przekazać twórca, ale mimo to odbiorcy je odbierają (dzięki wspólnym zbiorom informacji - np. skojarzeń w pamięci - u nadawcy i odbiorcy);<br />schemat parainformowania pokazany jest na rysunku 3.<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS2SjUiTdUJoTqadpEC-f4K9qifYg3tf_CUrOnW5zBKf9HwcVe32BXvVoFR89w_v3n9cR7D_iEM-O0yykiZrA5a_Oi0z40fNhzpJYO0c6KFJB7EvNyyGBZZOtFvxtimvxSDJBoMWGq7-w/s1600/parainformowanie.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 225px; height: 192px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS2SjUiTdUJoTqadpEC-f4K9qifYg3tf_CUrOnW5zBKf9HwcVe32BXvVoFR89w_v3n9cR7D_iEM-O0yykiZrA5a_Oi0z40fNhzpJYO0c6KFJB7EvNyyGBZZOtFvxtimvxSDJBoMWGq7-w/s320/parainformowanie.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5716394737973100994" /></a><br /><br />Informowanie zniekształcone możemy - za M. Mazurem - podzielić na następujące dwa rodzaje:<br /><br /><span style="font-weight:bold;">1) Informowanie pozorne</span> czyli <span style="font-weight:bold;">pseudoinformowanie</span> ma miejsce wówczas, gdy kod jest niejednoznaczny czyli ciągi kodów, choć zupełne, są nieoddzielne, tj. mają pewne komunikaty wspólne (w zbiorze oryginałów albo w zbiorze obrazów), przy czym może to być:<br /><br /><span style="font-weight:bold;">- informowanie ogólnikowe</span> czyli <span style="font-weight:bold;">pseudoinformowanie dysymulacyjne</span>, które ma miejsce wówczas, gdy przetwarza się dwa lub więcej oryginałów w jeden obraz - co pokazane jest na rysunku 4; np. świadek chcąc ukryć prawdę, ale bojąc się odpowiedzialności za fałszywe zeznania, twierdzi, że w miejscu przestępstwa były dwie osoby, zamiast zeznać, że byli tam mężczyzna i kobieta;<br /><br /><span style="font-weight:bold;">- informowanie rozwlekłe</span> czyli <span style="font-weight:bold;">pseudoinformowanie symulacyjne</span>, które ma miejsce wówczas, gdy przetwarza się jeden oryginał w dwa lub więcej obrazów - co pokazane jest na rysunku 5; np. w komunikacie wojennym stwierdza się, że zniszczono wiele nieprzyjacielskich zakładów zbrojeniowych, wytwórni broni, fabryk pracujących na potrzeby armii - jest to pozorna obfitość informacji, gdyż wszystkie powyższe nazwy mogą w gruncie rzeczy oznaczać jedno i to samo.<br /><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk9qg6HXcVTAbiFOKN8hyphenhyphenkgezNCu98oyL007IKlUNZRXF4_hEAWWyB1himkVDbEjGNx3O_p8xBdS_ixQa7MGipOEYpzD6eLJuKK61sRdSz-BghYRVUD3jnJRZOb29jdXlPMoZePgrSrJo/s1600/pseudo-info-2.jpg"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 182px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk9qg6HXcVTAbiFOKN8hyphenhyphenkgezNCu98oyL007IKlUNZRXF4_hEAWWyB1himkVDbEjGNx3O_p8xBdS_ixQa7MGipOEYpzD6eLJuKK61sRdSz-BghYRVUD3jnJRZOb29jdXlPMoZePgrSrJo/s400/pseudo-info-2.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5716404195977093234" /></a><br /><br /><span style="font-weight:bold;">Pseudoinformacja</span> jest to informacja zawarta w zbiorze obrazów, która jest różna od informacji zawartej w zbiorze oryginałów, w wyniku pseudoinformowania.<br /><br /><span style="font-weight:bold;">2) Informowanie fałszywe</span> czyli <span style="font-weight:bold;">dezinformowanie</span> ma miejsce wówczas, gdy ciągi kodów są niezupełne, choć oddzielne (jednoznaczne), przy czym może to być:<br /><br /><span style="font-weight:bold;">- zatajenie</span> czyli <span style="font-weight:bold;">dezinformowanie dysymulacyjne</span>, które ma miejsce wówczas, gdy pewne oryginały nie są przetwarzane w żaden obraz - co pokazane jest na rysunku 6; np. pominięcie w spisie inwentaryzacyjnym, towaru istniejącego w magazynie;<br /><br /><br /><a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5ronFHbRF7_x1kgKAXd5_nfjQ_1SHEUeXpcYMhsiIVl-H42GJbgcLr6KmgiCAUY5vd8FVOoukoah_7YtVJ3-s32-etjxTJ70IxBUkWAAG0s5shLAmF2tSKcgor8cpqrOPyjQDBU9Xavo/s1600/dezinfo.jpg"><img style="cursor:pointer; cursor:hand;width: 400px; height: 188px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5ronFHbRF7_x1kgKAXd5_nfjQ_1SHEUeXpcYMhsiIVl-H42GJbgcLr6KmgiCAUY5vd8FVOoukoah_7YtVJ3-s32-etjxTJ70IxBUkWAAG0s5shLAmF2tSKcgor8cpqrOPyjQDBU9Xavo/s400/dezinfo.jpg" border="0" alt=""id="BLOGGER_PHOTO_ID_5716402092315128738" /></a><br /><br /><br /><span style="font-weight:bold;">- zmyślanie</span> czyli <span style="font-weight:bold;">dezinformowanie symulacyjne</span>, które ma miejsce wówczas, gdy obrazy nie są wynikiem przetwarzania jakiegokolwiek oryginału - co pokazane jest na rysunku 7; np. w spisie inwentaryzacyjnym wymienia się towar, którego faktycznie nie ma w magazynie.<br /><br /><strong><span style="font-weight:bold;">Dezinformacja</span></strong> jest to informacja zawarta w zbiorze obrazów, która jest różna od informacji zawartej w zbiorze oryginałów, w wyniku dezinformowania.<br /><br /><br /><p><span style="font-weight:bold;">Józef Kossecki</span>, <span style="font-style:italic;"><a href="http://www.andrzejwronka.net/ppn/www/txt/kossecki/metacybernetyka.pdf">Metacybernetyka</a>, </span><span style="font-style:italic;">Kielce - Warszawa 2005</span><span style="font-weight:bold;"></span></p><p><span style="font-style:italic;"></span></p><br /><br />----------------------------------------------<br /><br /><span style="font-weight:bold;">Marian Mazur</span>, <span style="font-style:italic;"><a href="http://autonom.edu.pl/publikacje/mm-jti/marian_mazur-jakosciowa_teoria_informacji.html">Jakościowa teoria informacji</a></span>, 1970, Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, WarszawaKotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-75780280111206276992012-03-05T02:33:00.006-08:002012-03-23T19:48:26.307-07:00Elementy wojny informacyjnej<p></p><p>Józef Kossecki<br /></p><br /> <br /><strong>Sterowanie społeczne</strong> jest to wywieranie wpływu na społeczeństwo zmierzające do osiągnięcia określonych celów. Manipulacja natomiast jest specyficznym rodzajem sterowania ludźmi, w którym prawdziwe cele - a często nawet sam fakt sterowania - sa przed nimi ukryte. Ludzie poddani manipulacji mogą sobie wyobrażać, że walczą o swe własne interesy lub realizują jakieś wzniosłe cele (np. budują nowy ustrój społeczny, w którym żyć się im będzie lepiej), podczas gdy w rzeczywistości zmierzają w zupełnie innym kierunku. Bardzo często manipulacja polega na tym, że ludzi inspiruje się do działania w sposób ukryty, tak, aby wyobrażali sobie, że działają samodzielnie i niezależnie.<br /><br /> <strong> Walka informacyjna</strong> jest szczególnym przypadkiem procesu sterowania społecznego, którego celem jest niszczenie przeciwnika za pomocą informacji.<br /><br /> <strong>Informacja niszcząca</strong>, która jest narzędziem walki informacyjnej, spełnia dwojakie funkcje:<br /><br /> <strong>1) osłabia strukturę przeciwnika</strong> - przede wszystkim utrudniając przekaz informacji między jego kierownictwem i wykonawcami;<br /><br /> <strong>2) inspiruje błędne decyzje kierownictwa i błędne działania wykonawców przeciwnika</strong> - inaczej mówiąc wprowadza do systemu przeciwnika błędne algorytmy decyzyjne i takież algorytmy działania, które go osłabiają, a nawet w pewnych wypadkach mogą go doprowadzić do samozniszczenia.<br /><br /> Przykładem oddziaływania pierwszego rodzaju może być utrudnianie lub uniemożliwianie objęcia stanowiska przez dobrego potencjalnego szefa jednostki w strukturze organizacyjnej przeciwnika, powołanego decyzją przełożonego wyższego szczebla; zaś przykładem oddziaływania drugiego rodzaju może być skłanianie do zakupu wadliwej licencji lub podsunięcie kierownictwu przeciwnika innej błędnej (sprzecznej z jego interesami) decyzji - np. złej koncepcji reformy. Organom prowadzącym walkę informacyjną chodzi o to, by samemu uzyskać jak największy wpływ na funkcjonowanie organizacji przeciwnika, zaś jego ośrodek decyzyjny sprowadzić do roli figuranta.<br /><br /> <strong>Manipulacja</strong> jest jedną z podstawowych metod stosowanych w walce informacyjnej. Natomiast jednym z głównych narzędzi tej walki jest <strong>propaganda</strong> rozumiana jako planowe oddziaływanie na psychikę ludzi za pomocą rozpowszechnianych w skali masowej bodźców o charakterze informacyjnym, zmierzające do ukształtowania u nich odpowiednich norm społecznych lub spowodowania odpowiednich działań - w pierwszym wypadku mówimy o wychowawczym oddziaływaniu propagandy, w drugim zaś o jej działaniu motywacyjnym.<br /><br /> Drugim podstawowym narzędziem walki informacyjnej jest <strong>wywiad</strong> rozumiany jako wyspecjalizowana i odpowiednio zorganizowana służba, której zadaniem jest zbieranie informacji o przeciwniku i prowadzenie walki informacyjnej. Do obrony przed analogicznymi działaniami przeciwnika służy <strong>kontrwywiad</strong>. Wywiad i kontrwywiad nazywane bywają łącznie <strong>służbami specjalnymi</strong>.<br /><br /> Działania zarówno wywiadu jak i kontrwywiadu powinny być wspomagane przez propagandę, która z kolei od nich może uzyskiwać wiele cennych informacji. Najbardziej skuteczną metodą dywersji stosowaną przez wywiad jest inspirowanie błędnych decyzji przeciwnika i wykorzystywanie ich skutków. Jest to specyficzny rodzaj manipulacji, której istotą jest ukryte sterowanie przeciwnika w kierunku samozniszczenia.<br /><br /> Kanały sterownicze oddziałujące na strukturę przeciwnika w procesach walki informacyjnej dzielimy na:<br /><br /> <strong>1) Agenturalne</strong>, które są zobowiązane wykonywać wszystkie polecenia ośrodka kierującego walką informacyjną, teoretycznie z prawdopodobieństwem P=1, w zamian za zapłatę lub inne korzyści osobiste, albo też z motywów ideowych, etycznych czy prawnych. Klasycznym przykładem może tu być zarówno tajny współpracownik policji, jak kontrwywiadu czy wreszcie agent wywiadu, który jest zobowiązany do wykonywania wszystkich poleceń prowadzącego go oficera.<br /><br /> <strong>2) Współpracujące</strong>, które wykonują tylko te decyzje ośrodka kierującego walką informacyjną, które są zgodne z ich własnymi celami, robiąc to z własnej woli lub na polecenie własnego kierownictwa. Mają one też możliwość korygowania ewentualnych błędnych decyzji ośrodka kierującego walką informacyjną, z którym współpracują, w związku z tym dla takich kanałów prawdopodobieństwo wykonania decyzji tego ośrodka P<1. Jako przykład może tu służyć współpraca wywiadów państw suwerennych. W naszej historii współpracownikiem wywiadu austro-węgierskiego był w pewnym okresie Józef Piłsudski, który nigdy jednak nie był agentem tego wywiadu.<br /><br /> <strong>3) Inspiracyjne</strong>, które nieświadomie, lub nie całkiem świadomie, wykonują decyzje ośrodka kierującego walką informacyjną, wprowadzając do systemu przeciwnika algorytmy decyzji i działań sprzecznych z jego interesami, które dezorganizują jego strukturę, albo też dostarczają przeciwnikowi odpowiednich informacji, które wpływają na podejmowanie przez niego samodzielnie szkodliwych dlań decyzji. W stosunku do ludzi stanowiących kanały inspiracyjne, stosuje się z reguły sterowanie pośrednie, polegające na przekonywaniu, sugerowaniu i podsuwaniu odpowiednich informacji, dobre rezultaty może też dać wywołanie u nich poczucia winy, które może stać się motywem usprawiedliwiającym działania na szkodę własnej struktury - tą ostatnią metodę niejednokrotnie stosowały wywiady alianckie w stosunku do Niemców podczas II wojny światowej. Człowiek zainspirowany, zwłaszcza gdy jest ignorantem nie zdającym sobie sprawy ze skutków tego co czyni, działając w dobrej wierze i wskutek tego będąc wolnym od obaw o zdemaskowanie, które zawsze ograniczają działania agenta, może niejednokrotnie wyrządzić przeciwnikowi więcej szkód niż agent; z drugiej jednak strony nie zawsze uda się takiego człowieka odpowiednio zainspirować i w związku z tym dla takiego kanału prawdopodobieństwo wykonania decyzji ośrodka kierującego walką informacyjną P ≤ 1. Jako przykład wykorzystania kanału inspiracyjnego mogą służyć działania niemieckiego wywiadu w przededniu II wojny światowej, który podsuwał radzieckiemu kontrwywiadowi materiały kompromitujące wielu radzieckich dowódców, inspirując Stalina i jego współpracowników do podjęcia decyzji, w wyniku których znaczna część radzieckiej kadry wojskowej została zlikwidowana.<br /><br /> Niezależnie od podanego wyżej podziału, możemy zastosować nieco inny, dzieląc kanały sterownicze oddziałujące na strukturę przeciwnika w procesach walki informacyjnej na:<br /><br /> <strong>a) kanały informacyjne</strong>, których zadaniem jest zbieranie i przekazywanie do centrali kierującej walką, odpowiednich informacji - przede wszystkim o przeciwniku i jego otoczeniu;<br /><br /> <strong>b) kanały sterowniczo-dywersyjne</strong>, których zadaniem jest wywieranie wpływu na system przeciwnika, zwłaszcza zaś inspirowanie jednych a blokowanie innych decyzji i działań.<br /><br /> Obydwa rodzaje wymienionych wyżej kanałów mogą być tajne lub jawne. Np. agent wywiadu jest kanałem tajnym, zaś attache wojskowy występujący oficjalnie - kanałem jawnym.<br /><br /> Oprócz niszczenia systemu przeciwnika, w walce informacyjnej chodzi również o obronę własnego systemu przed jego niszczącymi oddziaływaniami.<br /><br /> Tego rodzaju działania obronne w walce informacyjnej można rozpatrywać w sposób analogiczny jak działania ofensywne, z tym, że ich obiektem będzie nie cały system przeciwnika, lecz jego organy prowadzące walkę informacyjną. Np. w skali państwa obronną walkę informacyjną prowadzi kontrwywiad, który swe kanały sterownicze - wszystkich wymienionych wyżej rodzajów - instaluje przede wszystkim w organach wywiadu przeciwnika (działania tego rodzaju można nazwać kontrwywiadem ofensywnym), a także we wszelkich organizacjach, które z wywiadem przeciwnika współpracują lub mogą współpracować. Np. w Polsce przedwojennej kontrwywiad naszego państwa wprowadzał swych agentów zarówno do siatek wywiadu radzieckiego działających przeciwko Polsce, jak i do Komunistycznej Partii Polski oraz wszelkich organizacji podejrzanych o komunizm lub współpracę z radzieckim wywiadem.<br /><br /> Podstawą zwalczania wywiadu przeciwnika jest rozpoznanie jego kanałów. Kanały sterowniczo-dywersyjne można namierzać obserwując ich działanie i jego skutki. Natomiast rozpracowanie kanałów czysto informacyjnych może być prowadzone pośrednio - poprzez obserwację decyzji i działań przeciwnika, podejmowanych na podstawie dostarczanych przez te kanały informacji.<br /><br /> Rozpracowanie kanałów sterowniczo-dywersyjnych jest z reguły znacznie łatwiejsze niż kanałów czysto informacyjnych, w związku z tym, w dobrze zorganizowanych organach walki informacyjnej, kanały te powinny być rozdzielone. Wszelkie naruszenie tej zasady ułatwia pracę kontrwywiadowi. Np. przed wojną działacze KPP, którzy prowadzili dywersję polityczną przeciw państwu polskiemu, mieli nie kontaktować się z radziecką agenturą informacyjno-wywiadowczą. Tymczasem w latach trzydziestych przestano przestrzegać tej zasady i radziecki wywiad działający w tym okresie w Polsce niejednokrotnie wykorzystywał do swych celów działaczy zarówno Komunistycznej Partii Polski, jak Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, co oczywiście wykorzystywał polski kontrwywiad i wspomagająca go policja, odnosząc w walce ze służbami specjalnymi Związku Radzieckiego duże sukcesy.<br /><br /> W organach walki informacyjnej PRL panował, wzorowany na rosyjskim, radzieckim i niemieckim, system preferujący rozbudowę agentury, która jest bardziej dyspozycyjna niż kanały wpływu współpracujące i inspiracyjne. Np. w latach osiemdziesiątych kierownictwo MSW preferowało ilościową rozbudowę agentury, mniej troszcząc się o jej jakość. Nadmierna rozbudowa agentury bynajmniej nie musi sprzyjać efektywności systemu, gdyż łatwo może doprowadzić do zablokowania elementów organizacji zajmujących się ewaluacją, nadmiarem informacji bezwartościowych lub małowartościowych. Tak też właśnie stało się w PRL.<br /><br /> Organy walki informacyjnej Wielkiej Brytanii i USA preferują kanały sterownicze współpracujące i inspiracyjne, bardzo zręcznie nimi manipulując.<br /><br /> Jeżeli struktura przeciwnika jest silnie scentralizowana, bez sprawnie działających powiązań poziomych, wówczas jest ona bardzo czuła na brak bodźców pochodzących od centralnego kierownictwa. Jeżeli więc nastąpi przerwanie łączności z centralą, albo też centrala przestanie podejmować decyzje lub kontrolować ich wykonanie, może łatwo nastąpić dezorganizacja całej struktury. Również błędne decyzje centrali powodują złe skutki od razu w całej strukturze. Natomiast nadmiar decyzji i związanych z nimi bodźców, których aparat władzy i wykonawcy nie są w stanie przetworzyć i wykonać, może łatwo doprowadzić do zablokowania kanałów sterowniczych i spadku aktywności całej organizacji.<br /><br /> Te właściwości struktur silnie scentralizowanych ułatwiają prowadzenie walki informacyjnej przeciw nim. Wystarczy skutecznie zablokować centralę, albo też zainspirować ją do wydawania zbyt wielkiej ilości decyzji, których podwładni nie będą w stanie wykonać - a system przeciwnika zostanie zdezorganizowany.<br /><br /> W walce informacyjnej przeciw wszelkim zorganizowanym strukturom, zwłaszcza zaś przeciw państwom, są stosowane następujące metody:<br /><br /> 1) Wzmacnianie centralizacji decyzji u przeciwnika, przy równoczesnym osłabianiu powiązań poziomych między elementami jego organizacji - tak m. in. postępowali w latach osiemdziesiątych ci ludzie w kierownictwie PZPR, którzy w końcu doprowadzili do jej likwidacji.<br /><br /> 2) Inspirowanie błędnej polityki kadrowej u przeciwnika - zwłaszcza w obrębie jego centrali. Może tu np. wchodzić w grę niewłaściwy dobór charakterologiczny, preferowanie ludzi niekompetentnych, czy wreszcie takich, których można łatwo szantażować.<br /><br /> 3) Penetracja centralnego ośrodka decyzyjnego przeciwnika i rozbudowa kanałów wpływu na ten ośrodek. Pomocni tu mogą być zwłaszcza doradcy, którzy są mniej narażeni na ewentualne zdemaskowanie i odpowiedzialność, niż sami decydenci.<br /><br /> 4) Inspirowanie nadmiaru decyzji lub inspirowanie błędnych decyzji podejmowanych przez centralne kierownictwo przeciwnika. Tę metodę stosuje się zazwyczaj łącznie z poprzednią. Ciekawych przykładów dostarcza tu działalność hitlerowskiej policji bezpieczeństwa w okupowanej Polsce - policja ta starała się penetrować ośrodki kierownicze różnych ugrupowań polskiego podziemia, a następnie inspirowała wzajemne walki między nimi - zwłaszcza między obozem londyńskim i komunistyczną lewicą.<br /><br /> 5) Rozkładanie u przeciwnika - a zwłaszcza w jego centralnym ośrodku decyzyjnym - mechanizmów umożliwiających samosterowanie. Wchodzi tu w grę demoralizacja, dezinformacja, szerzenie indyferentyzmu ideologicznego pod przykrywką apolityczności, rozkładanie poczucia prawnego. Te metody stosowała szeroko carska policja wobec elity opozycyjnej w Rosji, gdy zaś w 1917 r. opozycja ta objęła władzę, wyszło na jaw, w jakim stopniu jest ona zdemoralizowana.<br /><br /> 6) Blokowanie przepływu informacji i dezorganizowanie pracy tych elementów organizacji przeciwnika, które zajmują się przetwarzaniem informacji. Przykładem zastosowania tej metody może być zasypywanie odpowiednich organów przeciwnika wielką ilością fałszywych lub małowartościowych donosów, których sprawdzanie wymaga wiele pracy i zajmuje bardzo wiele czasu.<br /><br /> 7) Nasyłanie do struktury przeciwnika masowej agentury, która jest łatwo wykrywana i daje zajęcie jego organom kontrwywiadu odwracając uwagę tych organów od głównych kanałów wpływu, które oddziałują na centralny ośrodek decyzyjny przeciwnika. Ta metoda była bardzo szeroko stosowana przez wywiady państw zachodnich w stosunku do państw komunistycznych.<br /><br /> 8) Przechwytywanie dobrych inicjatyw kierownictwa przeciwnika, przez odpowiednie kanały informacyjne i kanały wpływu oraz wypaczanie ich w taki sposób, by stawały się własną karykaturą, zniechęcającą do niej społeczeństwo. Można to nazwać hodowaniem szczepionek przeciw słusznym inicjatywom przeciwnika, które mogłyby go wzmocnić. Ta metoda była np. stosowana przez rosyjską policję na przełomie XIX i XX wieku do zwalczania ruchu robotniczego, prowadziło to do narastania spirali prowokacji.<br /><br /> Wszystkie te metody są stosowane w walce informacyjnej między państwami, a także w walce politycznej między partiami i obozami politycznymi, mogą też być stosowane przez policję w walce z przestępczością zorganizowaną.<br /><br /> We współczesnej totalnej wojnie informacyjnej celem działań niszczących może być zarówno materiał ludzki (depopulacja), jak gospodarka, struktury społeczne, nauka, kultura i właściwie każda dziedzina życia społecznego.<br /><br /> Jako przykład bardzo skutecznych działań ofensywnych w walce informacyjnej, można wskazać hitlerowską totalną wojnę informacyjną. Hitlerowcy bardzo umiejętnie kojarzyli działania agentury z oddziaływaniami propagandowymi. Natomiast przykładem dobrze zorganizowanych służb walki informacyjnej prowadzących działania defensywne - mogą być odpowiednie organy Polski w okresie dwudziestolecia międzywojennego.<br /><br /> W literaturze zachodniej zamiast terminu walka informacyjna używa się z reguły określenia wojna psychologiczna. Amerykański specjalista z tej dziedziny Paul M. A. Linebarger, w swej słynnej - wydanej w 1954 roku w Waszyngtonie - książce pt. Wojna psychologiczna, podaje następującą definicję:<br /><br /> Wojna psychologiczna jest zastosowaniem przeciwko nieprzyjacielowi propagandy łącznie z takimi środkami natury wojskowej, ekonomicznej czy politycznej, jakie potrzebne są dla jej uzupełnienia[1]. Zadaniem jej jest wywieranie wpływu na psychikę przeciwnika w celu obniżenia jego morale i doprowadzenia go do stanu uniemożliwiającego kontynuowanie walki.<br /><br /> P.M.A. Linebarger przytacza następującą definicję przyjętą przez amerykański Komitet Szefów Sztabów: Wojna psychologiczna jest to planowe stosowanie propagandy oraz pokrewnych środków informacji publicznej w celu wywarcia wpływu na opinię publiczną, uczucia, postawę i zachowanie się nieprzyjaciela oraz innych grup cudzoziemskich, tak, aby pomóc w realizowaniu polityki państwa i jego celów oraz zadań wojskowych[2].<br /><br /> Stosowane na Zachodzie pojęcie wojny psychologicznej ma nieco węższy zakres niż przytoczone na wstępie pojęcie walki informacyjnej.<br /><br /> Elementy walki informacyjnej stosowano już w dawnych wiekach, dopiero jednak w XX wieku stała się ona autonomiczną metodą walki, która w sprzyjających okolicznościach może doprowadzić do decydujących rozstrzygnięć. W takim właśnie charakterze była ona po raz pierwszy zastosowana przez Hitlera. Po drugiej wojnie światowej jej metody zostały udoskonalone i w okresie zimnej wojny były stosowane przez obie strony. W walce tej strona radziecka została pokonana, a Związek Radziecki wraz ze swym imperium przestał istnieć. Charakterystyczne dla współczesnej walki informacyjnej jest jej ścisłe sprzężenie z walką ekonomiczną. To właśnie sprzężenie zadecydowało w zimnej wojnie o klęsce ZSRR i sterowanego przezeń imperium.<br /><br /> Oprócz walki informacyjnej prowadzona jest również <strong>walka energetyczna</strong>, która polega na niszczeniu przeciwnika za pomocą energomaterii; w dawnych czasach była to energia mięśni ludzkich przekazywana materii broni białej, grotów strzał czy włóczni, potem znacznie większa energia powstająca w wyniku procesu spalania prochu przekazywana pociskom armatnim, karabinowym lub pistoletowym, ostatnio zaś olbrzymia energia termojądrowa.<br /><br /> <strong>Walka ekonomiczna</strong> jest mieszanką walki informacyjnej - chodzi w niej m.in. o zdobycie tajemnic gospodarczych przeciwnika i ochronę własnych tajemnic - i walki energetycznej, która polega m.in. na używaniu energomaterii skumulowanej i przetwarzanej przez własną gospodarkę, do niszczenia struktury przeciwnika.<br /><br /> Walka energetyczna i walka informacyjna od dawna uzupełniały i wspomagały się wzajemnie. Od czasu jednak, gdy po II wojnie światowej dwa walczące ze sobą o panowanie nad światem obozy, zgromadziły tak wielkie środki niszczenia energetycznego (zarówno klasyczne jak i nuklearne), że ewentualny konflikt zbrojny, mógłby grozić zagładą całej ludzkości, coraz większe znaczenie zyskiwała <strong>totalna wojna informacyjna</strong>, której zasadniczą cechą jest ścisłe sprzężenie działań propagandy, wywiadu i kontrwywiadu z walką ekonomiczną i wyścigiem zbrojeń.<br /><br /> Ośrodki strategiczne zwalczających się obozów, już w okresie dwudziestolecia międzywojennego, stosowały wobec swych przeciwników różne manipulacje propagandowe sprzężone z operacjami wywiadowczymi, starając się im podsuwać tego rodzaju koncepcje, których realizacja prowadzić mogła w konsekwencji do ich osłabienia, obezwładnienia lub - w pewnych wypadkach - nawet do częściowego albo nawet całkowitego samozniszczenia. Drastyczne przykłady tego rodzaju manipulacji znaleźć możemy w historii okresu stalinowskiego.<br /><br /> Po powrocie z XXII Zjazdu KPZR, na którym Nikita Chruszczow odsłaniał kulisy stalinizmu w ZSRR, ówczesny I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, w swym sprawozdaniu ze wspomnianego Zjazdu, stwierdził:<br /><br /> <em>Nie może ulegać wątpliwości, że prowokacja i działalność obcych wywiadów przyczyniły się w niemałym stopniu do masowych aresztowań, zwłaszcza w latach 1936-1937 (...)</em><br /><br /> Znajduje to potwierdzenie w pamiętnikarskich wynurzeniach byłego pracownika gestapo dr Wilhelma H o e t t l a, który w swej książce pt. <em>Tajny front</em> przyznaje, że rzeczywiście Związkowi Radzieckiemu zostały dostarczone sfałszowane przez gestapowskich specjalistów dokumenty, z których wynikało, iż Tuchaczewski wraz z dowództwem Armii Radzieckiej przygotowuje obalenie Stalina[3].<br /><br /> Karl Heinz Abshagen w swej - wydanej w 1955 roku w Stuttgarcie - książce pt. Canaris, podaje, że w 1937 r. szef RSHA (hitlerowskiego Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy) Heydrich zwrócił się do szefa Abwehry (wywiadu wojskowego) admirała Canarisa, z żądaniem przekazania mu aktów dotyczących rozmów generałów Seecta i Hammersteina z marszałkiem Tuchaczewskim oraz przysłania specjalistów w fałszowaniu dokumentów. Wkrótce po skazaniu na śmierć i straceniu w lipcu 1937 r. Tuchaczewskiego, rozpromieniony Heydrich miał drobiazgowo opowiedzieć Canarisowi o tym, jak zorganizował dostarczenie fałszywych dokumentów radzieckim władzom bezpieczeństwa. Sam pomysł tej manipulacji wywiadowczej miał pochodzić od Hitlera. Biograf admirała Canarisa stwierdza, że dostarczone przez gestapo materiały, poważnie przyczyniły się do osłabienia korpusu dowódców Armii Radzieckiej w przededniu wojny.<br /><br /> Wiele do myślenia daje też następujące stwierdzenie Zbigniewa Brzezińskiego (byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA J. Cartera), zawarte w jego książce <em>Plan gry USA - ZSRR</em>:<br /><br /> <em>(...) To paradoks, ale dla Ameryki komunizm w Rosji jest błogosławieństwem historii, uwięził bowiem wysoce utalentowany i cierpliwy naród w systemie, który dławi, marnotrawi i zaprzepaszcza ten wielki potencjał</em>[4].<br /><br /> Warto w tym miejscu zauważyć, że wprowadzany obecnie w Rosji kapitalizm, z tego punktu widzenia, jest dla Ameryki jeszcze większym błogosławieństwem.<br /><br /> Zarówno walka informacyjna jak związana z nią propaganda manipulacyjna mają już bardzo długą historię. Np. z <em>Księgi Sędziów</em> Starego Testamentu dowiadujemy się, że w 1245 roku p.n.e. w wielkiej bitwie przeciw Midianitom, Gedeon, przy pomocy sprytnej manipulacji z zakresu wojny psychologicznej, potrafił wywołać panikę w obozie swych przeciwników, doprowadzając do tego, że zrezygnowali oni z walki i uciekli.<br /><br /> W starożytnych Chinach stosowano zasadę "zastrasz i wyprowadź z równowagi dowódcę nieprzyjaciela".<br /><br /> Typowe operacje z zakresu walki informacyjnej stosowali też Mongołowie w czasach Dżyngis-chana i jego następców. Planując swe kampanie Mongołowie posługiwali się szpiegostwem i celowo rozpowszechniali przeróżne pogłoski na temat ogromnej ilości swych wojsk, swej głupoty i okrucieństwa. To, co nieprzyjaciel o nich myślał, mało ich obchodziło. Chodziło o to, aby się ich bał. Europejczycy wyobrażali sobie lekką, śmiało uderzającą, lecz liczebnie niewielką kawalerię jako niezliczone hordy, agenci mongolscy bowiem podszeptywali im tego rodzaju wiadomości. Do dziś dnia większość Europejczyków nie zdaje sobie sprawy ani z niewielkiej ilości sił, ani z wyrafinowanej inteligencji dowództwa Mongołów, którzy przed siedmiu wiekami na nich napadli.<br /><br /> Aby wzniecić strach w szeregach wroga, Dżyngis-chan wykorzystywał nawet jego własnych szpiegów. Gdziekolwiek zdołał ich napotkać, rozpowiadał niestworzone historie na temat swych niezmierzonych sił. (...)<br /><br /> Chociaż Mongołowie dobrze się znali na propagandzie strategicznej i taktycznej, to nigdy nie udało się im rozwiązać problemu, w jaki sposób utrwalić jej wyniki. Nie zdobyli oni prawdziwej lojalności podbitych przez siebie narodów. W przeciwieństwie do Chińczyków, którzy na miejsce podbitej ludności sprowadzali swoją własną, lub do mahometan, którzy ujarzmiane ludy nawracali na swą własną wiarę. Mongołowie po prostu wprowadzali swoje prawa, zbierali podatki i w ten sposób na okres kilku pokoleń podporządkowali sobie świat. Lecz świat ten zawalił się pod ich nogami i Mongołowie zeszli z areny[5].<br /><br /> Monarchia hiszpańska posługiwała się skutecznie inkwizycją jako metodą walki informacyjnej.<br /><br /> Na przełomie XVIII i XIX wieku rewolucyjna, a potem napoleońska Francja, stosowała wiele skutecznych metod wojny informacyjnej. W tym okresie coraz większego znaczenia nabiera umiejętność manipulowania tłumem. Metody działania przywódców tłumu zanalizował i opisał w swej słynnej książce pt. <em>Psychologia tłumu</em>, <strong>Gustaw Le Bon</strong>. Stwierdził on m.in.:<br /><br /> Chcąc owładnąć tłumem i pchnąć go do spełnienia jakiegoś czynu, np. by spalił pałac, ginął na barykadach lub w obronie zagrożonej fortecy, musi się go możliwie z największą żywością zasugerować, przy czym przykład wywiera też pożądany skutek. W powyżej przytoczonych wypadkach potrzeba, aby tłum już był nieco podniecony przez pewne bodźce, a ta jednostka, która chce opanować duszę tego tłumu, musi posiadać pewne właściwości, które zbadam poniżej, nazywając je urokiem. W celu przygotowania podatnego gruntu w duszach mas pod pewne idee i poglądy, np. współczesne zapatrywania na społeczeństwo, należy stosować odmienną metodę w postępowaniu. Wódz potrafi oddziaływać na tłum w trojaki sposób: twierdzeniem, powtarzaniem i zarazą. Wpływ tych bodźców na duszę tłumu jest dość powolny, ale raz osiągnięty skutek jest trwały i potrafi przetrwać dość długo.<br /><br /> Najlepszą metodą wszczepienia jakiejś idei w duszę tłumu jest proste twierdzenie, bez oparcia go o jakiekolwiek rozumowanie, pozbawione wszelkich dowodów i nie liczące się, nawet ze znaną tłumowi rzeczywistością. Im myśl zawarta w twierdzeniu jest bardziej skupiona, im bardziej pozbawiona nawet pozorów uzasadnienia i dowodu, tym większą zdobędzie moc, tym silniej oddziała na budzenie się uczuć w tłumie. Tą drogą postępowały wszelkie religie, podając swe dogmaty w twierdzeniach prostych i kategorycznych. Każdy mąż stanu, każdy przemysłowiec zna dobrze wartość twierdzenia, bez którego nie mogliby ani należycie bronić pewnych spraw, ani reklamować swych towarów.<br /><br /> Twierdzenie dopiero wtedy wywrze pożądany wpływ, kiedy będzie ustawicznie powtarzane w tej samej formie. Napoleon twierdził, że jest tylko jedna dobra forma retoryczna: powtarzanie się.<br /><br /> Dzięki powtarzaniu wypowiedziane poglądy przenikają do duszy tłumu, a w końcu czy są rozumiane czy nie, zostają uznane za prawdę, nad którą nie ma dyskusji. Jeżeli uwzględni się wpływ powtarzania na ludzi wykształconych, to jasno zdamy sobie sprawę z tego wpływu na tłum. Przyczyną tego wpływu jest to, że metodą ciągłego powtarzania, dany pogląd zrasta się organicznie z najgłębszą dziedziną nieświadomości, która jest przecież motorem naszego postępowania. Po pewnym czasie, zaczyna się wierzyć w ustawicznie słyszane zdanie bez względu na to czy wypowiedział je człowiek światły czy głupi. W tym też leży źródło wielkiej potęgi ogłoszeń w dziennikach. (...) Tylko twierdzenie i ciągłe powtarzanie są dość silne, aby mogły nawzajem się zwalczać.<br /><br /> Skoro pewne twierdzenie powtórzono odpowiednią ilość razy, zwłaszcza gdy to powtarzanie zyskuje zgodę większości zainteresowanych, wówczas powstaje tak zwana opinia publiczna, która z chwilą pojawienia się na widowni, niesie ze sobą potężne działanie zarazy. Idee, uczucia, wierzenia, poglądy itd. nurtujące w tłumie posiadają taką moc zaraźliwości, jak najbardziej złośliwe bakterie. (...)[6]<br /><br /> Według Le Bona idee, aby mogły stać się własnością tłumu, muszą przybrać najprostszą formę i wejść w treść nieświadomego życia psychicznego tłumu oraz w sferę jego uczuć.<br /><br /> Ideologia jest to system głęboko zakorzenionych wierzeń dotyczących podstawowych zagadnień życia i spraw człowieka[7].<br /><br /> (...) Obydwie wielkie wojny wykazały, że znaczenie ideologii lub wiary politycznej, jako sił napędowych wojny, coraz bardziej wzrasta. Nie są nimi już względy zimnej i wyrachowanej dyplomacji. Wojny stają się coraz mniej rycerskie, wroga traktuje się nie tylko jako człowieka, lecz jako fanatyka. Od dobrego żołnierza oprócz normalnej wierności wobec swej armii, uzasadnionej lub nieuzasadnionej, wymaga się wierności wobec jakiegoś izmu lub jakiegoś wodza. Charakter współczesnych wojen sprowadza się więc do charakteru wojen religijnych. Być może, że dawną technikę wojen chrześcijańsko-mahometańskich lub protestancko-katolickich należałoby ponownie przeanalizować, aby ustalić, które z jej wypróbowanych doświadczeń są przydatne jeszcze dzisiaj z psychologicznego lub wojskowego punktu widzenia. Ile czasu potrzeba, aby pozyskać ludzi przeciwnej strony? W jakich okolicznościach można polegać na słowie honoru wroga? W jaki sposób można całkowicie zniszczyć heretyków (obecnie czytaj: elementy wywrotowe)? Czy wiara wroga ma jakieś słabe punkty, które pozwoliłyby na skierowanie jej w odpowiednim czasie przeciwko swym wyznawcom? Jaką formę powinny mieć ulotki i wezwania poruszające sprawy, cieszące się szacunkiem nieprzyjaciela, których my jednak nie uznajemy?<br /><br /> Okres ekspansji islamu - jako wiary i jako mocarstwa - daje nam wiele wiadomości natury proceduralnej, których w naszych czasach nie należy lekceważyć. Istnieje teoria, że wiary człowieka nie należy niszczyć przemocą i że samo użycie siły nie wystarczy, aby zmienić jego zapatrywania. Gdyby to było słuszne, oznaczałoby, że Niemcy nigdy nie zostaną zdenazyfikowane i nie ma nadziei na to, aby państwa demokratyczne zdobyte przez mocarstwa totalitarne podporządkowały się swym nowym władcom lub jeśli się podporządkują, aby znów powróciły do zasad wolności. Wojny prowadzone przez dowódców Mahometa i jego następców w ciągu długiego czasu wykazały dwie cechy swej treści psychologicznej, które do dziś nic nie straciły na swej wartości.<br /><br /> Naród może przejść z jednej wiary na drugą, jeżeli stanie przed alternatywą: zmiana wierzeń lub eksterminacja. Jednostki upierające się przy starej wierze zostaną zniszczone. Aby doprowadzić ludzi do nawrócenia się na nową wiarę, trzeba zmusić ich do udziału w publicznych ceremoniach i narzucić im język nowej wiary. Kontrwywiad musi być przy tym stale czujny i uważać na opierające się elementy. Nowa wiara zostanie powszechnie przyjęta tylko wtedy, gdy pokonana wiara pozbawiona jest wszelkich środków oddziaływania.<br /><br /> Gdyby jednak szybkie i masowe nawracanie wymagało nazbyt intensywnych działań wojennych, ten sam rezultat można by osiągnąć tolerując starą wiarę, lecz równocześnie dając nowej szereg istotnych przywilejów. Podbity naród zachowuje w skromnym zakresie swą starą wiarę i zwyczaje, lecz tylko w życiu prywatnym. Wszelki udział natomiast w życiu publicznym, politycznym, kulturalnym lub ekonomicznym uwarunkowany jest przyjęciem nowej wiary. W ten sposób członkowie społeczeństwa, wybijający się w procesie bogacenia się, zdobywania władzy lub nauki, w ciągu kilku generacji stają się wyznawcami nowej wiary. To, co pozostaje ze starej, to przesądy pozbawione wszelkiej mocy i majestatu.<br /><br /> Te dwie zasady pomogły w swoim czasie w rozprzestrzenianiu się islamu. Zostały one znów zastosowane podczas drugiej wojny światowej przez władców hitlerowskich, pierwsza - w Polsce, na Ukrainie i Białorusi, druga - w Holandii, Belgii, Norwegii i innych państwach Europy Zachodniej. Zasady te prawdopodobnie stosowane będą również w przyszłości. Pierwsza z nich jest procesem trudnym, krwawym, lecz szybkim; druga działa tak pewnie jak walec parowy. Jeśli chrześcijanie względnie demokraci lub postępowcy - kimkolwiek będą ci ludzie - znajdą się w sytuacji nie uprzywilejowanej i będą musieli wstydzić się swej wiary, a równocześnie otworzy się przed nimi droga do nawrócenia się i przejścia na stronę zwycięzcy, to wcześniej czy później prawie wszyscy oporni to uczynią. (W języku Vilfredo Pareto określono by to prawdopodobnie jako zdobycie powstającej elity; dzisiejsi marksiści nazwaliby podobne postępowanie wykorzystaniem potencjalnych kadr kierowniczych z klas, których rola historyczna się skończyła; praktyczny polityk powiedziałby po prostu: Skończcie już z tymi dzielnymi zuchami z opozycji, tak aby nie mogli już wzniecić pożaru)[8].<br /><br /> Opisane wyżej metody zostały przez marksistów w Polsce zastosowane do zwalczania religii katolickiej i innych reakcyjnych poglądów. Ludzi głoszących poglądy nacjonalistyczne lub niepodległościowe represjonowano, a gdy stawiali czynny opór niejednokrotnie nawet likwidowano fizycznie. W myśl zasady rozdziału Kościoła od państwa starano się zepchnąć religię wyłącznie do sfery życia prywatnego, ograniczając Kościołowi katolickiemu możliwości społecznego oddziaływania. Szerszy udział w życiu publicznym i awans społeczny, zwłaszcza w strukturze władzy, został - w jednych dziadzinach całkowicie, a w innych częściowo - uzależniony od przyjęcia nowej ideologii, czyli tzw. naukowego światopoglądu. Wymagano też od ludzi udziału w różnych oficjalnych obrzędach - pochodach 1-majowych, akademiach w rocznicę wybuchu Rewolucji Październikowej itp. Pod koniec okresu władzy komunistycznej w Polsce spośród ok. 1 miliona kadr kierowniczych w naszym kraju, prawie 900 tysięcy należało do PZPR.<br /><br /> Początkowo dało to pewne rezultaty, jednak na dłuższą metę okazało się mało skuteczne. Można wskazać różne tego powody. Z punktu widzenia socjotechniki walki informacyjnej wskazać można trzy zasadnicze powody niepowodzenia walki z religią i Kościołem: 1. walka informacyjna przeciwko Kościołowi i religii trwała - jak na skalę procesów historycznych - stosunkowo krótko; 2. Kościół nigdy nie został całkowicie pozbawiony wszelkich środków oddziaływania społecznego; 3. w latach osiemdziesiątych zaczął się załamywać system społecznych przywilejów dla wyznawców naukowego światopoglądu. Jeżeli zaś chodzi o walkę z nacjonalizmem, to procesy powstawania i kształtowania nowoczesnych narodów podmyły podstawy wszelkich imperiów wielonarodowych.<br /><br /> W ubiegłych wiekach walka informacyjna stanowiła z reguły czynnik niesamodzielny, wspomagający zasadnicze operacje, które miały charakter militarny lub ekonomiczny, a walka energetyczna odgrywała w nich zasadniczą rolę. Natomiast w XX wieku zaczęto wojnę informacyjną szeroko stosować jako autonomiczną metodę walki, która w pewnych warunkach odgrywać może rolę wiodącą, prowadząc do rozstrzygnięć decydujących (przynajmniej na określonym etapie walki), zaś walka energetyczna - zarówno ekonomiczna jak i militarna - mają za zadanie tylko wesprzeć operacje z zakresu walki informacyjnej. W ten sposób powstała totalna wojna informacyjna.<br /><br /> Po raz pierwszy w historii w taki właśnie sposób zaczęli traktować walkę informacyjną hitlerowcy, którzy przez pewien okres czasu odnosili wielkie sukcesy dzięki zastosowaniu totalnej wojny informacyjnej, doprowadzając jej socjotechnikę do perfekcji. Do dziś wiele ośrodków programujących walkę informacyjną - zarówno w skali międzynarodowej jak i krajowej - szeroko stosuje elementy socjotechniki wypracowane przez hitlerowców, nie przyznając się zresztą do tego.<br /><br /> Sam Adolf Hitler mówił jednak, że trzeba uważnie studiować metody działania partii komunistycznych, gdyż są to jedyne partie zdolne zdobyć władzę i utrzymać ją przez dłuższy okres czasu. Hitlerowcy niejednokrotnie starali się naśladować komunistów, którzy wypracowali wiele skutecznych metod socjotechniki walki informacyjnej, ale w przeciwieństwie do hitlerowców - nigdy nie byli w stanie odnosić decydujących sukcesów wyłącznie lub głównie dzięki wojnie informacyjnej. Jako główną przyczynę tego stanu rzeczy można tu wskazać różnice doktrynalne. Doktryna marksistowska stanowiąca podstawę ruchu komunistycznego, przywiązuje zasadniczą wagę do spraw ekonomicznych, które według niej stanowią bazę wszelkich procesów społecznych, operacje zaś informacyjne zalicza do nadbudowy, ponadto tradycja państwa rosyjskiego - w którym to właśnie zwyciężyła rewolucja bolszewicka - zasadniczy nacisk kładzie na problemy militarne i geopolityczne, którym podporządkowuje wszelkie operacje z zakresu walki informacyjnej. Natomiast Hitler w swej doktrynie wskazał na propagandę jako główny czynnik kreujący organizację polityczną i decydujący o skuteczności jej oddziaływania na społeczeństwo.<br /><br /> Prowadzona w XX wieku totalna wojna informacyjna, wywarła wielki wpływ na losy Polski. Szczególnie istotny był oczywiście wpływ tej wojny prowadzonej przez hitlerowskie Niemcy i Związek Radziecki. Polskie służby walki informacyjnej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, prowadziły przeciw tym dwu mocarstwom skuteczną walkę.<br /><br /> Po II wojnie światowej, gdy Polska znalazła się w strefie wpływów Związku Radzieckiego, musiała się podporządkować regułom panującym w tej strefie - dotyczyło to również służb walki informacyjnej i wszelkich instytucji państwowych tą walką się zajmujących. Jednak w miarę upływu czasu nasze państwo wraz z wszystkimi jego służbami, uzyskiwało coraz większy margines swobody w ramach radzieckiej strefy wpływów.<br /><br /> W tym okresie polskie organy zajmujące się walką informacyjną na zewnątrz musiały dość ściśle liczyć się z zewnętrznymi uwarunkowaniami stwarzanymi przez globalną politykę radziecką. Natomiast od 1956 roku powstał stosunkowo duży margines swobody, który pozwalał toczyć ostrą walkę informacyjną na płaszczyźnie wewnętrznej. Walka ta toczyła się nie tylko między narodem i władzą, ale również między różnymi frakcjami w obozie władzy. Te dwie płaszczyzny walki wzajemnie się przeplatały i warunkowały, a ponadto włączały się w nie różne kanały wpływu zewnętrznego - zarówno Wschodu jak i Zachodu. Stosowano przy tym różne metody totalnej wojny informacyjnej. Powstała wskutek tego w PRL ciekawa i oryginalna forma totalnej wojny informacyjnej - prowadzonej przez zwalczające się wewnątrzkrajowe frakcje obozu władzy, ale przy silnych uwarunkowaniach zewnętrznych (często wręcz agenturalnych). Walka ta czasami się zaostrzała, a czasami jakby zanikała, toczyła się jednak stale, powodując stopniową erozję systemu. Musiało to w końcu doprowadzić do jego całkowitego zniszczenia.<br /><br /><strong> Józef Kossecki</strong><br /><br /><p>-----------------------------<br /></p>[1] P.M.A. Linebarger, Wojna psychologiczna, Warszawa 1959, s. 5.<br /><br />[2] Tamże, s. 332.<br /><br />[3] Sprawozdanie delegacji PZPR na XXII Zjazd KPZR, wygłoszone przez Władysława Gomułkę w dniu 22.11.1961 r. na IX Plenum KC PZPR, Trybuna Ludu, nr 323/1961, s. 4.<br /><br />[4] Z. Brzeziński, Plan gry USA - ZSRR, New York 1987, s. 127.<br /><br />[5] P.M.A. Linebarger, Wojna psychologiczna, wyd. cyt., s. 28-29.<br /><br />[6] G. Le Bon, Psychologia tłumu, Lwów 1930, s. 108-110.<br /><br />[7] P.M.A. Linebarger, Wojna psychologiczna, wyd. cyt., s. 45. <br /><br />[8] Tamże, s. 23-24.Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-88169412475319786782012-03-04T15:26:00.010-08:002012-03-23T19:45:01.490-07:00Rafał Brzeski: WOJNA INFORMACYJNA<div align="left"><strong>Rafał Brzeski, WOJNA INFORMACYJNA (SKRYPT), Warszawa 2006.</strong><br /><br /><br />Wojny można podzielić na dwie kategorie: <strong>wojny energetyczne</strong> i <strong>wojny informacyjne</strong>.<br /><br />Jeśli Kali palnąć kogoś maczugą, zgruchotać mu czaszkę i zabrać jego krowy, to jest to wojna energetyczna, ale jeśli Kali przekonać kogoś, żeby sam mu przyprowadził swoje krowy, to jest to wojna informacyjna.<br /><br /><strong>W wojnach energetycznych</strong> pokonuje się wroga fizycznie w otwartej walce, maczugą, mieczem lub pociskiem samosterującym. Różnica polega tylko na stopniu stechnicyzowania użytego oręża. Skutkiem ubocznym wojny energetycznej są straty w ludziach i zniszczenia substancji materialnej.<br /><br />W wojnie energetycznej walczące strony niszczą przeciwnika na jasno określonym froncie. Uderzenia są szybkie, potężne, widoczne i odczuwalne. Ideałem jest Blitzkrieg.<br /><br /><strong>W wojnach informacyjnych</strong> obezwładnia się przeciwnika informacją – otumania się działaniami wywiadu, podszeptem agentury wpływu, propagandą i manipulacją, a potem bierze się go w poddaństwo.<br /><br />W wojnie informacyjnej zniewala się społeczeństwo stopniowo. Trwa to latami. Polem walki jest ludzka świadomość.<br /><br />W pierwszej fazie, wyznaczona do podboju społeczność jest demoralizowana, żeby złamać jej moralny kręgosłup. W kolejnych fazach, burzy się obowiązujący w niej od wieków porządek wartości, potem pozbawia się ją poczucia własnej godności, zakłamuje osiągnięcia przodków, wpaja poczucie ogólnej niemożności, by wreszcie zniechęcić do stawiania oporu, przekonując, że wszelki sprzeciw jest bezsensowny, bo trzeba płynąć z prądem, a nie żyć zaściankową przeszłością.<br /><br />***<br />W opinii rosyjskich analityków wojskowych informacjonnaja wojna, to w szerokim znaczeniu „środki stosowane głównie w czasie pokoju i skierowane nie tyle przeciwko siłom zbrojnym, co przeciwko ludności cywilnej i jej świadomości, przeciwko systemowi administracji państwowej, systemowi nadzoru produkcji przemysłowej, nadzoru nauki, kultury, itd.”<br /><br />W węższym rozumieniu, są to działania, których zadaniem jest osiągnięcie przygniatającej przewagi nad przeciwnikiem w sferach:<br /></div><ul align="left"><li>skuteczności informacji,</li><li>pełni informacji,<br /></li><li>wiarygodności informacji.</li></ul><p align="left">Działania destrukcyjne w tych trzech sferach prowadzone są osobno lub jednocześnie, w trakcie procesów:</p><ul align="left"><li>przyjmowania informacji,</li><li>przetwarzania informacji,</li><li>wykorzystywania informacji.</li></ul><p align="left">Procesy przyjmowania, przetwarzania i wykorzystywania informacji są istotnymi elementami mechanizmu podejmowania decyzji. Dlatego podanie zafałszowanych, wypaczonych, zniekształconych, czy niewiarygodnych informacji utrudnia, a nawet uniemożliwia podejmowanie efektywnych decyzji administracyjnych oraz poprawną realizację tych decyzji.<br /><br />Jedna z amerykańskich definicji wojny informacyjnej mówi o „ofensywnym i defensywnym wykorzystaniu informacji i systemów informacyjnych w celu odcięcia przeciwnika od dopływu informacji oraz w celu wykorzystania, zniekształcenia lub zniszczenia informacji już przez niego posiadanych”, przy jednoczesnej obronie własnych zasobów i systemów informacyjnych. W węższym, bardziej militarnym niż politycznym znaczeniu, mówi się o „wspartym przez działania wywiadowcze zintegrowanym wykorzystaniu środków operacyjnych, dezinformacji, operacji psychologicznych, walki elektronicznej i niszczenia fizycznego w celu pozbawienia przeciwnika dopływu informacji, wypaczania i degradowania otrzymywanych informacji, a także niszczenia jego zdolności dowodzenia i kontroli wykonywania rozkazów”.<br /><br /><strong>Przekładając mądre definicje na język potoczny, wojna informacyjna sprowadza się to takiego otumanienia ludzi, żeby sami, z dobrej woli, wpakowali karki w jarzmo, przekonani, że jest to w ich najlepszym interesie. </strong><br /><br />Wielcy adwersarze toczonej przez blisko pół wieku „zimnej wojny” zgodnie uważają, że zwycięstwo w wojnie informacyjnej należy do tego, kto opanuje zasoby informacji i wiedzy przeciwnika. Przy czym, przeciwnikiem nie są siły zbrojne, lecz cały naród z jego administracją państwową, aparatem władzy, sferami gospodarczymi, kręgami opiniotwórczymi, naukowymi, kulturalnymi, itp. Przewagę osiąga ta strona, która zniszczy lub wypaczy wiedzę posiadaną przez zaatakowany naród i zmanipuluje tę wiedzę w takim stopniu, że zaatakowane społeczeństwo zacznie zachowywać się zgodnie z zamiarami agresora. Informacyjna ofensywa może koncentrować się na wszystkich obywatelach danego kraju lub tylko na elicie rządzącej i środowiskach opiniotwórczych, które po „przełknięciu” poddanej im informacji wtórnie niejako manipulują współobywatelami. Przy czym, to „przełknięcie” może być świadome – w zamian za określone profity, lub nieświadome – wskutek podstępnego podsunięcia sprytnie „ulukrowanej” informacji.<br /><br />Informacyjna inwazja obejmuje najczęściej zarówno wiedzę o własnym społeczeństwie, jak i o świecie zewnętrznym. Info-agresor chce bowiem pozbawić ofiarę najazdu nie tylko prawdy o sobie, ale także zrujnować jej układ odniesienia, czyli zasób wiadomości, w stosunku do którego ocenia się otrzymywaną informację. Konsekwencją braku układu odniesienia (swoistego kamienia probierczego, na którym można ocenić wiarygodność i wartość przyjmowanych wiadomości) jest informacyjny chaos. Kiedy rozpadną się naturalne, nawarstwione przez pokolenia „sita”, dzięki którym odruchowo odsiewa się informacje fałszywe lub nieistotne, nie można trafnie ocenić, czy informacja jest wartościowa, czy też jest to tylko szum informacyjny – atrakcyjne bzdury zamulające umysł.<br /><br />Spranie mózgów wybranej do zdominowania społeczności jest podstawowym warunkiem zwycięstwa. Przejęcie kontroli musi bowiem odbywać się, nie jak w wojnie energetycznej poprzez okupację i jawny przymus, ale w możliwie niezauważalny sposób, skrycie, najczęściej przy pomocy zwerbowanej w tym społeczeństwie agentury wpływu oraz poprzez umiejętne użycie środków masowego przekazu. Wykorzystuje się przy tym własne media, odpowiednio sterowane globalne organizacje medialne (głównie telewizje i agencje prasowe), a przede wszystkim przejęte, często w sposób podstępny i niejawny, środki masowego przekazu przeciwnika.<br /><br />Oddziaływanie musi mieć charakter masowy, bowiem dla przejęcia kontroli nad krajem wielkości Polski konieczne jest posiadanie około 1,5 miliona ludzi o podobnych poglądach, a jeszcze lepiej bez poglądów, których uplasuje się w aparacie administracji państwowej, gospodarce, szkolnictwie, służbach państwowych, itp. Ponieważ trudno jest infiltrować skrycie na terytorium przeciwnika tak wielką liczbę własnych obywateli, to info-agresor nie ma innego wyjścia jak posłużyć się (przynajmniej w okresie przejściowym) pozyskanymi dla siebie tubylcami, to znaczy wytresowanymi zwolennikami, albo świadomymi lub półświadomymi agentami.<br /><br />Bez uciekania się do przymusu fizycznego, terroru i zniszczeń substancji państwa tak wielką liczbę zwolenników można zdobyć jedynie drogą sterowania społecznego.[1]<br /></p><p align="left">***</p><p align="left"><strong>Sterowanie społeczne</strong>, to wywieranie wpływu na społeczeństwo dla osiągnięcia określonego celu. Sterowanie społeczne nie jest niczym złym, pod warunkiem, że wytyczony cel jest dobry. Przykładowo, prowadzony przez rząd program powszechnej edukacji jest sterowaniem społecznym, którego celem jest zwiększenie wiedzy i umiejętności obywateli, działalność ewangelizacyjna Kościoła jest sterowaniem społecznym prowadzącym do zbawienia, propagowanie podstawowych zasad higieny steruje społeczeństwo w kierunku dbałości o własne zdrowie, itp.<br /><br />Sterować społeczeństwem można jednak również w złej wierze. Można na przykład wpędzać wybraną społeczność w kompleks winy za czyny niepopełnione, można zniechęcać do własnych korzeni, do historii, do tradycji, podsuwając w zamian inne wzorce warte naśladowania albo gloryfikując inne społeczności i modele społeczne.<br /><br />Formą sterowania społecznego, zwłaszcza w złej wierze, jest manewrowanie społeczne, czyli intencjonalne sterowanie społeczeństwem dla osiągnięcia określonych korzyści. Ta forma sterowania społecznego wykorzystywana jest przede wszystkim w wojnie informacyjnej, kiedy jedno państwo, chce podporządkować sobie obywateli innego państwa i za ich pośrednictwem przejąć kontrolę nad całą strukturą i substancją państwową. <br /><br />W manewrowaniu społecznym wykorzystuje się manipulację ludźmi, a więc specyficzne sterowanie, w którym prawdziwy cel, a nawet sam fakt sterowania, ukryte są przed sterowanymi. Jest to niesłychanie niebezpieczne działanie, bowiem ludzie poddawani umiejętnej manipulacji wyobrażają sobie często, że działają w najlepszej wierze, walczą o własne interesy i realizują szczytne cele. Przykładowo, budują ponadnarodową strukturę, której harmonizowany system polityczny, prawny i gospodarczy zapewni mieszkańcom lepsze życie oparte na fundamencie stabilizacji ekonomicznej i tolerancji.<br /><br /><strong>Manipulacja ludźmi</strong> polega zazwyczaj na takiej inspiracji ludzi, żeby wyobrażali sobie, iż działają samodzielnie i niezależnie, bowiem są wówczas znacznie bardziej efektywni. Ludzie nieświadomi swej roli, marionetki, przekonani, że działają w najlepszej wierze i realizują własny pomysł, walczą skuteczniej o zadaną im przez manipulującego „sprawę” niż najlepsi agenci skaptowani za honorarium. Ponadto w przypadku zdemaskowania manipulacji, „kukiełce” trudno jest wiarygodnie zdyskredytować manipulującego, natomiast agent może go po prostu zdradzić, ujawniając fakt i mechanizm werbunku. „Spalony” agent staje się bezużyteczny, natomiast umiejętnie manipulowaną marionetkę można wykorzystać ponownie, gdy ucichnie, lub zostanie wyciszona afera wywołana ujawnieniem manipulacji.<br /><br />Do sterowania i manipulowania ludźmi wykorzystuje się najczęściej dezinformację, czyli rozpowszechnianie zmanipulowanych lub sfabrykowanych informacji (albo kombinacji jednych i drugich) w celu wywarcia wpływu na odbiorców i skłonienia ich do określonych zachowań korzystnych dla dezinformującego. Im większa liczba ludzi ulegnie dezinformacji i zacznie zachowywać się zgodnie z planami dezinformującego, tym dla niego lepiej. Podstawowym zadaniem info-agresora jest bowiem uzyskanie możliwie jak największego wpływu na ludzi i całe grupy społeczne, a poprzez nie na funkcjonowanie struktur państwowych atakowanego kraju. Celem strategicznym jest zredukowanie ośrodków decyzyjnych atakowanego (np. rządu, parlamentu, najważniejszych instytucji) do roli figurantów, skłóconych, umotanych w rozwiązywanie nieważnych problemów, pozbawionych skutecznego wpływu na obywateli i bieg spraw państwowych.<br /><br /><strong>Manipulacja informacją</strong> polega najczęściej na wykorzystaniu prawdziwych informacji, ale w taki sposób, żeby wywołać fałszywe implikacje. Np. drogą pomijania niektórych, istotnych, ale niewygodnych informacji, lub poprzez taki dobór informacji, żeby budziły fałszywe skojarzenia. Niektórzy twierdzą, że olbrzymi procent reklam, to informacje zmanipulowane. Uwypuklają one mniej lub bardziej realne zalety reklamowanego obiektu, natomiast maskują lub przemilczają wady.<br /><br />Bardziej nachalną i z punktu widzenia info-agresora bardziej ryzykowną metodą, jest fabrykacja informacji, czyli świadome tworzenie fałszywej informacji i podawanie jej za prawdziwą. Do jawnych kłamstw można posuwać się praktycznie bezkarnie po uzyskaniu kontroli nad większością mediów i ośrodków opiniotwórczych przeciwnika. Przy czym istotniejsza jest kontrola nad mediami niż nad ośrodkami opiniotwórczymi. Bez mediów ośrodki opiniotwórcze nie mogą bowiem skutecznie demaskować fabrykacji, gdyż ich krąg oddziaływania jest niewielki, praktycznie nieistotny w skali państwa. Kontrolując media można przy tym wykreować posłuszne sobie ośrodki opiniotwórcze, które będą uwiarygodniać sfabrykowane informacje.<br /><br />Informacje zmanipulowane i sfabrykowane wykorzystuje się w walce informacyjnej będącej specyficzną, agresywną, formą sterowania społecznego w złej wierze. Zadaniem prowadzącego walkę informacyjną jest zniszczenia przeciwnika za pomocą informacji. Podstawowym orężem w walce informacyjnej jest <strong>informacja niszcząca</strong>, która spełnia dwojakie funkcje:<br /><br />a. osłabia strukturę przeciwnika – głównie utrudniając przekaz informacji między kierownictwem a wykonawcami,<br /><br />b. inspiruje błędne decyzje kierownictwa i błędne działanie wykonawców przeciwnika, – co osłabia go, a w skrajnych przypadkach prowadzi do samozniszczenia.<br /><br />Przykładem zastosowania informacji niszczącej do osłabienia struktury może być rozpowszechnianie na poły prawdziwych informacji dyskredytujących sprawnego, energicznego i kompetentnego polityka, żeby nie dopuścić go do wejścia w skład rządu, gdzie mógłby objąć resort kluczowy dla interesów państwa. Innym przykładem może być tworzenie takiego szumu informacyjnego wokół konkretnych działań rządu, żeby wykonawcy decyzji nie rozumieli lub rozumieli opacznie intencje ministrów.<br /><br />Stosowaniem informacji niszczącej do inspirowania błędnych decyzji może być podsunięcie niewprawnym politykom tak spreparowanego programu reform, żeby jego realizacja prowadziła do osłabienia, a nie do wzmocnienia państwa. Program może być tak opracowany, żeby po jego wprowadzeniu dawał stopniowo coraz większą kontrolę nad państwem jego prawdziwym autorom, sprowadzając władze państwa do roli pionków pozbawionych realnego wpływu.<br /><br />Planowe stosowanie informacji niszczących na szeroką skalę składa się na <strong>dywersję informacyjną</strong>, w której inspiruje się błędne decyzje przeciwnika po to, żeby wykorzystywać ich skutki dla podsunięcia kolejnych informacji niszczących, aż do kompletnego sparaliżowania ośrodków decyzyjnych państwa i w konsekwencji do jego samozniszczenia. Dywersja informacyjna jest najniebezpieczniejszą formą walki informacyjnej, gdyż jest to długofalowe ukryte sterowanie przeciwnika ku autodestrukcji, w którym wykorzystuje się manewrowanie społeczne, manipulację ludźmi i dezinformację.<br /><br />Podstawowymi narzędziami w walce informacyjnej są:<br /><br /><strong>propaganda</strong>, czyli planowe oddziaływanie na ludzi zmasowanymi bodźcami o charakterze informacyjnym,<br /><br /><strong>wywiad</strong> – wyspecjalizowana służba zbierająca informacje o przeciwniku i prowadząca walkę informacyjną. Zgodnie z definicją NATO celem i zadaniem wywiadu jest dostarczyć potrzebna dane i informacje tym, którzy formułują główne założenia polityczne oraz przygotowują plany i decyzje na każdym szczeblu.[2]<br /><br />Analogicznie – do obrony przed wrogimi działaniami informacyjnymi przeciwnika służy <strong>kontrwywiad</strong>, który winien być wspierany przez własną propagandę. Według Brytyjczyków zadaniem kontrwywiadu jest „ochrona bezpieczeństwa państwa…przed działaniami agentów innych państw i działaniami obliczonymi na zniszczenie lub osłabienie ustroju…środkami politycznymi, ekonomicznymi czy z wykorzystaniem środków przemocy.[3]<br /><br />Główna rola w walce informacyjnej przypada <strong>kanałom sterowniczym</strong>, które oddziałują na strukturę państwową przeciwnika. Są to:<br /><br /><strong>kanały agenturalne</strong> – zobowiązane do wykonywania wszystkich poleceń prowadzącego walkę w zamian za korzyści osobiste (materialne lub nie), albo z motywów ideowych, etycznych lub prawnych. Są to agenci wywiadu lub tajni współpracownicy policji i kontrwywiadu. Należy przy tym pamiętać, że agentem jest zwerbowany obywatel innego państwa. <strong>Zwerbowany obywatel własnego państwa nie jest agentem</strong>! Jest tajnym współpracownikiem służby specjalnej. Obywatel własnego kraju może być pracownikiem kadrowym służby lub jej współpracownikiem tajnym albo jawnym. Nigdy agentem! Terminy te są często mieszane intencjonalnie, celem wywołania szumu informacyjnego lub dla zatarcia różnicy. Takie mieszanie pojęć utrudnia lub wręcz uniemożliwia poprawną kwalifikację moralną działalności pracowników lub współpracowników własnych służb i agentów obcego państwa. Przypisywanie terminu agent pracownikom kadrowym służb specjalnych świetnie maskuje działalność agenturalną na rzecz obcego państwa i w konsekwencji odbiorcy takiej dezinformacji tracą rozeznanie, kto jest kim, a co za tym idzie gubią możliwość dokonania właściwej oceny moralnej.<br /><br />Z punktu widzenia działalności operacyjnej, agentów można podzielić na dwie kategorie: agentów podstawowych i agentów wspierających.<br /><br />Do pierwszej kategorii zalicza się:<br /><br />- rezydentów i szefów siatek agenturalnych,<br /><br />- agentów stanowiących źródła informacji,<br /><br />- agentów egzekutorów,<br /><br />- agentów werbowników.<br /><br />Do drugiej kategorii należą przede wszystkim:<br /><br />- agenci legalizacyjni,<br /><br />- kurierzy,<br /><br />- właściciele lokali konspiracyjnych,<br /><br />- prowadzący skrzynki korespondencyjne,<br /><br />- prowadzący skrzynki kontaktowe i skrytki,<br /><br />Szefowie siatek lub rezydentur agenturalnych, to doświadczeni agenci o sprawdzonej lojalności, którzy kierują grupami agentów. Mają zazwyczaj sporą władzę i niezależność oraz dysponują budżetem przyznanym im przez tak zwaną Centralę. Podstawową różnicą jest zależność hierarchiczna. Szef siatki podlega zazwyczaj rezydentowi (agenturalnemu lub kadrowemu rezydentowi służby działającemu w danym kraju) natomiast rezydent agenturalny podlega bezpośrednio Centrali służby. W służbach rosyjskich szef siatki agenturalnej nie może też werbować nowych agentów, natomiast rezydent agenturalny może.<br /><br />Zadaniem agentów będących źródłem informacji jest zbieranie wiadomości, dokumentów i innych materiałów wywiadowczych. Werbuje się ich pod kątem dostępu do tajemnic danego państwa. Zajmowane przez nich stanowisko ma mniejsze znaczenie. Bardzo często agent zatrudniony w powielarni, informatyk obsługujący komputery, czy sekretarka mają znacznie łatwiejszy i szerszy dostęp do tajemnic niż ich szefowie i to nawet najwyższych szczebli.<br /><br />Agenci-egzekutorzy werbowani są zasadniczo w jednym celu – likwidacji wyznaczonych osób lub przeprowadzenia energetycznych, a nie informacyjnych, aktów sabotażu i dywersji.<br /><br />Agenci-werbownicy należą do najbardziej zaufanych i bardzo często wywodzą się spośród sprawdzonych i doświadczonych agentów zbierających informacje, którzy z różnych względów utracili dostęp do tajemnic państwowych. Wykorzystuje się ich do wyszukiwania kandydatów na agentów i werbowania ich. Czasami jedynie do wyszukiwania kandydatów i wstępnego ich urabiania, a sama operację werbunku przeprowadza innych agent (np. rezydent agenturalny) lub pracownik kadrowy służby.<br /><br />Wśród agentów wsparcia najistotniejszą rolę pełnią agenci legalizacyjni. Należą do nich policjanci, celnicy, pracownicy biur paszportowych i urzędów wydających dokumenty, urzędów stanu cywilnego i innych instytucji wydających obywatelom różnego rodzaju dokumenty i prowadzących ewidencję. Działają oni przede wszystkim na rzecz tak zwanych „nielegałów”, czyli kadrowych pracowników służby wysyłanych do obcego państwa, gdzie mają funkcjonować jako obywatele tego kraju. Zadaniem agentów legalizacyjnych jest uwiarygodnić fałszywą tożsamość „nielegała”, zaopatrzyć go w odpowiednie dokumenty na autentycznych blankietach, wpisać do odpowiednich rejestrów i ewidencji, itp. Zadaniem agentów legalizacyjnych jest również pozyskiwanie pustych blankietów dokumentów, czystych formularzy, wzorów pieczątek, papierów firmowych urzędów, itp. Zdobyta przez nich oryginalna „papeteria” wykorzystywana jest później przez Centralę służby do produkcji podrobionych imitacji lub do tworzenia zestawów „autentycznych” dokumentów, w które wyposaża się własnych pracowników kadrowych wysyłanych i działających nielegalnie na terenie danego kraju albo lokalnych agentów. Dla uzyskania wzorów dokumentów werbuje się też kryminalistów, zwłaszcza kieszonkowców.<br /><br />Agenci kurierzy przewożą materiał wywiadowczy przez granice państwowe i werbuje się ich zazwyczaj w środowiskach zajmujących się zawodowo transportem (kierowcy, obsługa pociągów, marynarze floty handlowej) lub często podróżujących – np. handlowców.<br /><br />Właściciele lokali konspiracyjnych oddają (zazwyczaj za wynagrodzeniem) posiadane mieszkania lub lokale użytkowe na potrzeby służby. W lokalach tych odbywają się spotkania pracowników kadrowych z tajnymi współpracownikami lub agentami w warunkach gwarantujących wysoki stopień poufności. Lokale takie mogą również służyć za kwatery zastępcze w sytuacjach alarmowych lub za „przebieralnie”, w których pracownik kadrowy lub agent może szybko zmienić swój wygląd zewnętrzny.<br /><br />Prowadzący skrzynki korespondencyjne, to zwerbowane osoby, które dysponują „bezpiecznym” adresem, telefonem, faksem lub innym środkiem łączności, umożliwiającym skrytą łączność między pracownikami kadrowymi a agentami. Bardzo często pośredniczą oni w korespondencji między Centralą a agentem działającym w innym kraju niż kraj zamieszkania prowadzącego skrzynkę. Przewidujące GRU na prowadzących skrzynki korespondencyjne wybiera najchętniej osoby w starszym wieku, które w przypadku konfliktu zbrojnego (niekoniecznie z Rosją) nie podlegałyby mobilizacji, co mogłoby przerwać łączność.<br /><br />Rola prowadzących skrzynki kontaktowe i skrytki jest podobna do roli agentów pośredniczących w korespondencji, tyle, że obejmuje przede wszystkim materiały wywiadowcze, instrukcje, pieniądze i różne przedmioty przekazywane agentom przez pracowników kadrowych i odwrotnie. Na agentów prowadzących skrzynki i skrytki werbuje się przede wszystkim właścicieli małych sklepików i punktów usługowych, gdzie łatwo jest coś przekazać pod pozorem zakupów. „Żywe” skrzynki kontaktowe wypierane są coraz częściej przez „martwe”, czyli umówione miejsca, w których można pozostawić rzecz nie widząc się z nikim i nie będąc widzianym.<br /><br />Specyficznymi rodzajami agentury, istotnymi z punktu widzenia wojny informacyjnej, są agenci wpływu oraz kategoria znana powszechnie w sowieckich służbach pod mało pochlebną nazwą „gównojady”.[4] Kto wymyślił ten termin, nie wiadomo. Używano go zarówno w KGB jak i w GRU. Mianem tym obdarzano obywateli krajów zachodnich, którzy dobrowolnie, za darmo, niczym nie kaptowani, ani nie straszeni, byli gotowi zdradzać swój kraj i współpracować ze Związkiem Sowieckim. Byli to różnej maści zwolennicy jednostronnego rozbrojenia, postępowi radykałowie, pacyfiści, internacjonaliści, itp. Trudno ich było kwalifikować jako agentów, gdyż nikt ich nie werbował, ale wykorzystywano ich w możliwie najszerszym stopniu, gdyż ochotnie robili to, co im kazano. Z punktu widzenia wojny energetycznej, czy prowadzenia dywersji zbrojnej, „gównojady” nie były wielce przydatne, ale ich rola w wojnie informacyjnej jest nie do przecenienia. Trudno bowiem znaleźć bardziej podatny materiał do manipulacji i medium bardziej żarliwie rozpowszechniające wszelką dezinformację i informację niszczącą. Co więcej „gównojady” są wspaniałymi roznosicielami plotek i pogłosek oraz krzykliwym mięsem armatnim każdej demonstracji, którą można później nagłośnić i wykorzystać we własnych celach. Ponadto łatwo odciąć się od nich bez ryzyka dekonspiracji, gdyż skruszony „gównojad” nie jest w stanie udowodnić, że został zwerbowany np. w drodze szantażu lub za wynagrodzeniem. Wręcz przeciwnie, łatwo jest wiarygodnie przekonywać, że czynił to, co czynił dobrowolnie, samodzielnie, bez podszeptów.<br /><br />W wojnie informacyjnej najgroźniejsza jest agentura wpływu. Zgodnie z amerykańską definicją, agent wpływu to osoba, która może być wykorzystana do dyskretnego urabiania opinii polityków, środków masowego przekazu i grup nacisku w kierunku przychylnym zamiarom i celom obcego państwa.[5] W przeciwieństwie do wymienionych wyżej rodzajów agentów, agenci wpływu nie zbierają, lecz rozpowszechniają informacje. Najczęściej prawdziwe, ale z niszczącym komentarzem, także informacje zmanipulowane i sfabrykowane. Można przyjąć, że agentura wpływu prowadzi szczególnie obliczoną na długie lata dywersję informacyjną. Swój jad sączy dyskretnie w środowiskach decyzyjnych i opiniotwórczych, sterując je powoli w kierunku samozniszczenia lub zniszczenia struktur państwa. Wykrycie agentury wpływu jest niezmiernie trudne, a udowodnienie działania na rzecz obcego państwa praktycznie niemożliwe, gdyż każdy ma prawo do głoszenia własnych poglądów. Agent wpływu nie wykrada tajemnic z sejfów i nie sposób go przyłapać na „gorącym uczynku”. Najczęściej nie kontaktuje się potajemnie z oficerem prowadzącym i nie otrzymuje od niego instrukcji wywiadowczej lub wynagrodzenia. Wyjeżdża na jawne seminaria lub konferencje naukowe, pobiera stypendia naukowe lub wykłada na zagranicznym uniwersytecie, zagraniczni wydawcy publikują jego książki, otrzymuje nagrody twórcze, spotyka się z politykami, ludźmi ze świata gospodarki i nauki. Zebrane „wrażenia” ubrane we „własne przemyślenia” publikuje w mediach lub rozpowszechnia w „politycznych salonach” albo podczas spotkań z politykami i decydentami własnego kraju. Formalnie nie robi nic nielegalnego, tylko skutki jego działalności są niszczące.<br /><br />W przeciwieństwie do kanałów agenturalnych, które obowiązane są do posłuszeństwa wobec prowadzącego, <strong>kanały współpracujące</strong> wykonują tylko te polecenia prowadzącego walkę informacyjną, które są zbieżne z ich własnymi celami. Przykładowo w latach stanu wojennego podziemna „Solidarność” prowadziła swoją walkę informacyjną ze strukturami władzy PRL korzystając z pomocy finansowej i materiałowej CIA, bowiem obie organizacje miały wspólny cel – demontaż komunizmu.<br /><br />Pracując na rzecz obcego państwa oba wymienione wyżej kanały działają w pełnej świadomości destrukcyjnego działania przeciwko strukturom państwa, którego są obywatelami. Odmienny jest charakter <strong>kanałów inspiracyjnych</strong>, które nieświadomie lub półświadomie wykonują polecenia prowadzącego walkę i tworzą chaos w strukturach przeciwnika, prowokując decyzje i działania sprzeczne z jego interesami oraz dostarczają przeciwnikowi informacje prowadzące do „samodzielnego” podejmowania szkodliwych dlań decyzji.<br /><br />Odpowiednio zainspirowany człowiek, działaniem „w dobrej wierze” może często wyrządzić większe szkody niż agent. Jego działań nie ogranicza bowiem strach przed zdemaskowaniem. Lenin mówił o takich ludziach „pożyteczni idioci”, działacz Kominternu, niemiecki komunista Willi Muenzenberg nazywał ich „niewiniątkami”. Muenzenberg cynicznie wykorzystywał swoje „niewiniątka” – intelektualistów zwabionych duchową solidarnością z proletariatem, tak zwanych niezależnych pisarzy, wykładowców i uczonych do szerzenia komunistycznej propagandy oraz do uwiarygodniania kampanii „agit-prop” Kominternu, a także do kamuflażu sowieckich działań wywiadowczych. Opierając się na otumanionych intelektualistach Muenzenberg zakładał w latach dwudziestych gazety, wydawnictwa i kluby książki kontrolowane przez Komintern, produkował filmy i wystawiał sztuki teatralne gloryfikujące komunizm i Związek Sowiecki. Arthur Koestler pisał, że nawet w Japonii ekipa Muenzenberga kontrolowała bezpośrednio lub pośrednio 19 gazet i czasopism.[6]<br /><br />Każdy z wymienionych wyżej kanałów sterowniczych dzieli się z kolei na dwa rodzaje różniące się od siebie postawionymi im zadaniami. Są to:<br /><br /><strong>piony informacyjne</strong>, których zadaniem jest zbieranie informacji o przeciwniku i jego otoczeniu oraz przekazywanie zebranego materiału prowadzącemu walkę informacyjną. Pion ten najbliższy jest tradycyjnemu szpiegostwu, chociaż coraz częściej oparty jest na tak zwanym „białym wywiadzie”, czyli na zbieraniu i analizowaniu informacji pochodzących z ogólnie dostępnych źródeł.<br /><br /><strong>piony sterowniczo-dywersyjne</strong> wywierające wpływ na system i struktury przeciwnika inspirując decyzje prowadzące do samozniszczenia i blokując decyzje obronne. Tym właśnie pionom powierza się m.in. zadanie opanowania środków masowego przekazu przeciwnika, a jeśli już nie opanowanie, to przynajmniej osiągnięcie maksymalnego wpływu na publikowane przez nie treści. Piony te rozpowszechniają również wszelkie pogłoski, prowadzą lub inspirują kampanie oszczerstw i półprawd, podsuwają informacje zmanipulowane, sfabrykowane i niszczące, plasują agentów na odpowiedzialnych stanowiskach państwowych, wprowadzają agenturę wpływu do środowisk decyzyjnych i opiniotwórczych, inspirują reformy i programy prowadzące do rozpadu struktur i samozniszczenia państwa.<br /><br />Jednym z podstawowych zadań w walce informacyjnej jest rozpoznanie kanałów przeciwnika oraz ich pionów. Rozpoznanie pionów sterowniczo-dywersyjnych jest łatwiejsze, niż pionów informacyjnych, ponieważ można odwołać się do zasady „po owocach ich poznacie”. Z tego też względu w każdej profesjonalnej służbie wywiadowczej piony te rozgranicza się konsekwentnie, oddzielając przykładowo agenturę wywiadowczą od agentury wpływu.<br /><br /><strong>Metody walki informacyjnej przeciwko państwu</strong><br /></p><ul align="left"><li><strong>Promocja centralizacji decyzji w obozie przeciwnika z równoczesnym osłabianiem powiązań poziomych.</strong></li></ul><p align="left">Jest to swoista wertykalizacja państwa, do której należy dążyć, ponieważ struktury scentralizowane są znacznie podatniejsze na działania sterowniczo-dywersyjne od struktur horyzontalnych, opartych na sieciowych powiązaniach grup społecznych. Scentralizowane struktury odzwyczajają się szybko od samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji, przez co paraliżuje je sam brak bodźców płynących od centralnego kierownictwa. Dlatego łatwiej jest rozmontować metodami walki informacyjnej państwo totalitarne, niż państwo oparte na swobodach społecznych z wolnymi obywatelami, mającymi poczucie własnej wartości.</p><ul align="left"><li><strong>Inspirowanie błędnej polityki kadrowej, przede wszystkim na szczeblu decyzyjnym.</strong></li></ul><p align="left">Nie jest przy tym konieczne plasowanie na decyzyjnych stanowiskach własnej agentury. Wystarczy promowanie osób ambitnych, kłótliwych, niekompetentnych i podatnych na szantaż. Cechy te wystarczą, żeby przy odpowiednim sterowaniu osoby te doprowadziły szybko do chaosu decyzyjnego i sporów prowadzących do decyzyjnego paraliżu, a w konsekwencji do stopniowej niewydolności struktur państwowych uwikłanych w walki wewnętrzne.</p><ul align="left"><li><strong>Penetracja centralnego ośrodka decyzyjnego i rozbudowa własnych kanałów inspiracyjnych, przede wszystkim agentury wpływu.</strong></li></ul><p align="left">Najlepszymi agentami wpływu są doradcy, którzy inspirują decydentów, ale sami są mniej narażeni na zdemaskowanie, gdyż to nie oni podpisują decyzje i odpowiadają za ich ułomności.<br /></p><ul align="left"><li><strong>Inspirowanie błędnych decyzji podejmowanych przez organa centralne przeciwnika,</strong></li></ul><p align="left">co przy wertykalnej strukturze i braku mechanizmów samokontroli prowadzi do szybkiego przełożenia tych błędów na realne szkody dla interesu państwa<br /></p><ul align="left"><li><strong>Inspirowanie nadmiaru decyzji podejmowanych przez organa centralne przeciwnika,</strong></li></ul><p align="left">co skutecznie blokuje samodzielność i inicjatywę aparatu wykonawczego struktur państwowych i powoduje ich przeciążenie pracą nie przynoszącą wymiernych efektów.<br /></p><ul align="left"><li><strong>Inspirowanie tarć i walk wewnętrznych.</strong></li><li><strong>Demontaż mechanizmów samosterowania społecznego,</strong></li></ul><p align="left">zwłaszcza w centralnym ośrodku decyzyjnym przeciwnika. Szerzenie demoralizacji, dezinformacji, korupcji, indyferentyzmu ideologicznego pod przykryciem apolityczności. Rozkład tradycyjnego systemu prawnego opartego na odwiecznym systemie wartości oraz obywatelskim poczuciu sprawiedliwości i zastąpienie go tworzonymi masowo przepisami prawnymi. Należy pamiętać, że państwo prawa, to coś zupełnie innego niż państwo praworządne. Państwo prawa, to państwo przepisów regulujących wszystko aż do absurdu, ale niekoniecznie zgodnie z prawem naturalnym.<br /></p><ul align="left"><li><strong>Blokowanie przepływu informacji i dezorganizacja tych elementów państwa przeciwnika, które zajmują się przetwarzaniem informacji.</strong></li></ul><p align="left">Może to być przykładowo kampania zasypywania instytucji państwowych fałszywymi donosami, których sprawdzenie pochłania czas, środki i energię.<br /></p><ul align="left"><li><strong>Nasyłanie masowej agentury, łatwej stosunkowo do wykrycia, ale odwracającej uwagę i pochłaniającej czas oraz środki kontrwywiadu.</strong></li></ul><p align="left">Kampania taka pozwala działać swobodniej najcenniejszej agenturze uplasowanej na szczeblu decyzyjnym przeciwnika.<br /></p><ul align="left"><li><strong>Przejmowanie dobrych inicjatyw kierownictwa przeciwnika przez piony informacyjne, a potem wypaczanie ich aż do karykaturalnych rozmiarów przez piony sterowniczo-dywersyjne,</strong></li></ul><p align="left">co zniechęca do tych inicjatyw atakowane społeczeństwo.<br /><br /><strong>Główne obiekty działań agresywnych w wojnie informacyjnej.</strong><strong><br /><br /></strong>Wprawdzie ilość rozwiązań agresywnych w wojnie informacyjnej jest wielka, to jednak można wyróżnić pewne prawidłowości i ustalić listę obiektów, które są najczęściej atakowane. I takimi są: kręgi opiniotwórcze, media, partie polityczne, struktury państwa.<br /><br /><strong>Kręgi opiniotwórcze:</strong> Początkowo kaptowane są poszczególne osoby, którym powierza się potrójne zadanie: typowanie kolejnych osób wartych skaptowania, urabianie osób wpływowych oraz urabianie szerokiej opinii publicznej drogą publikacji w mediach opinii sygnowanych przez siebie. W pierwszym rzędzie kaptowani są ludzie młodzi i ambitni, których karierą można sterować plasując ich w zaplanowanych miejscach struktur atakowanego państwa i dużym prawdopodobieństwem, że będą, z biegiem czasu, awansować. Jednocześnie drogą jawną i tajną kreuje się skaptowanych na „autorytety”. Sposoby są różne. Od przyznawania prestiżowo brzmiących nagród i honorów, przez stypendia i pomoc w uzyskaniu stopni naukowych, po promowanie w ramach uprawianej profesji przy pomocy już posiadanej agentury wpływu.<br /><br />Kiedy grupa skaptowanych staje się liczniejsza można przystąpić do urabiania całych środowisk opiniotwórczych tworząc sztucznie „modę” na pewne poglądy oraz organizując profesjonalny ostracyzm wobec myślących inaczej.<br /><br /><strong>Media:</strong> W pierwszej fazie przejmowana jest kontrola nad treściami rozpowszechnianymi przez organizacje medialne. Do jej osiągnięcia wykorzystuje się skaptowane wcześniej osoby z kręgów opiniotwórczych oraz w środowiskach dziennikarskich. Wykreowanym przez siebie „autorytetom” poleca się umieszczać w środkach masowego przekazu artykuły, wypowiedzi, wywiady, opinie oraz zabiegać o udział w dyskusjach organizowanych przez media elektroniczne. Skaptowanym wcześniej dziennikarzom poleca się (a nie, skaptowanym sugeruje się) publikować materiały wytypowanych osób, zapraszać je do udziału w debatach, robić z nimi wywiady. Wbrew pozorom inspiracja taka nie jest trudna, nawet, jeśli nie ma się licznych dziennikarzy w swojej „stajni”. Środki masowego przekazu przejawiają „instynkt stadny” i z góry można liczyć, że umiejętnie wykreowany autorytet szybko stanie się „modny” i będzie chętnie zapraszany przed kamerę, mikrofon oraz na prasowe łamy. Kiedy moda na jeden „autorytet” minie (trwa zazwyczaj kilka miesięcy), to nie jest trudno podstawić mediom inny.<br /><br />Na treści publikowane przez media można też wpływać za pośrednictwem własnej agentury wśród dziennikarzy. Taktykę tę od ponad 100 lat stosują Rosjanie. Działająca w Paryżu od lat 80-tych XIX wieku Agentura Zagraniczna carskiej Ochrany miała na swojej liście płac dziesiątki dziennikarzy oraz płaciła tysiące rubli miesięcznie w subsydiach m.in. dla gazet <em>Le Figaro, Echo de Paris</em> i <em>Gaulois</em>.[7] Równocześnie carskie ministerstwo finansów przepłacało francuskich dziennikarzy, żeby tworzyli przychylny klimat dla rosyjskich starań o kolejne pożyczki zagraniczne. Paryski przedstawiciel ministerstwa Artur Raffałowicz miał w kieszeni wszystkie liczące się gazety francuskie z wyjątkiem socjalistycznej (potem komunistycznej) <em>L’Humanite</em>. Po przegraniu wojny z Japonią w 1905 roku, Raffałowicz wydawał miesięcznie do 200.000 franków na łapówki dla dziennikarzy, żeby minimalizowali porażkę Rosji.[8]<br /><br />Z doświadczeń Ochrany korzystała od swoich pierwszych dni CzeKa subsydiując dziesiątkami tysięcy funtów ukazujący się w Wielkiej Brytanii socjalistyczny dziennik <em>Daily Herald</em>[9], który „odpłacił się” w 1920 roku medialnym patronatem nad zorganizowanym przez skomunizowany związek zawodowy dokerów bojkotem transportów broni i amunicji dla armii polskiej.<br /><br />Przygotowując globalne przywództwo Związku Sowieckiego, KGB miało na swych usługach tysiące dziennikarzy na całym świecie, dzięki czemu mogło prowadzić koronkowe operacje dezinformacyjne rozpisane na kilka lub kilkanaście krajów. Skutki tych operacji wracają echem nawet dzisiaj, jak choćby „działania aktywne” Służby A Pierwszego Zarządu Głównego KGB z lat 80-tych XX wieku obliczone na zrzucenie winy za pojawienie się wirusa HIV na amerykański program wojny biologicznej. Sfabrykowaną w Jaseniewie pod Moskwą historię AIDS przedrukowała w pierwszym półroczu 1987 roku prasa ponad 40 krajów rozwijających się. Na fabrykację KGB dały się nawet wziąć konserwatywny dziennik londyński <em>Daily Express</em>, brytyjski kanał telewizyjny <em>Channel 4</em> oraz niemiecka <em>Deutschland Rundfunk</em>.[10]<br /><br />Kupowaniem dziennikarzy zajmują się wyspecjalizowane służby wielu krajów i opis tylko najbardziej drastycznych przykładów zająłby gruby tom formatu książki telefonicznej.<br /><br />W drugiej fazie przejmowania kontroli nad środkami masowego przekazu danego kraju następuje nabywanie już istniejących organizacji medialnych lub tworzenie własnych. Ponieważ otwarte przejęcie przez instytucje państwowe jednego kraju środków masowego przekazu w innym kraju nieuchronnie doprowadziłoby szybko do zdemaskowania wrogich zamiarów, kontrolę nad mediami zdobywa się za pośrednictwem firm prywatnych pod osłoną swobód gospodarki rynkowej. Można w tym celu założyć specjalnie firmę lub firmy o zakamuflowanym kapitale państwowym lub skłonić do współpracy i wykorzystać prywatne organizacje medialne własnego kraju w zamian za różnego rodzaju mniej lub bardziej utajnione subsydia. Mogą to być przykładowo zwolnienia podatkowe, ulgi celne, ulgi pocztowe, itp.<br /><br />Kamuflaż można posunąć jeszcze dalej i przejmować media „pod fałszywą flagą”, czyli pozorując, że nabywający organizację medialną jest prywatną firmą z kraju trzeciego, o kapitale zupełnie nie związanym z info-agresorem.<br /><br />Organizacje medialne, których nie można przejąć albo nie udało się opanować za pośrednictwem szeroko pojętej agentury, można kontrolować poprzez źródła informacji. Koszty pozyskiwania informacji – to znaczy koszty utrzymania korespondentów, współpracowników, wysyłania reporterów, prowadzenia archiwów, itp. – są wysokie i redakcje chętnie korzystają z usług agencji prasowych. Dlatego uzyskanie kontroli nad istniejącymi agencjami prasowymi lub założenie własnych należy do podstawowych zadań w programie przejmowania mediów.<br /><br /><strong>Partie polityczne:</strong> Z uwagi na ich zhierarchizowanie oraz wymóg dyscypliny partyjnej opanowanie informacyjne partii najłatwiej przeprowadzić poprzez uzyskanie kontroli nad poszczególnymi działaczami oraz nad finansami ugrupowania. Udzielanie sekretnych subwencji może przybierać różne formy, od wręczonej dyskretnie paczki banknotów, po tani kredyt przed kampanią wyborczą udzielony dla niepoznaki przez bank w kraju trzecim. Bardziej skomplikowane jest kontrolowanie ugrupowania politycznego za pośrednictwem uplasowanej wewnątrz agentury wpływu, gdyż z natury ambitni politycy zazwyczaj z trudem podporządkowują się linii myślenia narzucanej im przez partyjnych kolegów. Bardziej podatni są na opinie doradców, ekspertów, autorytetów, komentarze mediów oraz wyniki sondaży opinii publicznej. Stąd dla pionu sterowniczo-dywersyjnego łatwiej jest manipulować partią z zewnątrz niż wewnątrz. Natomiast wewnątrz powinni działać agenci pionu informacyjnego.<br /><br /><strong>Struktury państwa:</strong> Atak na struktury państwa finalizuje agresję informacyjną. Jeżeli bowiem uda się wprowadzić chaos i spowodować erozję instytucji państwowych albo wypaczyć ich funkcjonowanie w takim stopniu, żeby działały przeciwko interesom państwa i jego obywateli, to państwo zostanie ubezwłasnowolnione i praktycznie nic już nie będzie stało na przeszkodzie w całkowitym podporządkowaniu go woli i interesom info-agresora. Dlatego też w działaniach przeciwko strukturom państwa wykorzystuje się wszystkie wymienione dotychczas sposoby i formy walki informacyjnej. Powodzenie zależne jest przede wszystkim od odpowiedniego zgrania różnych elementów w jedną całość, która doprowadzi to rozpadu mechanizmów samosterowania społecznego i do samozniszczenia państwa, do stanu podobnego nieco do wojny domowej wszystkich z wszystkimi. W takiej sytuacji info-agresorowi nie będzie trudno skłonić społeczność międzynarodową do zaaprobowania przejęcia pogrążonego w wewnętrznym chaosie państwa w imię zachowania szeroko pojętego bezpieczeństwa międzynarodowego.<br /><br /><strong>Główne obiekty działań niszczących w wojnie informacyjnej.</strong><br /><br />W wojnie informacyjnej obiektem wyznaczonym do zniszczenia może być praktycznie każda dziedzina życia społecznego, gdyż celem jest generalne osłabienie atakowanego społeczeństwa, aż do wprowadzenia go w stan uległości. Najczęściej atakowane są: materiał ludzki, struktury społeczne, gospodarka, nauka i kultura.<br /><br /><strong>Materiał ludzki:</strong> Podobnie jak w wojnach energetycznych, celem ataków informacyjnych są ludzie. Interes agresora, zarówno energetycznego jak informacyjnego, wymaga biologicznego osłabienia atakowanego społeczeństwa, żeby uruchomić mechanizm instynktu samozachowawczego, który nakazuje podporządkować się posłusznie w imię przetrwania narodu. Stąd bierze się promocja aborcji i eutanazji, zachęcanie do emigracji, lansowanie modelu rodziny 2+1+pies, itp.<br /><br /><strong>Struktury społeczne:</strong> Niemal wszystkie działania z zakresu manewrowania społecznego obliczone są na rozbicie porządku społecznego. Od opluwania uznanych autorytetów i podsuwania w zamian wykreowanych przez siebie, przez rozbijanie i niszczenie wpływowych środowisk, niezależnych a cieszących się szacunkiem stowarzyszeń, grup i organizacji profesjonalnych, aż po rozbijanie rodziny. Celem tych działań jest zatomizowanie zaatakowanego społeczeństwa w stopniu wykluczającym spontaniczne zorganizowanie oporu. Ludzie pozbawieni zaplecza w postaci rodziny, krewnych, przyjaciół, sąsiadów są nie tylko podatniejsi na manipulacje, gdyż nie mają z kim skonfrontować własnych poglądów, ale również tracą wolę oporu nie widząc sensu w indywidualnym proteście.<br /><br /><strong>Gospodarka:</strong> Ekonomiczne osłabienie atakowanego państwa i wprowadzenie chaosu w jego gospodarce zwiększa skuteczność działań informacyjnych. Zubożone społeczeństwo jest podatniejsze na manipulacje, gdyż dotarcie do informacji prawdziwej wymaga czasu, wysiłku i pieniędzy, a tego brak ludziom goniącym za chlebem. Wojna gospodarcza jest skrzyżowaniem zmagań informacyjnych i energetycznych, a zatem wymaga osobnego omówienia.<br /><br /><strong>Nauka i kultura:</strong> Wiedza jest najlepszą tarczą przeciwko informacyjnej agresji, a zatem nauka i kultura są sferami życia społecznego niszczonymi szczególnie zajadle. W czasie II wojny światowej Niemcy starali się fizycznie wyeliminować polską elitę naukową i kulturalną, a życie naukowe i kulturalne ograniczyli do szkół zawodowych i półpornograficznych teatrzyków rewiowych. W latach rządów Stalina w Związku Sowieckim odcięto środowiska kulturalne i naukowe (poza kompleksem zbrojeniowym) od kontaktów międzynarodowych. Współcześni info-agresorzy twórczo przetwarzają niemiecko-sowieckie osiągnięcia rezygnując tylko z działań energetycznych na rzecz stopniowego wymóżdżenia społeczeństw wyznaczonych do podporządkowania. Najbardziej wartościowe jednostki ze świata kultury i nauki skłaniane są do emigracji zachętami ekonomicznymi lub możliwością szerszego rozwoju profesjonalnego. Działaniami z zakresu dywersji informacyjnej i manipulacji oraz kanałami agenturalnymi ogranicza się możliwości rozwoju naukowego i kulturalnego, zamyka instytuty naukowe, otwiera pseudouczelnie stanowiące konkurencję dla uznanych placówek akademickich. Pauperyzuje środowiska naukowe i twórcze, likwiduje biblioteki, placówki kulturalne i naukowe, obniża poziom nauczania w szkołach, itp.<br /><br /><strong>Obrona przed info-agresją.</strong><br /><br />Z uwagi na nieskończoność rozwiązań agresywnych, trudno jest napisać skrypt obrony przez informacyjną agresją. Ponieważ w wojnie informacyjnej polem walki jest ludzka świadomość, najistotniejszym elementem obrony jest zdać sobie sprawę z tego, że jest się atakowanym. Info-agresor może sączyć swój informacyjny jad bezkarnie tak długo, jak długo zatruwani nie są świadomi zagrożenia. Potem skuteczność działań sterowniczo-dywersyjnych gwałtownie maleje.<br /><br />Na poziomie państwa istnieją wyspecjalizowane służby, które winny bronić kraj i obywateli przed informacyjną agresją. Jeżeli robią to skutecznie, demontaż struktur państwowych i zniewolenie obywateli metodami walki informacyjnej staje się bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. II Rzeczpospolita miała taką wyspecjalizowaną służbę – Oddział II Sztabu Głównego, popularnie zwany „dwójką”. Był on tak skuteczny, że chociaż zniewolić Polskę metodami informacyjnymi usiłowały Niemcy i Związek Sowiecki, to nie potrafiły doprowadzić do erozji struktur państwowych. Trzeba było sojuszu i uderzenia dwóch najpotężniejszych wówczas na świecie armii lądowych, niemieckiej i sowieckiej, żeby Polskę opanować, a i tak Polaków nie udało się zniewolić.<br /><br />Na poziomie obywateli możliwości obrony w sferze prawa są niewielkie. Poza nielicznymi wyjątkami (zeznania pod przysięgą) można bezkarnie kłamać publicznie. Konstytucja nie zabrania politykom uciekać się do kłamstw. Nawet prezydentowi i premierowi. „Autorytety” nie mają obowiązku szerzyć prawdy, mogą pleść bzdury pod warunkiem, że będą one mądrze brzmiały i będzie je ktoś publikować. Prawne ograniczenia, które obowiązują media są tak mało precyzyjne, że w zasadzie uchodzi im niemal każde kłamstwo lub inteligentne oszczerstwo.<br /><br />W sytuacji, gdy brakuje formalnych zapór dla dezinformacji, rośnie gwałtownie znaczenie samoobrony obywateli, indywidualnego oporu przed zalewem kłamstwa. I w tej sferze można wyróżnić następujące czynniki obronne:<br /></p><ul align="left"><li>możliwie szeroka wiedza. Im więcej wiemy generalnie (o wszystkim), a także o przeciwniku, tym łatwiej nam rozpoznać i odeprzeć dezinformację, wykryć fabrykację i ustrzec się manipulacji.</li><li>korzystanie z różnorodnych źródeł informacji, ułatwia ich weryfikację, a po wykryciu informacji zmanipulowanych lub sfabrykowanych umożliwia lokalizację źródła dezinformacji.</li><li>wiedza o sobie, o swoich silnych i słabych stronach.</li><li>unikanie myślenia, że przeciwnik myśli i zachowuje się tak jak ja. Takie myślenie, to najpewniejsza droga do samo-dezinformacji. Należy zakładać, że przeciwnik jest inteligentny i przewrotny.</li><li>czujność – należy być zawsze przygotowanym na nieznane techniki, metody i rozwiązania.</li><li>ustawiczne kształtowanie i umacnianie porządku moralnego opartego o system odwiecznych wartości, gdyż jest to najskuteczniejszy mechanizm samosterowania społecznego zarówno na płaszczyźnie ośrodka decyzyjnego jak i całej społeczności (narodu). Porządek ten można i należy wpajać na poziomie rodziny, ponieważ wyniesione z domu solidnie ukształtowane zasady są niezwykle trudne do wykorzenienia.</li></ul><p align="left">Wiarygodność informacji bada się na kamieniu probierczym posiadanej wiedzy, wiarygodność posiadanej wiedzy ocenia się w konfrontacji z przestrzeganymi zasadami moralnymi, wiarygodność zasad moralnych sprawdza się w oparciu o prawdy odwieczne, np. w oparciu o 10 przykazań. <br /><br /><br /><strong>dr Rafał Brzeski</strong><br /><br />[1] Większość wymienionych poniżej terminów, pochodzi z prac cybernetyka doc. Józefa Kosseckiego, teoretyka i praktyka potajemnych działań inspiracyjnych.<br /><br />[2] North Atlantic Treaty Organization, Intelligence Doctrine, paragraf 104<br /><br />[3] Security Service Act, 1989, 1 (2)<br /><br />[4] Wiktor Suworow, GRU, Warszawa, Adamski i Bieliński, 2002, s. 169-171<br /><br />[5] Norman Polmar, Thomas B. Allen, Księga Szpiegów: Encyklopedia, Warszawa, Magnum, 2000, s.14<br /><br />[6] Arthur Koestler, The Invisible Writing, London, Hutchinson, 1969, s. 253<br /><br />[7] Rita T. Kronenbitter, Paris Okhrana 1885-1905, w Okhrana: The Paris Operations of the Russian Imperial Police, Central Intelligence Agency, 1997, s. 30<br /><br />[8] Christopher Andrew, Oleg Gordijewski, KGB, Warszawa, Bellona, 1997, s.38<br /><br />[9] Christopher Andrew, Secret Service, London, Heinemann, 1985, s. 264<br /></p><p align="left">[10] Christopher Andrew, Oleg Gordijewski, KGB, Warszawa, Bellona, 1997, s.551</p><p>źródło: www.socjocybernetyka.pl<br /></p>Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-15808497875139372722012-03-03T09:24:00.004-08:002012-03-23T19:36:55.590-07:00Jak rządzili tyrani"Niejeden z tyranów, wypada to przyznać, położył duże zasługi dla gospodarki i wojskowości swego kraju. Nic dziwnego; byli to przecież ludzie z reguły bardzo utalentowani i energiczni, choć nie znali żadnych skrupułów w walce z przeciwnikami lub osobami nawet tylko podejrzanymi o opozycję. Mechanizm i metody rządów tyrańskich przedstawił w dwa wieki po czasach Pizystrata i Kimona sławny filozof <strong>Arystoteles</strong>; żył on, przypomnijmy, w latach 384-322. W swym ważnym i pouczającym do dziś dziele, noszącym tytuł Polityka, zawarł refleksje i wnioski, do jakich doszedł studiując wewnętrzne dzieje różnych miast i państw od wieków zamierzchłych aż po czasy mu współczesne. Są to myśli rzeczowe i chłodne, wyzbyte wszelkiej retoryki, może dlatego tym wymowniejsze w swej prostocie. Oto istotna treść tego, co Arystoteles ma do powiedzenia w sprawie tyranii: <br /><br />Władca taki musi z konieczności łamać jednostki wybitne, a także poczucie dumy i ambicji. Nie pozwala na powstawanie trwałych związków i ugrupowań towarzyskich, tłumi rozwój wykształcenia ogólnego. Niszczy wszystko, co wyrabia w ludziach takie cechy, jak godność osobista i lojalność. Nie dopuszcza, by powstawały instytucje poświęcone badaniom teoretycznym, a także, by toczyły się swobodne dyskusje. Dokłada natomiast starań, aby obywatele jak najmniej znali się wzajem, albowiem zażyłe znajomości rodzą poczucie zaufania. Ci, co przebywają w stolicy, muszą wciąż się pokazywać u bram jego siedziby, to bowiem utrudnia im rozwijanie działalności potajemnej; a kto ustawicznie służy, staje się wreszcie służalczy. <br /><br />Przed tyranem nic nie może się ukryć; nic, co ktokolwiek i gdziekolwiek mówi lub czyni. Po to są prowokatorzy (a wśród nich nawet kobiety) i donosiciele; nie brak ich nigdzie, gdzie gromadzą się obywatele. Ponieważ wszyscy o tym wiedzą, nikt nie ośmiela się wyjawiać swych myśli. Tyran zabiega też o to, aby wciąż dochodziło do wzajemnych oszczerstw i konfliktów: pomiędzy przyjaciółmi; pomiędzy ludem a możnymi; pomiędzy bogaczami. Do wypróbowanych metod należy i to, że trzyma się poddanych w ubóstwie; kto bowiem pochłonięty jest tylko tym, by zarobić na chleb codzienny, nie ma ani ochoty, ani czasu na spiski i knowania. Właśnie dlatego, aby zarazem i zubożyć, i zająć czymś ludność, prowadzi się w państwach tyrańskich wciąż i nieprzerwanie prace budowlane. Takimi były na przykład piramidy w Egipcie lub świątynia Zeusa Olimpijskiego w Atenach. A prócz tego obciąża się mieszkańców nadmiernymi podatkami. <br /><br />Tyran stale wojuje lub przygotowuje wojny. Chodzi o to, aby obywatele, obawiając się niebezpieczeństwa z zewnątrz, pokornie godzili się na jego przywództwo i uważali rządy twardej ręki za nieuniknioną konieczność. Podporą sprawiedliwego monarchy są przyjaciele i zaufani doradcy; natomiast władzę tyrana umacnia to, że nie ufa absolutnie nikomu. Wie on dobrze, że nienawidzą go wszyscy, najbliżsi zaś są najgroźniejsi, mają bowiem dość sił i sposobów, aby czegoś dokonać. Tak więc otacza się tyran ludźmi podłymi. Tylko tacy potrafią mu schlebiać, jak to lubi, człowiek bowiem szlachetny i niezależny może być tylko towarzyszem, nigdy nie poniży się do pochlebstw. Poza tym owe kreatury podejmą się każdej zbrodni. Natomiast kto ceni swoją godność, już przez to samo biernie przeciwstawia się tyranii, wyznacza bowiem niejako granicę jej wszechwładzy; toteż poniekąd słusznie można uznać, że podkopuje powagę rządów. <br /><br />Trzy są cele, do których z musu dąży każdy tyran. Po pierwsze pragnie on wpoić w swych poddanych tchórzostwo, bo tacy nie spiskują. Po drugie zabiega usilnie, aby wzajem odnosili się do siebie podejrzliwie; dlatego to nienawidzi ludzi prawych, bo ci są z zasady lojalni wobec wszystkich i nie donoszą. Po trzecie wreszcie stwarza taką atmosferę, aby panowała powszechna niemożność zorganizowanego działania." <br /><br /><strong>Aleksander Krawczuk</strong>, <em>Maraton</em>, Warszawa 1976, s. 13-15.Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-759797651193914562012-03-03T08:30:00.006-08:002012-03-23T19:35:24.755-07:00G. Le Bon: Psychologia tłumu<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxEGpu_e6D8PXdqJosXZHJsVSHA0LK_Szy70jQ7QBtqmgxtXy9BIZEdyei-BQjJDSUuwIZmJEMxGBP-M25JU2efrOXCeQygQgMzievkB4qU6YJ6Z3XWWWttLdmQWA1DtsdNrXmK-2cAQo/s1600/150px-Gustave_Le_Bon.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 150px; height: 159px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxEGpu_e6D8PXdqJosXZHJsVSHA0LK_Szy70jQ7QBtqmgxtXy9BIZEdyei-BQjJDSUuwIZmJEMxGBP-M25JU2efrOXCeQygQgMzievkB4qU6YJ6Z3XWWWttLdmQWA1DtsdNrXmK-2cAQo/s320/150px-Gustave_Le_Bon.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5715710438680634194" /></a><br /> "Chcąc owładnąć tłumem i pchnąć go do spełnienia jakiegoś czynu, np. by spalił pałac, ginął na barykadach lub w obronie zagrożonej fortecy, musi się go możliwie z największą żywością zasugerować, przy czym przykład wywiera też pożądany skutek. <br />W powyżej przytoczonych wypadkach potrzeba, aby tłum już był nieco podniecony przez pewne bodźce, a ta jednostka, która chce opanować duszę tego tłumu, musi posiadać pewne właściwości, które zbadam poniżej, nazywając je urokiem. W celu przygotowania podatnego gruntu w duszach mas pod pewne idee i poglądy, np. współczesne zapatrywania na społeczeństwo, należy stosować odmienną metodę w postępowaniu. Wódz potrafi oddziaływać na tłum w trojaki sposób: twierdzeniem, powtarzaniem i zarazą. Wpływ tych bodźców na duszę tłumu jest dość powolny, ale raz osiągnięty skutek jest trwały i potrafi przetrwać dość długo.<br />Najlepszą metodą wszczepienia jakiejś idei w duszę tłumu jest proste twierdzenie, bez oparcia go o jakiekolwiek rozumowanie, pozbawione wszelkich dowodów i nie liczące się, nawet ze znaną tłumowi rzeczywistością. Im myśl zawarta w twierdzeniu jest bardziej skupiona, im bardziej pozbawiona nawet pozorów uzasadnienia i dowodu, tym większą zdobędzie moc, tym silniej oddziała na budzenie się uczuć w tłumie. Tą drogą postępowały wszelkie religie, podając swe dogmaty w twierdzeniach prostych i kategorycznych. Każdy mąż stanu, każdy przemysłowiec zna dobrze wartość twierdzenia, bez którego nie mogliby ani należycie bronić pewnych spraw, ani reklamować swych towarów.<br />Twierdzenie dopiero wtedy wywrze pożądany wpływ, kiedy będzie ustawicznie powtarzane w tej samej formie. Napoleon twierdził, że jest tylko jedna dobra forma retoryczna: powtarzanie się.<br />Dzięki powtarzaniu wypowiedziane poglądy przenikają do duszy tłumu, a w końcu czy są rozumiane czy nie, zostają uznane za prawdę, nad którą nie ma dyskusji. <br />Jeżeli uwzględni się wpływ powtarzania na ludzi wykształconych, to jasno zdamy sobie sprawę z tego wpływu na tłum. Przyczyną tego wpływu jest to, że metodą ciągłego powtarzania, dany pogląd zrasta się organicznie z najgłębszą dziedziną nieświadomości, która jest przecież motorem naszego postępowania. Po pewnym czasie, zaczyna się wierzyć w ustawicznie słyszane zdanie bez względu na to czy wypowiedział je człowiek światły czy głupi. W tym też leży źródło wielkiej potęgi ogłoszeń w dziennikach. (...) <br />Tylko twierdzenie i ciągłe powtarzanie są dość silne, aby mogły nawzajem się zwalczać. Skoro pewne twierdzenie powtórzono odpowiednią ilość razy, zwłaszcza gdy to powtarzanie zyskuje zgodę większości zainteresowanych, wówczas powstaje takzwana opinia publiczna, która z chwilą pojawienia się na widowni, niesie ze sobą potężne działanie zarazy. Idee, uczucia, wierzenia, poglądy itd. nurtujące w tłumie posiadają taką moc zaraźliwości, jak najbardziej złośliwe bakterie. (...)"<br /><br /><br /><strong>Gustave Le Bon</strong>, <em>Psychologia tłumu</em>, Lwów 1930, s. 108-110Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5729514717745525562.post-1854015018601453742012-03-03T06:11:00.014-08:002012-03-23T19:00:37.084-07:00Komandosi<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixyFEj-UciagGfV7dl9TgEWIcQwQichAfNn0WW6_CIrCvgUdbHl8jOBFKYyV1NoOm4YLMaYf2iCNuzRhLD4O7OTuGTaqjoyhKQkTq5onEMDEaQRfRXpwOP7-e4CBA_gG5StEV7tVwOXeQ/s1600/23wrzesnia.jpg" onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}"><img style="float:left; margin:0 10px 10px 0;cursor:pointer; cursor:hand;width: 320px; height: 244px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixyFEj-UciagGfV7dl9TgEWIcQwQichAfNn0WW6_CIrCvgUdbHl8jOBFKYyV1NoOm4YLMaYf2iCNuzRhLD4O7OTuGTaqjoyhKQkTq5onEMDEaQRfRXpwOP7-e4CBA_gG5StEV7tVwOXeQ/s320/23wrzesnia.jpg" border="0" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5715675509362211474" /></a><br /><strong>Józef KOSSECKI</strong>, <em><a href="http://autonom.edu.pl/publikacje/józef_kossecki-geografia_opozycji.pdf">Geografia opozycji politycznej w Polsce w latach 1976-1981</a></em>, <br />Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, <br />Warszawa 1983.<br /><br /><strong>Rozdział I<br /><br />Nurt trockistowski</strong><br />(frag.)<br /><br /><p align="left"><span style="font-size:78%;">"Komandosi" - od. lewej: Jan Lityński, Jacek Kuroń, Adam Michnik</span></p><p>[...]</p><div align="left">W 1957 r. Karol Modzelewski nawiązał kontakt z emisariuszem IV Międzynarodówki i przeprowadził z nim wstępne rozmowy na temat współpracy z tą międzynarodową organizacją pewnych grup w Polsce, działających w ramach organizacji partyjnych i młodzieżowych. Podczas swego pobytu we Włoszech w latach 1961-1962 Modzelewski spotkał się z sekretarzem IV Międzynarodówki, Livio Maitanim. Od tego czasu rozpoczęły się stałe kontakty przedstawicieli grupy, która zyskała później miano <strong>„komandosów”</strong>, z trockistami. Przewodzili jej między innymi <strong>Karol Modzelewski</strong>, <strong>Jacek Kuroń</strong> oraz <strong>Adam Michnik</strong>. „Komandosi” wyjeżdżali za granicę i kontaktowali się z kierownictwem IV Międzynarodówki, a zwłaszcza z takimi jego przedstawicielami, jak: G. Dobbeler, Livio Maitani, Pierre Frank i Ernest Mandel. Szkolili się też na specjalnych kursach dla trockistowskiego aktywu. <br />Przedstawiciel IV Międzynarodówki, Dobbeler przyjeżdżał do Polski. Podczas prowadzonych tu rozmów z przedstawicielami „komandosów” podkreślał m.in., że w każdym kraju należy wstępować do tej partii robotniczej, która jest najsilniejsza i działać w jej obrębie w taki sposób, aby z jej lewego skrzydła utworzyć z czasem partię centrolewicową z silnym skrzydłem trockistowskim. To przenikanie do różnych partii robotniczych stanowi od dawna zasadniczy element socjotechniki działania trockistów. Wynikiem rozmów z Dobbelerem było też opracowanie przez Kuronia i Modzelewskiego dokumentu oceniającego sytuacją w Polsce w świetle programu IV Międzynarodówki.<br /></div><div align="left"><br /></div><div align="left">[Por.: Akta sprawy Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego, Archiwum Sądu Wojewódzkiego w Warszawie, Nr IV - K 186/65.] <br /><br />W marcu 1965 r. Kuroń i Modzelewski wystąpili ze swym elaboratem zatytułowanym <em><strong>„List otwarty do partii”</strong></em>, który był dostosowaną do polskich warunków wersją uchwał V Kongresu IV Międzynarodówki z 1957 r. Znajdujemy w nim, oprócz typowo trockistowskiej analizy sytuacji w Polsce, następujące, zaczerpnięte z programu IV Międzynarodówki, koncepcje: <br /></div><div align="left"><br /></div><div align="left">Zarządzanie przedsiębiorstwami przez rady robotnicze, które angażują, kontrolują i zwalniają dyrektorów, traktując ich jako swoich funkcjonariuszy; na czele całego krajowego systemu rad delegatów robotniczych stać winna Centralna Rada Delegatów, zaś w sferze struktury politycznej funkcjonować powinien system wielopartyjny. </div><div align="left"><br />Ponadto:<br /></div><p align="left"><em>„W systemie demokracji robotniczej nie może być utrzymywana w żadnej postaci policja polityczna, ani armia regularna. (...) Aby uniemożliwić obalenie swej demokracji, klasa robotnicza musi być uzbrojona. Dotyczy to szczególnie robotników wielkoprzemysłowych, którzy powszechnie powinni być zorganizowani w podporządkowanej systemowi rad milicji robotniczej. Kadra fachowców wojskowych spełniać powinna funkcję instruktorów szkolących milicję robotniczą, zatrudnianych i podlegających radom. W ten sposób podstawowa siła militarno-represyjna w państwie związana zostanie bezpośrednio z klasą robotniczą, która będzie gotowa do zbrojnej obrony swego państwa i swojej rewolucji. (...)</em><em><br /></em></p><div align="left"><em>(...) Przyszłością rolnictwa są niewątpliwie wielkie, wyspecjalizowane i uprzemysłowione przedsiębiorstwa uspołecznione. (...)</em><em><br /></em><br /><em>Rewolucji antybiurokratycznej nie uważamy za sprawę wyłącznie polską”</em><br /><br />[J. Kuroń i K. Modzelewski, List otwarty do partii, Paryż 1966, s. 78-86.].<br /><br />Głosząc swe ultralewackie hasła, autorzy dokumentu nie ukrywali więc, że celem ich działań jest nie tylko Polska. Zgodnie z koncepcjami IV Międzynarodówki chcieli wywołać trockistowską rewoltę w wielu krajach socjalistycznych.<br />Za opracowanie owego „listu” oraz próbę jego rozpowszechniania Kuroń i Modzelewski zostali aresztowani i skazani na kary więzienia. Nie zraziło to ich jednak i zaraz po wyjściu na wolność, w 1967 r., znowu przystąpili do działalności politycznej zmierzającej do realizacji programu IV Międzynarodówki. Owocem tej działalności były znane wypadki marcowe w 1968 r. Zorganizowane przez „komandosów”, z Kuroniem, Modzelewskim i Michnikiem na czele, rozruchy studenckie w wielu ośrodkach akademickich Polski odbywały się pod hasłami trockistowskimi.<br />„Komandosi”, wśród których rej wodziły dzieci wielu spośród członków elity władzy z okresu bermanowszczyzny (wielu z nich zresztą jeszcze w 1968 r. zajmowało wysokie stanowiska), odizolowani od klasy robotniczej, jak również zdecydowanej większości narodu polskiego, nieumiejący nawet wczuć się w jego potrzeby, zostali stosunkowo łatwo pokonani i rozbici. Część, z nich po marcu 1968 r. wyemigrowała na Zachód, by tam (jak np. Stefan Bekier, Józef Goldberg i Henryk Paszt) rozpocząć regularną działalność w szeregach IV Międzynarodówki. Natomiast działalność tych „komandosów”, którzy pozostali w Polsce (jak <strong>Jacek Kuroń, Karol Modzelewski, Adam Michnik, Jan Lityński, Seweryn Blumsztajn</strong>), wyraźnie osłabła. Zaniechali popularyzacji poglądów trockistowskich, uznając, że nie są one przyjmowane w Polsce, zaczęli natomiast szukać kontaktów ze środowiskami katolickimi. Głównym terenem, na którym nawiązywano te kontakty, stały się Kluby Inteligencji Katolickiej, z którymi zresztą niektórzy „komandosi” nawiązali współpracę już przed 1968 r.<br /><br />Józef Kossecki<br /><br />Ciąg dalszy: <span style="font-weight:bold;"><a href="http://kotwicki.blogspot.com/2012/03/komandosi-lata-70-i-poczatek-80.html">Komandosi - lata 70. i początek 80.</a></span><br /><br />----------------------<br /><br />Trockizm a stalinizm - wykład doc. Józefa Kosseckiego<br /><a href="http://vimeo.com/36904691">http://vimeo.com/36904691</a><br /><br /></div>Kotwickihttp://www.blogger.com/profile/04881274636012510830noreply@blogger.com4